autor: Adam Kaczmarek
ArmA: Queen's Gambit - recenzja gry
ArmA: Queen’s Gambit jest dobrym uzupełnieniem podstawki. Mimo to, gracze oczekujący po tym dodatku cudów raczej się zawiodą. Produkt maskuje braki edycji bazowej, sam zaś nie rozwija tytułu o nowe rozwiązania.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Prawie rok minął od daty debiutu ArmA: Armed Assault na polskim rynku. To szmat czasu. Dzieło Czechów z Bohemia Interactive zapamiętaliśmy jako grę niedopracowaną. Z potencjałem, ale bezduszną. Zabrakło przede wszystkim atrakcji w trybie dla pojedynczego gracza. Kampania zawarta w ówczesnej wersji została – delikatnie ujmując – solidnie skrytykowana. Trwająca przez kilka miesięcy wojna o pozostawienie ArmA przy życiu zakończyła się jednak sukcesem. Większość błędów wyeliminowano dzięki patchom. O powodzeniu całej operacji zadecydował również tryb wieloosobowy, który gromadzi każdego wieczoru niemałą liczbę graczy. Jednak społeczność dalej czuła pewien niedosyt. Aby wypełnić lukę po miernej fabule i bezbarwnych bohaterach, BIS postanowił wydać dodatek. Czy Queen’s Gambit spełni swe zadanie?
Zawartość pudełka nie jest imponująca. Płytka z grą i kilkunastostronicowa instrukcja to standard, aczkolwiek za niecałe 50 zł ciężko oczekiwać bonusów. Cieszy trochę lepsza jakość boxu niż w wydaniu z podstawką. A co upchnięto na DVD? Dwie kampanie, dwie wyspy, dwie misje dla trybu wieloosobowego (Cooperative), trzy pojazdy, jedną pukawkę i najnowszego, ważącego ponad 500 MB patcha z numerkiem 1.08. Jak widać, nie jest tego zbyt dużo. Dlatego przyjrzyjmy się wszystkim składnikom dogłębnie.
Konflikt Rahmadi
Pierwsza z kampanii, od której polecam zacząć przygodę, rozgrywa się na znanej z podstawowej wersji wyspie Rahmadi. Fabuła ściśle wiąże się z wydarzeniami zeszłorocznego konfliktu. Po wykurzeniu wojsk AWS z Sahrani wojna miała się zakończyć raz na zawsze. Rosjanie nie dali jednak za wygraną i ufortyfikowali się na Rahmadi, budując bazę i kilka posterunków na wybrzeżu. Jako Leon Ortega - członek elitarnego oddziału specjalnego – musisz zagwarantować swoim sojusznikom bezpieczny transport na wyspę, a następnie zabić prowodyra mobilizacji Rosjan – prezydenta Richardicha. Trzy duże, długie misje powalają rozmachem od samego początku. Autorzy wycisnęli wszystkie soki z obszaru, na którym rozgrywa się kampania. Niemal pozbawiona zabudowań wysepka przeobraziła się w teren brutalnej wojny, gdzie umiejętność przetrwania jest ceniona ponad wszystko. Odczuwalne jest to już w pierwszej misji, gdzie podkradamy się pod stanowiska z Sziłkami i DSzK, podkładamy ładunki i modlimy się, aby ktoś przypadkiem nas nie zauważył. Emocji towarzyszącym naszym wyczynom brakowało w Armed Assault. Niepokój i strach to nie jedyne kluczowe czynniki wpływające na grywalność. Czesi postarali się również o żywiołowe, pełne fajerwerków bitwy. W kilku miejscach ArmA przestaje być symulatorem wojny, a staje się filmowym FPS-em. Nocne desanty pełne wybuchów, dymu, odgłosów strzałów potęgują to wrażenie. Na całe szczęście tytuł na tym zabiegu nic nie traci, albowiem zachowano główną zasadę rządzącą rozgrywką – jeden strzał, jedna śmierć. Całość doprawiono bardzo dobrymi przerywnikami na silniku gry oraz wyrazistą, orkiestralną muzyką Ondreja Matejki.
Królewski Poker
Dwa lata po obaleniu komunistycznego reżimu na Sahrani rozpoczyna się druga z kampanii – Królewski Poker. Rządy króla wyspy Józefa III przyczyniają się do rozkwitu gospodarki. Władca ginie jednak w wypadku helikoptera wraz ze swoim synem, księciem Orlando. Na tron zasiada samozwańcza królowa Izabela. Jej przywódcze zapędy wyraźnie nie podobają się społeczeństwu, które tworzy zalążek ruchu powstańczego na terenach Północy. Aby nie doszło do masakry cywilów, królowa wynajmuje grupę najemników, która ma za zadanie zlikwidować bazy opozycji i znaleźć groźną broń biologiczną. Jednym z takich żołdaków jesteś Ty, nazywasz się Kurt Lambovski i, jak na prawdziwego bohatera przystało, wplątujesz się w sam środek intrygi. Fabuła jest świetnie skonstruowana. Pełno tu nieoczekiwanych zwrotów akcji, ciekawych misji i barwnych postaci. To właśnie bohaterowie napędzają historię kampanii. Drobne uszczypliwości, a przede wszystkim wulgaryzmy i humor dialogów tworzą klimat rodem z serialu „Drużyna A”.