Wiedźmin 3 Next Gen - recenzja. Prawie remaster - i to za darmo!
„3 Wiedźmin 3 najlepszy” – bardziej. Dzieło CD Projektu RED wypiękniało, nabrało immersji i zyskało mały, ale ciekawy quest. Next-genowa wersja gry to w zasadzie remaster – skromny, ale za to darmowy.
Nie czekałem na next-genowego Wiedźmina 3. Prawdę mówiąc, dziwiło mnie, że studio CD Projekt RED tak usilnie dążyło do tego, by wydać ten patch – całkowicie darmowy, przypomnijmy. Najwyraźniej rodzimy deweloper pragnął za wszelką cenę utrzymać zainteresowanie marką na potrzeby swoich przyszłych wiedźmińskich projektów.
Jestem przekonany, że to ostatnie „Redzi” osiągną równie łatwo jak wiedźmińskie źrenice przystosowują się do światła. Zmiany, które wprowadzili na PC, PS5 i XSX/S, sprawiają bowiem, iż trzeci „Wiesiek” ponownie błyszczy w moich oczach – prawie w takim stopniu, jakbyśmy znów mieli 2015 rok i była to jedna z najważniejszych premier. Co jest dla mnie niezwykle zaskakujące, gdyż next-genowa aktualizacja jawiła mi się jako pretekst – najlepszy od przeszło czterech lat – aby powrócić do Dzikiego Gonu. Tymczasem mam wrażenie, że za darmo otrzymaliśmy remaster, za który inne firmy – nie zamierzam wytykać ich palcami, ale z pewnością wiecie jakie – kazałyby sobie zapłacić.
CO OCENIAMY?
Miejcie na uwadze, że w tej recenzji oceniam wyłącznie zmiany, jakie do Wiedźmina 3 wprowadził next-genowy patch. Co za tym idzie, nie biorę na tapet gry jako takiej – jej fabuły, mechanik etc. Wiedzcie jedynie, iż w mojej opinii „podstawka” wraz z dodatkami Serca z kamienia oraz Krew i wino zasługuje na okrągłą dychę – jako jedna z czterech, może pięciu produkcji w ogóle.
Wiedźmin dziewiątej generacji
- ciekawy, w pełni zdubbingowany quest poboczny;
- nowe, zwiększające immersję ujęcia kamery;
- tryb fotograficzny zapewniający sporo frajdy;
- poprawki i drobne, ale istotne zmiany;
- zapisy w chmurze;
- za darmo dla posiadaczy oryginału.
- drobne problemy techniczne;
- zbędny tryb ray tracingu;
- brak możliwości dostosowania sterowania na padzie.
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy po odpaleniu Wiedźmina 3 w wersji na PlayStation 5, były wysokiej jakości tekstury. Jedno spojrzenie na skórę Yennefer wystarczyło, bym szerzej otworzył oczy – fakt, że czarodziejka paradowała w negliżu, nie miał zupełnie nic do rzeczy. Gdy zaś Geralt i Vesemir ruszyli konno w kierunku Białego Sadu, mój zachwyt rósł z każdym przejechanym przez nich metrem wirtualnej przestrzeni. Gęstość traw (i słoneczników!), szczegółowa tekstura drzew, mostów oraz kładek, ścieżki pokryte kamyczkami chroboczącymi i zgrzytającymi w kontakcie z kopytami Płotki tudzież buciorami Geralta (odgłosy sobie wyobraziłem, ale przyszło mi to zadziwiająco łatwo) – na chwilę zapomniałem, że mam do czynienia z ponad siedmioletnią produkcją.
Przypomniały mi o tym dopiero niektóre – głównie towarzyszące dialogom – animacje, wyzierające z kątów tekstury niskiej rozdzielczości czy choćby wygląd wody. Ta ostatnia zyskuje nieco po przełączeniu gry w tryb ray tracingu, ale... nie polecam tego robić. Spadki z trzydziestu klatek na sekundę, w które on celuje, są zbyt częste, by można było mówić o przyjemnej next-genowej zabawie. Nie wspominając o dwóch błędach krytycznych, doświadczonych raptem w odstępie godziny. Obiecujący stałe sześćdziesiąt FPS-ów tryb wydajności również nie jest pozbawiony problemów, a uruchomiona w nim gra lubi sobie „chrupnąć”, ale nie są one tak poważne, a ponadto zapewnia on dużo lepsze widowisko niż ten pierwszy. Ładniejsze, bardziej realistyczne odbicia nie są warte rezygnowania z niego.
Zwłaszcza że w trybie wydajności Wiedźmin 3 i tak wygląda ślicznie. Wprawdzie cienie postaci czasami sprawiają wrażenie osobnych bytów – jakby ich posiadaczy opętał him – większe zbiorniki wodne wyglądają dość sztucznie, a zasięg rysowania mógłby być większy, ale generalnie jest naprawdę bardzo ładnie.


Mam jedynie drobne zastrzeżenia do oświetlenia i cieni. W obu trybach graficznych wydają się mocno przesadzone – wręcz nierzeczywiste. W początkowej scenie z Białego Sadu – tej, w której Geralt i Vesemir słyszą atakującego gryfa i błaganie o pomoc – ma się wrażenie, że wiedźmini znikają w świetle, a nie między drzewami. Chwilę później, gdy rozmawiają z uratowanym kupcem, twarze całej trójki na przemian pokrywają bardzo głębokie cienie i rozświetlają jasne promienie słońca. Wygląda to komicznie. Mało tego – na PC, przy ustawieniach „ultra” i bez patcha, obie opisane powyżej sceny prezentują się zupełnie normalne. W pierwszej cały ekran nie jest skąpany w blasku, a w drugiej po licach bohaterów przesuwają się tylko delikatne cienie.
Niby drobnostka, ale różnica ta wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Być może dlatego, że lubię oryginalne oświetlenie z Wiedźmina 3. Na późniejszych etapach przygody można znaleźć wiele podobnych scen. Zakładam, że jednym graczom nowe oświetlenie przypadnie do gustu, a innym nie. Dlatego nie zamierzam za bardzo narzekać na ten aspekt (by nie rzec: „detal”).
Dość powiedzieć, że w ogólnym rozrachunku oprawa graficzna robi bardzo dobre wrażenie. Jeśli w Wiedźmina 3 graliście do tej pory na mocnym PC i korzystaliście z modów, pewnie nie będziecie nią tak zachwyceni jak ja, który od modyfikacji raczej stronię. Jeśli zaś z trzecim „Wieśkiem” mieliście dotąd do czynienia jedynie na PlayStation 4, Xboksie One bądź Switchu, powinniście być więcej niż zadowoleni.