Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Ghost of Tsushima Recenzja gry

Recenzja gry 14 lipca 2020, 16:00

Recenzja Ghost of Tsushima – wspaniałe pożegnanie PS4

Ghost of Tsushima to pożegnanie Sony z Play Station 4 w naprawdę wielkim stylu. Tę przygodową grę akcji przesycono orientalnym klimatem i wypełniono interesującą zawartością.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4.

Sucker Punch Productions to jedno z wewnętrznych studiów Sony, które miały okazję powitać graczy w ósmej generacji konsol. Stworzony przez ten zespół inFamous: Second Son był pokazem możliwości technicznych sprzętu jako jeden z pierwszych dużych tytułów na wyłączność powstałych z myślą o PlayStation 4. Przeszło sześć lat później tej samej ekipie przypadło nie mniej istotne zadanie pożegnania odchodzącej na emeryturę konsoli – Ghost of Tsushima to ostatnia duża gra, jaką PS4 dostanie na wyłączność od deweloperów Sony. I jest to rozstanie w wielkim stylu.

„Duch Cuszimy” spełnia obietnicę porywającej przygody osadzonej w japońskich realiach, oferując wciągającą opowieść, piękny świat i sporo zawartości. Gra nie jest pozbawiona wad i irytujących (przynajmniej dopóki się do nich nie przyzwyczaimy) uproszczeń. Ale znajdziemy w niej również elementy – i to kluczowe dla całej zabawy – które zrealizowano po prostu fenomenalnie.

Takich widoczków znajdziecie w grze bardzo wiele.

Ghost of Tsushima to:

  1. pozycja, którą Sony żegna się z PlayStation 4 – kolejne tytuły wewnętrznych studiów japońskiego giganta powstają już z myślą o PS5;
  2. przygodowa gra akcji osadzona w otwartym świecie, w którym obok silnie sfabularyzowanych misji głównych i pobocznych znajdziemy zatrzęsienie prostych znaczników do odhaczenia;
  3. opowieść przesycona klimatem historycznej Japonii, z jednej strony pokazująca brutalne realia wojny, z drugiej lekko romantyzująca świat przedstawiony;
  4. pomimo drobnych problemów technicznych – świetna gra.

Honor samuraja

PLUSY:
  1. wciągająca historia z zapadającymi w pamięć momentami i dobrze nakreślonymi postaciami;
  2. niezwykle plastycznie wykreowany świat, pełen urokliwych widoków;
  3. kapitalne pomysły na eksplorację wyspy (choć zabrakło odwagi, by zrealizować je do końca);
  4. bardzo spójne i dobrze wpisane w klimat gry dodatkowe aktywności;
  5. zatrzęsienie ciekawych fabularnie misji pobocznych;
  6. przyjemny system progresji niezmuszający do grindu;
  7. fantastyczny system walki;
  8. prowokowanie wrogów jest SUPER!
MINUSY:
  1. zaledwie poprawnie zrealizowane skradanie się;
  2. pomniejsze gorzej wykonane elementy – jak wspinaczka czy przyzywanie konia;
  3. drobne błędy techniczne i spadki liczby klatek na sekundę.

Historia zaczyna się od wzorcowego trzęsienia ziemi. Mamy drugą połowę trzynastego wieku. Umiejscowiona pośrodku Cieśniny Koreańskiej wyspa Cuszima staje się pierwszym celem mongolskiej inwazji na Japonię. Niecała setka samurajów zamieszkujących wyspę rusza na spotkanie z przeważającymi siłami wroga i w trakcie efektownej (grywalnej) walki ulega rozgromieniu. Wśród nielicznych ocalałych znajdują się Shimura – władca owej wyspy, który trafia do mongolskiej niewoli, oraz jego bratanek – Jin Sakai, uratowany przez złodziejkę Yunę.

To właśnie w Jina wcielamy się podczas zabawy. Wychowany wedle samurajskiej tradycji, nauczony, by honor stawiać ponad wszystko, przekonuje się, że dotychczasowe metody walki w starciu z Mongołami są drogą do niechybnej porażki. By uratować wuja, wyspę, a może nawet całą Japonię, Jin musi poznać nowe sposoby działania. Porzuca honor i od Yuny uczy się, jak być skrytobójcą, co w połączeniu z jego samurajskim wyszkoleniem daje zabójcze efekty. Stopniowo staje się Duchem, w oczach prostego ludu niemal mityczną postacią, która sieje postrach w sercach wrogów. Porzucenie wszystkiego, w co dotąd wierzył, nie przychodzi Jinowi łatwo. Cena, jaką przyjdzie mu zapłacić za zejście drogi bushido w imię ratowania ojczyzny i wuja, okaże się wysoka.

Fabuła Ghost of Tsushima trzyma się schematów wyznaczonych dziesięciolecia temu przez kino samurajskie, z nieśmiertelnymi dziełami Akiry Kurosawy na czele. Fani tego typu obrazów nie dadzą się zaskoczyć historii Jina, trafnie przewidując na podstawie podsuwanych podczas scen przerywnikowych sugestii, w jakim kierunku zmierza główny wątek.

Przewidywalność nie musi być jednak wadą, gdy opowieść jest poprowadzona solidnie, a bohaterowie dobrze nakreśleni – i tak rzecz ma się w tym przypadku. Rozterki Jina związane z niehonorowymi działaniami i przekraczaniem kolejnych granic w imię wyższego dobra wypadają wiarygodnie, podobnie dylematy jego wuja, rozdartego między miłością do jego zdaniem błądzącego bratanka a wiernością kompasowi moralnemu, w zgodzie z którym przeżył wszystkie swe dni.

Już na samym początku zabawy zostajemy wrzuceni w wir akcji.

Podczas opowieści swoje pięć minut mają również postacie poboczne, z powodzeniem zapadając w pamięć i przeżywając własne wojenne tragedie. Oprócz wspomnianej już Yuny spotykamy tu m.in. wojowniczego mnicha, starego zgorzkniałego mistrza czy owładniętą chęcią zemsty seniorkę upadłego rodu. Sucker Punch Productions udało się nawet wykreować całkiem niezłego złoczyńcę – dowodzący mongolskimi siłami chan może nie wzbudza sympatii i nie jest „bohaterem swojej własnej historii”, ale ma dobrze przedstawione motywacje i nie zachowuje się jak groteskowy potwór.

Przede wszystkim scenariusz cechują jednak świetne, robiące wrażenie momenty. Nie chcę rzucać konkretnymi przykładami, by niczego Wam nie zdradzić z fabuły, napiszę więc tylko, że droga, jaką przechodzi Duch, pełna jest górnolotnych, nasyconych patosem dialogów (umówmy się, samurajska gra bez tego obejść się nie może), spektakularnych sytuacji wywołujących efekt „wow, ależ to było fajne, aż obejrzałbym jeszcze raz!” oraz scen bardziej wyciszonych, budujących atmosferę i wyraźniej pokazujących relacje między postaciami. Wszystko to zaś wydaje się naturalne i niewymuszone, wpisując się w realia i klimat świata przedstawionego. To szczególnie istotne w przypadku drugiej kategorii (momentów „wow”), które dzięki odpowiedniej podbudowie oddziałują na nas tak, jak powinny, nie wypadając przy tym sztucznie.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafił do nieco większych portali i ostatecznie skończył na GRYOnline.pl – najpierw jako współpracownik, a od 2021 roku jako pracownik działu Paid Products. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Wolisz się skradać czy siać śmierć i zniszczenie?

Skradanie - bez zabójstw
9,9%
Styl cichego zabójcy jest dla mnie
55,1%
Lubię strzelać - po coś te spluwy w grach są...
26,9%
Dawno nie graliśmy w Postala...
8,1%
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Saint GutFree Ekspert 26 listopada 2022

(PS4) Były – fakt, że okazjonalne – momenty, kiedy „Ghost of Tsushima” podobało mi się na tyle, bym chciał ułożyć o tym haiku. Krajobrazy są przepiękne, szybko udziela się klimat samurajskiej opowieści, a system walki, choć niezbyt wymagający, daje ogrom satysfakcji. Twórcy wpadają jednak w pułapkę wielu współczesnych otwartych światów: zamiast skończyć na 25 godzinach znaczącej, ciekawej zawartości zapychają całą wyspę posterunkami, znajdźkami i mało poważnymi wyzwaniami. Efektem jest imponująca technologicznie produkcja, która zaczyna nużyć na dobre dziesięć godzin przed napisami końcowymi.

7.0
Recenzja PayDay 3 - miał być sequel, jest PayDay dwa i jedna czwarta
Recenzja PayDay 3 - miał być sequel, jest PayDay dwa i jedna czwarta

Recenzja gry

Sporo czasu spędziłem, napadając na banki w PayDayu 2, ale od początku idea kontynuacji tej gry była dla mnie co najmniej ryzykowna. Ostatecznie bawiłem się nieźle, ale spoglądając na grę z dystansu... dużo jej brakuje do pełnoprawnego sequela.

Recenzja Armored Core 6. Heavy metal z mechami zamiast gitar
Recenzja Armored Core 6. Heavy metal z mechami zamiast gitar

Recenzja gry

Odstaw już ten miecz na bok i daj w końcu duszy odpocząć. Armored Core VI: Fires of Rubicon przypomina, dlaczego to właśnie duże roboty są najfajniejszą rzeczą na świecie. Nie wierzysz? Wskakuj za ster maszyny i sam się przekonaj.

Recenzja gry Remnant 2 - świetna kontynuacja naprawdę dobrej gry
Recenzja gry Remnant 2 - świetna kontynuacja naprawdę dobrej gry

Recenzja gry

Remnant: From the Ashes okazało się nadspodziewanie dobrą produkcją, więc po kontynuacji oczekiwałem przynajmniej tego samego. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem znacznie więcej! Remnant 2 jest tytułem zdecydowanie wartym polecenia każdemu, kto ceni wyzwanie.