autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry This Is the Police 2 – niełatwe jest życie policjanta
Praca komendanta policji w niewielkim miasteczku wcale nie musi być nudna – pokazuje to This Is the Police 2. Szkopuł w tym, że w niektórych momentach jest także po prostu kłopotliwa, choć zupełnie niepotrzebnie.
- interesująca fabuła pełna zwrotów akcji;
- klimatyczna oprawa wizualna;
- ciekawie zrealizowane misje taktyczne;
- świetny voice acting;
- przyzwoita polonizacja;
- duża liczba zadań do wykonania.
- niesamowicie irytujący brak możliwości zapisu stanu gry podczas misji taktycznych;
- sztucznie zawyżony poziom trudności – zarówno w trakcie misji, jak i w codziennej pracy;
- pojawiająca się po kilku godzinach rutyna działania;
- wręcz zatrważająca liczba losowych wypadków policjantów oraz skomplikowanie ich relacji zawodowych.
This Is the Police było dla mnie jednym z największych pozytywnych zaskoczeń 2016 roku. Niepozorna gra pozwalająca na objęcie stanowiska komendanta policji w niewielkim Freeburgu dała się poznać jako tytuł bardzo przemyślany, z ciekawą, pełną zwrotów akcji fabułą oraz przyjemnym modelem rozgrywki. I choć nie była to produkcja bez wad, zapowiedź bezpośredniej kontynuacji sprawiła, że z miejsca wpisałem „dwójkę” na listę mocno oczekiwanych gier.
Nowe dzieło Weappy Studio miało pokazać, że deweloper ten jest w stanie wyeliminować słabe punkty pierwowzoru i zaproponować zupełnie nowe rozwiązania. Ostatecznie nie wszystko wyszło jak należy, niemniej daleki jestem od stwierdzenia, że mamy do czynienia z grą złą.
Historia jak z dobrego kryminału
Zacznijmy więc od rzeczy, która – podobnie jak w pierwszej odsłonie tej serii – stanowi najmocniejszą stronę This Is the Police 2. Mowa o fabule, która tym razem przenosi nas z Freeburga do miasta Sharpwood, gdzie tamtejszym oddziałem policji rządzi komendant Lilly Reed. Niestety, praca związana z prowadzeniem jednostki policyjnej nieco przerasta bohaterkę – mające złą sławę miasteczko sprawia dużo więcej problemów, niż można się było spodziewać, a subordynacja to pojęcie, które większości umundurowanych jest zupełnie obce.
Na dodatek w mieście pojawia się tajemniczy Warren Nash, który szybko okazuje się być postacią doskonale znaną wszystkim, którzy grali w pierwowzór. Sytuacja tego bohatera zmieniła się jednak diametralnie, a teraz w dość niecodziennych okolicznościach trafia on do Sharpwood, by mocno namieszać w policyjnych strukturach.
Historia opowiedziana w This Is the Police jest bardzo ciekawa i zawiera odwołania do poprzedniej części serii, choć nie aż w takim stopniu, by zdezorientowało to zupełnych nowicjuszy. Nie brakuje tu dość niespodziewanych zwrotów akcji – z drugiej strony finał gry raczej nie powinien nikogo zaskoczyć. Co ważne, twórcy pokusili się o różnorodne rozwiązania mające uprzyjemnić zabawę i dać nam możliwość wpływania na rozwój fabuły – w tym celu dokonujemy wyborów moralnych czy bierzemy udział w przesłuchaniach.
Wpływ na odbiór wydarzeń ma także bardzo interesujący wizualny sposób ich przedstawiania – podobnie jak poprzednio autorzy bardzo chętnie korzystają z techniki interaktywnego komiksu, choć niekiedy mamy także do czynienia z sekwencjami filmowymi. Moim zdaniem voice acting stoi na jeszcze wyższym poziomie niż we wcześniejszej odsłonie cyklu, a już w pierwszym This Is the Police trudno się było pod tym względem do czegokolwiek przyczepić. A pamiętajmy, że wciąż mamy do czynienia z białoruską grą reprezentującą gatunek indie.
Porządek w mieście to pikuś – spróbujcie upilnować policjantów!
Podstawę naszej działalności stanowi oczywiście zaprowadzanie porządku w mieście, czego dokonujemy wraz z grupką podległych nam policjantów. Robimy to podobnie jak w pierwszej części – naszym oczom ukazuje się makieta Sharpwood, a do centrali co jakiś czas trafiają zgłoszenia o różnorodnych przestępstwach. Wierzcie mi, jest w czym wybierać – mamy tu zarówno drobne kradzieże, rozboje czy obnażanie się w miejscach publicznych, jak i przejawy przemocy rodzinnej, molestowanie oraz strzelaniny.
Temu wszystkiemu trzeba w miarę sprawnie zaradzić, posyłając na miejsce oddziały policjantów. Co ważne, muszą się one wykazać wystarczającą rutyną, bowiem każde zgłoszenie opatrzone jest minimalnym progiem punktów doświadczenia, jakie sumarycznie powinni posiadać wszyscy funkcjonariusze biorący udział w akcji. To nieco utrudnia organizowanie pracy, zwłaszcza gdy do głosu dochodzą indywidualne cechy naszych podwładnych.
Ta gromadka policjantów to bowiem zbiór osób o dziwacznych charakterach, co potrafi utrudnić funkcjonowanie posterunku w najmniej oczekiwanych momentach. Naszych podwładnych praktycznie codziennie spotykają przeróżne wypadki losowe, które uniemożliwiają im przyjście do pracy – począwszy od zmęczenia, przez przedawkowanie alkoholu i choroby, na konkursach dzieci czy koncertach kończąc.
Co więcej, nieudzielenie zgody na dzień wolny bardzo często skutkuje obrazą majestatu, a to zmniejsza wydajność pracy i sprawia, że rozwiązywanie kolejnych spraw okazuje się dość trudne. Spadek lojalności wiąże się także z „buntami na pokładzie”, z kolei zbytnie poluzowanie dyscypliny najczęściej kończy się tym, że na drugi dzień nie mamy kogo wysłać do zgłoszeń. Utrzymanie odpowiedniego rygoru to piekielnie skomplikowane zadanie i wydaje mi się, że tu deweloperzy ze studia Weappy nieco przesadzili. Wpaść w spiralę problemów z załogą jest niezwykle łatwo, z kolei wyjście z niej wydaje się praktycznie niemożliwe. Co więcej, wiele z tych sytuacji jest od nas kompletnie niezależnych, jak np. nadmierne spożycie alkoholu, a dodatkowo dochodzą do głosu relacje między policjantami – często zdarza się, że nie wyślemy na wspólną akcję dwóch wykwalifikowanych stróżów prawa, gdyż zwyczajnie się nie lubią. Obawiam się, że ciężko będzie znaleźć na świecie drugi tak niesubordynowany oddział policjantów jak w Sharpwood, no chyba że w kultowej Akademii Policyjnej.