autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry Assassin's Creed: The Ezio Collection - mało zmian w znanej trylogii
Trylogia przygód Ezio Auditore da Firenze to według wielu graczy najlepszy okres w dziejach serii Assassin's Creed. W związku z tym Ubisoft postanowił przygotować kompilację, której zadaniem jest wypełnienie luki wydawniczej w swoim jesiennym katalogu.
- trzy świetne historie na jednej płycie;
- nowa jakość w stosunku do wersji na konsole siódmej generacji;
- rozdzielczość 1080p oraz zwiększony nieco dystans rysowania i krótsze loadingi.
- animacja jedynie w trzydziestu klatkach na sekundę;
- wykastrowanie funkcji multiplayerowych;
- pozostawienie starych błędów;
- poza Lineage i Embers brak jakichkolwiek materiałów dodatkowych.
Obecna i poprzednia generacja konsol obrodziła nie tyle remasterami, co całymi kolekcjami remasterów. Był zestaw Hitmanów, Tomb Raiderów, Splinter Cellów i wielu innych głośnych serii na PlayStation 3. Sony dodało do tego jeszcze kolekcję przygód Nathana Drake’a w Uncharted 1–3, pojawiły się również Batmany Rocksteady czy przedstawiające życie renesansowego asasyna The Ezio Collection. Z ostatnim pakietem obcowałem przez kilka ostatnich dni – moje odczucia generalnie są mieszane.
Żywot człowieka poczciwego
The Ezio Collection zawiera trzy gry, przez wiele osób uważane za najważniejsze w cyklu Assassin’s Creed. Są to druga część serii oraz Brotherhood i Revelations. Mamy więc do czynienia z trylogią, która przedstawia historię niemal całego życia głównego bohatera – Ezio Auditore da Firenze. Od okresu młodzieńczego we Florencji, przez pierwsze poważne zlecenia w Wenecji i wyprawę do Rzymu, aż po poszukiwania biblioteki Altaira w Masjafie i Konstantynopolu.
Zebranie trzech części w jeden pakiet stwarza okazję, by zobaczyć (czy też przypomnieć sobie), w jaki sposób przebiegała ewolucja serii oraz jak wiele zmian zaszło w kolejnych odsłonach względem omawianej trylogii. Choćby w kwestii poruszania się i sterowania bohaterem czy oprawy wizualnej i coraz większego skomplikowania technologicznego otwartego świata. Zapewne nie w przypadku wszystkich takie rzeczy będą decydować o ewentualnym zakupie, więc wypada mi jeszcze wspomnieć, że Assassin’s Creed: The Ezio Collection nawet pomimo braku spektakularnych zmian w stosunku do pierwotnych wydań sprawiło mi całkiem sporą frajdę. I to mimo faktu, że wszystkie dostępne na płycie części wymasterowałem już w przeszłości, przy okazji ich premier rynkowych.
Z wizytą u kosmetyczki
Remastery to w dzisiejszych czasach bardzo grząski temat, w którym nietrudno o czołowe zderzenie się z opinią przeciwników tej formy działalności wydawców. Najczęściej jednak takie głosy daje się słyszeć ze strony użytkowników komputerów osobistych, do których tego typu projekty nie zawsze są kierowane. Tak zresztą również jest z remasterami przygód Ezio.
Ograniczenia maszyn poprzedniej generacji nie pozwalały na przygotowanie gier działających w sześćdziesięciu klatkach i rozdzielczości 1080p lub wyższej, jak w przypadku pecetów. Wprawdzie nie wiem, jak wyglądała sprawa z Assassin’s Creed II i dwiema kolejnymi częściami na PlayStation 3, ale „jedynka” opowiadająca o działalności Altaira na konsoli Sony stanowiła zbrodnię pierwszego stopnia popełnioną na graczach przez Ubisoft. Nawet jeżeli później było lepiej, to obraz w rozdzielczości 720p, brak porządnego wygładzania krawędzi i słabszej jakości tekstury powodowały, że wydanie to nie miało szans w starciu z komputerowymi edycjami. Wypuszczenie więc w końcu porządnie działającej wersji, dodatkowo wzbogaconej o nieco większy zasięg rysowania obiektów, o wiele szybsze loadingi lokacji i wysoką rozdzielczość, powinno zostać zaakceptowane i przyjęte ze zrozumieniem, że są na świecie jeszcze osoby, które przy takim odsmażanym sofcie będą się dobrze bawić przez długie godziny.