Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 1 czerwca 2020, 17:51

Patologie w grach dla dzieci, których nigdy nie zauważyliście

Czy gry dla dzieci naprawdę są niewinne i bezpieczne? Skądże. W produkcjach, które według PEGI nadają się dla niepełnoletnich roi się od rzeczy, o których wolelibyśmy zapomnieć.

Spis treści

Autorytet. Niby totalnie abstrakcyjne pojęcie, a jednak sprawia, że przyjmujemy pewne rzeczy bezkrytycznie i bez zastanowienia. Zbuntowany ułamek społeczeństwa, chowany na postmodernistycznych hasłach odrzucających tego rodzaju „wyższe instancje” powie, że jego to nie dotyczy. Że nie wierzy w autorytety i że co to, to nie! Tylko ja i mój własny osąd! Niezależność! Nonkonformizm i bojkot intelektualnej skamieliny! Mimo że sama należę do tej grupy (a przynajmniej chcę tak myśleć), doskonale zdaję sobie sprawę, że często i tak wpadam w pułapkę argumentum ad reverentiam (albo naiwności, jak kto woli) i po prostu wierzę w to, co czytam.

Myślicie sobie pewnie: „Nienormalna – chyba trzeba w coś wierzyć, nie?”. Oczywiście. Ciągłe kwestionowanie zastanego stanu balansuje na granicy z paranoją. Dlatego jeśli fałsz, błąd, sprzeczność i złe intencje nie walą mnie bez pardonu w ryj, wierzę i przyjmuję. Staram się jednak zachować czujność i raz na jakiś czas zapala mi się czerwona lampka. Tak właśnie jest w przypadku gier, które powszechnie uznawane są za całkowicie nieszkodliwe i dla dzieci, a którym poświęciłam już zdecydowanie zbyt dużo czasu (nieprawda, bo spędzę go z nimi jeszcze więcej i będzie mi się podobać).

Tak. Ten wstęp miał stanowić wprowadzenie do tekstu o grach dla dzieci. Tak, dzieci na pewno go zrozumieją. Tak, zdecydowanie nie jest on ani przydługi, ani poprowadzony dookoła. To 80. dzień lockdownu, mam dużo myśli w głowie, OK? OK.

Minecraft taki kolorowy i niewinny, prawda? - Patologie w grach dla dzieci, których nigdy nie zauważyłeś - dokument - 2020-06-01
Minecraft taki kolorowy i niewinny, prawda?

GRY DLA DUŻYCH DZIECI

Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, że wymienione na następnych stronach gry znajdują uznanie również w starszych grupach wiekowych. W dzieciństwie grałam tylko w dwie z nich, a przecież znam wszystkie. Ale ja to stara jestem, po szkole Prince of Persia zagrywałam się, nie, nie w Minecrafta. Nowością był wtedy Harry Potter w 2001 roku, nie LEGO. A jeszcze wcześniej Kret na DOS-ie, OMG! Wtedy, to były czasy.

Gry dla dzieci to pozornie niewinne gry pozbawione krwi i bezpośredniej, drastycznej przemocy. Ot, sadzenie kwiatków, zwierzaczki, naprawianie świata, beztroskie życie (ty nie, Fortnicie). Takie gry, którym można zawiązać warkoczyki z kokardkami i założyć lakierki, a obok biegałyby sarenki i śpiewały skowronki. Ale i jednocześnie gry, które pod płaszczykiem niewinności skrywają zgniliznę.

I wcale nie uważam, że twórcy umieszczają ją tam celowo. Podejrzewam, że najzwyczajniej w świecie robią to bezmyślnie, nie zwracając uwagi, jaki obraz kształtuje się w tle rozgrywki. Jednocześnie jestem pewna, że nie zauważa też tego większość graczy – no bo przecież grają w grę dla dzieci – musi być miła i przyjemna! W naszym zestawieniu niewinnych gier przeczytacie zatem o znęcaniu się nad zwierzętami, dewastacji środowiska naturalnego, toksycznych związkach czy o przedkładaniu posiadanego majątku nad wszystko inne. Przed Wami najbardziej patologiczne z niewinnych gier.

Animal Crossing New Horizons – rozpasany kapitalizm

Temat rzeka. Gra tak pozytywna i tak zajmująca, a co najważniejsze wypuszczona do sprzedaży w tak idealnym dla Nintendo momencie, że żadna inna z tej serii nie miała takich wyników (pewnie nawet gdyby zliczyć je wszystkie razem). W ACNH grają amerykańscy politycy, aktorzy, celebryci. I zapewne również za sprawą tego właśnie tytułu kupno Switcha w USA (w normalnej rynkowej cenie) graniczy obecnie z cudem. W Polsce to wciąż mało popularna pozycja, ale za to jak patologiczna!

Przylatujecie na bezludną wyspę i ją „rozwijacie”. Budujecie mosty, dbacie o swój dom i go meblujecie, zapraszacie w to sielskie miejsce kolejne napotkane „mówiące” zwierzaczki. Łowicie ryby, zbieracie muszelki, łapiecie owady, podróżujecie, tworzycie, zachęcacie znajomych do odwiedzin (jeśli macie abonament Nintendo), sadzicie drzewa i kwiaty, wykopujecie skamieliny i rozbudowujecie muzeum historii naturalnej. Wszystko, co zdobędziecie, możecie sprzedać, a zarobione pieniądze wydać na ubrania, buty, meble albo kolejne ulepszenia domu lub wyspy. Za robienie wszystkich tych rzeczy będziecie dostawać mile, które można wymieniać na kolejne fanty i usługi. Na końcu za wszystkie poczynione ulepszenia czeka Was nagroda i jeszcze większe możliwości zmieniania wyspy. Gra bez końca. I to wszystko bez mikrotransakcji! Pełna samowystarczalność. No i kredyt za kredytem. Za każdym razem coraz większy.

Widzicie, przenosiny na wyspę organizuje Tom Nook – zwierzę, którego imię przeczytane od tyłu brzmi „Szatan”. Jakimś cudem położył on łapę na bezludnych wyspach i teraz chce na nich zarobić. Wy wylądowaliście na jednej z nich. Wszystko, co będziecie chcieli tu wybudować, możecie oczywiście sfinansować zalegającą na koncie walutą. Nikt jednak nie dysponuje na początku takimi sumami. A apetyt rośnie w miarę jedzenia – jeden kredyt spłacony, to teraz, hyc, drugi, większy, na kolejne pomieszczenie w domu. Potem następny i następny.

Fabuła zmusi Was do wyprzedawania zasobów naturalnych wyspy. Skamieliny, muszle, ryby, owady, rzadkie okazy. Nawet chwasty. Wszystko kupi Nook i jego dwa małe klony, miniony Timmy i Tommy. I to nie za jakieś grosze. Z czasem po jednej wizycie w sklepie braci będziecie wychodzić bogatsi o kilkanaście czy kilkadziesiąt bellsów. Skąd Nookowie biorą takie środki? Zapewne z nielegalnego handlu egzotycznymi stworzeniami i rzadkimi skamielinami. Gdzie to wszystko trafia? Nie wiadomo. Do tego fortuna z deweloperki i biznes się kręci.

Wy też nie będziecie bez winy. Regularne dziesiątkowanie naturalnego ekosystemu wyspy poprzez wymienianie drzew na obce rodzaje, usuwanie dzikiej roślinności, przeławianie łowisk, łapanie motyli (ich biedne skrzydełka!), wylewanie betonu i regulowanie rzek, nie mówiąc już o ilości zanieczyszczeń, jakie codziennie będziecie generować w atmosferze niezliczonymi lotami na sąsiednie wyspy. No i to palenie w kominku przez okrągły rok – może i pieca nie widać, ale dym z komina owszem.

K.K. SLIDER? A KTO TO?

Krzyżowaniu zwierząt zawdzięczam swój relatywnie przyzwoity stan psychiczny w trakcie zamknięcia. W pierwszym tygodniu kwarantanny wywaliłam półtora klocka (dzięki ci, losie, za sprzedaż ratalną) na pięknego miętowo-błękitnego Switcha i ACNH w bundle’u. I była to najlepsza decyzja, jaką podjęłam w związku z „koroną”. To tu, na mojej wyspie Cat Paws chodziłam na spacery, obcowałam z przyrodą, bojkotowałam kapitalistyczne zapędy Toma Nooka, kończąc z kredytami i rozbudową domu. Po ponad 100 godzinach doczołgałam się do dwugwiazdkowego rankingu i stwierdziłam, że to wszystko, na co mnie stać – nie chcę więcej gości na mojej wyspie, nie chcę żadnego koncertu ani płotów, idźcie sobie! Chcę dziewiczej, dzikiej wyspy, nowych ubrań każdego dnia i pełnego muzeum. Nie mówcie mi, jak mam żyć!

Świat wewnątrz ACNH to nie tylko dewastacja środowiska – to również szkoda dla psychiki gracza. Ile razy było Wam przykro, że po oddaniu skamielin na ekspozycję, kiedy kustosz Blathers życzy Wam miłego zwiedzania, nie zostajecie w muzeum, tylko wychodzicie, bo trzeba iść łapać motyle, przecież kredyt sam się nie spłaci, a poza tym to trochę jednak nudy? Ile razy pozwalacie mu opowiadać o nowych okazach tylko po to, żeby nie było mu smutno? Przecież i tak tego nie czytacie – przewijacie wszystko jak leci! Irytujący sąsiedzi na wyspie? Te pasywno-agresywne uwagi, delikatne uszczypliwości i docinki. A Wy przecież przyszliście się tylko przywitać... i zdobyć coś od nich za darmo. Przyznajcie się, z częścią mieszkańców wyspy utrzymujecie regularny kontakt wyłącznie dla materialnego zysku.

Sami widzicie. Miała być sielanka, jest raj dla kapitalistów pozbawionych kompasu moralnego.

Julia Dragović

Julia Dragović

Studiowała filozofię i kierunki filologiczne. Pisanie trenowała, rzeźbiąc setki prac zaliczeniowych. Dziennikarka GRYOnline od 2019 roku. Zaczynała w newsroomie, by ostatecznie osiąść w dziale publicystyki jako felietonistka i recenzentka, a wkrótce również jako etatowa redaktorka działu poradników i anglojęzycznego Gamepressure. Gra od kiedy pamięta, we wszystko oprócz strzelanek i RTS-ów. Kociara, simsiara, betoniara. Kiedy nie czyści map ze znajdziek i nie gra w symulatory wszystkiego, strategie ekonomiczne, RPG-i (papierowe też) oraz romantyczne indyki, lata z aparatem po polskich i zagranicznych miastach w poszukiwaniu brutalistycznej architektury i postkomunistycznych reliktów.

więcej

Wydałam 1200 złotych, żeby sprzedać duszę szopowi – i nie żałuję, a powinnam
Wydałam 1200 złotych, żeby sprzedać duszę szopowi – i nie żałuję, a powinnam

Nowa odsłona Animal Crosing podbiła świat, wychodząc chyba w najbardziej idealnym momencie dla tego typu gry – kiedy wszyscy siedzieli w domach, tęskniąc do „normalnego” życia. Tylko, że niektórym – w tym mi – na ich wyspach żyje się aż za dobrze.

Tysiące dzieci w Polsce nie może zagrać nawet w Gothica – i to jest problem
Tysiące dzieci w Polsce nie może zagrać nawet w Gothica – i to jest problem

Rzeczywistość epoki koronawirusa pokazała coś zaskakującego – w czasach powszechnego dostępu do nowych technologii i internetu nadal dziesiątki tysięcy osób w Polsce jest wykluczonych cyfrowo.

Najlepsze filmy dla dzieci na Netflixie
Najlepsze filmy dla dzieci na Netflixie

Czasem potrzebujemy godzinki-dwóch wytchnienia i szukamy dziecku zajęcia. Jeśli cała rodzina będzie się dobrze bawić – jeszcze lepiej. I w jednym i w drugim przypadku świetnie sprawdzą się filmy animowane, które udostępnia Netflix.