Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Opinie 20 grudnia 2018, 15:47

Przed wyruszeniem w drogę.... Baldur's Gate – dlaczego jest nie do pobicia?

Dwadzieścia lat na karku, a staruszek Baldur wciąż jest mocnym punktem odniesienia dla innych gier video. To nic, że wiele patentów już się zestarzało, a gatunek ewoluował. Ciężko skopać z tronu tytuł, który zdefiniował pokolenie graczy.

Przed wyruszeniem w drogę...

Osobista historia to jednak nie wszystko. We Wrotach Baldura patos miesza się ze wzruszeniem, byśmy nagle zostali rozbrojeni sporą dawką humoru, często czarnego, a czasem odrobinę cieplejszego. Komizm koncentruje się zresztą na konkretnych postaciach. W pierwszej części śmieszy głównie łysy berserker, a w „dwójce” ubaw zapewnia pewien czarnorynkowy handlarz rzepą, który dołącza do naszej drużyny, gdy zostaje wyeliminowany z interesu przez urząd skarbowy.

 Po oczach go, Boo, po oczach!! Rrraaaaaghghh!!! - 2018-12-20
Po oczach go, Boo, po oczach!! Rrraaaaaghghh!!!

A to przecież tylko dwóch bohaterów. A gdzie niezapomniany Minsc z jego kosmicznym chomikiem i chadzający ścieżkami bogów i ludzi Jan Jansen? Sama „dwójka” ma kilkanaście niesamowitych postaci, które nawiązują ze sobą przeróżne relacje. Kłócą się, lubią, romansują, walczą, reagują na nasze poczynania i skrajne zachowanie innych kompanów. Są zbudowane na archetypach, trochę prostsze niż w Planescape: Torment, ale i tak świetnie wymyślone. Mają swoje tajemnice, przeżycia i dążenia. Kolejne wizyty w Amn stanowiły więc spotkania starych kompanów. Niby to już było, ale dobrze odświeżyć znajomość. Bo ich imiona zapadły w pamięć. Imoen, Jaheira, Korgan, Edwin, Vicconia, Minsc i inni. I Boo, nie zapominajmy o Boo.

W grze pojawiły się też opcje romansowe, stanowiące efekt podejmowanych decyzji i rozmów z wybranymi NPC. Sytuacje te bywały subtelniejsze i wolniej się rozkręcały niż to, co widzimy we współczesnych RPG, bywały też nieoczywiste i doprowadzenie do szczęśliwego zakończenia poprzedzał spacer po polu minowym.

Pierwsze Baldur’s Gate nie oferowało aż tak rozbudowanych relacji i tak wielu towarzyszy, ale kładło fundamenty pod nieodłączny element każdego RPG, w którym dowodzimy drużyną. Pewnie, bohaterowie mieli tam do wygłoszenia kilka kwestii na krzyż, ich komentarze pojawiały się rzadziej, a zadania z nimi związane były dużo prostsze, ale takie są uroki pionierskich rozwiązań (przeszczepionych z jRPG). Jednak nawet przy tych oszczędniejszych środkach dało się wyłapać co bardziej charakternych herosów – jak Minsc, Edwin czy Imoen. To oni zresztą pojawili się potem w Shadows of Amn. I w Throne of Bhaal.

Najwięksi pogromcy zła, Minsc i Boo, zaliczyli gościnny występ także w Neverwinter Online, w dodatku Elemental Evil. Na pewien czas dołączyli nawet do naszych awanturników i spotkali jeszcze jednego starego znajomego...

Minsc i Boo są gotowi. - 2018-12-20
Minsc i Boo są gotowi.

Małe wielkie dzieło sztuki

Wiecie, co zostaje w głowie po zbyt długim obcowaniu z „Baldurami”? Poza okrzykiem bojowym Minsca? Zawyżone wymagania względem oprawy artystycznej. Bo choć jest to poczciwe 2D w rozdzielczości, do której nawet smartfony wstydziłyby się przyznać, to jednak plastyką zachwyca do dziś. „Dwójka” to przepych i feeria barw, za którą kryje się mrok i kompleksowa fabuła. „Jedynka” z kolei stawia na równie ciepłe kolory, ale bardziej surowe projekty lokacji. Wioseczki, miasta na wzór tych średniowiecznych, kopalnie i bezdroża, mnóstwo pięknych lasów. A dotarcie na któreś wybrzeże zapewnia wrażenia jak z bajkowej krainy. Bardzo na miejscu, prawda?

Bo tu każdy element składa się na dzieło sztuki. Pierwsze, jeszcze odrobinę surowe, ale już z błyskiem geniuszu, a drugie doskonałe i przemyślane w każdym calu. Spójrzcie na portrety postaci w obu grach. To one po części nadawały bohaterom charakter i pobudzały wyobraźnię tam, gdzie Infinity posługiwało się umownymi modelami. I choć ludziki były robione od sztancy, to tła już nie. W Baldur’s Gate nie istniało coś takiego jak brzydkie lokacje. Czy to kopalnie, wielkie miasto, czy magiczne ruiny, czy też pozornie sielski las. Wszystkie zostały ręcznie przygotowane, dzięki czemu nierzadko wyglądały jak obrazy na płótnie

Były wreszcie potwory. Orki, gobliny, wywerny, przerośnięte robactwo, watahy gnolli, a potem w „dwójce” prawdziwe smoki, giganci, demony czy łupieżcy umysłu. Wszystko to robiło ogromne wrażenie. I budziło respekt. ObaBaldury” wyglądały, jakby zebrano wszelkie najlepsze koncepcje plastyczne fantasy, wymieszano je i dopasowano do jednej spójnej wizji z wyjątkowym rysem artystycznym.

A nie zaczęliśmy jeszcze nawet rozmawiać o udźwiękowieniu. Oddajmy hołd Michaelowi Hoenigowi, niemieckiemu kompozytorowi, który zajmował się muzyką zarówno do dwóch pierwszych części serii, jak i do ich reedycji autorstwa Beamdoga.

Wiecie, jak brzmi przygoda?

Jak motywy przewodnie Baldur’s Gate i Baldur’s Gate 2. To dziarskie, rozpędzające się marsze, w których jest wszystko – wyzwanie, groza, akcja, tajemnica, odrobina melancholii i mroku (osobiście preferuję soundtrack z części pierwszej ze względu na specyficzną surowość). Równie dobrze te kompozycje mogłyby służyć za podkład w epickim widowisku fantasy za grube miliony. Reszta ścieżki dźwiękowej też nie jest gorsza. Utwory świetnie oddają klimat wędrówki po bezdrożach, walki w leśnej gęstwinie czy w przepastnych podziemiach.

Wreszcie dochodzimy do głosów. Zarówno w oryginale, jak i w naszym tłumaczeniu to pierwszorzędna robota. Do lokalizacji ściągnięto znakomitych aktorów filmowych i teatralnych. Podeszli do zadania z takim profesjonalizmem, że klękajcie narody. W obsadzie znalazły się takie nazwiska jak Jan Kobuszewski (Jan Jansen), Marek Perepeczko (Keldorn), Gabriela Kownacka (Viconia DeVir), Wiktor Zborowski (Sarevok) czy – oczywiście (!) – Piotr Fronczewski jako narrator. Do dziś słyszymy w głowie jego głos, który każe nam przed wyruszeniem w drogę zebrać drużynę.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Grałeś/-aś w oryginalnego Baldur's Gate'a?

Tak
85,5%
Nie
14,5%
Zobacz inne ankiety
Baldur's Gate: Enhanced Edition

Baldur's Gate: Enhanced Edition

Baldur's Gate II: Cienie Amn

Baldur's Gate II: Cienie Amn

Baldur's Gate II: Enhanced Edition

Baldur's Gate II: Enhanced Edition

Wrota Baldura

Wrota Baldura

Baldur's Gate: Siege of Dragonspear

Baldur's Gate: Siege of Dragonspear

Baldur's Gate II: Tron Bhaala

Baldur's Gate II: Tron Bhaala

Czy Baldur’s Gate było arcydziełem w dniu premiery? Przeprowadziliśmy śledztwo
Czy Baldur’s Gate było arcydziełem w dniu premiery? Przeprowadziliśmy śledztwo

Zastanawialiście się kiedyś, czy taki Melchior albo Baltazar czuli podskórnie, że coś się święci? Nadchodzi coś, co zmieni życie ich i wielu innych ludzi? Podobne pytanie zadałem sobie w kontekście pierwszych Wrót Baldura.

Grałem w Baldur's Gate 3 i wiecie co? Innego Baldura nie będzie, nie będzie
Grałem w Baldur's Gate 3 i wiecie co? Innego Baldura nie będzie, nie będzie

W społeczności graczy panuje żelazna reguła „No pre-orders”, więc oczywiście ją złamałem i kupiłem Baldur’s Gate 3 w Early Access. Dzieło Larian różni się od szlachetnych poprzedników, ale to wbrew pozorom lepsza wiadomość, niż myślicie.

Baldur's Gate - najlepsza ekranizacja RPG, o której nikt nie pomyślał
Baldur's Gate - najlepsza ekranizacja RPG, o której nikt nie pomyślał

W ekranizacjach gier szykuje się skok jakościowy. Po The Last of Us może w końcu przyjdzie czas na adaptację RPG. Najlepszy kandydat Was zdziwi. Nie Wiedźmin 3, nie Mass Effect, nie Dragon Age, a stare, dobre Baldur’s Gate zawojowałoby kina.