Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 sierpnia 2011, 09:41

autor: Amadeusz Cyganek

Wrażenia z pokazu gry Ghost Recon: Future Soldier - gamescom 2011

Chcecie sprawdzić, jak żołnierz przyszłości zachowuje się na współczesnym polu walki? Nie ma problemu – Ghost Recon: Future Soldier powinien zaspokoić Waszą ciekawość.

Po ponad czterech latach, jakie upłynęły od premiery Ghost Recon: Advanced Warfighter 2, jedna z flagowych serii Ubisoftu powraca ze zdwojoną siłą. Oprócz zapowiedzianej na PC strzelaniny online, w przyszłym roku pojawi się odsłona o podtytule Future Soldier, również nastawiona na tradycyjną kampanię, niepozbawiona jednak rozbudowanego trybu multiplayer. My mieliśmy okazję zobaczyć w akcji drugi z wyżej wymienionych tytułów.

Pokaz gry sprowadził się do przedstawienia jednej z misji głównej kampanii w trybie kooperacji. Do akcji wkroczyło dwóch graczy reprezentujących zupełnie inny styl zabawy – działający z ukrycia i korzystający z nowinek technicznych snajper oraz niestroniący od bezpośrednich pojedynków żołnierz z szybkostrzelnymi pukawkami w ręku. Miejscem rozgrywających się na naszych oczach wydarzeń okazała się mała wioska w Zambii, a pierwszym zadaniem – zlikwidowanie wartowników wypatrujących nadciągających intruzów.

Misja rozpoczęła się w odległości kilkuset metrów od zabudowań, co oczywiście stworzyło pole do popisu uzbrojonemu po zęby i zakamuflowanemu snajperowi. Wykorzystywany karabin snajperski to niesamowicie precyzyjne cudo – zainstalowane przyrządy optyczne pozwalają na pięciokrotną regulację odległości i zasięgu widzenia. Ułatwiło to likwidację wrogów znajdujących się zarówno w pobliżu pierwszych umocnień, jak i pilnujących wejścia do prowizorycznych domków. Nie wszystkich jednak udało się wyeliminować za pomocą szybkiego, celnego strzału – kilku oponentów ukryło się za licznymi kontenerami i przyczepami, co uniemożliwiło namierzenie ich w tradycyjny sposób. Od czego są jednak nowoczesne cuda techniki – w trasę ruszył zdalnie sterowany obiekt, odpowiadający za szybką detekcję wrogów i wskazanie celów wraz z dokładnymi danymi o odległości, jaka dzieli nas od naszych antagonistów. Ta mechaniczna zabawka może poruszać się zarówno w powietrzu, jak i po ziemi, co pozwala odkryć oddziały przeciwnika stacjonujące w pomieszczeniach. Oczywiście nie możemy przeszarżować – robot nie jest niezniszczalny, a jego utrata może utrudnić taktyczne manewry.

Po zaznaczeniu przeciwników gracze szybciutko podbiegli do pierwszej barykady i skorzystali z systemu osłon. Poruszając się pomiędzy dwiema betonowymi przeszkodami, sprawnie likwidowali ukryte cele. Sielanka nie trwała jednak zbyt długo – ktoś spostrzegł, że ekipa powoli się wykrusza i nie jest to skutek suto zakrapianej imprezy. Czekała nas bezpośrednia walka z mocno nacierającą, kilkuosobową grupą wrogów. W roli specjalisty od spraw nagłych doskonale sprawdził się uzbrojony w karabiny maszynowe żołnierz, który kilkoma szybkimi seriami oczyścił mały placyk przed wioską. Nadeszła pora, by wkroczyć na teren bazy.

Podczas penetrowania kolejnych budynków nie warto było wdawać się w bezpośrednie pojedynki, które często kończyły się niezbyt pomyślnie. Aby temu zapobiec, twórcy prezentujący grę skorzystali gogli termowizyjnych, umożliwiających zlokalizowanie znajdującego się za przeszkodą przeciwnika dzięki wydzielanemu przez niego ciepłu. Uczyniło to misję nieco mniej spontaniczną i obarczoną mniejszym ryzykiem niepowodzenia. Po szybkim sprawdzeniu kilku chatek akcja przeniosła się na sporych rozmiarów plac, okalający prowizoryczny pas startowy, na którym oczekiwał gotowy do odlotu samolot.

Kolejnym zadaniem było oczywiście powstrzymanie maszyny przed wzbiciem się w powietrze. Zanim jednak zabraliśmy się za niszczenie latającego ustrojstwa, doszło do szybkiej wymiany ognia z całym zastępem przeciwników pieczołowicie pilnujących, by nikt nie zakłócił procedury startu. Gracze żwawo przeskakiwali pomiędzy kolejnymi osłonami, instynktownie wciskając przycisk odpowiedzialny za płynne poruszanie się między przeszkodami. Do akcji dołączył również snajper, wspomagający kolegę po fachu – dwaj wojacy musieli błyskawicznie załatwić sprawę, gdyż samolot powoli kołował i przygotowywał się do ucieczki. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem – jeden celny strzał w boczny silnik spowodował, że po kilku sekundach lotu maszyna z hukiem spadła na oddaloną o kilkaset metrów pustynię. Przechadzkę na miejsce wypadku utrudniała niezwykle gęsta burza piaskowa, znacznie ograniczająca widoczność. Ratunkiem po raz kolejny okazał się wszechstronny noktowizor, lokalizujący wrak i ocalałych w katastrofie wrogów, których bez problemu się pozbyliśmy. Po wypełnieniu wszystkich zadań misja została zakończona. Podczas rozgrywki uwagę zwracał dynamiczny, trójwymiarowy interfejs, który pojawiał się „przyklejony” do uzbrojenia, wrogów czy celów misji. Jego małą próbkę oglądaliśmy w ostatniej odsłonie Splinter Cella, teraz Ubisoft postanowił rozwinąć swój pomysł.

Szczerze mówiąc, z pokazu nowego Ghost Recona wychodziłem z naprawdę pozytywnymi wrażeniami. Future Soldier wygląda na niezwykle dynamiczną pozycję korzystającą z nowoczesnych cudów techniki, które być może za niedługo znajdą zastosowanie w skomplikowanych operacjach wojskowych. Rozgrywka nastawiona jest zarówno na uprzednie planowanie posunięć jak i wykorzystywanie wszelkich możliwych technik, jak i na efektowną eksterminację wrogów. Czyżby czekała nas miła niespodzianka? To jak najbardziej możliwe.

Amadeusz „ElMundo” Cyganek

Tom Clancy's Ghost Recon: Future Soldier

Tom Clancy's Ghost Recon: Future Soldier