Widzieliśmy grę Age of Wonders III - zapomniana strategia wygląda zachęcająco
Po krótkiej przygodzie z marką Overlord, holenderskie studio Triumph powraca do swojej oryginalnej serii. Trzecia, a de facto czwarta w kolejności gra z cyklu Age of Wonders ma duże szanse przywrócić jej dawną świetność.
Istniejąca od 1997 roku firma Triumph Studios nie ma na swoim koncie zbyt wielu produktów, ale wszystkie stworzone przez nią gry cechowały się dużą dozą oryginalności. Tak było z pogrzebaną chyba już na dobre serią Overlord, tak też było z cyklem Age of Wonders, którego trzecia w kolejności odsłona zadebiutowała na rynku przeszło dziesięć lat temu. Właśnie ten ostatni tytuł ma okazję powrócić w glorii i w chwale już na początku przyszłego roku, m.in. dzięki staraniom Notcha ze studia Mojang, który postanowił wesprzeć jego autorów finansowo. Mieliśmy okazję przez chwilę przyjrzeć się grywalnej wersji holenderskiej strategii i sprawdzić, w jakiej kondycji znajduje się ona na kilka miesięcy przed planowaną premierą.

Podczas prezentacji gry Holendrzy postanowili zaprezentować nam Dreadnoughtów, jedną z sześciu dostępnych klas w Age of Wonders III. Ta mocno inspirowana steampunkową stylistyką frakcja nastawiona jest głównie na produkcję przemysłową, stoi więc w naturalnej opozycji do rywali stawiających na magię. Nie oznacza to jednak, że wspomniana nacja całkowicie odizolowała się od czarodziejskich sztuczek. W myśl zasady „język wrogów należy znać”, pełniąca rolę bohatera Isabella potrafiła w ograniczonym zakresie kontrolować zaklęcia ognia i ziemi, choć należy to wyraźnie podkreślić – to nie one stanowiły o sile jej armii.
Podziemne miasto zastaliśmy w początkowej fazie rozwoju, gdy powoli zaczęło się ono dusić we własnych granicach, nadarzyła się więc doskonała okazja, by zobaczyć, jak w Age of Wonders III przebiega ekspansja na sąsiednie terytoria. Każdy z heksagonalnych obszarów w okolicy głównej twierdzy oferował kluczowe dla dalszej egzystencji surowce: jedzenie, złoto, produkcję i manę. Dzięki specyficznym umiejętnościom bohaterów i jednostek, takich jak ścinanie drzew czy budowa dróg, frakcja jest w stanie zagospodarować każdy fragment terenu i wykorzystać jego potencjał, by osiągnąć maksymalne korzyści. Zdolności tych można również użyć do sabotowania poczynań konkurencji – usłyszeliśmy od prowadzącego prezentację dewelopera. Jako przykład destrukcyjnej działalności podano potężne zaklęcie o wiele mówiącej nazwie Epoka lodowcowa, ale niestety, nie mieliśmy okazji ujrzeć go w akcji.
Twórcy rozpoczęli rekonesans za pośrednictwem krasnoludzkich górników, którzy wytyczyli przejście do położonej w pobliżu stolicy groty i od razu natknęli się na pierwszego z konkurentów, kontrolowanego przez sztuczną inteligencję. To Grelka Greenclaw, reprezentantka Archdruidów, która wyruszyła do podziemi, by odnaleźć znajdujące się tutaj skarby – usłyszeliśmy w komentarzu.
Pierwszy kontakt z inną frakcją zaowocował prezentacją prostego w obsłudze modułu dyplomacji, który nie tylko jest łudząco podobny w wyglądzie do tego z serii Sid Meier’s Civilization, ale i oferujący podobne możliwości: tworzenie militarnych aliansów, rozpoczęcie współpracy handlowej, a także działania mające na celu rozpoczęcie lub zakończenie wojny. Z racji tego, że Grelka zdołała zająć jedną z interesujących nas kopalni, deweloper postanowił postawić na wariant siłowy i bez zbędnych ceregieli wszedł z Archdruidką w otwarty konflikt. Pierwsze starcie poszło gładko i już po chwili słabiutcy zwiadowcy Greenclawa musieli pożegnać się z życiem. Prowadzący prezentację natychmiast skorzystał z nadarzającej się okazji i zajął teren budując w tym miejscu podziemny fort.

Armia wyszła na powierzchnię, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć mapę w znacznej większej skali. Nieopodal wejścia do podziemi znajdowała się neutralnie nastawiona do Dreadnoughtów nekropolia i to właśnie tam deweloper skierował się najpierw, taranując stojące na drodze drzewa napędzanym parą czołgiem (zdobyty w ten sposób surowiec automatycznie zasilał nasze konto). Na drodze dyplomatycznej wymiany zdań, okazało się, że ożywieńcy również mają zatarg z Grelką i zaoferowali sowitą nagrodę, w zamian za zdobycie miasta przeciwnika. Chwilę później staliśmy już u jego bram.
Oblężenie było główną atrakcją prezentacji i jego przeprowadzenie zajęło twórcom najwięcej czasu. Age of Wonders III umożliwia przeprowadzenie każdej potyczki bez udziału grającego, pałeczkę w takim przypadku przejmuje komputer, wykorzystując do tego celu rzekomo znacznie usprawniony algorytm. Sugerowany przez grę wynik starcia zdecydowanie przemawiał na niekorzyść krasnoludzkiej armii (Greenclaw miał oczywistą przewagę liczebną i dodatkową pomoc w postaci obronnych murów), więc przedstawiciel studia Triumph postanowił uporać się z problemem sam.

Starcia w Age of Wonders III odbywają się w turach, a plansza jest podzielona na często stosowane w strategiach heksy. W potyczkach może brać udział maksymalnie siedem oddziałów (42 jednostki), zajmując centralne pole po lewej stronie planszy i sześciu sąsiednich. Armia Isabelli nie była niestety tak liczna, w jej skład wchodziły działa oblężnicze, czołg ogniowy, grupa krasnoludzkich inżynierów i jednostka muszkieterów. Po przeciwnej stronie barykady roiło się od szamanów, orków i dzikich zwierząt. Grelka miała też do dyspozycji także Rogate Bóstwo, które było w stanie wywołać w trakcie walki burzę ze śmiercionośnymi piorunami.
W Age of Wonders III to obrońca rozpoczyna bitwę, więc Greenclaw od razu skorzystał z zaklęcia pozwalającego raz na turę przywołać wsparcie w postaci dodatkowych bestii. Krasnolud w odpowiedzi wdał się w wymianę ognia ze strzelcami ulokowanymi na murach i przesunął czołg w pobliżu bramy, jednak na niewiele to się zdało. Zgromadzone w zamku tałatajstwo szybko wybiegło na przedpole i stało się jasne, że w tradycyjnej wymianie ciosów polegniemy w kilka minut. Mimo tego, deweloper zaczął stawiać zacięty opór, a w międzyczasie rzucił zaklęcie Destabilizacji many, które dwie tury później potężnym wybuchem zmiotło z powierzchni ziemi wszystkie niskopoziomowe jednostki wroga. Grelka miała czas, by zneutralizować czar, ale przywołanie bestii pozbawiło ją punktów many niezbędnych do tej operacji – usłyszeliśmy. Po eksplozji szala zwycięstwa przechyliła się na stronę krasnoluda.

Oblężenie pokazało nam, że aspekt taktyczny będzie pełnić w holenderskiej grze kluczową rolę, a sytuacja na polu bitwy może znacząco zmienić się w zależności od tego, jak pokierujemy jednostkami. Destabilizacja many sama w sobie jest potężnym czarem obszarowym, ale zdolnym również zabić nie tylko wrogie, ale i sojusznicze wojska. Przed destrukcyjnym działaniem czaru ochroniło krasnoluda postawione odpowiednio wcześniej pole siłowe. W walce przydała się też specyficzna umiejętność inżynierów, potrafiąca zniwelować trwającą jedną turę karę za użycie dział oblężniczych. To właśnie dzięki niej, Dreadnought był w stanie szybko sforsować mury i zabić Rogate Bóstwo – jedyną jednostkę Grelki, która przetrwała „nuklearny holokaust”.
Pozbycie się rywala zaowocowało poprawieniem stosunków z nekropolią. Pomoc w postaci ich armii okazała się niezbędna, bo chwilę po kapitulacji Grelki, na mapie ujawnił się kolejny sprzymierzony z nią rywal: Reskar. Na konfrontację z nowym przeciwnikiem zabrakło nam niestety już czasu i w tym właśnie miejscu prezentacja uległa zakończeniu.

Krótki pokaz możliwości Age of Wonders III pozostawił nas w dobrym nastroju. Trudno jest przedstawić wartość rozbudowanej gry strategicznej w kilkanaście minut, ale już teraz widać, że Triumph Studios szykuje produkt z olbrzymim potencjałem. Zarówno aspekt rozwoju, jak i sama walka wyglądają bardzo zachęcająco, a ogrom opcji otwierających się przed użytkownikiem nie pozwoli mu się ani przez chwilę nudzić. Optymistycznie brzmią też zapowiedzi twórców o rozbudowanych trybach rozgrywki. Oprócz standardowej kampanii i zestawu scenariuszy do singla, „trójka” będzie obsługiwać również tryb multiplayer, nie tylko w obowiązkowej wersji online, ale również w opcji rozgrywki przez e-mail i w wariancie hot seat. Jeśli znudzą się nam gotowe mapy, możemy z powodzeniem stworzyć własne lub zdać się na łaskę komputera, który przygotuje je losowo za nas. Jeśli w parze z tym wszystkim pójdzie wartość merytoryczna, szykuje się nam produkt totalny, który fanom serii przyniesie wiele radości. O tym jednak przekonamy się dopiero w pierwszym kwartale przyszłego roku, chyba, że zgodnie z harmonogramem w nadchodzących tygodniach wystartują zamknięte beta testy.
