Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Batman: Arkham Knight Publicystyka

Publicystyka 14 czerwca 2014, 13:20

Widzieliśmy Batman: Arkham Knight - mocne uderzenie Mrocznego Rycerza i Batmobilu na zwieńczenie serii

Studio Rocksteady żegna się z serią Arkham. Wszystko wskazuje na to, że zejdą ze sceny w wielkim stylu godnie wieńcząc swoje dzieło zapoczątkowane przez Batman: Arkham Asylum.

W przyszłym roku po raz czwarty spotkamy się z Batmanem w serii Arkham, aby definitywnie zakończyć przygody Mrocznego Rycerza (takie przynajmniej są plany twórców, a co z tego faktycznie wyniknie, przekonamy się w odpowiednim czasie). Nie będzie to zapchajdziura zrobiona przez niedoświadczony zespół z Montrealu, ale przez studio, które pamiętnym Arkham Asylum mocno oczarowało fanów nocnego obrońcy Gotham. Arkham Knight ma mieć premierę dopiero za kilkanaście miesięcy, ale już teraz mogliśmy przekonać się, co szykują utalentowani Brytyjczycy z Rocksteady.

Wyspiarze mocno promują swoje nowe dzieło Batmobilem i trudno się temu dziwić – co prawda kultowy pojazd Mrocznego Rycerza w serii się pojawiał, w żaden sposób jednak nie dało się usiąść za jego kierownicą. To się zmieni właśnie w Arkham Knight. Brytyjczycy oczyścili ulice Gotham ze zbędnych przeszkadzajek, żeby nasz heros mógł pędzić nimi na złamanie karku, na dodatek mocno rozbudowali samo miasto, przez co szaleńcza jazda nie zakończy się dotarciem do krańca mapy już po kilkudziesięciu sekundach. Samochód jest nienaturalnie wręcz zwrotny, może skręcać w sposób nieosiągalny dla innych użytkowników dróg, co przydaje się również w ciaśniejszych lokacjach. Właśnie w takich warunkach deweloperzy postanowili pokazać nam jego walory na prezentacji gry na E3 2014.

Batmobil ma zaimplementowane dwa tryby jazdy: klasyczny, gdzie będziemy mogli w pełni skorzystać z mocy jego silnika oraz bojowy, gdzie do głosu dochodzi normalnie ukryty w karoserii arsenał. Ważnym dodatkiem w aucie jest dopalacz, pozwalający z miejsca uzyskać duże przyspieszenie, co przydaje się podczas pokonywania różnego rodzaju rozpadlin. Po przełączeniu się na wariant destrukcyjny, mocno zmienia się sposób prowadzenia wozu. Batman przesuwa się nim po placu boju dokładnie, tak jak w typowych strzelankach. Możliwe jest tzw. strafe’owanie, a na ekranie pojawia się celownik, który ułatwia eksterminację wrogów. Umieszczony w wozie oręż robi wrażenie. Mamy wyrzutnię rakiet, pozwalającą niszczyć nawet kilka celów jednocześnie, wieżyczkę strzelniczą ogłuszającą rywali oraz karabin maszynowy Vulcan, wypluwający pociski w zawrotnym tempie. Do wyboru, do koloru.

Oprócz tego w tyle pojazdu schowane są dwa fotele, za pomocą których Batman może w bezpieczny sposób przewozić dodatkowe osoby, natomiast w jego przedzie ukryta jest lina z hakiem, umożliwiająca… otwieranie włazów, burzenie ścian, a nawet podnoszenie zniszczonych fragmentów ulic w celu utworzenia z nich skoczni. Gadżet ten przyda się nie tylko podczas wykonywania misji z głównego wątku fabularnego, takich jak ta zaprezentowana na targowym pokazie. Pracownik firmy Rocksteady zapewnił nas, że będziemy go używać również podczas tradycyjnej eksploracji miasta, by odkrywać przejścia do niedostępnych normalnie lokacji.

Batman ma oczywiście pełną kontrolę nad pojazdem, nawet gdy nie znajduje się w nim bezpośrednio. Wóz da się sprowadzić do pozycji Mrocznego Rycerza przyciskiem pada, możliwe jest również zdalne sterowanie samochodem za pośrednictwem jednego z nowych gadżetów. Gdy bohater siedzi za kółkiem, potrafi w dowolnym momencie wystrzelić się z kabiny i wykorzystać uzyskaną na ziemi prędkość do szybowania w powietrzu. Ostatnią z atrakcji są… specjalne finiszery, które stosujemy podczas walki, gdy czarne, metaliczne cacko stoi w pobliżu. Gra pozwala wykończyć przeciwników za pomocą działka ogłuszającego podczas tradycyjnych starć – wygląda to szalenie efektownie.

Cała reszta to Batman w klasycznym niemal wydaniu, z całkiem nieźle zapowiadającą się fabułą, sprawdzonym systemem walki i masą znajdziek, rozrzuconych po całym Gotham. Podczas pokazu podziwialiśmy jeden z początkowych etapów drugiego rozdziału, w którym zamaskowany heros starał się udaremnić plany Stracha na wróble, planującego detonację bomby z paraliżującym strachem gazem we wschodniej części miasta. O tym, że na brak wrażeń już na tym etapie gry nie będzie można narzekać, przekonała nas obecność tytułowego Rycerza Gotham, typka odzianego w bardzo fajnie prezentującą się zbroję, który za wszelką cenę starał się wyeliminować swojego rywala, choć – jak nietrudno się domyślić – niespecjalnie mu się to udawało.

Arkham Knight korzysta nie tylko z armii najemnych zbirów, którzy przez Batmana szybko sprowadzani są do parteru, ale również z mechanicznych pojazdów bojowych, z którymi walczymy za pomocą samochodu. Przyznam szczerze, że ten element podobał mi się na prezentacji najmniej – mam wrażenie, że dorzucono go odrobinę na siłę, tylko po to, by moc za kółkiem siać zniszczenie ze wspomnianego wcześniej arsenału. Owszem, potyczki na ulicach prezentują się bardzo widowiskowo, jednakże wrogowie zawsze stoją na przegranej pozycji i nie stanowią praktycznie żadnego zagrożenia. Miejmy nadzieję, że w późniejszej fazie gry pojawią się bardziej wymagający oponenci, bo na razie jest po prostu tak sobie.

Batman: Arkham Knight posiada oprawę wizualną na miarę 2014 roku, widać duży postęp w stosunku do poprzedników, przygotowywanych jeszcze z myślą o konsolach poprzedniej generacji. Podobają mi się różne efekty cząsteczkowe, świetnie prezentujący się deszcz i generalnie dość ponury klimat. Akcja gry tradycyjnie toczy się nocą – ma to niewątpliwie duży wpływ na utrzymanie takiej, a nie innej atmosfery. Samo demo było jeszcze dalekie od doskonałości pod względem technicznym, co sugeruje, że Brytyjczyków czeka sporo pracy. Gdy Batman zamknął się w jednym z pomieszczeń i sprowadził samochód, który miał załatwić czekających na niego żołnierzy, gra zaliczyła potworny spadek klatek animacji i w końcu się zawiesiła. Takie rzeczy się na targowych pokazach zdarzają się najlepszym, ale deweloperzy wyraźnie kręcili nosem i nie pomogła kiepska próba zamiany wpadki w żart.

Istniejąca już pięć lat seria Arkham zbliża się nieuchronnie do swojego końca, studio Rocksteady potrzebowało mnóstwo czasu, żeby z przytupem wykonać wieńczący przygody Mrocznego Rycerza finał. Choć wydane w ubiegłym roku Origins osłabiło nieco moją sympatię do całego cyklu, prezentacji Arkham Knight udało się ją podbudować. Gra nie straciła swojej tożsamości, wciąż cieszy solidnym ładunkiem akcji, cieszy również sporo mniejszych lub większych nowości. Jeśli dorzucimy do tego usprawnioną oprawę wizualną, warto uzbroić się w cierpliwość i poczekać na mocne uderzenie Batmana.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Batman: Arkham Knight

Batman: Arkham Knight