Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 12 kwietnia 2001, 09:41

autor: Andrzej Zygmański

Warrior Kings - przed premierą

Jak można w kilku słowach nazwać pierwszą produkcję panów z Black Cactus? Chyba tylko nadchodzącym trzęsieniem ziemi. Osoby spodziewające się kolejnego RTS-a na wzór Warcrafta, czy Kindom Under Fire muszę srogo zawieść. To zły adres.

Jak można w kilku słowach nazwać pierwszą produkcję panów z Black Cactus? Chyba tylko nadchodzącym trzęsieniem ziemi. Osoby spodziewające się kolejnego RTS-a na wzór Warcrafta, czy Kindom Under Fire muszę srogo zawieść. To zły adres. Jeżeli natomiast jesteś graczem, śniącym nocami o budowaniu potężnych królestw, epickich bitwach z udziałem setek ciężko zbrojonych rycerzy i magicznych bestii, to Twoje marzenia już niedługo urzeczywistnią się na ekranie komputera. Właśnie dzięki „Warrior Kings”

Czytając zapowiedzi tej gry i oglądając galerię zdjęć odniosłem wrażenie, że mam do czynienia z hybrydą „Lords of the Realms 2” i „Shoguna”. Średniowieczne królestwo przedstawione we wspaniałej, trójwymiarowej oprawie zapowiada ucztę dla oczu, a stawiane przed nami zadania wysiłek dla szarych komórek. Początek oczywiście nie daje nam zakosztować wszystkiego. Można powiedzieć, że daje tylko niewielki przedsmak tego, co nas czeka. Zaczynamy jako mało znaczący władca na ruinach potężnego niegdyś królestwa. Tylko wspomnienia czasów wielkości i garstka poddanych motywują do rozwoju. Nie martwmy się jednak, wraz z rozwojem nasza mała mieścina stanie się potężnym zamkiem, a okolice rozkwitną polami uprawnymi. Autorzy wyszli ze słusznego założenia, że podstawą każdej potęgi militarnej jest dobrze prosperująca gospodarka. Nie jest problemem utworzyć armię z niedoświadczonych wieśniaków, ale utrzymać ją i wyszkolić. Dlatego początkowo skupiamy się głównie na rozwoju rolnictwa i handlu z sąsiadami. Podobnie jak w innych strategiach, naszym zadaniem jest stawianie farm rolniczych, kopalni, czy innych budowli. Tutaj jednak nie ma konieczności ciągłego nadzoru nad poddanymi. Tak, jak to miało miejsce w Majesty, czy Settlesach, każdy z nich doskonale zna swoje powołanie i bez naszej ingerencji wykonuje swoje zadania. O przywiązaniu do szczegółów niech świadczy interakcja ludzi z otoczeniem. Jeżeli na przykład zostaną zaatakowani, to nie będą stać jak osły czekając na śmierć, ale wezmą nogi za pas, a nawet chwycą za broń, aby chronić swe domostwa.

Rozwojowi naszego królestwa mają towarzyszyć kontakty z innymi nacjami i to nie tylko na płaszczyźnie handlowej. Autorzy zapowiadają silnie rozbudowane opcje dyplomacji, pozwalające na zawieranie sojuszy, paktów o nieagresji, czy szeroko pojętą działalność szpiegowską (zdobywanie informacji o siłach wroga, działania dywersyjne itp.).

Należy jednak pamiętać, że jak w większości gier strategicznych, tak i tutaj wszelkie zabiegi dyplomatyczne mają głównie na celu odsunięcie w czasie nieuniknionej konfrontacji. Czas pokoju pozwoli na odpowiednie wyszkolenie i przygotowanie wojsk, a rozwój technologiczny na dodatkowe ulepszanie dostępnych jednostek. A trzeba przyznać, że w kwestii militarnej „Warrior Kings” ma być niesamowicie rozbudowany.

Przede wszystkim program daje możliwość zaciągnięcia około trzydziestu typów jednostek, z których te najbardziej podstawowe (np. łucznicy) będą dostępne przez całą rozgrywkę. Natomiast rodzaje oddziałów „z wyższej półki” będą uzależnione od wyboru ścieżki, którą chcemy podążać. Jeżeli zdecydujemy się służyć Bogu i Kościołowi, to do naszej dyspozycji zostaną oddani np. Palladyni, a na wrogów będzie spadać„boski ogień zagłady”, gdy natomiast poświęcimy duszę i zawrzemy pakt z siłami ciemności, będziemy w stanie przywoływać mityczne bestie. A może skusi nas potęga nauki, dzięki której nasze wojska wzbogacą się o śmiercionośne urządzenia? W każdym razie, na pewnym etapie gry, decyzja będzie nieunikniona i w zamyśle autorów jest alternatywą dla dotychczasowego sztywnego podziału na „dobrych i złych” od pierwszych minut grania.

Wracając do taktycznej strony, „Warrior Kings” oferuje widok bitwy najbardziej przypominający „Shoguna”. Wszystko w 3D, pięknie wymodelowane i przedstawione, a co najważniejsze będące twórczym rozwinięciem wielkiego poprzednika. Panowie z BS obiecują potyczki z prawdziwego zdarzenia. Można zapomnieć o kilku jednostkach śmiesznie miotających się po pustej planszy. Tutaj wszystko ma być wielkie i wspaniałe, zatem bitwy z udziałem setek żołnierzy nie będą należeć do rzadkości. Ukształtowanie terenu, rodzaje formacji i ich ustawienia - to wszystko będziemy musieli wziąć pod uwagę planując atak lub obronę. Duży nacisk ma być położony na szyk naszych oddziałów i jego skuteczność w określonych sytuacjach np. formacja klinu o wiele lepiej spisuje się przy natarciu, niż obronie. Autorzy obiecują, że dzięki pełnej dowolności przy tworzeniu armii, nigdy walczące strony nie znajdą się w sytuacji patowej. Jeżeli na przykład wróg silnie obsadzi jakieś wzgórze i jakikolwiek atak konnicą, czy piechurami będzie równoznaczny z samobójstwem, to wystarczy zakupić kilka dział i „wykurzyć” drania ogniem. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w krytycznym momencie dodatkowo sprowadzić posiłki z obwodów.

Generalnie jednak powinniśmy dbać o podległych nam żołnierzy. Zdobyte przez nich doświadczenie przechodzi z nimi do następnej planszy, czyniąc głównym argumentem przetargowym w kontaktach z coraz silniejszymi przeciwnikami.

Kiedy już rozprawimy się z głównymi siłami wroga w terenie, czeka nas nowe zadanie – zdobycie jego twierdzy. W większości wcześniejszych strategii element ten był traktowany po macoszemu lub wręcz pomijany.„Warrior Kings” ma w pełni to zrekompensować. Czeka nas ciężka przeprawa z obrońcami, podczas której możemy użyć machin oblężniczych, dział i niesamowitych trebuchet-ów, (kto grał w Total Anihilation:Kingdoms, ten zna ich niszczącą siłę), aby w końcu zdobyć mury zmasowanym atakiem po drabinach. Jeżeli zamek jest zbyt twardym orzechem do zgryzienia w „uczciwym” natarciu, można wspomóc się wysyłając w nocy mały oddział, który zatruje wrogowi żywność, czy podniesie zasuwy w bramie na czas ataku. Możliwości taktycznych przewidziano prawdziwe multum i nikt nie powinien czuć się zawiedziony.

Można zadać sobie pytanie, czy gracz nie zostanie przygnieciony takim nawałem dostępnych opcji. Twórcy uspokajają i obiecują niezwykle intuicyjny interfejs, łatwy do opanowania przez nowicjuszy i zrozumiały dla weteranów. Koniec z dzikim klikaniem po planszy w pojedyncze jednostki - dzięki opcji grupowania, równie łatwe jest sterowanie jednym rycerzem, jak i całą chorągwią. Każdy, kto grał w „Dark Omen-a”, może łatwo to sobie wyobrazić. Klasyczny tutorial nie będzie konieczny, gdyż gra sama będzie uczyć nas podstawowych zasad i zaawansowanych strategii.

„Warrior Kings” oferuje zarówno rozbudową kampanię dla pojedynczego gracza, jak i tryb multiplayer. W trybie single player twórcy zrezygnowali z niewielkich map, na rzecz kilku, ale za to niezwykle rozbudowanych obszarów. Zrezygnowano także z klasycznej odprawy, zastępując ją pojawiającymi się w trakcie gry licznymi zadaniami i sub-questami. Podobnie jak w grach RPG, są one zlecane przez niezależne postacie, a czasami wynikają po prostu z wydarzeń w królestwie lub na jego granicach. Dzięki wspomnianym wcześniej różnym kierunkom rozwoju i pięciu możliwym zakończeniom, „Warrior Kings” ma być tytułem, którego nie odkłada się na półkę po pierwszym przejściu.

Również tryb wieloosobowy ma gwarantować wysoki poziom zabawy. Na obecnym etapie produkcji daje możliwość gry dla max. 8 graczy na ponad 50 specjalnie przygotowanych mapach. Każdy z nich będzie miał do dyspozycji do 600 jednostek na mapie taktycznej, a liczba ta może jeszcze wzrosnąć. W każdym momencie do rozgrywki będzie można dołączyć stronę reprezentowaną przez komputer, a także wprowadzono opcję gry „ludzie kontra komputer”, co może świadczyć o wysokiej SI „blaszaka”.

Patrząc na opublikowane obrazki i zapowiedzi, możemy spodziewać się istnej orgii graficznej. Cały teren ma być wymodelowany w 3D, tak samo jak budowle i jednostki. Autorzy obiecują także wprowadzenie pór roku, ze spadającymi jesienią liśćmi i mroźną pustką zimy. Możemy spodziewać się rozległych przestrzeni poprzecinanych łańcuchami wąwozów i wzgórz. Dzięki dynamicznemu systemowi dostrajania jakości grafiki do posiadanego sprzętu i ilości jednostek na ekranie, będziemy cieszyć się płynną animacją w każdym momencie gry. A to wszystko już na P266 z akceleratorem pierwszej generacji. Jasnym jest, że w takiej konfiguracji nie ujrzymy całego bogactwa efektów graficznych, ale będziemy mogli cieszyć się esencją gry tak samo, jak szczęściarze z Pentium 4 i Gforcem3 na pokładzie.

Końcowa konkluzja może być tylko jedna: jeżeli twórcy „Warrior Kings” dotrzymają choćby połowy obietnic, to czeka nas tytuł godny XXI wieku. Z tak szerokim wachlarzem możliwych strategii i znakomitą oprawą graficzną może zawładnąć sercami graczy po obu stronach Atlantyku. Oficjalna data wydania przewidywana jest na wrzesień lub październik tego roku, a wielkiej kampanii promocyjnej należy się spodziewać na najbliższych targach E3. Nie pozostaje nic innego, jak tylko cierpliwie czekać na wersję demonstracyjną.

Andrzej „Gorim” Zygmański

Warrior Kings

Warrior Kings