Warhammer: Mark of Chaos - zapowiedź
Twórcy gry stoją przed bardzo dużym wyzwaniem. Z jednej strony mają liczne grono fanów oryginalnego Warhammer Fantasy Battle, którzy oczekują konwersji gry bitewnej na realia gry komputerowej. Z drugiej strony mają ogromną rzeszę zwykłych graczy.
Łukasz Gajewski
Świat Warhammera, którego twórcą jest brytyjski Games Workshop, znany w Polsce głównie wśród fanów gier bitewnych i role-playing ma umiarkowane szczęście do komputerowych adaptacji. Poza wiekowymi (choć znakomitymi) Shadow of the Horned Rat i Dark Omen od kilku lat nie miał okazji zawitać na dyskach naszych pecetów.
Gdy w ubiegłym roku pojawił rewelacyjny Dawn of War, dziejący się w realiach świata WH40K będącego futurystyczną mutacją tradycyjnego Warhammera ożyła nadzieja, że Games Workshop, niechętny komputerowym adaptacjom swojego najsłynniejszego dzieła, zmieni zdanie.
Warhammer: Mark of Chaos, którego premiera jest planowana na jesień tego roku, nadaje tej nadziei konkretną, wielce obiecującą formę.
Twórcą gry jest studio Black Hole Games, które ma na swoim koncie dopiero jeden tytuł – Armies of Exigo, całkiem zresztą udany. Wydawcą jest – i tu nie ukrywam, poważnie się zdziwiłem – Namco, firma znana z konsolowych zręcznościówek, nie mająca, o ile miałem okazję się zorientować, na swoim koncie ani żadnej poważnej strategii, ani nawet jakiejkolwiek gry na PC!

Warhammer: Total War?
Warhammer: Mark of Chaos jest grą składającą się z dwóch części – bitewnej i strategicznej, czyli identyczne rozwiązanie jak w grach z serii Total War. Do boju poprowadzimy jedną z dwóch stron – Imperium (dobrą) i Chaos (złą). Siły Imperium będą tworzyli przede wszystkim ludzie dysponujący relatywnie zaawansowaną technologicznie armią (artyleria, broń palna), potężną kawalerią i ciężką piechotą. W toku rozgrywki do będziemy mieli możliwość poprowadzenia również sił Wysokich Elfów – sojusznika Imperium.
Siły Chaosu to demony (w tym gigantyczne Wielkie Demony), zmutowane przez Chaos odrażające bestie, potężni czarownicy. Podobnie jak po stronie dobrej, pojawi się też druga rasa, oddana pod naszą kontrolę – skaveni. To rasa szczuroludzi, znanych z wrednej magii, niezwykle liczebnych choć tchórzliwych oddziałów i potężnych mutantów będących dziełem wypaczonych umysłów inżynierów-magów tej rasy.
Piątą siłą, której przedstawiciele będą mogli pojawić się w każdej armii, będą Dogs of War – a więc najemnicy, których – gdy zapłata jest odpowiednia – nie interesuje, czy służą pod banderami Bogów Chaosu czy Cesarza.
Brakuje mi tu nieco innych armii do prowadzenia – pięć proponowanych przez twórców to zaledwie część z niezwykle rozbudowanego zestawu armii charakterystycznego dla Warhammer Fantasy Battle. Taką decyzję można jednak zrozumieć – nie sposób byłoby umieścić w grze kompletnego zestawu armii, a dokonany tutaj wybór wygląda na rozsądny i uzasadniony. Poza tym zawsze pozostają dodatki, prawda?
Szczegóły dotyczące części strategicznej są niezwykle skąpe i poza ogólnym stwierdzeniem, że będziemy mieli do czynienia z dynamiczną kampanią rozgrywaną na mapie Starego Świata, podobną do rozgrywki znanej chociażby z Rome: Total War niczym konkretnym nie dysponujemy. Będziemy zajmować kolejne tereny i tak manewrować armiami, aby spotkać się z nieprzyjacielem w terenie i w warunkach korzystnych dla nas – wszystko to w czasie rzeczywistym.

Znacznie więcej wiadomo o części taktycznej – a więc tym, co można bez większego ryzyka nazwać sercem gry. Bitwy będą toczone na zróżnicowanych mapach z dużą liczbą dodatkowych elementów – takich jak zabudowania, lasy, wzgórza czy umocnienia. Oczywiście elementy terenu będą miały bezpośredni wpływ na przebieg starcia, co cieszy, mimo iż współcześnie jest już raczej standardowym rozwiązaniem.
Fizyka odpowiedzialna za bitwy ma być na tyle rozbudowana, aby oddać nie tylko wzajemne położenie jednostek na mapie (pole widzenia, przewaga oddziałów broniących się na wzgórzu), ale i masę nacierającej kawalerii czy uderzającego w bramę zamku tarana.
Skala bitew będzie epicka, zupełnie bez porównania z tym, co widzieliśmy w Dawn of War, gdzie walczyliśmy niewielkimi oddziałami. W Mark of Chaos twórcy obiecują nam do 1000 oddziałów po jednej stronie, co zapowiada skalę bitew porównywalną z tym, co widzieliśmy w Total War. Z tym, że tym razem obok zwykłych regimentów, jak na Warhammer przystało, będą także wielkie jednostki – demony, machiny itd.
Istotnym nowym elementem będzie obecność na polu bitwy bohaterów i championów – dowódców oddziałów i całych armii – których będzie można wyposażać w specjalne, niezwykle potężne elementy ekwipunku. To oczywiście ukłon w kierunku oryginalnych zasad WHFB, w których trudno było sobie wyobrazić armię bez bohaterów i wspierających ich artefaktów.
Graficznie to, co prezentują nam twórcy, wygląda oszałamiająco. Trudno oczywiście powiedzieć wyłącznie na postawie screenshotów, jak będzie wyglądała finalna wersja, ale bez wątpienia będziemy mieli do czynienia z kolejnym krokiem naprzód w stosunku do tego, co widzieliśmy w innych, podobnych do Mark of Chaos produkcjach. Warto też dodać, że gra będzie krwawa. Pamiętacie jak wyglądało to w Dawn of War? Teraz wyobraźcie sobie tę samą przemoc na kilkanaście razy większą skalę. Świat Warhammera nie jest cukierkowym fantasy.
Obok single playera będzie oczywiście szereg rodzajów rozgrywki dla kilku graczy. Obok bitew, w których będzie mogło uczestniczyć jednocześnie nawet do 4 armii dowodzonych przez 4 graczy (ciekaw jestem jaki komputer to uciągnie), chodzą słuchy o specjalnej wersji kampanii dla kilku graczy.
W to ostatnie do końca nie chce mi się wierzyć – do tej pory nigdy tego rodzaju możliwości nie mieliśmy. Sama ilość czasu, jaką trzeba by było poświęcić na taką rozgrywkę jest porażająca. Niemniej trzymam kciuki, by te pogłoski się potwierdziły.

Gracze będą mieli również do dyspozycji rozmaite narzędzia do kształtowania wyglądu swoich jednostek – od kolorów i symboli oddziałów (rozwiązanie znane z Dawn of War), aż po elementy wyposażenia oddziałów. Widać, że Black Hole Games stara się sprawić radość fanom figurek, znanych z godzin spędzanych na dopieszczaniu wyglądu swoich regimentów i jednostek.
Twórcy gry stoją przed bardzo dużym wyzwaniem. Z jednej strony mają liczne grono fanów oryginalnego Warhammer Fantasy Battle, którzy oczekują przede wszystkim wiernej konwersji gry bitewnej na realia gry komputerowej. Z drugiej strony mają ogromną rzeszę zwykłych graczy zainteresowanych grą jako zwykłym RTS-em. Z wypowiedzi wydawcy wynika, że spróbują pogodzić wymagania obu grup. Może być dość trudne – choć jak świadczy często tu przywoływany przykład Dawn of War – z pewnością jest to możliwe.
Łukasz „Gajos” Gajewski
NADZIEJE:
- Warhammer! Wysokie Elfy! Imperium! Skaveni! Chaos!
- dynamiczna kampania;
- herosi;
- fizyka gry;
- grafika.
OBAWY:
- niewielkie doświadczenie wydawcy i autorów w tym rodzaju gier;
- wciąż niewiele wiadomo o kampanii.