Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 lipca 2011, 18:03

autor: Marcin Serkies

Warhammer 40,000: Space Marine - już graliśmy!

Tryb rozgrywki sieciowej w grze Warhammer 40.000 :Space Marine na pewno spodoba się fanom tego uniwersum. Pozostali gracze będą musieli przyzwyczaić się do ciężkich i nieco niezgrabnych pancerzy.

Zorganizowany przez firmę THQ pokaz gier w Londynie miał swoje dwie gwiazdy. Pierwszą – Darksiders II – poznaliście wczoraj, dziś zajmiemy się drugą, a jest nią Space Marine, nowy reprezentant uniwersum Warhammera 40.000. Podczas imprezy w stolicy Wielkiej Brytanii twórcy skupili się na trybie rozgrywki wieloosobowej. My wykorzystaliśmy okazję i spróbowaliśmy też sił w kampanii dla jednego gracza, ale główny nacisk położony został na multiplayer.

W Londynie zaprezentowano cztery mapy i dwa rodzaje rozgrywki. W drużynach liczących po osiem osób starliśmy się w meczach: Annihilation oraz Seize the ground. Ten pierwszy to klasyczny deathmatch, gdzie liczy się wyłącznie liczba zlikwidowanych piechurów po stronie przeciwnika. Seize the Ground w teorii wymaga nieco więcej taktyki, bo tu z kolei istotne jest zdobywanie punktów na mapie i ich kontrolowanie.

W każdym z pojedynków brali udział zwykli, tytułowi Space Marines kontra ich odpowiedniki z frakcji Chaosu. Kilka pierwszych meczów rozegraliśmy niskopoziomowymi bohaterami, co miało pozwolić odczuć zmiany, jakie daje rozwój postaci. Niestety, po pierwszych dwóch starciach okazało się, że taktyką, która sprawdza się najlepiej, jest maksymalne skrócenie dystansu i walka za pomocą broni białej. Korzystając uparcie z ciężkiego boltera, kilkakrotnie poległem, mimo posłania w przeciwnika sporej ilości pocisków. Celne trafienia nie miały znaczenia – kiedy ja prułem do niego ile fabryka dała, ten niewzruszenie podbiegał do mnie i jednym, dwoma uderzeniami natychmiast zdobywał fraga. Gra pozwala na blokowanie wyprowadzanych ciosów, ale – prawdę mówiąc – nigdy nie udało mi się tego dokonać. Rozgrywka na tym poziomie przerodziła się w pojedynki jak za starych czasów, kiedy o wyższości ich uczestników decydowały mocniejsze pięści.

Tam na dole czeka mnóstwo wspaniałej zabawy.

Trochę szkoda, bo pomijając wygląd, konstrukcja map jest całkiem niezła i dostosowana do tempa poruszania się Marines. Ci, zakuci w ogromne zbroje, nie należą do najszybszych jednostek, jakie można spotkać na polu walki. Nawet uwzględniając różnice w charakterystykach poszczególnych klas i możliwość korzystania z odrzutowych plecaków, nadal otrzymujemy pojedynek niezbyt zgrabnych, za to ciężko opancerzonych żołdaków. Same mapy nie porażają wielkością i dają równe szanse zarówno tym, którzy czasem latają, jak i tym, którzy poruszają się w tradycyjny sposób. Pod względem wizualnym żadna z aren jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła, choć utrzymane są w surowej i mrocznej stylistyce uniwersum Warhammera 40.000.

Każdy zakończony pojedynek podsumowuje ekran statystyk. Z niego dowiadujemy się między innymi o ilości zdobytego doświadczenia. Żeby zaoszczędzić trochę czasu, w kolejnych starciach umożliwiono nam skorzystanie z opcji konstruowania własnego Marine, na 41 – maksymalnym – poziomie. Muszę przyznać, że pod względem wizualnym edytor bohatera zrobił na mnie spore wrażenie. Kombinacje broni, elementów zbroi, malowań są dosłownie niezliczone – i to w dwóch wersjach, dla Space i Chaos Marines. W systemie perków oraz uzbrojenia rewolucji nie zauważyłem – arsenał rośnie proporcjonalnie do rozwoju żołnierza – ale nie ma nic złego w trzymaniu się sprawdzonych wzorców.

Uzbroiwszy i ubrawszy naszych podopiecznych, ruszyliśmy do boju. Tu, ze względu na dostęp do mocniejszego oręża, było już ciekawiej niż wcześniej, ale nadal czegoś brakowało. Jak na moje oko, ekipa odpowiedzialna za tryb rozgrywki wieloosobowej powinna zdecydowanie popracować nad balansem, szczególnie użytecznością broni działającej na odległość. Być może, gdybyśmy spędzili na sieciowych pojedynkach kilka dni, wyrobilibyśmy sobie odpowiednie umiejętności i taktyki wymuszające użycie różnego rodzaju oręża. Jednak na krótką metę plansze zostały zdominowane przez broń białą.

Będzie można strzelać...

Tryb sieciowy testowaliśmy na konsolach Microsoftu. Dostępne były też stanowiska, gdzie Warhammera 40.000: Space Marine odpalono na komputerach PC - na nich mogliśmy sprawdzić kampanię dla jednego gracza. Dla fanów uniwersum będzie to kolejna historia o grupie dzielnych Ultramarines (najbardziej medialny odłam) pokonujących w czterech niezliczone stada Orków. Tempo zabawy nie odbiega od rozgrywki w sieci, postać kierowana przez gracza jest ciężka i odznacza się sporą bezwładnością. Jednak same starcia z Zielonoskórymi dają poczuć, jaką siłą naprawdę są kosmiczni Marines. Strzelanie, sieczenie, efektowne wykończenia, hektolitry krwi sprawiają, że walka jest fajnym elementem całej zabawy. Zabrakło jednak tego czegoś, co czyniłoby przerywniki między starciami ciekawymi. Owszem, sporo tu filmików rozwijających akcję, trochę ciężkiego, żołnierskiego humoru, ale bieganie po labiryntach korytarzy czy skał niekoniecznie sprawia frajdę. Nie pomaga fakt, że zazwyczaj towarzyszy nam trzech innych żołnierzy. Brakuje czegoś, co scementowałoby oddział. Jest raczej tak, że my robimy swoje, a przy okazji koledzy też coś tam robią, czasem nawet nas wspierają. Gdyby dodano elementy sterowania ich poczynaniami, byłoby znacznie fajniej. Obsługa za pomocą pada od Xboksa 360 przebiega bezproblemowo i choć czasem szwankuje interfejs, to gra się przyjemnie. Biorąc poprawkę na niemrawe tempo akcji, kiedy na ekranie nie ma nieprzyjaciół.

…i siec. Co kto woli, co kto lubi.

Oprawa wizualna Space Marine prezentuje się naprawdę przyzwoicie. Ze szczególną pieczołowitością wykonano modele żołnierzy oraz ich przeciwników. Otoczenie, jak już wspominałem, nie oszałamia wyglądem. Jawi się solidnie, ale surowo, co niby można usprawiedliwić stylistyką. Na razie wszystko wypada nieźle, podobne wrażenie sprawia też warstwa dźwiękowa. Okrzyki, odgłosy broni, muzyka – fajnie się to razem komponuje.

Zapowiada się z pewnością gratka dla fanów, bo graficznie i stylistycznie Warhammer 40,000: Space Marine może stać się dla nich swego rodzaju ołtarzykiem, szczególnie dzięki możliwości dopieszczania własnego żołdaka w trybie multiplayer. Pozostaje kwestia balansu, ale dwa miesiące, jakie dzielą nas od premiery, powinny przynieść tu spore zmiany.

Marcin „yasiu” Serkies

Warhammer 40,000: Space Marine

Warhammer 40,000: Space Marine