W The Division 2 będzie tryb battle royale? Spekulujemy na temat gry

The Division to gra, która potrzebuje pewnego oczyszczenia i zbudowania wielu mechanik od nowa – potrzebuje sequela. Tylko czy twórcy właściwie wykorzystają zdobytą wiedzę i powtarzające się sugestie fanów?

Tom Clancy’s The Division ze swoim rozwiniętym endgame’em i cyklicznymi aktywnościami do zaliczania to w zasadzie gra / usługa sieciowa / gatunek, który nie potrzebuje szybko następcy. Grafika wciąż wygląda świetnie, a fabułę można z powodzeniem rozwinąć w dużych dodatkach. Po równo dwóch latach i najnowszej aktualizacji 1.8 The Division stało się w końcu całkiem niezłą produkcją z wystarczająco bogatą zawartością dla różnych typów graczy. Nie oznacza to jednak, że w magiczny sposób znikły wszystkie problemy i złe rozwiązania.

Szereg złych lub nieprawidłowo działających mechanik w produkcji studia Massive wymaga gruntownej naprawy lub wręcz stworzenia od nowa wielu podstawowych fundamentów gry. Dysponując ponad dwoma latami doświadczeń, bazując na tysiącach komentarzy i rozmowach z przedstawicielami społeczności, twórcy The Division mają aż nadto wiedzy, by stworzyć sequel na miarę pierwszych zapowiedzi. Dodatkową, niezwykle cenną lekcją jest z pewnością rozgrywający się właśnie dramat Destiny – marki często porównywanej z The Division, której sequel tonie szybciej niż podziurawiony okręt na morzu. Jakie może być lub jakie powinno być Tom Clancy’s The Division 2? Jak nie popełnić błędów twórców Destiny 2?

Tom Clancy's The Division - jedyne takie święta w świecie gier.

The Division 2 to tryb battle royale i naprawiona Strefa Mroku? Spekulujemy na temat gry - ilustracja #2

Studium upadku

W marcu 2016 roku Tom Clancy’s The Division ustanowiło rekord wszech czasów na najpopularniejszą i najszybciej sprzedającą się nową markę w historii. Cyferki mówiły jedno, ale blask sukcesu szybko zaczął przygasać, kiedy w nowej produkcji Ubisoftu zaczęły wychodzić na światło dzienne coraz większe problemy. Niezbyt porywającą fabułę miał zrekompensować rozbudowany endgame i mechaniki rodem z gier MMO, zachęcające do długiego, systematycznego grania, z czym twórcy jednak kompletnie sobie nie poradzili. Skromna zawartość, plaga oszustów, brak balansu i toksyczny tryb PvP szybko zraziły większość graczy do The Division, a po kilku nieporadnych łatkach twórcy sami ogłosili, że ich produkcja stała się praktycznie niegrywalna.

Dokładną analizę problemów Tom Clancy’s The Division i kolejne kroki związane z naprawą tej pozycji znajdziesz w naszym artykule z cyklu „Gramy dalej”: Tom Clancy’s The Division rok po premierze – Ubisoftu ratowanie przebojowej strzelanki.

Punkt wyjścia – The Division 1.8

Tworzenie sequela gry sieciowej, której zawartość była przez kilka lat systematycznie rozszerzana, a błędy poprawiane, to dość trudne zadanie. Jednym z głównych powodów decyzji o robieniu kontynuacji, a nie dodatku, jest zapewne chęć odzyskania części graczy, którzy sfrustrowani odeszli krótko po premierze pierwowzoru i nigdy na dobre nie wrócili. Z drugiej strony jest też spora grupa wiernych fanów, którzy trwali przy swojej grze mimo jej problemów i zainwestowali w nią tysiące godzin.

Przykład Destiny 2 dobitnie pokazuje, że nie można lekceważyć ani dotychczasowego dorobku, ani tych najbardziej oddanych członków społeczności skupionych wokół gry. Patrząc na to, jak topnieje liczba grających, a studio Bungie rozpaczliwie obiecuje przywrócić w ciągu najbliższego roku większość mechanik funkcjonujących w części pierwszej, twórcy z Massive dostają wyraźny przekaz, że The Division 2 powinno wystartować z zawartością zbliżoną do tego, co mamy teraz w wersji 1.8, a nie z taką, jaka była w marcu 2016 roku.

Rozszerzenie mapy w darmowej aktualizacji 1.8 przyniosło sporo nowych aktywności dla pojedynczych graczy - warto o tym pamiętać w drugiej części.

Nowa gra z pewnością potrzebuje od razu kilku dedykowanych trybów PvP, choć niekoniecznie muszą funkcjonować na identycznych zasadach jak ostatni bastion i potyczka. The Division 2 powinno także zawierać jakąś formę trybu przetrwania, gdyż taka wersja survivalu (z limitem czasu i jasno wytyczonym celem) gromko została uznana za najlepszy i najbardziej emocjonujący dodatek z przepustki sezonowej. Pierwsza część pokazała również, że pomimo promowania na każdym kroku zabawy w kooperacji, ponad połowa graczy preferowała samotną rozgrywkę, a więc zapewnienie im różnorodnych aktywności w endgame'ie w stylu likwidacji ważnych celów czy fal przeciwników w trybie oporu powinno być jednym z głównych priorytetów The Division 2.

Oprócz tego oczywiste wydają się takie drobiazgi jak cykliczne globalne zdarzenia lub podobne, ograniczone czasowo zadania czy zdobywanie części ekskluzywnych elementów kosmetycznych podczas rozgrywki, a nie w płatnych skrzynkach. Wszystkie te rzeczy nie muszą być dostępne od razu w dniu premiery, ale chociażby w darmowych comiesięcznych aktualizacjach, co pozwoli nowym osobom stopniowo wejść w świat gry, a weteranom szybko zapewni wystarczającą liczbę aktywności do zaliczania i poczucie rzeczywistej kontynuacji. Czy twórcy The Division 2 wykorzystają naukę wyniesioną z kryzysu Destiny 2? Przekonamy się już wkrótce! Na razie najbardziej intrygującą niewiadomą jest chyba miejsce akcji nowej gry.

Tom Clancy's The Division 2

Tom Clancy's The Division 2

PC PlayStation Xbox
Data wydania: 15 marca 2019
Tom Clancy's The Division 2 - Encyklopedia Gier
6.8

GRYOnline

6.6

Gracze

7.8

Steam

8.3

OpenCritic

Wszystkie Oceny
Oceń

Miejsce akcji – The Division 2 w Londynie?

W styczniu 2017 roku studio Massive rozesłało ankietę do graczy w The Division, pytając w niej wprost o detale związane z kontynuacją. Nie znamy jej wyników, ale na podstawie pytań można pokusić się o wytypowanie miasta w nowej części gry. Wybór ograniczał się do czterech możliwości: (1) Nowego Jorku i kontynuacji fabuły, (2) kontynuacji fabuły w innym mieście, (3) nowego miasta i historii w innym przedziale czasu oraz (4) nowego miasta i fabuły rozgrywającej się w tym samym czasie co wydarzenia w The Division.

Trochę się naoglądaliśmy amerykańskich metropolii w grach Ubisoftu. Może teraz czas na Londyn?

We wprowadzeniu do gry oraz krótkim filmie aktorskim Agent Origins widać w pewnym momencie, że zaraza nie objęła swoim zasięgiem wyłącznie Nowego Jorku. Śmiertelny wirus opanował także Miami, Seattle, Kalifornię, Moskwę, Londyn, Tokio i wiele innych punktów na całym świecie. Twórcy mają więc dość duże pole manewru, a na dodatek bardzo łatwo przychodzi im odtwarzanie ogromnych metropolii z wieloma szczegółami. W grach Ubisoftu odwiedziliśmy już Chicago i San Francisco w serii Watch Dogs i w pewnym sensie całe Stany w wyścigowym The Crew, więc przeszkody na pewno nie stanowi warstwa techniczna.

Powrót do Nowego Jorku byłby najprostszym rozwiązaniem, ale chyba bardziej pasuje do dużego, płatnego dodatku niż do sequela za pełną cenę. Mapa musiałby poza tym zawierać jakieś nowe, i to te mniej atrakcyjne, tereny dość już opatrzonego przez dwa lata Manhattanu. Całkiem możliwe jest za to, że następną przygodę rozpoczniemy na jakimś niewielkim obszarze Nowego Jorku, by później przenieść się do właściwego miasta, tak jak to było z fragmentem Brooklynu pełniącym funkcję samouczka w The Division.

Do Nowego Jorku możemy trafić choćby na chwilę, by rozpocząć nową historię.

Odwiedzane niedawno współczesne Chicago i San Francisco przekonują również, że wykorzystanie kolejnego amerykańskiego miasta z podobną architekturą oraz identycznymi samochodami nie jest najlepszym pomysłem i mogłoby działać na niekorzyść sequela. Patrząc na eksperymenty z serią Assassin’s Creed, widać, że Ubisoft nie boi się różnorodności, dlatego ciekawym pomysłem byłoby na pewno pokazanie współczesnej apokalipsy z perspektywy mieszkańców Europy, a tutaj najlepszym rozwiązaniem wydaje się Londyn.

Wprawdzie w Londynie niedawno gościliśmy, ale sceneria i czasy były zdecydowanie inne.

Bliska współpraca Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii mogłaby jakoś tłumaczyć obecność agentów The Division (lub podobnej organizacji) w Londynie. Odpada też bariera językowa, a Wielka Brytania jako wyspa jest łatwym obiektem do zapewnienia kwarantanny, która odgrywała sporą rolę w pierwszej części. Trzeba też przyznać, że oprócz historycznych wersji z serii Assassin’s Creed nie mieliśmy jeszcze okazji zwiedzić jakieś europejskiej metropolii w grach na ósmą generację konsol, więc współczesny Londyn ze swoimi charakterystycznymi obiektami byłby miłą odmianą i powiewem świeżości w sandboksach. Inne miasto niż Nowy Jork sugeruje również rozwój fabuły, rozszerzonej trochę w aktualizacji 1.8.

Fabuła – co się stało z Aaronem Keenerem i April Kelleher?

Prawdziwym bohaterem The Division było miasto Nowy Jork, które odkrywaliśmy poprzez niezwykłą kronikę zagłady w pozostawionych wszędzie nagraniach i projekcjach echa. Choć pod koniec gry poznajemy sprawcę światowej pandemii i apokalipsy — Gordona Amhersta – to oprócz niego ujawnia się też prawdziwy antagonista uniwersum The Division – Aaron Keener – i to prawdopodobnie jego nadal będziemy ścigać w The Division 2, na co wskazuje zawartość patcha 1.8.

Wątek zbuntowanego agenta pierwszej fali The Division początkowo tłumaczy fabularnie, dlaczego agenci w Strefie Mroku walczą ze sobą, jednak później Aaron Keener okazuje się rządnym władzy terrorystą i staje się wrogiem publicznym numer jeden – nawet w tak tragicznych okolicznościach. Kończymy fabułę, dowiadując się, że zyskał on możliwość dalszego powielania wirusa i nadal jest nieuchwytny. Po niemal dwóch latach od premiery aktualizacja 1.8 przyniosła informację, że Keener wydostał się z objętego kwarantanną Manhattanu, a nawet z samego Nowego Jorku, co pozwala na kontynuację fabuły w dowolnym miejscu. Można raczej przyjąć, że twórcy na krótko przed ogłoszeniem sequela nie sygnalizowaliby dalszych otwartych losów głównej postaci historii, nie chcąc ich później jakoś kontynuować.

Unikatowe lokacje i struktura misji fabularnych to zdecydowane zalety The Division.

Najwięksi fani The Division czekają jednak na wznowienie opowieści o April Kelleher. Ta niby zwyczajna kobieta, cywil, obecna jest w grze jedynie w kilku znajdźkach, a główną rolę odgrywa dopiero w książce New York Collapse, wydanej równocześnie z premierą gry. Zestawienie lektury książki z odpowiednimi znajdźkami odsłania pasjonującą historię, która kończy się soczystym cliffhangerem – aż proszącym się o dalszy ciąg. Pociągnięcie tego wątku może być jednak dość trudne w połączeniu z pogonią za Aaronem Keenerem, choć z pewnością nie niemożliwe.

Czy twórcy zafundują nam jakikolwiek epilog tej opowieści, czy kompletnie zapomnieli o jednej z głównych wymyślonych przez siebie postaci? Sam trzon fabuły i jej bohaterowie wydają się być jednak drugorzędni przy niebezpieczeństwie powielenia schematu z Ghost Recon Wildlands i Far Crya 5. The Division 2 zasługuje na poważną, poruszającą historię na miarę apokalipsy, w jakiej się rozgrywa, a nie na zlepek misji do wykonania w dowolnej kolejności, w czym niestety Ubisoft ostatnio się lubuje. Oby tym razem zrobiono wyjątek.

The Division 2 to tryb battle royale i naprawiona Strefa Mroku? Spekulujemy na temat gry - ilustracja #2

Historia April Kelleher w skrócie

April Kelleher to mieszkanka Brooklynu, tylko pozornie niezwiązana z całą historią. Jej mąż, Bill Kelleher, pracował w laboratorium, gdzie zajmowano się m.in. śmiertelnymi wirusami. Gdy pewnego dnia April pojechała odwiedzić go w pracy w centrum Manhattanu, na jej oczach ktoś zastrzelił go na ulicy, w ewidentnie zaplanowanym zamachu. W ten sam dzień Manhattan objęto kwarantanną – April została odcięta od domu i swoich rzeczy, od tej pory starając się jakoś przetrwać wśród szerzącego się chaosu.

Książka, której jest bohaterką, istnieje również w uniwersum gry. To podręcznik przetrwania w Nowym Jorku w razie jakiejś klęski – prezent urodzinowy od jej męża, wręczony ponoć w formie żartu. Od momentu kwarantanny April traktuje marginesy książki jako miejsce do prowadzenia pamiętnika. Możemy dowiedzieć się z niego (oraz ze znajdziek w grze) o codziennych, dramatycznych momentach w życiu kobiety – walce o przetrwanie, o żywność, o napaści szabrowników i uratowaniu jej przez agenta The Division, a nawet przypadkowym spotkaniu z Aaronem Keenerem.

Prawdziwą sensacją jest jednak stopniowe odkrywanie April, że autor piszący ten poradnik prawdopodobnie wiedział o nadchodzącej pandemii i zawarł w tekście mnóstwo ukrytych przekazów o tym, by uważać na zakażone pieniądze i za wszelką cenę uciekać z Manhattanu. Małe śledztwo pozwala April odkryć prawdziwą tożsamość autora książki, Warrena Merchanta, oraz adres jego zamieszkania. Gdy udaje się na miejsce, na drzwiach apartamentu odkrywa przypięty plakat poszukujący zaginionej osoby – ze swoim zdjęciem... Tu historia April się urywa.

Dark Zone – jaka będzie Strefa Mroku 2?

Strefa Mroku, czyli opcjonalnych walk PvP niczym w DayZ, miała być „gwoździem programu” w Tom Clancy’s The Division, ale szybko stała się głównym powodem frustracji i odpływu ogromnej liczby graczy. Nie dość, że pecetową wersję opanowała plaga oszustów, to jeszcze mechaniki gry wzięte żywcem z PvE pozwalały na kolosalne dysproporcje w balansie: jeden gracz mógł być niemal niezniszczalny, dzięki umiejętnie dobranemu sprzętowi, podczas gdy drugi, mając ten sam poziom, padał po jeden serii z karabinu. Skomplikowany system losowych statystyk opisujących ekwipunek premiował tych, którzy spędzali w grze dziesiątki godzin tygodniowo oraz byli na bieżąco z obowiązującymi zmianami i poradnikami. Ktoś chcący zajrzeć sobie sporadycznie do klimatycznej Dark Zone w poszukiwaniu fantów nie miał żadnych szans zabawić tam paru godzin bez notorycznych ataków gangów innych graczy i ciągłego ekranu ładowania po zgonie swojej postaci.

Klimat i zagrożenia Strefy mroku polubili wszyscy...

Strefa Mroku była jednak wizytówką gry i z pewnością w jakiejś formie pojawi się i w kontynuacji. Niemniej wydaje się niemożliwe, by autorzy ponownie świadomie zdecydowali się na identyczne mechaniki, mimo że z jakichś powodów kibicowali im niemal dwa lata. Bardzo prawdopodobne są za to dwa rozwiązania – być może nawet do wyboru. Pierwsze i najbardziej oczywiste to pozostawienie opcji PvP i nieznanych intencji graczy, ale z pełnym wyrównaniem statystyk, tak by wszyscy, strzelając do siebie, mieli dokładnie takie same szanse. Erpegowe mechaniki PvE nie mają możliwości działać w równym stopniu w trybie PvP i warto wziąć to w końcu pod uwagę.

Drugie, o wiele łagodniejsze rozwiązanie znamy już z trybu przetrwania, w którym walki PvP w Strefie Mroku mogą być wyłączone na życzenie graczy, ale wciąż działa zasada „kto pierwszy, ten lepszy” przy zbieraniu lootu i ewentualna opcja współpracy przy pokonywaniu wrogów sterowanych przez SI. Wyrównywanie statystyk występuje już w pewnym stopniu w dedykowanym trybie PvP ostatni bastion, a więc twórcy mają spore doświadczenie w obu przypadkach i najprawdopodobniej wykorzystają je przy tworzeniu nowej Strefy Mroku, tak by móc zadowolić zarówno fanów PvP, jak i bardziej spokojnej eksploracji.

...ale możliwość bycia zaatakowanym znienacka już tylko nieliczni. Brak balansu w Strefie mroku wygonił graczy z The Division na dobre.

The Division 2 – nowe typy broni i ekwipunek

Jeśli chodzi o broń i ekwipunek, twórcy stoją przed jednym z najtrudniejszych zadań i wcale nie mam tu na myśli nowych typów czy modeli broni, a próbę pogodzenia oczekiwań graczy hardkorowych i tych mniej wymagających. Poszukiwanie idealnego, opisanego możliwie najlepszymi wartościami sprzętu lub całego setu (tzw. god roll), a co za tym idzie budowy konkretnej postaci na wzór gier MMO (buildu), było kwintesencją endgame’u i głównym powodem do regularnej gry. Była to czynność bardzo czasochłonna i jednocześnie dość trudna, wymagająca dogłębnej znajomości mechanik gry, które nie zostały wytłumaczone w żadnej instrukcji czy samouczku. Z drugiej strony ogromne różnice pomiędzy tymi samymi modelami ekwipunku, przełożone potem na statystyki graczy, powodowały spore kłopoty z właściwym balansem rozgrywki i dobraniem poziomu trudności.

Wbrew pozorom, po późniejszych poprawkach wrogowie nie byli aż takimi gąbkami na pociski - po prostu nasz build postaci mógł nie być prawidłowo dobrany. Przy dobrym secie nastawionym na DPS ich pasek zdrowia topniał w mgnieniu oka.

Możliwość tworzenia konkretnych buildów i setów to zdecydowanie ważny element gry i poszukiwanie „god rolla” powinno zostać, ale w kwestii cyferek twórcy powinni chyba jednak wziąć przykład z pierwszego Destiny, upraszczając i wyrównując mocno statystyki sprzętu, ale jednocześnie dodając istotną rolę przeróżnych losowych perków. Na początku gry warto też totalnie uporządkować kwestię najrzadszych i najmocniejszych elementów egzotycznego ekwipunku, tak by uczynić z nich naprawdę cenne nagrody do zdobycia, a nie złom przeznaczony w większości przypadków do zniszczenia lub odsprzedania. Tu również dobry przykład stanowi pierwsza część Destiny.

The Division 2 – battle royale

Taka dość szybka zapowiedź sequela gry, która ciągle dostaje nową zawartość i w końcu zaczyna zbierać pozytywne opinie, wydaje się nieco podejrzana – czy twórcy i wydawca naprawdę chcą naprawić wszystkie swoje błędy i stworzyć w końcu doskonały produkt na lata? Być może tak, ale trudno zaprzeczyć, że The Division 2 to przede wszystkim idealny sposób, by przemycić na rynek własną wizję niezwykle popularnego trybu battle royale!

Tryb Przetrwanie oferuje mały przedsmak tego, jak może wyglądać Battle royale w The Division.

Zupełnie nowa marka dedykowana tylko takiej formie rozrywki byłaby dużym ryzykiem przy obecnej dominacji gier Fortnite i PUBG oraz robiłaby złe wrażenie zwykłego skoku na kasę. Dodanie trybu battle royale do Ghost Recon Wildlands czy przewidywanego nowego Splinter Cella z kolei byłoby dość trudne do umotywowania w lore każdego z tych tytułów. W przypadku The Division jednak wszystkie te problemy odpadają. Pomysł walk wielu agentów czy grup między sobą istniał już przecież w Strefie Mroku, został rozwinięty w trybie przetrwania i dedykowany battle royale nie dość, że może go udoskonalić technicznie, to jeszcze dobrze pasuje fabularnie do świata gry. Gracze mogliby walczyć chociażby o jedno miejsce w śmigłowcu czy dawkę leku ratującego życie, a oznaki postępującej choroby mogłyby ograniczać mapę rozgrywki.

Warto też przypomnieć, że jeszcze przed pojawieniem się Playerunknown’s Battlegrounds we wspomnianej ankiecie na temat sequela i pierwszej części twórcy pytali graczy, czy chcieliby ujrzeć w grze tryb oparty na Igrzyskach śmierci – walki do ostatniego żyjącego agenta! Trudno przewidzieć, czy już na premierę, czy w jakimś dodatku, ale battle royale zapewne pojawi się w The Division 2.

Lotniskowiec Interpid był wymarzonym miejscem na prawdziwy rajd - niestety możliwości tej lokacji nie wykorzystano dobrze w trybie hordy Opór.

Polityka DLC i przepustki sezonowej

Tzw. season pass do The Division był ogromnym rozczarowaniem. Wszyscy oczekiwali rozbudowy istniejącej mapy, nowych dzielnic Nowego Jorku i misji fabularnych, a tymczasem płatne DLC okazały się wyciętymi z podstawki dodatkowymi trybami gry. The Division w dniu premiery byłoby zdecydowanie lepszą produkcją z rewelacyjnym trybem przetrwania czy przeznaczonym dla miłośników PvP ostatnim bastionem. Gracze mieliby po prostu większą swobodę wyboru, by uniknąć frustracji ze Strefy Mroku i jednocześnie pozostać wiernymi grze. W przypadku sequela możemy chyba już liczyć na podobną otwartość jak przy okazji Far Crya 5. Powinniśmy poznać ogólną wizję dodatków, a nie tylko same tytuły, choć jednym z murowanych kandydatów wydaje się ponownie nowy tryb rozgrywki... i chyba wszyscy wiemy jaki!

Prawdziwe rajdy w The Division 2

Ubogą zawartość endgame’u w dniu premiery pierwszej części miała wzbogacić darmowa aktualizacja z „trudną misją w kooperacji, wymagająca ścisłej współpracy”. Oczyma wyobraźni gracze widzieli w tym coś na kształt rajdów z Destiny – kilkugodzinny quest, pełen pomysłowych mechanik angażujących całą drużynę. W rzeczywistości najazd okazał się zwykłym i nudnym trybem hordy w małym pomieszczeniu, tak samo frustrującym jak bieganie z samym pistoletem po Strefie Mroku.

Choć kolejne najazdy starały się być coraz lepsze, z kilkoma minibossami i różnymi lokacjami, to jednak nigdy nie zbliżyły się do poziomu rajdów z Destiny. Jest to o tyle dziwne, że społeczność graczy nie oczekiwała tu jakichś cudów, a jedynie czegoś w stylu bardziej rozbudowanych misji fabularnych, które bardzo się twórcom udały, zwłaszcza te w siedzibie ONZ czy rosyjskiego konsulatu. W The Division 2 nie potrzeba drugiego Vault of Glass z Destiny – wystarczy trudniejsza i dłuższa misja fabularna, ale jako osobna aktywność w endgame'ie, z wyjątkowymi nagrodami.

The Division 2 – lista życzeń społeczności

Swoją listę życzeń co do The Division 2 ma chyba każdy, kto długo grał w pierwszą odsłonę cyklu. Jej poszczególne punkty istnieją już chyba od marca 2016 roku, część powtarza się przy okazji wydawania kolejnych łatek, część wymieniliśmy w tym tekście, a co jeszcze twórcy powinni bezdyskusyjnie wziąć pod uwagę, by zadowolić całą społeczność?

Porządny kod sieciowy

Lagi, bugi, glicze – The Division miało być głównie grą nastawioną na kooperację i walki PvE, przez co nie przyłożono się za bardzo do kodu sieciowego w walkach PvP. Opóźnienia, obrywanie od niewidzialnego gracza, od gracza za zasłoną, nierejestrowanie trafień, teleportacje to chleb powszedni starć w Strefie Mroku – oczywiście jako deser przy ogólnym braku balansu. Porządny netcode to jedno z najczęściej powtarzanych życzeń wśród graczy.

Bat na oszustów

Równie istotnym problemem, jeśli nie większym jest plaga oszustów na platformie PC. Wraz z nową częścią rosną nadzieje na nowy sposób skutecznego uodpornienia gry na większość popularnych metod oszukiwania oraz stworzenia odstraszającego bata na hakerów.

Bogaty w opcje kreator postaci

Kilka twarzy do wyboru sprawiło, że większość agentów w społecznościowych hubach była do siebie bliźniaczo podobna. W nowej części powinien pojawić się prawdziwy kreator postaci na miarę gry RPG.

Aplikacja na telefon lub publiczne API

Wielu agentów uwielbia dobierać ekwipunek dla swojej postaci poza grą lub mieć dostęp do wygodnych zmian zawsze pod ręką. Aplikacja na smartfona pozwalająca zarządzać wyposażeniem to już nie fikuśny gadżet, a umożliwiająca dużą oszczędność czasu funkcja, zwłaszcza przy tak wielu kombinacjach do sprawdzenia. Jeszcze lepszym rozwiązaniem jest upublicznienie interfejsu API, by powstały fanowskie aplikacje, często bardziej funkcjonalne i wygodniejsze niż ta oficjalna.

Zarządzanie ekwipunkiem nigdy nie należało do najwygodniejszych. Warto je poprawić.

Interfejs zarządzania ekwipunkiem

Z życzeniem aplikacji na telefon łączy się też sprawa interfejsu ekranowego zarządzania ekwipunkiem. Ten w grze był przeładowany informacjami, niewygodny i niefunkcjonalny – minęły miesiące, zanim dodano tak podstawowe opcje jak blokowanie wyposażenia przed sprzedaniem czy możliwość zapisu zestawu ekwipunku. Druga część powinna przynieść klarowne i wygodne w obsłudze menu postaci.

Mapa wypełniona aktywnościami w endgamie

Po ukończeniu fabuły w The Division rewelacyjnie wykonana mapa Nowego Jorku stała się kompletnie bezużyteczna – nie było już żadnego powodu, by ponownie przemierzać zakamarki miasta. Dopiero po jakimś czasie pojawiły się tam grupki mocniejszych przeciwników zostawiających lepsze nagrody. W The Division 2 mapa świata powinna kipieć od aktywności po zakończeniu fabuły, np. w postaci losowo generowanych zadań, wydarzeń publicznych itp.

Jak najmniej gliczy i błędów

The Division okryło się złą sławą gry podziurawionej jak sito przeróżnymi błędami. Wiele z nich, choć dokładnie przeanalizowanych przez społeczność i zakomunikowanych twórcom, nie doczekało się poprawek. Niektóre były zabawne, inne kompletnie zaburzały rozgrywkę, jak choćby „taniec kurczaka” uniemożliwiający trafienia w PvP czy przechodzenie najazdów poza mapą gry. Oby w nowej wersji było ich jak najmniej.

The Division 2 – data premiery

Na koniec można pokusić się o przewidzenie daty premiery The Division 2. Czegoś konkretnego prawdopodobnie dowiemy się podczas targów E3, ale realnym najwcześniejszym terminem jest raczej marzec 2019 roku lub jeszcze późniejsza data. A jakie Wy macie życzenia co do Tom Clancy’s The Division 2?

O AUTORZE:

Z pierwszą częścią Tom Clancy’s The Division spędziłem ponad 500 godzin na pececie i niewiele mniej na konsoli PS4. Regularnie grałem do czasów wersji 1.5, a zwłaszcza świetnego rozszerzenia Przetrwanie. Późniejsze DLC oferujące jedynie kolorowe, abstrakcyjne dodatki kosmetyczne nie przypadły mi do gustu. The Division najbardziej cenię za niezwykle klimatyczne znajdźki towarzyszące wątkowi fabularnemu oraz za sam Nowy Jork – w mojej opinii zdecydowanie najlepszą, najlepiej wykonaną mapę świata ze wszystkich gier.

Bardzo jestem ciekaw, jakie nowości pojawią się w drugiej części, i zdecydowanie jest to teraz jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie gier, ale zadowoliłbym się też Central Parkiem do „jedynki” i zrównaniem statystyk w Strefie Mroku.

Dariusz Matusiak

Autor: Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl