Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 czerwca 2007, 19:01

autor: Emil Ronda

Uncharted: Drake's Fortune - zapowiedź

Naughty Dog przedstawiają Wam Uncharted. Crash był ikoną pierwszego PlayStation, a przygody Jaka i Daxtera stały się synonimem rozrywki na PS2. Teraz zdolni programiści mają zamiar wysmażyć grę, która ustali nową jakość rozrywki na PS3.

Sir Francis Drake leżał w cierpieniu na swoim łożu w zatęchłej kajucie. Choroba, przeciągająca się w czasie i nie ustępująca, zdawała się być wręcz widoczna w tym ciężkim, niczym kotwica, powietrzu. Drzwi uchyliły się i spokojnym krokiem wszedł lekarz. Usiadłszy najdelikatniej jak mógł przy ledwo przytomnym, cuchnącym od choroby Drake’u. Człowiek ów opiekujący się Sir Francisem Drakiem w jego ostatnich godzinach, przypomniał sobie najlepsze czasy spędzone przy tym wielkim człowieku-marynarzu, który teraz w upodleniu kona dręczony przez gorączkę, czerwonkę i febrę. Kolejne wyprawy na Karaiby i do Zachodnich Indii, wielkie podboje i wygrane batalie, choćby rozbicie hiszpańskiej floty w Kadyksie w 1587. Pamiętna wyprawa z 1577 przeciw hiszpańskim posiadłościom, która przerodziła się w wyprawę dookoła świata. Byłeś drugi po Magellanie, zawsze rządny przygody, budzący ślepe zaufanie i posłuszeństwo załogi, ba... nawet samej Królowej Elżbiety. Rozterki i wspominki lekarza, choć nieme, były silne i wyraźne. Coś się kończy dla nas wszystkich. Flota Jej Królewskiej Mości bez Ciebie, Sir?

Lekarz przetarł spocone czoło Drake’a, który przez sen poruszał ustami. Opiekun nadstawił ucho, by spróbować sklecić rwane słowa w całość, ale zrezygnował. Drake majaczył. Wieczorem ciało Sir Francisa Drake’a z wszystkimi honorami opuszczono w ołowianej trumnie w odmęty. Wody Morza Karaibskiego przyjęły wielkiego żeglarza... Nikt nie wiedział, jak wielką tajemnicę Drake zdradził uwielbionemu przez siebie morzu. I nikomu innemu.

Czas obecny. Panama. Spory, wypełniony papierosowym dymem i zapachem potu bar, jakich tu pełno. Na suficie kręci się olbrzymi wiatrak, nie dający jednak oczekiwanego chłodu. Lejące się o tej wieczornej godzinie piwo spełnia tę funkcję dużo lepiej. Drinki, turyści? Nie, to nie tego typu miejsce. Co drugi typ to ulizany na żel cwaniak z kolczykiem w uchu i kto wie, w którym miejscu jeszcze. Druga połowa to zazwyczaj grubi goście w przepoconych, tanich koszulkach na ramiączkach. Obowiązkowo białych. Śmiechy i dyskusje nie ustają, czasem tylko ktoś da sobie po ryju w dobrym, zawadiackim stylu, kiedy skończą się już inne argumenty. Albo gdy nikt bardziej wyrafinowanych nie może znaleźć. W najciemniejszym kącie siedzi młody, może 30-letni człowiek, wyglądający nieco bardziej kulturalnie od reszty, choć widać, że to też stały bywalec. W jego ustach tli się Marlboro – dodajmy, że pochodzące z ubiegłorocznego przemytu. Lowelas wydaje się nudzić, gdy jego wzrok podróżuje od wiatraka do baru i z powrotem, a złota zapalniczka sprawnie obraca się w jego palach i co raz stuka w blat wytartego, drewnianego, wiekowego stołu.

- Nathan Drake! Jak zwykle wybierający najbardziej romantyczne miejsce z możliwych! – Victor Sullivan, bo z jego ust padają te słowa, przysiada się do Marlboro-mana. To starszy jegomość, kilka blizn, kilkudniowy zarost i rozpięta do połowy koszula dają pewne wyobrażenie o stylu życia owego pana.

- Witaj, Victor. Jak zwykle spóźniony – odbił Nathan – O, Elena! Jak miło ujrzeć kobietę w tym męskim do potęgi chlewie.

- Nie sądziłeś chyba, że mnie zabraknie, skoro masz coś tak ważnego do zakomunikowania, że nie chciałeś sypnąć tego przez komórkę. – Elena, sympatyczna z twarzy młoda kobieta, przysiadła się energicznie do stołu.

- Nawijaj – Victor rzucił niczym nastolatek.

- Musicie lecieć ze mną w pewne miejsce – Nathan wyjął z kieszeni zmiętą, naddartą mapę. – O, tu. – Victor i Elena spojrzeli na palec Nathana, który wskazywał jakby środek Pacyfiku. Dwójka spojrzała pytająco na siebie i przeniosła wzrok na Nathana.

- Lecimy tam popływać z rekinami, czy wydobyć kolejną trumnę z notatkami zamiast ciała? – Victor był dzisiaj zdecydowanie bardziej zgryźliwy, niż zwykle.

- Lecimy tam stąpać po suchym lądzie. – Uderzał spokój i pewność w głosie Nathana.

- Nathan, przestań gadać zagadkami, mamy ich ostatnio po dziurki w nosie. Wystarczy, że w wydobytej trumnie – twojego praprapradziadka, Francisa – znaleźliśmy enigmatyczne notatki, a idąc ich tropem natknęliśmy się na U-boota w środku dżungli. Mam dość urwanych tropów i poszlak! – Elena przypominała w wielkim skrócie ich ostatnią wspólną wyprawę. – Tu, gdzie wskazujesz, jest tylko woda!

- Mów ciszej, do diaska... – Nathan wycedził przez zęby. – Jest coś, co znalazłem na mostku tej łodzi podwodnej, a czym z pewnego powodu... niech chciałem się dzielić z wami od razu. – Nathan uśmiechnął się, ale wyszło nieporadnie.

- Że jak?! – głosy Eleny i Victora zlały się w jeden.

Naughty Dog – twórcy Casha Bandicoota oraz Jaka – przedstawiają Wam Uncharted. I jak Crash był niemalże ikoną pierwszego PlayStation, a przygody Jaka i Daxtera stały się synonimem rozrywki na PS2, tak teraz zdolni programiści mają zamiar wysmażyć grę, która ustali nową jakość gatunku zręcznościowo-przygodowego. Tym razem na PS3, oczywiście.

Przyznam się Wam, że Uncharted jest pierwszą grą, która napala mnie na posiadanie kupienie PS3. Chyba wszyscy lubimy wielką, wielowątkową przygodę – czy to w filmie, książce czy grze. Taka historia nie obejdzie się bez ciekawie zarysowanych postaci, a jeśli dodatkowo nie są one jednoznacznie określone jako dobre lub złe – jest jeszcze lepiej.

W Uncharted nie zabraknie zaskakujących zwrotów akcji, blisko godziny filmów prezentujących fabularny twist, w końcu nie zabraknie naprawdę wysokiej jakości oprawy audio-wizualnej. A to wszystko okraszone klimatem tropikalnej wyspy na Pacyfiku, nie oznaczonej na żadnej mapie (zaciąga trochę serialem Lost). No i szczypta tajemnicy biorącej początek w życiu i śmierci jednego z największych żeglarzy świata – Francisa Drake’a. Przygodowy styl Prince of Persia i Tomb Raidera, fabuła może nie na miarę Metal Geara, ale z racji uwagi, którą skupiają na niej twórcy, porównanie z przygodami Węża wydaje się być trafne. A zabawa w strzelanie – bo jej także nie zabraknie – podobna nieco do Gears of War. Ha! Wybuchowa mieszanka, zdecydowanie warta bliższego spojrzenia.

Jak ta Croftówna to robiła? Gałka analogowa w drugą stronę i...

Kod Francisa Drake’a

Nathan Drake jest zawadiaką, poszukiwaczem przygód. Trzyma sztamę ze szmuglerami, handlarzami bronią i oszustami. W takim towarzystwie czuje się dobrze. Uważa się za potomka Francisa i zrobi wszystko, by to udowodnić. Na palcu nosi pierścień przekazywany z pokolenia na pokolenie z wygrawerowaną datą 1597 – to rok po śmierci słynnego Drake’a. Czujemy jakąś tajemnicę z tym związaną? I powinniśmy! Amy Henning – szefowa projektu – określa Nathana jako wypadkową najbardziej lubianych postaci przygodowych filmów czy książek, takich jak Indiana Jones, Skarb Narodów czy Kod Leonarda Da Vinci. Mimo że Nathan jest zawadiaką, podobno nie da się go nie polubić.

Wspomniany na początku Victor Sullivan to taki starszy odpowiednik Nathana. Sam Drake uważa go za mentora. Victor odegra niemałą rolę w całej historii, jak zresztą prawie każda drugoplanowa postać w Uncharted. Dodajmy, że Victor to wyrafinowany poszukiwacz skarbów i przygód mający wielu wrogów i niespłacone długi. Elena jest zaś dziewczyną, która ma udokumentować przygodę na filmie. Wydaje się, że odegra najmniej ważną rolę z całej trójki, ale scenarzyści na pewno zapewnią nam jakiś dramacik z nią związany. Co ciekawe, Elena to żadna seksbomba z wielkim biustem i nogami aż do ziemi. Ot, zwykła, młoda, sympatyczna dziewczyna. Twórcy słusznie wychodzą z założenia, że w coraz mniejszej liczbie gier bohater przeżywa przygody samotnie. Dużo ciekawiej jest, gdy ma z kim pożartować, cieszyć się z sukcesu, mieć przy kim rąbnąć pięścią w stół, czy nawet w kim się zakochać. Takie gry jak Shadow of the Collossus (koń-towarzysz) czy Gears of War (nowoczesna Kompania Braci) dobitnie pokazują, że era bohaterów-samotników przemija.

Przygoda zaczyna się w chwili wydobycia trumny Francisa Drake’a przez poznaną całą trójkę. W środku nie znajdują ciała, lecz pamiętnik ze wskazówkami. Gdy miejscowi piraci (a gra dzieje się w czasach współczesnych) przypuszczają atak na poszukiwaczy, gracz przejmuje kontrolę i od razu zmuszony jest do wymiany ognia. Sytuacja wydaję się być beznadziejna, ale ekipę ratuje z opresji Victor z pomocą swojego wodolotu. Uciekają szczęśliwie. Dalszy trop prowadzi bohaterów do centrum amazońskiej dżungli, gdzie odnajdują wspomnianego niemieckiego U-boota. Dlaczego jego załoga została zdziesiątkowana i co w takim miejscu robi niemiecka łódź podwodna z okresu II Wojny Światowej? Jaki związek ma to z żyjącym w XVI wieku wielkim marynarzem Jej Królewskiej Mości i jego wielkim skarbem? Ostatecznym celem wyprawy okaże się zapomniana wyspa na Pacyfiku, gdzie znajdują się z ruiny hiszpańskiej kolonii sprzed wieków. Nie mówcie, że nie macie ochoty zagrać w Uncharted i odkryć kart tej historii...

Było SixAxisem tak nie wywijać...

Poszukiwacze Zaginionej Ćwiartki

Mamy do czynienia z reprezentantem popularnego gatunku action-adventure. Jest widok z trzeciej osoby i niesamowita precyzja animacji. Czy wiecie, że na ruchy Nathana składa się około 3 tysiące animowanych pozycji? Świetnie animowana postać Jaka na PlayStation 2 miała ich... 200! Na pewno zapowiedzi, że żaden ruch w grze się nie powtórzy, są mocno przesadzone, ale wygląda na to, że nie będziemy mogli narzekać na ich różnorodność. Nathan potrafi, niczym bohaterowie Gears of War, jednym przyciskiem schować się za drzewem czy murem i stamtąd prowadzić ostrzał. Tyle tylko, że robi to na dziesięć różnych sposobów i mówimy tu o tylko o pozycji stojącej: lekko ugięte kolana czy też wyprostowane, z podniesionym karabinem w jednej ręce czy też z opuszczoną lufą – by wymienić ledwie kilka opcji). Twórcy z Naghty Dog przywiązują do animacji bohatera ogromną wagę – jak sami twierdzą, starają się oddać najwierniej, jak to możliwe, fizykę ludzkiego ciała. Zapomnijcie też o zauważalnych przeskokach między pozycjami Nathana – tylko płynne przejścia animacji mają w Uncharted rację bytu.

Uświadczymy w grze sporo czystej akcji, soczystej strzelaniny. Nie wiadomo za wiele o rodzajach broni, ale wiemy już, że nie zabraknie popisowych akcji w stylu strzelania przez ramię bez patrzenia na cel (no-look-shot), czy nurkowania w zaroślach pod silnym ogniem nieprzyjaciela. Walka rozgrywać się będzie w półdystansie i bliskim zwarciu (żadnych ciosów karate czy innego aikido – potężny sierpowy w dobrym, angielskim stylu). Zapomnijcie o snajperskim typie pojedynków, tu liczyć się będzie szybka akcja i dynamiczne przemieszczanie się między osłonami terenu – krycie się w jednym miejscu nie będzie popłacać, gdyż inteligentny przeciwnik będzie starał się Ciebie zajść od ukrytej strony.

W kwestii wykorzystania SixAxisa wiadomo na razie, że żyroskop wykorzystamy w czasie przechodzenia nad potokiem po zwalonym drzewie (Nathan rozkłada ręce w celu lepszego balansu i delikatnie stawia kroki). Na pewno pojawią się też inne momenty, w których skupimy się na odpowiednim wychyleniu pada, być może przy huśtaniu się na lianach, bo wspinania się po nich nie zabraknie na bank.

W serii Jaku nie zabrakło pojazdów i jak się chce, to i w ciasnej dżungli najwyraźniej można je upchnąć. Już teraz możecie szykować paluchy na pomykanie jeepem wśród tropikalnej roślinności czy skuterem po wodach pełnych aligatorów. W tych dynamicznych sekwencjach też prawdopodobnie nie zabraknie wymiany ognia.

Graficzny skarb narodów

Wygląda na to, że posiadacze PlayStation 3 doczekają się wreszcie gry, która wygląda LEPIEJ, niż Gears of War. Największa zasługa w tym wspaniałej animacji (nie tylko postaci, ale również roślinności na wietrze), perfekcyjnego oświetlenia obiektów oraz szczegółowych, prawie nie powtarzających się tekstur. Ach, no i te cienie – w dżungli niemal wszystko rzuca własny, gładki cień (drzewa „wyposażone” są w swoiste stawy, dzięki czemu gałęzie gną się na wietrze, a każda rzuca własny cień) – grafika nabiera nowego znaczenia trójwymiarowości. Tu wszystko ma swoją głębię, a wrażenie odległości rośnie nieporównywalnie względem innych gier.

Marcus Fenix z Gears of War mnie przyuczał. Strzeżcie się!

Jedyny mankament, jaki daje się obecnie zauważyć, to słabe efekty niektórych wybuchów. Ogień wydobywający się z lufy pistoletu to biała plama – do poprawy. W przypadku kałacha jest już lepiej. Reszta nie pozostawia wiele do życzenia. Jeszcze trochę pracy nad lepszymi, bardziej szczegółowymi teksturami postaci i nie sposób będzie odlepić oczu od wydarzeń na ekranie. Mógłbym tak długo: o teksturach murów, które układają się w rożne wzory tworząc za każdym razem inne układy (żaden mur, ściana nie jest taka sama), o słońcu prześwitującym przez drzewa, o blasku pochodni rozlewającym się po roślinności i oblewającym postać bohatera czy o tym, że Twoje „oczy” będą musiały przyzwyczajać się do nagłych zmian w natężeniu światła. Muzyka bowiem zmieniać się będzie „inteligentnie” w zależności od następujących wydarzeń. Jeśli chodzi o efekty dźwiękowe, zacytuję szefa dźwiękowców z Naghty Dog, Bruce’a Swansona: „Jak wiele możesz zrobić w grze zamykając oczy i wsłuchując się w dźwięki? Im więcej, tym lepsza dźwiękowo jest gra, w którą grasz”.

Kochani, co ja Wam będę truł. Zapamiętajcie ten tytuł, niech wryje się w Waszą pamięć. Namiesza bowiem okrutnie i będą o nim mówić gracze całego świata.

Emil „Samuraai” Ronda

NADZIEJE:

  • najlepsza graficznie;
  • świetna fabularnie;
  • system walki podobny do tego z Gears of War;
  • dobrze zarysowane charaktery postaci.

OBAWA:

  • premiera Uncharted oznacza masowe zwolnienia lekarskie uczniów w szkołach i nawałnicę L4 w zakładach pracy.
Uncharted: Fortuna Drake'a Remastered

Uncharted: Fortuna Drake'a Remastered