Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 stycznia 2008, 11:02

autor: Bartosz Sidzina

Turning Point: Fall of Liberty - zapowiedź

Turning Point, mimo że nawiązuje do II wojny światowej, proponuje nam jej alternatywne zakończenie. Możemy spodziewać się gry w klimatach Call of Duty, gdzie cały czas coś się dzieje, a akcja jest non stop podsycana lekką nutką Splinter Cella.

II wojna światowa – największy konflikt zbrojny w historii świata, trwający od 1 września 1939 do 2 września 1945, obejmujący zasięgiem działań wojennych prawie całą Europę, wschodnią i południowo-wschodnią Azję, północną Afrykę, część Bliskiego Wschodu i wszystkie oceany. Niektóre epizody wojny rozgrywały się nawet na Arktyce i w Ameryce Północnej. Głównymi stronami konfliktu były państwa osi i państwa koalicji antyhitlerowskiej (alianci). Oczywiście nie będę Wam tu wypisywał całego przebiegu wojny, bo ją, jak mniemam, każdy szanujący się obywatel znać winien, jednak z uwagi na nowy produkt studia Spark Unlimited, nad którym trwają prace, napomknę co nieco.

Zapewne każdy kojarzy Winstona Churchilla, prawda? Brytyjski polityk, mówca, strateg, pisarz i historyk, dwukrotny premier Zjednoczonego Królestwa, laureat literackiej Nagrody Nobla i jeden z największych światowych przywódców, którego poczynania bardzo wpłynęły na przebieg wojny. W 1931 roku, w Nowym Jorku, Winston Churchill został potrącony przez taksówkę. Wypadek był bardzo poważny, jednak udało mu się z obrażeń wylizać. Wkrótce po tym wydarzeniu, znacząco przyczynił się do kapitulacji Niemiec. Co by jednak się wydarzyło, gdyby Churchill zginął pod kołami taryfy? Na to właśnie pytanie próbują odpowiedzieć panowie ze Spark Unlimited, w grze Turning Point: Fall of Liberty.

Walący się Manhattan.

Mogłoby się wydawać, że temat II WŚ jest już tak dogłębnie wyczerpany, że tworzenie gier o tej tematyce jest czystym szaleństwem. Nawet słynna seria Call of Duty postanowiła zejść z tego tematu, serwując konflikt zbrojny z przełomu XX i XXI wieku w najnowszej (czwartej już) odsłonie gry. TP:FoL proponuje nam alternatywne zakończenie wielkiego konfliktu państw. Jak do tej pory studio może się poszczycić jedynie jedną z odsłon Call of Duty o podtytule Finest Hour, przeznaczonej na starsze konsole – kokosów na niej nie zbili. Złapali jednak wiatr w żagle, ponieważ zabrali się za dwie kolejne gry. Jedna to bohaterka tej zapowiedzi, druga to Legendary The Box, którego zapowiedź mogliście przeczytać niedawno na łamach naszego serwisu.

Do rzeczy. Winston Churchill nie żyje. Brak charyzmatycznego przywódcy w brytyjskim parlamencie sprawia, że Anglia (a wkrótce po tym cała Europa) pod wpływem ataku III Rzeszy kapituluje, a co za tym idzie, Alianccy żołnierze nie lądują w Normandii, a Stany Zjednoczone nie biorą udziału w starciu z Japończykami na Pacyfiku.

Dla USA walka zaczyna się w 1952 roku, kiedy to nazistowskie wojska rozpoczynają atak na Nowy Jork. Widmo klęski Amerykanów w zastraszającym tempie przestaje być tylko widmem, a staje się okrutną rzeczywistością. Wojsko wroga, zrzucane z olbrzymich sterowców, konsekwentnie zajmuje budynek po budynku. Nowy Jork pada, a Waszyngton ledwo odpiera atak. TP:FoL jest shooterem z widokiem z perspektywy pierwszej osoby, choć nie do końca. Oprócz zwykłego „idź i strzelaj”, będziemy mogli wykonywać szereg bardziej zaawansowanych czynności – mówię m.in. o walce wręcz, wspinaniu się, zrzucaniu ludzi z budynków, używaniu przeciwnika jako żywej tarczy. Ich wachlarz w dużej mierze będzie zależeć od otoczenia, w jakim się znajdziemy. Postać, jaką przyjdzie nam animować, jest niejaki Dan Carson. Zwykły robotnik budowlany, który pod wpływem nagłych wydarzeń postanawia dołączyć do powstającego ruchu oporu.

Rozgrywkę rozpoczynamy w Nowym Jorku. Czym będziemy się bronić? Otóż twórcy gry, dali nam do dyspozycji ogromny arsenał różnej maści broni (karabiny, pistolety, wyrzutnie rakiet, snajperki itp.). Jak sami zaznaczyli, nie chcą, by Turning Point był jakimś tam „sajens fikszyn”, więc darowali sobie i nam plazma guny i inne kosmiczne narzędzia. Sięgnęli za to do nowoczesnej (w tamtych czasach), głównie niemieckiej technologii, gdyż ta amerykańska była, że tak powiem, nieco zacofana. Spotkamy jednak kilka rodzajów broni eksperymentalnej, które nigdy nie ujrzały światła dziennego. Zapowiada się naprawdę ciekawie, zresztą wystarczy obejrzeć filmiki udostępnione przez Spark Unlimited.

Unreal Engine 3 w akcji.

Ścieżką dźwiękową zajmuje się Michael Giacchino – uznany kompozytor, współpracujący z producentami gier od ponad 10 lat. Skojarzyć można go z m.in. z pierwszymi trzema częściami Medal of Honor (tudzież i tą ostatnią: Airbone). Oprawę graficzną można na pierwszy rzut oka porównać do Airbone’a. Gra będzie napędzana przez silnik Unreal Engine 3, za co plus. Zarówno animacja postaci, jak i model zniszczeń zdają się być niesamowite. Bez problemu będziemy mogli zrównać z ziemią niemiecki sterowiec, który gdzieś tam het, het daleko bombarduje Manhattan, czy też niszczyć otaczające nas przedmioty czy wręcz fragmenty miasta.

Turning Point: Fall of Liberty, mimo że nawiązuje do II wojny światowej, proponuje nam jej alternatywne zakończenie. Możemy spodziewać się gry w klimatach Call of Duty, gdzie cały czas coś się dzieje, a akcja jest non stop podsycana lekką nutką Splinter Cella – tu musimy się wdać w walkę wręcz, gdzie indziej skradać czy też przedostać się z jednego dachu na drugi po cienkim kablu. Bardzo jestem ciekaw, czy producentom uda się odnieść większy sukces. Szum wywołany wokół gry jest bardzo duży i miejmy nadzieję, że oczekiwania, jakie rodzą się w nas czytając coraz to nowsze informacje na temat gry, spełnią się. Bądźmy dobrej myśli. Premiera już w lutym. Gra pojawi się na komputery osobiste oraz konsole nowej generacji.

Bartosz „bartek” Sidzina

NADZIEJE:

  • całkiem spore...

OBAWY:

  • kolejny nic nie wnoszący, nudny shooter o płytkiej fabule;
  • znów oklepana tematyka II WŚ.
Turning Point: Fall of Liberty

Turning Point: Fall of Liberty