Torpeda w celu! Widzieliśmy Silent Hunter Online
Seria Silent Hunter wkracza w nową erę. Zmienia się perspektywa zmagań, ale podstawowe założenia pozostają te same. Umieścić torpedę w celu.
- zarządzanie flotyllą u-bootów;
- dynamiczna kampania;
- tworzenie wilczych stad w kooperacji z innymi graczami.
To nie jest dobry czas dla symulatorów. Dla symulatorów okrętów podwodnych zresztą nigdy nie był, choć te z drugiej wojny światowej przez długi okres jakoś się trzymały. Poczynając od Silent Service przez Aces of the Deep aż po pięć części Silent Huntera, tysiące wirtualnych podwodniaków spełniało swe marzenia, torpedując statki i okręty przeciwnika. Wszyscy jednak pamiętamy liczne problemy z błędami, jakie przytrafiały się podczas zabawy w Silent Huntera 5. Niemniej nie zrażony tym Ubisoft zamierza nadal rozwijać markę, choć w nieco innym kierunku. Silent Hunter Online ma być bowiem przeglądarkową grą typu free-to-play, przygotowaną w technologii Flash 11, a więc nie zaistnieje potrzeba dociągania na dysk twardy jakichkolwiek danych.
Bez obaw, doświadczeni marynarze. Nowy produkt, mimo że w zasadzie przeznaczony na rynek masowy, wcale nie zostanie skierowany do osób nieodróżniających statku od okrętu. Autorzy twierdzą, że Silent Hunter Online tworzony jest przede wszystkim z myślą o fanach gatunku, którzy niejedną torpedę w życiu odpalili i teraz oczekują, że potraktuje się ich poważnie.

Zmieni się jednak nieco perspektywa zmagań na Atlantyku, bo właśnie ten obszar będziemy patrolować w latach 1939-1945. Brawurowe ataki na konwoje z zaopatrzeniem zmierzające do Europy ze Stanów Zjednoczonych na otwartym oceanie, Kanał Angielski i Morze Północne to główne teatry działań. Jednak zamiast obejmować dowództwo nad pojedynczym u-bootem, tym razem pod komendę weźmiemy flotyllę maksymalnie sześciu okrętów podwodnych. Co wcale nie przeszkodzi, aby osobiście zająć miejsce przy peryskopie każdego z nich w dowolnym momencie zabawy. Twórcy chwalą się, że obszar działań będzie w pełni zgodny z historyczną prawdą, ponieważ do opracowania mapy sektorów posłużyli się autentyczną, wyciągniętą z archiwów mapą Kriegsmarine.
Zawiadywanie kilkoma jednostkami oznacza jedno: trzeba się nimi zająć nie tylko w trakcie patroli, ale również podczas ich pobytu w doku. Tutaj bowiem będziemy rekrutować załogę, w tym również oficerów, dokonamy też wszelkich napraw i modyfikacji okrętów. Jakby tego było mało, z dostępem do nowych technologii otrzymamy także możliwość zbudowania u-boota całkowicie od podstaw. Wraz z premierą gry dostępnych będzie dziesięć lub jedenaście typów okrętów i pięć rodzajów torped.

Załoga ma stanowić jeden z najważniejszych elementów składowych sukcesu. W trakcie patrolu będziemy mogli wprawdzie wykonywać wszystko sami, jednak jeżeli zechcemy poczuć się jak prawdziwy kapitan, przydadzą się kompetentni oficerowie. Ma być ich kilku, a każdy pełnić konkretną funkcję. Zamiast więc przeprowadzać żmudne obliczenia toru wystrzelonej torpedy czy zmieniać wachtę, możemy całkowicie zdać się na nich. Warto będzie korzystać z tej opcji, bo dzięki temu wzrosną umiejętności załogi i podniesie się poziom doświadczenia marynarzy.
Autorzy obiecują dynamiczną kampanię, na którą wpłynie niemal każde wykonane – lub nie – zadanie. Wiele misji ma oferować zlecenia dodatkowe, których zrealizowanie będzie możliwe jedynie po spełnieniu podstawowych warunków. Bardzo ważna okaże się tu zasada dominacji. Otóż w chwili kiedy u-booty zdobędą znaczącą przewagę, zacznie zwiększać się aktywność przeciwnika i przejmie on inicjatywę. W ten sposób nigdy nie powinno zabraknąć celów do ataku, choć jednocześnie wzrośnie poziom trudności. Liczba wyzwań będzie nielimitowana i mają być one generowane na podstawie zachodzących w całej kampanii zmian, a nie sztywno narzucone z góry. Zdobywane w trakcie nich punkty zwycięstwa zostaną zsumowane globalnie na danym serwerze i na ich podstawie zmieni się panująca sytuacja. Po zgromadzeniu odpowiedniej ich ilości kampania wkroczy w kolejną fazę.

Jak już wspomniałem, gracz wcieli się w dowódcę flotylli okrętów. Niezwykle ważnym zadaniem będzie wyznaczanie tras patroli i opracowanie szczegółowej taktyki w przypadku napotkania alianckich statków. Jednym kliknięciem przeniesiemy się wtedy na pokład dowolnej jednostki i osobiście poprowadzimy atak, w którym kluczem do sukcesu stanie odpowiednie manewrowanie jednostką bez ujawniania swojej obecności. W planowaniu akcji pomoże taktyczna mapa, na której informacje zmienią się w zależności od tego, czy okręt będzie w zanurzeniu, czy też będzie płynąć po powierzchni. Niestety, ale fani spragnieni widoku z zewnątrz tym razem najprawdopodobniej obejdą się smakiem. Autorzy przewidzieli bowiem tylko podgląd sytuacji przez peryskop i ewentualną możliwość przejścia się po pokładzie.
Samotne prowadzenie Kriegsmarine do zwycięstwa z pewnością okaże się ekscytujące, ale to nie wszystko, co przygotowali twórcy gry. W dowolnym momencie będziemy mogli bowiem zaprosić do zabawy aż trzech znajomych, z którymi stworzymy wilcze stado i wspólnie zapolujemy na konwoje. Dzięki tej opcji rozgrywka w SHO ma szansę nabrać rumieńców i pozostawić po sobie niezatarte wrażenie. Jeżeli jednak w tym momencie pomyśleliście o PvP przeciwko niszczycielom dowodzonym przez innych graczy, to niestety – nic z tego. Autorzy w ogóle nie planują takiej opcji.

W trakcie misji zdobędziemy punkty prestiżu, które następnie posłużą do zakupu dostępnych ulepszeń czy przyśpieszenia pewnych czynności. Trzeba wszak pamiętać, że rozgrywka prowadzona jest w czasie rzeczywistym (z możliwością zwiększenia jej tempa), a więc chociażby naprawa okrętu w doku może potrwać klika lub nawet kilkanaście dni. Skrócenie tych procesów, a także inne ułatwienia gwarantują – rzecz jasna – mikrotransakcje.
Wstępnie premiera planowana jest na czwarty kwartał tego roku. Wkrótce również zostaną rozesłane pierwsze zaproszenia do zamkniętych beta-testów.
