Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 kwietnia 2009, 12:20

autor: Marcin Łukański

The Saboteur - pierwsze spojrzenie

Z jednej strony wyścigi samochodowe, z drugiej długie piesze wędrówki. Z jednej strony wartka akcja, z drugiej skradanie się w cieniu. Z jednej strony barwne, pozytywne kolory, z drugiej czarno-biały świat.

Na specjalnej prezentacji w Londynie miałem okazję zobaczyć w akcji grę The Saboteur – zupełnie nową markę Electronic Arts. The Saboteur okazał się wyjątkowo ciekawym połączeniem różnych elementów znanych z wielu gier akcji. Cała ta mieszanka została doprawiona kilkoma interesującymi pomysłami i zapakowana w otwarty, dość dużych rozmiarów świat. W efekcie otrzymaliśmy coś, co zapowiada się na solidną i interesującą produkcję.

Akcja gry umieszczona jest w czasach II wojny światowej. Walczyć będziemy głównie na terenach okupowanej Francji, a konkretniej – w Paryżu. Bohaterem The Saboteur jest Irlandczyk Sean Devlin. Sean jest kierowcą wyścigowym, dla którego liczą się tylko kolejne rajdy i kolejne zwycięstwa. Wojną zaczyna interesować się dopiero wtedy, gdy naziści zabijają jego dobrego przyjaciela. Sean – wiedziony rządzą zemsty – rozpoczyna swoją prywatną walkę z okupantem, przy okazji pomagając francuskiemu ruchowi oporu. Producent zwraca uwagę na fakt, że gra nie koncentruje się na historycznych, istotnych wydarzeniach i II wojna światowa jest tylko otoczką fabularną.

Świat The Saboteur to stylowe połączenie barwnych kolorów orazczerni i bieli.

W czasie prezentacji zobaczyliśmy fragment jednej z misji, co pozwoliło zaznajomić się z najważniejszymi aspektami nowej gry Pandemic Studios. Pierwszą rzeczą, która – dosłownie – rzuca się w oczy, jest nietypowy styl oprawy graficznej. W grze znajdziemy tereny okupowane przez nazistów oraz tereny już przez nas wyzwolone z rąk nieprzyjaciela. Obszary wolne od okupacji są pełne pozytywnych kolorów i jaskrawych barw. Tereny zajęte przez wroga są przedstawione w kompletnie inny sposób. Większość z nich jest zupełnie czarno-biała i powleczona leciutkim filtrem, co sprawia troszkę komiksowe wrażenie. Jednak nie cały świat jest czarno-biały. Niektóre elementy są wyblakłe (np. światła w domach), inne są odważniej podkolorowane (np. drabiny), a jeszcze inne posiadają ostre, kontrastowe barwy o różnych odcieniach czerwonego (flagi, kluczowe miejsca i krew). Całość bardzo przypomina na przykład Sin City Franka Millera i jest wyjątkowo przyjemnie zaprezentowana. Gdy już wykonamy zadanie w danym miejscu i oczyścimy teren z Niemców, to obszar nabiera barw, a czerń i biel znikają. Podobny zabieg został zastosowany w Prince of Persia, ale tutaj prezentuje się znacznie ciekawiej.

The Saboteur kładzie silny nacisk zarówno na czystą akcję, jak i na zabawę w chowanego, co mogłem zobaczyć, gdy w czasie prezentacji producent przechodził przykładową misję. Zadaniem Seana było dotarcie do działa ostrzeliwującego siły oporu i wysadzenie niebezpiecznej broni. Mogliśmy to zrobić na dwa sposoby – skradając się lub wpadając w sam środek Niemców, strzelając wokoło i zostawiając po sobie krwawą miazgę. Producent zastosował złoty środek, na samym początku ukrywał się, a potem rozpoczął wesołą strzelaninę.

System skradania się polega na chowaniu się za różnymi przeszkodami, skrzyniami, murkami i na unikaniu strażników, których zasięg obserwacji terenu jest ograniczony. W każdej chwili możemy podkraść się do niczego niespodziewającego się nieszczęśnika i wykonać na nim cichą egzekucję. Możemy również chwycić broń i zastosować metodę Rambo, co też w pewnym momencie uczynił producent. W przypadku otwartej walki, rozgrywka nie różniła się zbyt od tego, co znamy z gier akcji tego typu.

Co warte zaznaczenia – Sean jest niezwykle zwinny i potrafi wspinać się po budynkach, balkonach, oknach, gzymsach i innych, wystających elementach. Według słów producenta, jeśli coś wygląda na konstrukcję, na którą można się wspiąć, to na pewno można to uczynić. Spowoduje to, że przez dużą część zabawy będziemy krążyli po dachach czy rusztowaniach. Z wysokości łatwiej namierzyć wszystkich nieprzyjaciół i łatwiej ich zręcznie zdjąć. Trzeba mieć tylko na uwadze, że naziści patrolują zarówno ulice, jak i dachy. Animacja Seana wspinającego się po ścianach budynków, wieszającego na drążkach i drabinach jest bardzo ładna i całkiem realistyczna.

Aby przedrzeć się do działa, producent co chwilę przeskakiwał z dachu na dach, biegał wąskimi ulicami, wspinał się po drabinach i stromych ścianach. Przez cały ten czas był ostrzeliwany i co chwilę musiał szukać schronienia. Na swojej drodze natrafił na przeciwników zaopatrzonych w karabiny, snajperki, miotacze ognia oraz panzerschrecki. Po pewnym czasie nadleciały również potężne Zeppeliny, z którymi musieliśmy się uporać.

Nowa produkcja Pandemic Studios to solidna porcja skradania orazefektownej akcji.

Według słów producenta wiele misji w równej mierze skoncentruje się na skradaniu oraz na wartkiej akcji. Często zadania, w których na początku będziemy musieli bardzo ostrożnie dotrzeć do celu, zakończą się efektowną ucieczką lub pełną wybuchów strzelaniną. W The Saboteur każdy ma znaleźć coś dla siebie.

Warto również zwrócić uwagę na otwarty świat. Między misjami można swobodnie krążyć po mieście, rozmawiać z bohaterami niezależnymi (acz dialogów w czasie prezentacji nie widzieliśmy) oraz wykonywać misje poboczne. Po mieście będziemy poruszać się zarówno pieszo, jak i różnego rodzaju samochodami. Sean jest kierowcą wyścigowym, zatem czekają nas i szalone ucieczki przed nazistami, i rajdy samochodowe, których, niestety, również nie mieliśmy okazji zobaczyć.

Sam Paryż wykonany został bardzo ładnie, z dbałością o szczegóły i charakterystyczne obiekty (obowiązkowa Wieża Eiffla). Odwiedzimy zarówno zatłoczone centrum miasta, jak i zamieszkałe niewielkie podmiejskie obszary, pola i lasy.

The Saboteur jest jeszcze w bardzo wczesnej fazie produkcji. Producent nawet nie zna przybliżonej daty premiery. Wiemy tylko, że gra na pewno nie pojawi się w sklepach w tym roku. Jednak – mimo wszystko – wersja, którą zobaczyliśmy na prezentacji, wywierała bardzo pozytywne wrażenie. Oczywiście miejscami pojawiały się drobne błędy, ale wspominanie o nich mija się zupełnie z celem, zważywszy na fakt, że jeszcze wiele pracy przed ekipą Pandemic Studios.

Gra zapowiada się na bardzo solidną produkcję. The Saboteur zbiera ciekawe elementy z takich gier jak Grand Theft Auto, Assassin’s Creed czy Prince of Persia i łączy je w zajmujący produkt. Warto trzymać rękę na pulsie i mieć The Saboteur na oku. Może być jeszcze o tej grze głośno.

Marcin „Del” Łukański

The Saboteur

The Saboteur