Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 31 marca 2011, 09:36

autor: Jakub Wencel

The Legend of Zelda: Ocarina of Time 3D - zapowiedź

The Legend of Zelda: Ocarina of Time niebawem dołączy do zestawu kultowych marek towarzyszących pierwszym miesiącom życia Nintendo 3DS. Z jakim skutkiem?

Mogłoby się wydawać, że koncepcja przeniesienia tak legendarnej produkcji jak The Legend of Zelda: Ocarina of Time na konsolę Nintendo 3DS – nareszcie nadając grze odpowiedni dla epoki graficzny szlif, przy pełnym wykorzystaniu fajerwerków, jakie oferuje trzeci wymiar – chodziła po głowie decydentom japońskiego giganta od momentu, gdy tylko zaczęły się prace nad tą konsolą. W czasach deficytu tak porywających gier jak ta z Linkiem w roli głównej najprościej w końcu sięgnąć po sprawdzone marki, szczególnie gdy zamierza się wprowadzić nowy sprzęt na rynek z odpowiednim przytupem.

Nic bardziej mylnego. Jak zaznaczył sam Shigeru Miyamoto, projekt wyewoluował z niepozornego dema technologicznego – w zamierzeniu mającego prezentować możliwości najnowszej zabawki koncernu – by skończyć jako kolejna już inkarnacja przygód Linka, w które zagrywaliśmy się lata temu. The Legend of Zelda: Ocarina of Time w wersji na Nintendo 3DS będzie bowiem szóstym pełnoprawnym wydaniem tej – nie bójmy się użyć tego słowa – wybitnej gry z 1998 roku, pierwotnie opakowanej w plastikowy kartridż Nintendo 64. Niewielu firmom uszedłby na sucho tak intensywny recykling klasyki, ale w przypadku akurat tego tytułu istnieje nań zapotrzebowanie ze strony samych graczy – napędzane także przez pokusę zobaczenia ulubionej produkcji doszlifowanej tu i ówdzie, przy zachowaniu jednak wszystkich atutów stanowiących o jej klasie, i przede wszystkim działającej na współczesnych platformach. Przygotowywana pozycja ma ambicję spełnić te oczekiwania, przynajmniej do pewnego stopnia.

Najlepsze przygody Linka w 3D? Czemu nie!

Największą atrakcją odświeżonej Zeldy będzie implementacja obsługi drugiego, dotykowego ekranu konsoli. Interfejs użytkownika, który mamy za jego pomocą obsługiwać, pozwoli przeglądać mapy oraz ekwipunek i korzystać ze znajdujących się w nim przedmiotów. Ikonki są duże, więc nie powinno być problemów z przyciskaniem ich kciukiem – sama komunikacja gracza z interfejsem stanie się w ten sposób o wiele bardziej intuicyjna i po prostu szybsza. Zamiast pauzowania rozgrywki, by zajrzeć do sakiewki czy sprawdzić, jakie rodzaje broni przypisane są do danych klawiszy, wystarczy rzut oka na drugi ekran konsoli. Będzie on służyć dodatkowo jako pole porozumiewania się z naszą przewodniczką – Navi. Trudno nazwać to rewolucją, bo takiego wykorzystania atutów Nintendo 3DS można było się przecież spodziewać.

Poszerzenie interfejsu nie pozostanie bez wpływu na samą rozgrywkę. Eiji Aonuma, jedna z najważniejszych osób odpowiedzialnych za The Legend of Zelda: Ocarina of Time, przywołał przykład słynnej Water Temple. Obszar ten, od zawsze słynący z wywoływania u graczy ogromnej frustracji, ze względu na konieczność wyjątkowo szybkiej żonglerki przedmiotami, ma być w remake’u znacznie przyjemniejszy do pokonywania. Dobra wiadomość? Cóż, starym wyjadaczom informacja, że dawny etap ciężkich zmagań został ułatwiony, może stanąć kością w gardle. Prowadzi to także do pytania: czy cała gra okaże się niebezpiecznie prosta? Warto pamiętać, że była ona projektowana na zupełnie inną platformę, a więc wyważenie poziomu trudności z pewnością nie uwzględniało zupełnie przemodelowanego interfejsu.

Dużo ciekawsze usprawnienie pojawi się w związku z obsługą kamery. Wystarczy bowiem kliknąć specjalną ikonkę, znajdującą się na dolnym ekranie, by przełączyć perspektywę na pierwszoosobową. Mało tego – nie tylko zyskamy możliwość obserwowania świata gry oczami Linka, ale także sterowania ruchami kamery za pomocą wbudowanego w konsolę kontrolera żyroskopowego. Przy poruszaniu sprzętem w lewo i w prawo kamera również będzie wykonywać odpowiednie ruchy. Trzeba przyznać, że sam pomysł – choć ciekawy – może okazać się dość niepraktyczny w zastosowaniu. W końcu mamy do czynienia z konsolą przenośną, a więc z definicji gotową do użycia w autobusie, co może z kolei wpływać niekorzystnie na działanie modułu sterowania żyroskopowego.

Niestety, jeśli chodzi o czysto wizualną stronę produkcji, wydaje się, że górę nad możliwościami i chęciami grafików weźmie dość sędziwy wiek gry. Z zaprezentowanych do tej pory obrazków możemy wywnioskować, że owszem szósta inkarnacja The Legend of Zelda: Ocarina of Time została poddana nieco odświeżającej jej aparycję obróbce, ale o rewolucji nie może być mowy. Tytułowi daleko do tego, czym mógł się do tej pory pochwalić choćby Capcom przy Resident Evil: Revelations czy Resident Evil: Mercenaries 3D. Oczywiście nie oprawa jest tu najważniejsza, ale można się było spodziewać, że przy konwersji tak legendarnej pozycji, w dodatku na konsolę, której jednym z głównych atutów mają być doznania wizualne, twórcy dadzą z siebie trochę więcej.

Nowy ekwipunek ułatwi korzystanie z przedmiotów.

Oczywiście sama gra będzie obsługiwać technologię 3D i miejmy jedynie nadzieję, że te fajerwerki nie wypadną dziwacznie w produkcji, która – bądź co bądź – ma już na karku kilkanaście lat. Z drugiej strony – Nintendo, wnioskując z tego, co zostało dotychczas pokazane, traktuje trójwymiarowość tytułu na swojej nowej konsoli priorytetowo i raczej nie pozwoli autorom konwersji na żadne potknięcia.

Tradycjonaliści mogą jednak spać spokojnie – największa ingerencja w mechanizmy rozgrywki dokona się bowiem na poziomie rozwiązań technicznych. „Czysty” gameplay pozostanie właściwie bez zmian, nie wspominając nawet o fabule – to wciąż legendarna Zelda, która sprawi, że niejednemu fanowi zakręci się łza w oku. Tylko, czy to wystarczy do zdobycia zaufania graczy i tym razem?

Jakub „Taven” Wencel

The Legend of Zelda: Ocarina of Time

The Legend of Zelda: Ocarina of Time