Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 29 marca 2007, 16:08

autor: Radosław Grabowski

The Darkness - już graliśmy!

Siłą omawianej gry będzie bez wątpienia mroczny scenariusz, odziedziczony w znacznej części po komiksowym pierwowzorze. W roli protagonisty wystąpi Jackie Estacado, zanurzony po uszy w nowojorskim półświatku gangsterskim.

Patrząc przez pryzmat kinematografii można z łatwością stwierdzić, że jeśli twórcy danego filmu potrafią należycie wykorzystać uzyskaną licencję komiksową, to usatysfakcjonowanymi widzami są nie tylko bezkrytyczni entuzjaści danego zbioru obrazków, ale także zupełni laicy. Właśnie dlatego wyświetlane od niedawna w polskich kinach dzieło pt. 300 godzi się tak nazywać, w odróżnieniu chociażby od zdecydowanie przereklamowanego powrotu Supermana na srebrny ekran z roku 2006. Częstokroć filmowe adaptowanie wypada zresztą lepiej w przypadku komiksów nieco mniej rozpoznawalnych, niż absolutnie mainstreamowych bestsellerów wydawniczych. Analogicznie jest w przypadku gier, więc zamiast z utęsknieniem wypatrywać kolejnych wirtualnych przygód Spider-Mana, X-Menów i Wojowniczych Żółwi Ninja, warto zainteresować się pozycją z gatunku FPS o nazwie The Darkness. Przygotowywana jest ona na podstawie rysunkowej serii pod tym samym tytułem przez utalentowany zespół z firmy Starbreeze Studios, który dał znakomity pokaz swoich umiejętności developerskich za sprawą The Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay. Po raz pierwszy o elektroniczno-rozrywkowej adaptacji Ciemności usłyszałem przed dwoma laty, gdy gra została umieszczona w planie wydawniczym Majesco Entertainment. Później patronat nad projektem objęła korporacja Take-Two Interactive, aby posiadacze stacjonarnych konsol PlayStation 3 i Xbox 360 otrzymali gotowy produkt pod marką 2K Games. Właśnie „trzystasześćdziesiątkową” wersję beta The Darkness miałem ostatnio przyjemność przetestować, celem podzielenia się z Wami gorącymi wrażeniami w tym artykule.

Siłą omawianej gry będzie bez wątpienia mroczny scenariusz, odziedziczony w znacznej części po komiksowym pierwowzorze. W roli protagonisty wystąpi Jackie Estacado, zanurzony po uszy w nowojorskim półświatku gangsterskim. Główny bohater ma jednak być kimś więcej, niż tylko szeregowym członkiem wielkomiejskiej mafii, specjalizującym się w tzw. brudnej robocie. W jego rodzinie bowiem z ojca na syna przechodzi tajemnicza moc z piekła rodem, czyli właśnie The Darkness. Zgodnie z pokoleniową tradycją, Jackie odkryje w sobie Ciemność wraz z dniem swoich 21 urodzin, akurat w momencie, gdy jego gangsterski przełożony postanowi się pozbyć młodego Estacado. Dzięki przedstawicielom Take-Two Interactive zapoznałem się z trzema początkowymi etapami, które wprowadzą graczy w świat The Darkness.

Pierwszy poziom zrealizowano w formie interaktywnej introdukcji, a zatem już od samego początku zabawy nie można było narzekać na brak akcji. Obserwując bieg wydarzeń z perspektywy pierwszej osoby, jechałem na tylnej kanapie amerykańskiego kabrioletu w stylu „chromu prawie tyle co lakieru i tapicerka a la tygrys” (po prostu niczym Tony Montana z filmu Człowiek z blizną). Towarzyszyło mi dwóch mafijnych kolegów po fachu – niekoniecznie rozgarnięty kierowca i siedzący obok niego gaduła, rzucający na lewo i prawo rozmaitymi wulgaryzmami. Nasz wóz tak nieprzepisowo przebijał się przez zatłoczony Tunel Lincolna pod rzeką Hudson, że musiało to zwrócić uwagę policjantów i w ten sposób rozpoczęła się iście hollywoodzka scena pościgowa. Kierowca jedną rękę trzymał na kółku, a drugą na spuście, natomiast jego kompan z prawej również ostrzeliwał goniących nas gliniarzy i pokrzykiwał na Jackie’go, aby ten czym prędzej także otworzył ogień.

Tymczasem Estacado ładował kolejne pociski do strzelby powtarzalnej z podziwu godnym spokojem, nawet gdy gaduła stracił głowę – dosłownie, bo po wychyleniu się z auta i uderzeniu w przejeżdżający obok samochód. Ostatecznie mogłem przez chwilę postrzelać do pościgu, ale i tak skończyło się na efektownej kraksie, stanowiącej zarazem przejście do dalszej części zabawy. Już po tej wstępnej sekwencji przekonałem się, iż mam do czynienia z grą niebanalną, zarówno pod względem treści, jak i formy. Poczułem się jak bohater wysokobudżetowego i dobrze wyreżyserowanego filmu sensacyjnego, a kinową atmosferę potęgowała ostra i bogata w szczegóły oprawa wizualna. Przy okazji ujrzałem jeden z powodów do dumy developerów The Darkness, czyli synchronizację wypowiadanych przez postaci słów nie tylko z ruchem ust, ale także z mową ciała. Dynamizm więc pełnozakresowy, a dalej było jeszcze lepiej.

W drugim testowym levelu skonfrontowałem się grupą gangsterów, chcącą zabić Jackie’go pośród cmentarnych nagrobków. Poznałem zatem podstawowe zasady operowania bronią palną – standardowo bohater miał do dyspozycji trzymane w obu dłoniach pistolety/rewolwery, aczkolwiek mógł później np. wymienić jeden z nich na szybkostrzelną spluwę w stylu Uzi lub zrobić użytek ze strzelby, wymagającej jednakże zaangażowania obu rąk. Dość naturalnie rozwiązano sprawę strzelania zza węgła, więc przykładowo gdy protagonista podchodził do załomu muru, dzierżąc parę gnatów, wówczas jeden z nich wystawiał celem otworzenia ognia, a drugi trzymał na sztorc w pogotowiu. Przed samą cmentarną strzelaniną zaczęła się ponadto ujawniać mroczna moc, drzemiąca dotąd spokojnie w ciele Estacado. Na krótką chwilę uległ zmianie filtr graficzny, a z głośników dobiegł demoniczny głos (mrożące krew w żyłach frazy typu „Jestem w Tobie!”), reprezentujący The Darkness i należący w rzeczywistości do Michaela Pattona – byłego wokalisty słynnego kalifornijskiego zespołu Faith No More. Zanim jeszcze Ciemność całkowicie się unaoczniła, zapoznałem się z opcją prowadzenia krótkich, pogłębiających fabułę, rozmów z postaciami niezależnymi. Dialog z napotkanym w toalecie kloszardem sprowadzał się do wybierania odpowiednich zagadnień z podręcznego menu, niczym w typowych przygodówkach. Po skończonej konwersacji wreszcie mroczna natura Jackie’go zaprezentowała się w pełnej krasie. Bohaterowi wyrosły czarne macki, którymi w trakcie nieinteraktywnej scenki rozprawił się z przeciwnikami w szczególnie okrutny sposób, demonstrując zarazem niszczycielski potencjał do wykorzystania w dalszej części rozgrywki.

Testowa wersja The Darkness pozwoliła mi na wypróbowanie zaledwie kilku demonicznych zdolności. Przede wszystkim kontrolowany przeze mnie protagonista był dzięki Ciemności znacznie odporniejszy na ataki wrogów i mógł używać dwóch rodzajów macek. Pierwszy miał formę pary zębatych głów, po jednej dla każdej strony ekranu, potrafiących m.in. zjadać serca martwych przeciwników i prześlizgiwać się w pozornie niedostępne miejsca (przykładowo szybki rajd kanałem wentylacyjnym, celem zagryzienia osoby, przebywającej w zamkniętym od środka pomieszczeniu). Wspomniane pożeranie cechowało się kluczowym znaczeniem, ponieważ moc The Darkness w pewien sposób ograniczono i dlatego ważne było regenerowanie energii chociażby poprzez żywienie się ludzkimi organami oraz unikanie miejsc zbytnio oświetlonych.

W likwidowaniu większości źródeł niesprzyjającej jasności bardzo pomagały macki drugiego typu, naprowadzające się automatycznie po uaktywnieniu np. na żarówki. Poza tym istniała możliwość nadziewania na nie oponentów, co wiązało się z powolną śmiercią ofiar. Macki wykorzystywało się też do ciskania przedmiotami, latającymi w powietrzu zgodnie z prawami fizyki – ludzie z Take-Two Interactive zapewnili mnie, że wraz z rozwojem akcji Jackie będzie rzucać coraz większymi obiektami, począwszy od metalowych beczek, poprzez parkowe ławki, a skończywszy na samochodach. Zakres umiejętności, związanych z The Darkness, obejmował również przywoływanie poprzez specjalne portale swoistych chowańców, zwanych Darklingami. Mogłem zaznajomić się jedynie z kilkoma mrocznymi pomocnikami, czyli przykładowo z demonem, rzucającym się na wroga i wykańczającym go przy użyciu piły spalinowej. Darklingi były nieocenione nie tylko w walce, ale także m.in. w wyszukiwaniu istotnych dla fabuły lokacji.

Wartym podkreślenia pomysłem jest rezygnacja developerów z tak typowych dla gier FPS wskaźników, podających stan zdrowia bohatera, ilość posiadanej amunicji etc. Kondycję fizyczną Jackie’go można było bowiem bezproblemowo zdiagnozować na podstawie bieżącego filtru graficznego – od doskonale przejrzystego do rozmazanego i utrzymanego w czerwono-czarnej tonacji, co zwiastowało rzecz jasna rychły zgon. Z kolei energię The Darkness symbolizowały rzędy jaskrawych punktów, dekorujące wymienione wyżej zębate głowy. Następną ciekawą sprawę dostrzegłem przemierzając trzeci testowy poziom. Otóż włączając stojący w jednym z pomieszczeń telewizor ujrzałem znaną z dzieciństwa kreskówkę, której główną postacią był marynarz Popeye. W pełnej wersji The Darkness będzie można oglądać mnóstwo takich wirtualnych programów – oczywiście znacznie więcej na platformie PS3 z racji nośnika Blu-ray, wyraźnie pojemniejszego od DVD z X360.

Zaakcentować należy, iż grałem to, co twórcy z firmy Starbreeze Studios postanowili pokazać trzy miesiące przed premierą, zaplanowaną na końcówkę czerwca 2007. Momentami brakowało więc chociażby wszystkich elementów modelu fizycznego, a system oświetlenia i cieniowania nie funkcjonował zawsze z odpowiednią precyzją. Ponadto nie mogłem przetestować smakowicie zapowiadającego się trybu zabawy wieloosobowej. Niemniej jednak zobaczyłem wystarczająco, aby być zdecydowanym w kwestii przyszłego zakupu pełnej wersji. Unikalne połączenie widowiskowej strzelaniny i krwawego horroru wyłącznie dla dorosłych odbiorców przyciągnie do omawianej gry pewnikiem nie tylko ludzi, którzy znają już komiksy spod znaku The Darkness. Mnie Ciemność już wchłonęła. Bez reszty.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

The Darkness

The Darkness