Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 1 września 2011, 10:10

autor: Adrian Werner

The Cursed Crusade - konkurent dla Assassin's Creed? - gamescom 2011

Już wkrótce tandem Atlus i Kylotonn Games zaproponują nam podróż w czasy wypraw krzyżowych dzięki grze The Cursed Crusade. Na gamescomie mogliśmy się przekonać, czy warto będzie skorzystać z tego zaproszenia.

The Cursed Crusade to tytuł, który musi dźwigać ciężkie brzemię. Z jakiegoś powodu przylgnęło bowiem do niego określenie pogromcy Assassin’s Creed. W rzeczywistości gra, poza tematyką krucjat, ma niewiele wspólnego z tą serią. Nie mówiąc już o tym, że francuskie studio Kylotonn Games do gigantów nie należy i choćby nie wiem jak się starało, nie jest w stanie konkurować z Ubisoftem. Dlatego przy każdej prezentacji The Cursed Crusade twórcy odżegnują się od jakichkolwiek chęci bezpośredniego starcia z kolejną odsłoną cyklu o przygodach asasynów. Nie inaczej było podczas tegorocznego gamescomu. Warto ich posłuchać, ponieważ dopiero po zignorowaniu bezsensowych porównań z nieporównywalnie większą marką można dostrzec, że w rzeczywistości Francuzi szykują nam całkiem obiecującą zręcznościówkę.

W tej grze liczy się gra zespołowa.

Akcja zaczyna sie w roku 1198. Europa wciąż próbuje się pozbierać po stratach poniesionych podczas trzeciej wyprawy krzyżowej. Nie przeszkadza to jednak nowo wybranemu papieżowi Innocentemu III w rozpoczęciu przygotowań do kolejnej krucjaty. Wydarzenia te stanowią jednak jedynie tło głównej osi fabularnej, która obraca się wokół dwóch wojowników – templariusza Denza oraz najemnika Estebana. Na obu ciąży przerażająca klątwa i jeśli nie znajdą sposobu na jej zdjęcie, ich dusze po śmierci powędrują do piekła.

Gra została zaprojektowana głównie z myślą o dwuosobowym trybie kooperacyjnym. Dobrym przykładem takiego podejścia są momenty, w których punkty życia jednego z bohaterów spadają do zera. Pada on wtedy na ziemię, a w jego stronę zaczyna powoli kroczyć kostucha. Partner musi zdążyć go uleczyć zanim dopadnie go Śmierć. Szkoda tylko, że jeśli zdecydujemy się na samotną zabawę nie otrzymamy możliwości wyboru postaci. Zamiast tego pokierujemy wtedy zawsze Denzem, a kontrolę nad Estebanem przejmie sztuczna inteligencja. W tandemie z przyjacielem zagramy zarówno w sieci, jak i na podzielonym ekranie. Co ciekawe, ta druga opcja dostępna będzie również na PC, co w obecnych czasach jest rzadkością i zasługuje na pochwałę.

Walka jest efektowna i brutalna.

Częste porównania do Assassin’s Creed mogą zasugerować, że mamy do czynienia z typowym sandboksem. W rzeczywistości, The Cursed Crusade jest niczym innym niż współczesną wariacją na temat klasycznego Golden Axe. Dostaniemy zatem, w większości, liniową przygodę, w której zabawa polega głównie na siekaniu hord wrogów. W tego typu grze najważniejszym elementem jest system walki. Twórcy doskonale zdają sobie z tego sprawę i dlatego poświęcili temu aspektowi najwięcej uwagi. Starcia są dynamiczne i bardzo brutalne. Do naszej dyspozycji oddanych zostanie ponad sto trzydzieści typów oręża podzielonego na kilka grup o różnych zastosowaniach. Przykładowo, na lekko opancerzonych przeciwników idealne są miecze, ale spotkamy też wrogów w pełnych zbrojach płytowych i w tym przypadku konieczne jest najpierw zniszczenie pancerza, a do tego nadają się lepiej bronie obuchowe, takie jak maczuga.

Możemy podnosić wszystkie upuszczone przez nieprzyjaciół narzędzia mordu, a w ostateczności przywalić im również znajdującą się w pobliżu skrzynią czy krzesłem. Gracze preferujący bardziej defensywne podejście skorzystają z różnych tarcz. Denzowi i Estebanowi nieobce są również śmiercionośne kontrataki. Ich wyprowadzenie wymaga sporej finezji, ale warto się postarać, ponieważ ciosy tego typu omijają pancerze. Nie jesteśmy zresztą ograniczeni tylko do walki w zwarciu i możemy zrobić użytek z broni dystansowych, takich jak kusze. Ataki można łączyć w potężne kombosy, których łącznie ma być ponad sto rodzajów. Sympatycznie rozwiązano przerwy w sekwencjach ciosów. Gdy przestaniemy na chwilę atakować, licznik wcale się od razu nie resetuje, ale zaczyna odliczać wstecz. Tym samym, jeśli szybko powrócimy do siekania wroga, możemy wznowić kombosa.

Po aktywowaniu klątwy bohaterowie przeobrażają się w demonicznych wojowników.

Ciążąca na bohaterach klątwa nie ogranicza się jedynie do aspektów fabularnych. Gra pozwala nam ręcznie uruchomić jej destrukcyjną moc - powoduje to, że otaczająca nas rzeczywistość ulega przeobrażeniu w coś przypominające piekło na Ziemi. Wszystko wokół pokryte jest wtedy płomieniami, Denz i Esteban przypominają rogate demony, a ludzcy wrogowie wyglądają jak obdarci ze skóry. W tym trybie nasze ataki mają większą siłę i ignorują pancerze. Ponadto część technik walki może być wykorzystana jedynie po aktywacji klątwy. Oczywiście tymi dobrodziejstwami możemy cieszyć się jedynie przez pewien czas, a po wyczerpaniu odpowiedniego paska moc zaczyna pożerać nasze punkty życia. Za wyprowadzenie kombosów oraz realizację zadań (w tym również tych dodatkowych) nagradzani będziemy punktami zwycięstwa. Służą one do rozwoju postaci pozwalając kupować nowe umiejętności i ciosy oraz zwiększać współczynniki takie jak siła, potęga klątwy, talent szermierczy oraz umiejętność korzystania z pancerzy.

Graficznie The Cursed Crusade prezentuje przyzwoity poziom. Strona wizualna nikogo w zachwyt nie wprawi, ale trudno się do czegoś konkretnego przyczepić. Kylotonn Games to małe studio i po prostu nie ma środków, by konkurować z gigantami branży. Mimo to Francuzi poradzili sobie całkiem nieźle. Bardzo dobre wrażenie robi animacja postaci. Twórcy wykorzystali technologię motion capture, sesja nagraniowa trwała ponad siedemdziesiąt dni. Dzięki temu wszystkie ciosy wyglądają realistycznie. Wyraźnie czuć siłę kryjącą się za każdym atakiem i nie odnosi się wrażenia, że bohaterowie machają kijkami. Przywiązanie do detali widać też w warstwie audio. Głosy podłożyli bowiem aktorzy o tej samej narodowości, co odgrywane przez nich postacie.

Wśród dostępnego oręża nie zabraknie również kusz.

Z gamescomowej prezentacji wyszedłem z pozytywnym nastawieniem co do The Cursed Crusade. Na pewno nie będzie to gra przełomowa, ale dzięki trybowi kooperacji ma potencjał by wznieść się nad poziom średni. Samotne przejście kampanii nikogo raczej nie zachwyci, ale sytuacja powinna wyglądać zupełnie inaczej jeśli w przygodzie towarzyszyć nam będzie kolega. Całość została zaprojektowana zdecydowanie dla dwuosobowego ludzkiego zespołu i tylko w duecie docenimy w pełni jej zalety. W połączeniu z ciekawym i posiadającym spore możliwości systemem walki powinno to dać produkcję, która okaże się smakowitym kąskiem dla wszystkich miłośników sieczki.

Adrian Werner

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej

The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów

The Cursed Crusade: Krucjata Asasynów