Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Battlefield Hardline Publicystyka

Publicystyka 2 lutego 2015, 17:23

autor: Luc

Testujemy wersję beta gry Battlefield: Hardline - sporo zmian na lepsze na chwilę przed premierą

Battlefield Hardline od momentu ogłoszenia nie miał łatwego życia. Z jednej strony stały zarzuty graczy, wciąż czekających na naprawienie Battlefielda 4, zaś z drugiej – otwarte beta testy, które pokazały, że większość modyfikacji jest typowo kosmetyczna.

BATTLEFIELD HARDLINE W SKRÓCIE:
  • Motyw przewodni to starcia między policją a bandytami;
  • Nowe tryby oddające specyfikę walki ze zorganizowaną przestępczością;
  • Obecność klasycznych rodzajów rozgrywki, znanych z poprzednich odsłon;
  • Nowe mapy o różnych rozmiarach, dominuje tematyka miejska;
  • Duży nacisk na prowadzenie pojazdów w wybranych trybach;
  • Brak broni ciężkiej w podstawowym wyposażeniu klas;
  • Gra napędzana silnikiem Frostbite 3.

Strzelanka strzelance nigdy nie będzie równa. Choć gracze uwielbiają porównywać ze sobą produkcje z różnych serii, zdecydowana większość tytułów jest kierowana do całkowicie odrębnej widowni i oferuje przynajmniej kilka oryginalnych rozwiązań bądź głównych motywów. Call of Duty to przede wszystkim dynamiczna rozgrywka na niewielkim obszarze, Titanfall to zawrotna prędkość i powietrzne akrobacje, Counter-Strike stawia na czyste umiejętności, zaś Battlefield… No właśnie, co z Battlefieldem? Do tej pory większość gotowa była przypisać mu łatkę „gry z wielkimi bitwami” i typowo wojskową charakterystykę, jednak w przypadku nadchodzącego Hardline zdecydowano się na dosyć niespodziewany krok, stawiając przeciwko sobie policjantów i bandytów. Mimo to, po komentarzach graczy z otwartych beta testów, przyszłość tytułu nie prezentowała się zbyt optymistycznie. Visceral Games, odpowiedzialne za produkcję gry, uważnie wsłuchiwało się w owe zarzuty i po przesunięciu premiery postanowiło wprowadzić przynajmniej część z sugestii. Jak to wyszło w praktyce? Miałem okazję przekonać się o tym na własnej skórze podczas zamkniętego pokazu w Londynie.

Gaz do dechy

W ciągu kilku godzin, jakie przyszło mi spędzić z tytułem, oddano do mojej dyspozycji łącznie trzy tryby oraz trzy zróżnicowane mapy. Na pierwszy rzut oka to niewiele, szybko jednak okazało się, że to w zupełności wystarcza, aby przyjrzeć się dokładnie zmianom wprowadzonym przez Visceral Games od ostatnich testów. Na pierwszy ogień – Hotwire, czyli całkowicie nowy rodzaj rozgrywki, o którym słyszeliśmy wprawdzie już dobrych kilka miesięcy temu, ale w rzeczywistości nikt nie wiedział, czego się po nim spodziewać. Zasady nie są wybitnie skomplikowane – zaczynając na przeciwstawnych krańcach mapy, obie drużyny próbują przejąć wyznaczone pojazdy (samochody osobowe lub ciężarówki/cysterny), a następnie kontrolować je przez jak najdłuższy czas. Im dłużej jeździmy, tym więcej punktów otrzymuje nasz zespół. Dokładnie tak, jak w klasycznym Capture the Flag, wygrywa drużyna, która pierwsza osiągnie określony próg. Rozwiązanie to ma wprawdzie swoje minusy – w gruncie rzeczy możemy przez 15 minut po prostu jeździć w kółko i nabijać licznik (gdy nie jesteśmy atakowani, szybko się to nudzi) – ale sam pomysł na rozgrywkę jak najbardziej przypadł mi do gustu.

Dostanie się do wnętrza banku wcale nie jest taką prostą sprawą.

Sterowane przez przeciwnika pojazdy można oczywiście ostrzeliwać oraz niszczyć – skuteczne zdemolowanie auta nie tylko powoduje śmierć wszystkich znajdujących się w środku osób, ale likwiduje także ową „mobilną” flagę. Aby nie doprowadzić do sytuacji, w której wszystkie opcje zdobycia punktów zostały zneutralizowane, pojazdy co pewien czas „odradzają” się we wskazanych miejscach na mapie. Prawdopodobieństwo, że faktycznie nie będzie czym jeździć, jest jednak minimalne – wszystkie samochody pomimo niepozornego wyglądu są wytrzymałe niczym czołg, a to, że znajdują się w nieustannym ruchu, dodatkowo utrudnia celowanie. Twórcy co prawda zapowiadali, że chcą wprowadzić czułe punkty w poszczególnych strefach pojazdów, ale nawet jeśli tak było, kompletnie nie zauważyłem tego podczas rozgrywki. Bez względu na to, czy strzelamy w opony, maskę bądź boczne drzwi, potrzeba dobrych kilku minut, aby auto całkowicie unieruchomić.

Pewnych przekształceń doczekało się jednak samo prowadzenie pojazdów. Jedną z rzeczy, która wyjątkowo mocno ubodła mnie podczas poprzednich beta testów, było to, jak bardzo zręcznościowa okazała się jazdae. Bez względu na to, czy zasiadaliśmy za kółkiem, czy wskakiwaliśmy na motocykl, nic nie stało na przeszkodzie, aby wykonać przysłowiowy „zwrot o 90 stopni w miejscu”. W ogrywanej wersji odniosłem wrażenie, że twórcy odrobinę poprawili ten element – sterowanie wprawdzie wciąż nie należy do najbardziej realistycznych, ale wszystkie pojazdy prowadzi się przyjemnie, co dawało lepsze poczucie kontroli nad tym, co robimy. Ciekawą kwestią jest także to, że siedząc wewnątrz auta, automatycznie aktywujemy radio – do wyboru mamy tylko trzy stacje, ale to i tak miła niespodzianka, uświetniająca drogowe wojaże.

Samochodowe pościgi to esencja policyjno-mafijnych potyczek.

Zbrodnia doskonała wymaga czasu

Drugi z trybów, jaki przyszło mi przetestować, to widziane już wcześniej Heist, czyli rozgrywka polegająca na wykradnięciu pieniędzy ze specjalnego sejfu. Podczas poprzedniej bety ganialiśmy za opancerzonymi ciężarówkami, tym razem jednak trafiliśmy na całkowicie nową mapę – Bank Job – na której wspomniany sejf został umieszczony w centralnym punkcie imponującego budynku. Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, iż do owego schowka prowadzi przynajmniej kilka dróg – oprócz głównego włazu, który można efektownie wysadzić, do środka włamiemy się także np. przez sufit. Początkowo wszyscy usilnie gromadzili się w jednym miejscu, tępo ostrzeliwując swoje pozycje, jednak im dłużej trwała rozgrywka, tym więcej taktyki i pomyślunku dało się zauważyć w przypadku obu drużyn.

Niezwykle przydatne w strategicznym rozgrywaniu partii okazały się na tej mapie nowe przedmioty, jakie trafiły do ekwipunku zarówno policjantów, jak i bandytów. Mam tu na myśli przede wszystkim granaty gazowe czy też koktajle mołotowa, które w kilka chwil potrafią skutecznie odciąć jakąś ścieżkę lub kompletnie zablokować wskazany korytarz. Przeciwna drużyna ma wówczas do wyboru dwie opcje – albo postara się przebiec przez tę niebezpieczną strefę ryzykując przy tym potężne obrażenia lub wręcz natychmiastową śmierć, albo... skorzysta ze specjalnego sprzętu, negującego efekty wspomnianego gazu. Odpowiednie maski można wybrać z poziomu zarządzania postacią i jeśli spodziewamy się podobnych zagrywek ze strony przeciwnika, po prostu warto się w nie wyposażyć.

Maski gazowe odgrywają istotną rolę podczas napadów.

Gdy złodziejom udało się w końcu dostać do wnętrza sejfu i przechwycić gotówkę, rozpoczęła się kolejna faza spotkania – próba przetransportowania zdobyczy do wyznaczonego punktu. Poprzednio wymagało to jedynie chronienia kuriera oraz dotarcia w specjalne miejsce. Jeżeli policjanci nie ustrzelili gońców podczas ucieczki, mecz na dobrą sprawę mógł zakończyć się w kilka minut. W aktualnej wersji Visceral Games szczęśliwie zaimplementowało sugestie testujących i cały ten proces znacznie się wydłużył. Od teraz bandyci po udanym skoku wzywają wpierw helikopter, który przybywając do wskazanej strefy, wisi w powietrzu przez dobrych kilkadziesiąt sekund – zebrani bezpośrednio pod nim szalbierze muszą bronić nie tylko transportowanej w tym czasie na pokład gotówki, ale także i samego pojazdu. Daje to szanse siłom policyjnym na odzyskanie łupu, nawet jeśli pierwsza faza rozgrywki kompletnie nie poszła po ich myśli.

Niepełny powrót do klasyki

Ostatni z testowanych trybów był dokładnie tym, do czego seria Battlefield nas przyzwyczaiła. Conquest, rozgrywany na ogromnej mapie, postawił naprzeciwko siebie dwie 16-osobowe drużyny, które próbowały wzajemnie wybić maksymalną ilość przeciwników oraz utrzymać wyznaczone punkty. Filozofii w tym wszystkim nie ma żadnej, choć dosyć ograniczona liczba pojazdów daje w tym przypadku popalić. Mając przed sobą wielkie połacie pustego terenu, niejednokrotnie miałem ochotę po prostu wsiąść w czołg lub wóz bojowy i pognać na złamanie karku w kierunku przeciwnika. W Hardline możliwe to nie będzie, ciężkie opancerzenie w końcu kompletnie nie pasuje do motywu przewodniego produkcji. Fakt posiadania map równie dużych, co w poprzednich odsłonach, przy jednoczesnym dysponowaniu jedynie zwykłymi samochodami, motocyklami czy pojedynczym helikopterem, sprawia, że pojazdy służą jedynie do przedostania się do centralnego obszaru, gdzie toczą się starcia piechoty.

Nowy Battlefield jest wciąż zakładnikiem silnika z „czwórki”.

Testujemy wersję beta gry Battlefield: Hardline - sporo zmian na lepsze na chwilę przed premierą - ilustracja #2

Drobne zmiany zaszły w systemie odblokowywania wyposażenia. Po każdym ze spotkań otrzymujemy odpowiednią ilość gotówki, którą możemy przeznaczyć w dowolnej chwili na zakup sprzętu i to z pominięciem wymaganego poziomu doświadczenia. Tyczy się to także modyfikacji oraz kamuflażu, choć te najbardziej prestiżowe zdobędziemy jedynie poprzez określone osiągnięcia.

Skoro jestem przy kwestii potężniejszego sprzętu, dodam, że podczas rozgrywki rzuciła mi się w oczy także kolejna zmiana, na jaką zdecydowali się twórcy, a mianowicie… brak broni ciężkiej. Jeden z głównych zarzutów wobec Visceral Games podczas poprzednich testów odnosił się do tego, że niszczenie miasta przy pomocy wyrzutni rakiet przez siły policyjne nijak ma się do realizmu i kompletnie zabija klimat starć. Obecnie w bazowym wyposażeniu graczy brakuje już najpotężniejszych pukawek, dzięki czemu starcia są odrobinę lepiej wyważone i faktycznie przypominają strzelaniny między służbami specjalnymi a bandytami. Nie oznacza to jednak, iż nigdy nie położymy swoich rąk na monstrualnym karabinie maszynowym! Ciężki sprzęt jest w pojedynczych sztukach porozrzucany po całej mapie, zazwyczaj w trudno dostępnych miejscach – jeżeli uda się nam tam dostać, nic nie stoi na przeszkodzie, aby chociaż przez krótki czas siać totalne zniszczenie pośród wrogich szeregów.

Silnik wiążący ręce

A jak Hardline prezentuje się graficznie? Od poprzednich testów niestety nie zmieniło się zbyt wiele. Dodano kilka szczegółów we wnętrzach samochodów, ale na dobrą sprawę to jedyna kwestia, jaką udało mi się wyłapać – cała reszta od początku do końca przypomina do złudzenia Battlefield 4. Z wykorzystaniem tego samego silnika wiążą się również wszystkie „standardowe” niedogodności – dziwacznie blokujące się pojazdy, sporadyczne przenikanie tekstur i inne drobnostki, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić w poprzedniej odsłonie. Sam system Levolution wciąż działa sprawnie, choć dosyć często natykałem się na niepozorne elementy, których mimo wszystko nie sposób było zniszczyć. To, że porozstawianych wszędzie naokoło samochodów także nie można nawet tknąć, również nie wypada najlepiej, aczkolwiek już na plus z pewnością zaliczyć można zmieniającą się na niektórych mapach pogodę. Burza piaskowa, która zaskoczyła nas podczas jednego ze spotkań, robi bardzo korzystne wrażenie, choć szkoda, że twórcy nie zdecydowali się nadać jej „realnego” znaczenia – poza ograniczoną widocznością niestety nijak nie wpływa na sposób strzelania czy zasięg broni.

W Hardline musimy polegać na mniejszych pojazdach i lżejszej broni.

Grubą kreską?

W ciągu kilku godzin spędzonych z aktualną wersją gry, Battlefield Hardline parokrotnie mnie urzekł. Zarzuty graczy po poprzednich testach wyraźnie wzięto pod uwagę, przez co gra faktycznie zyskała odrobinę własnego charakteru, a i sama rozgrywka stała się przyjemniejsza oraz znacznie lepiej zbalansowana. Dzięki wprowadzonym modyfikacjom nowe, oryginalne tryby zapowiadają się bardzo przyzwoicie, ale moje spore wątpliwości budzi przyszłość tytułu w kontekście „klasycznych” rodzajów rozgrywki. Podczas sesji nieustannie miałem wrażenie, że Hardline stanęło w rozkroku między dwoma wizjami, nie mogąc się zdecydować, którą ścieżką chce ostatecznie pójść – być po prostu kolejnym Battlefieldem z innym motywem przewodnim, czy też osobną grą, stawiającą na świeże i ciekawe rozwiązania. Zdaje się, że twórcy wybrali środek, co nie każdemu przypadnie do gustu. Wypatrujący standardowego Battlefielda z pewnością nie znajdą tu tego, czego oczekiwali, zaś gracze żądni nowych wrażeń nie uświadczą zbyt wielu zmian i odstępstw od poprzedniej formuły. A jak będzie w Waszym przypadku? O tym przekonacie się sami – otwarte beta testy aktualnej wersji ruszą jutro.

Battlefield Hardline

Battlefield Hardline