Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Wreckfest Publicystyka

Publicystyka 19 maja 2014, 16:58

Testujemy Next Car Game - godnego następcę serii FlatOut

Oto Next Car Game, następca FlatOutów, jeden z tegorocznych kandydatów do miana najlepszej gry wyścigowej. Rynek na chwilę odetchnie od kolejnego Need for Speed, więc może... teraz Finlandia!

Fińskie Bugbear Entertainment zyskało status fachowców od wyścigów dzięki niesamowitej serii FlatOut. Totalna rozwałka samochodowa przeszła już do klasyki, ale firma z Krainy Tysiąca Jezior nie zamierza spocząć na laurach. Od premiery ostatniej części tworzonej przez “hodowców reniferów’ (nie licząc przygotowanego na handhelda Sony Head On), zatytułowanej Apokalipsa, minęło już co prawda siedem lat, ale szykuje się godny następca. Next Car Game od kilku miesięcy dostępne jest w ramach wczesnego dostępu na Steamie, pora więc przyjrzeć się temu, co w chwili obecnej wersja pre-alfa oferuje.

Menu główne gry od razu nasuwa skojarzenia z produkcjami typu free-to-play. Póki co dostępny jest tylko garaż, w którym znajdują się trzy różne wozy reprezentujące dwie różne klasy, ale doskonale widoczne są nieaktywne okienka prowadzące do Rynku, Badań oraz opcji społecznościowych. Tego typu zabawa, jaką oferowały kolejne FlatOuty i teraz NCG najlepiej właśnie sprawdza się w trybie wieloosobowym i wygląda na to, że właśnie w tym kierunku zmierzają Finowie. Same auta możemy tuningować, korzystając z kilkunastu różnych części. Dostępna jest zmiana hamulców, typu opon, silnika czy przekładni. Poza tym każdy z wozów posiada pięć predefiniowanych malowań. W przyszłości odniesione w czasie wyścigów zniszczenia zapewne będzie można reperować za zdobytą gotówkę, ale na tę chwilę również ta opcja jest wyłączona. Podobnie zresztą jak możliwość sprzedaży samochodu.

Wszystkie przydrożne przeszkody terenowe można staranować.

W wersji pre-alfa przygotowano kilka trybów zabawy, dosyć dobrze obrazujących to, z czym będziemy mieli do czynienia w pełniaku. Przynajmniej, jeśli chodzi o samotną rywalizację z komputerem. Najbardziej chaotyczne są derby, czyli kwintesencja totalnej rozwałki. Maksymalnie dwadzieścia cztery wozy rozbijają się bez pardonu, wokół latają kawałki blach, wszystko przysłonione jest dymem z płonących wraków. Liczy się przede wszystkim przeżycie tego ryczącego silnikami piekła, ale również wypatrywanie, którego z rywali warto staranować, zaliczając takedown. O ile te zmagania odbywają się na dużej arenie, można sobie od czasu do czasu pozwolić na chwilę wytchnienia i chroniąc auto w którymś z rogów odczekać na odpowiednią chwilę do ataku. Taka taktyka niespecjalnie sprawdza się w małych lokacjach, gdzie niemal każdy metr powierzchni zajmują powykręcane blachy ledwo trzymające się ramy auta. Niezależnie czy mamy do czynienia z asfaltową nawierzchnią czy z błotem, liczy się przede wszystkim łut szczęścia.

Na skrzyżowaniu ósemki o kolizję nietrudno.

Przyznam jednak, że taka zabawa, pomimo wysokiego pierwiastka intensywności, nie wywołała u mnie specjalnego zachwytu. Może dlatego, że nigdy nie pałałem przesadną chęcią do tego typu zawodów. Nie wątpię, że derby znajdą wielu amatorów, ale moim zdaniem to tylko wstęp do głównej treści gry. Pokazówka możliwości silnika ROMU napędzającego Next Car Game. Zaledwie przedsmak, bo głównym daniem są po prostu wyścigi.

W ramach wczesnego dostępu możemy rywalizować na ósemkowym, niewielkim torze oraz na znacznie większych pętlach, na których mamy do czynienia z różnego rodzaju nawierzchniami, wpływającymi na jakość prowadzenia auta. W zamierzeniu autorów samochód inaczej ma się zachowywać na asfalcie, a inaczej na nawierzchni żwirowej czy piasku. W sumie, nie licząc toru znajdującego się na zamkniętej arenie, dostępne są trzy trasy, z których każdą można przejechać w dwóch kierunkach. Na drogach znajdują się drobne przeszkody, ale bogactwu tych detali bardzo daleko jeszcze do poprzednich FlatOutów. Oczywiście nie ma się czym w tym przypadku przejmować. Przeszkadzajki z całą pewnością pojawią się wcześniej czy później. Na razie jednak wygląda to dosyć ubogo. Niemniej jednak wrażenia z jazdy są bardzo przyzwoite.

W trakcie demolki trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Ludzie z Bugbear pracują nad zaawansowanym modelem zniszczeń i w Next Car Game wszelkie kraksy i pędzące, trzymające się na ostatnich nitach wraki, faktycznie robią wrażenie. Może nie aż takie, jak wynikałoby to z zapewnień deweloperów, ale pamiętajmy, że cały czas mamy do czynienia nawet nie z pełnoprawną wersją alfa. Pogruchotane wozy wyglądają niewątpliwie lepiej niż we FlatOutach i rozpadają się na więcej drobnych części, niemniej jednak jak na razie nie jest to raczej poziom, jakiego byśmy oczekiwali po grze nowej generacji. Najpewniej zostanie to jeszcze znacznie podciągnięte, ale na razie raczej kiepsko prezentują się wszelkiego rodzaju wewnętrzne części, z silnikami na czele. Bywa, że samochód po wielu przejściach jest niemal w zupełności pozbawiony napędu, a mimo to jedzie bez problemu. Zdarza się, że szwankuje fizyka. W trakcie walki na arenie nawet zdezelowanym autem da się wjechać po pionowej, wyprofilowanej w dolnej części siatce tak, aby wybić samochód wysoko ponad pozostałych zawodników.

Ciepłe promienie słońca nad torem.

Jak już wspomniałem, główną atrakcją gry są wyścigi. To co już w tej chwili znajduje się w Next Car Game wysoko podnosi poprzeczkę, głównie dzięki zaimplementowanemu widokowi zza kierownicy. Robiąc pierwsze okrążenia przy wykorzystaniu standardowej kamery unoszącej się za samochodem trochę kręciłem nosem. Dynamika jest dobra, mechanika jazdy mocno przypomina poprzednie gry tego studia i choć auto zachowuje się w miarę realnie wchodząc w uślizgi czy podskakując tak, jak teoretycznie powinno, to jednak wyraźnie czuć, że mamy do czynienia z rozrywkowo zręcznościowym modelem jazdy. Wraz ze zmianą widoku na ten z kokpitu oczywiście nic się pod tym względem nie zmienia, ale gra niesamowicie zyskuje na widowiskowości. Po podłączeniu kierownicy to prawdziwy odlot. Gra się świetnie, nawet pomimo faktu, że czasem zdarzają się różne błędy w wyświetlaniu wnętrza pojazdu oraz nie działa force feedback.

Stadion w pełnej krasie.

Next Car Game niewątpliwie jest grą z potencjałem. Doznania jakie teraz oferuje sprawiły, że z chęcią oddam się konsumpcji pełnego produktu. Póki co jest nieźle, ale dobrze by było, gdyby Bugbear włożył w tę produkcję jak najwięcej serca. Przydałby się jeszcze lepszy model zniszczeń, dobry kod sieciowy oraz znacznie poprawiona oprawa graficzna, bo ta niestety nie jest pierwszych lotów. Dają o sobie znać dosyć niskiej jakości tekstury, słabe wygładzanie krawędzi oraz niemal całkowity brak efektów postprocesowych. Powinniśmy liczyć także na lepszą optymalizację, bo ta również nie należy do najlepszych. Jeżeli wszystkie te zastrzeżenia uda się obejść, czeka nas w tym roku kolejna świetna ścigałka.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Wreckfest

Wreckfest