Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Skyforge Publicystyka

Publicystyka 21 marca 2015, 15:00

autor: Luc

Testujemy grę Skyforge – sieciowe RPG z boskim potencjałem

Choć w MMORPG widzieliśmy niemal wszystko, wciąż pojawiają się gry, które potrafią zaskoczyć tematyką. Skyforge, tworzone przez Allods Team, pozwoli na bycie bogiem, choć to nie jedyne, co ów tytuł ma do zaoferowania.

SKYFORGE W SKRÓCIE:
  • Darmowe MMORPG, w którym dążymy do boskości;
  • Aktualnie kilka klas do wyboru;
  • Futurystyczne uniwersum łączące przyszłość z kulturą antyczną;
  • Możliwość modyfikowania wyglądu oraz specjalizacji bohatera w dowolnej chwili;
  • Pięknie zaprojektowany i wykonany świat.

Czas największego szaleństwa na punkcie sieciowych RPG mamy już chyba za sobą. W okresie, kiedy zagrywali się w nie jednak wszyscy bez wyjątku, wiele produkcji w oczywisty sposób próbowało wzorować się na niekwestionowanym królu gatunku, czyli World of Warcraft. W przeciwieństwie do gry Blizzarda mało kto o nich dzisiaj pamięta i o ile nie zdecydowały się na kompletną rewolucję czy też zmianę modelu finansowania, znikały z rynku.

Nie oznacza to oczywiście, że w gatunku MMORPG nie ma już miejsca na nowe, ambitne produkcje! W tę wciąż niezagospodarowaną niszę próbuje wstrzelić się Skyforge – oparta na modelu darmowym, sieciowa gra, przenosząca nas do alternatywnego świata przyszłości, pełnego boskich istot kroczących po ziemi. Mieliśmy w ostatnim czasie okazję przetestować dzieło Allods Team i choć widać tu ciekawy zamysł oraz niebanalne rozwiązania, to pojawia się też kilka wątpliwości.

300 Spartan przenosi się w przyszłość

Testujemy grę Skyforge – sieciowe RPG z boskim potencjałem - ilustracja #2

Wysokopoziomowi gracze będą mogli osiągnąć prawdziwą boskość. Bohater po zdobyciu wystarczająco wielu wyznawców stanie się w końcu tak potężny, że na zawołanie przybierze ogromną formę, zdolną do siania kompletnego zniszczenia w szeregach wrogów. W tej postaci nic nie jest w stanie nam zagrozić, jest to jednak świadomy zabieg twórców – w takich chwilach mamy czuć się niepokonani, jak na boga przystało.

Historia, którą obserwujemy w Skyforge, zaczyna się w dość tajemniczy sposób. Jesteśmy jednym ze zwykłych wojaków, którzy zostali wysłani na pomoc pobliskiej wiosce napadniętej przez dziwaczne, szczuropodobne stwory. Po krótkiej, choć intensywnej walce udaje nam się odnieść zwycięstwo. Zanim jednak zdążymy się nim nacieszyć, na miejscu pojawia się druga fala inwazji – i to wraz z liderem całej hordy. Mroczny Żniwiarz stojący na jej czele (obowiązkowo wyposażony w śmiercionośną kosę oraz malunki czaszki na twarzy) błyskawicznie rozprawia się z oddziałem naszego bohatera. Nikogo nie oszczędza, a tryumfatorzy zabierają ciała poległych do jednej ze swoich świątyń. Po co? Tego możemy się jedynie domyślać, ale znacznie istotniejsze jest to, że po dotarciu na miejsce zwłoki protagonisty w cudowny sposób ożywają. W chwili, w której wydaje się, że wszystko już stracone, zostaje on obdarzony nieśmiertelnością oraz ponadprzeciętną mocą, dzięki której wydostaje się na zewnątrz. Po udanej ucieczce trafia do Obserwatorium – miejsca, w którym podobni mu osobnicy organizują się przed wyruszeniem na kolejne misje, mające na celu pomóc zwykłym mieszkańcom planety.

Skyforge robi oszałamiające pierwsze wrażenie.

W ciągu ośmiu godzin spędzonych z tym tytułem nie udało mi się dowiedzieć, z jakiego to powodu akurat mój bohater otrzymał ten niezwykły dar. Wydaje się, że fabuła jest grubymi nićmi szyta (niestety, to częste zjawisko w grach MMO), więc jeżeli liczycie w Skyforge na jakąkolwiek głębię, prawdopodobnie mocno się zawiedziecie. Jedyne odniesienie do całego zajścia usłyszałem praktycznie w chwilę po przybyciu do nowej lokacji – jedna z bogiń stwierdziła krótko, że „w ostatnim czasie wiele osób stało się nieśmiertelnymi”. I to tyle – trochę mało, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że to centralny punkt rozgrywki. Wytłumaczenie „bo tak” zdaje się obowiązywać zresztą nie tylko w tym przypadku i nie nastraja specjalnie optymistycznie do fabularnej warstwy gry. No ale miejmy nadzieję, że w dalszych fragmentach rozgrywki okaże się jednak, że stoi za tym coś bardziej konkretnego.

Nic nas nie ogranicza

W kwestii samej historii warto zwrócić uwagę także na fakt, że poznajemy ją głównie poprzez dialogi czy krótkie cut-scenki. O ile filmowe przerywniki zrealizowano w dość efektowny sposób, tak konwersacja niestety nie powala. Teksty są dość oklepane i odniosłem wrażenie, że prezentowane wówczas zbliżenia mają tylko jeden cel – pokazania modeli poszczególnych postaci. Te z oczywistych względów są niezwykle imponujące – nie chodzi o samo ich wykonanie, a bardziej o schemat, jaki przyjęto przy ich tworzeniu. Z racji tego, że większość występujących w grze herosów to istoty o boskim pierwiastku, praktycznie każdy z nich wygląda „bosko”. Podczas tworzenia męskiego bohatera mamy do wyboru jedynie sylwetki rodem z pism kulturystycznych (na kilkanaście dostępnych opcji da się znaleźć dosłownie jedną z inną muskulaturą), zaś przy wyborze damskiej strony... Cóż, bez wdawania się w szczegóły powiem tylko, że twórcy najwyraźniej postawili sobie za punkt honoru, aby w kwestii wyglądu oraz animacji niektórych części ciała zawstydzić autorów serii Dead or Alive. I szczerze powiedziawszy, w pełni im się to udało, choć wygląda to chwilami naprawdę absurdalnie.

To z tego miejsca będziemy pomagać zwykłym śmiertelnikom.

Testujemy grę Skyforge – sieciowe RPG z boskim potencjałem - ilustracja #2

Skyforge zostało oparte na modelu free-to-play, a to oznacza oczywiście mikrotransakcje. Nie do końca wiadomo, jak cały system będzie funkcjonować. Na podstawie tego, co widzieliśmy do tej pory, można wnioskować, że za prawdziwą gotówkę kupimy wirtualna walutę. I to nie jedną, a przynajmniej kilka, tych bowiem w grze występuje dobrych kilkanaście rodzajów. Każdy służy do nabywania innych przedmiotów i jak na razie dość trudno się w tym połapać. Aby kupić nowy kostium, niekiedy potrzeba waluty A, w innym przypadku B, a jeszcze kiedy indziej C. Dotyczy to także innych elementów, wśród których można znaleźć np. opcję poszerzania ekwipunku czy pozyskiwania specjalnych przedmiotów.

Przed rozpoczęciem właściwej rozgrywki decydujemy nie tylko o wyglądzie naszego bohatera lub bohaterki. Musimy oczywiście wybrać także jedną z dostępnych klas – początkowo są to jedynie lightbender, paladyn oraz cryomancer. W późniejszym czasie da się odblokować także dwie pozostałe – berserkera i gunnera, ale twórcy zapowiadają, że finalnie pojawi się ich znacznie więcej. W wersji, którą ogrywałem, mieliśmy do dyspozycji całą piątkę od samego początku, ale w normalnych warunkach, aby postrzelać z ogromnej spluwy czy pomachać potężnym mieczem, trzeba odrobinę pograć pozostałymi profesjami. Co istotne, decyzja, którą podejmujemy, w żaden sposób nie wiąże nam rąk – w dowolnym momencie da się z poziomu menu zmienić klasę lub aparycję bohatera. Znudziło się nam rzucanie czarów jako przystojny blondyn? Nie ma problemu – dosłownie w środku walki możemy transformować się w specjalistę od mroźnych zaklęć o ciemniejszej karnacji. Pełna swoboda w tym zakresie jest prawdopodobnie największą zaletą Skyforge, choć należy liczyć się z tym, że po takowej przemianie nie okażemy się z marszu równie potężni. Część specjalnych punktów rozwoju oczywiście zostanie przeniesiona, ale resztę zdolności trzeba będzie odblokować.

Kącik wzajemnej adoracji uważam za oficjalnie otwarty.

Bez względu na to, którą ze ścieżek obierzemy, sam progres przebiega w dość liniowy sposób. Drzewko naszych umiejętności reprezentuje kosmiczny atlas, przypominający odrobinę mapę galaktyki. Znajdziemy w nim masę drobnych punkcików, które w kilku miejscach rozgałęziają się w różnych kierunkach – wydając zarobione podczas misji zasoby, inwestujemy w wybrane z nich, ale w gruncie rzeczy poza pojedynczymi przypadkami nie mamy większego wpływu na to, jak rośnie potęga naszego bohatera. Przemierzając wyznaczoną drogę rozwoju, otrzymujemy głównie bonusy do statystyk, ale nowe umiejętności czy talenty trafiają się sporadycznie. W ogólnym rozrachunku nie jest to system specjalnie rozbudowany, jednak wziąwszy pod uwagę, jak wygląda walka w Skyforge – inne rozwiązanie po prostu by się nie sprawdziło.

Efektowne gąbki na pociski

No właśnie, sama walka. Zacznijmy od tego, że jest naprawdę efektowna. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pod względem oprawy oraz animacji mamy do czynienia z jednym z najładniejszych MMORPG-ów na rynku. Lodowe ataki, przytrzymywanie przeciwnika w powietrzu, a także czytelny system zadawania obrażeń zrobiły na mnie spore wrażenie.

Warto podkreślić, że w starciach główną rolę odgrywa przede wszystkim akcja, a to za sprawą dość ograniczonego repertuaru umiejętności, jakimi możemy jednocześnie dysponować. Nie licząc ataków przypisanych do lewego i prawego klawisza myszy, mamy zaledwie sześć dodatkowych przycisków, swoim układem przypominających to, co widuje się w grach z gatunku MOBA. Niektóre postacie, dzięki zmianie trybu ofensywnego, zyskują dostęp do pakietu innych niż podstawowe zdolności, ale zawsze jest to jednocześnie maksymalnie tylko sześć z nich. Do tego dochodzi kilka miejsc na przedmioty dodatkowe, takie jak lecznicze fiolki, i na tym koniec. Innymi słowy – w Skyforge klawiatury nie zedrzecie, choć niekiedy tempo pojedynków odrobinę przyśpiesza. Prostota tego systemu może część graczy odrzucić, ale z drugiej strony jakże inny jest on od tego z World of Warcraft, gdzie ilość przycisków na ekranie potrafi z kolei solidnie wystraszyć.

Na większego przeciwnika potrzebujemy większego kalibru.

Testujemy grę Skyforge – sieciowe RPG z boskim potencjałem - ilustracja #3

Szansa na większą różnorodność w walce pojawi się podczas rajdów. Każdy z czterech bossów, na których wówczas natrafimy, ma dysponować jakąś dodatkową, oryginalną mechaniką – np. dzielić się na mniejsze części. Niestety, z materiałów, które twórcy opublikowali, wynika, że w wielu przypadkach modele wykorzystane przy tworzeniu tych szczególnych przeciwników to... po prostu lekko zmodyfikowane wersje zwykłych oponentów, na których miałem okazję natknąć się w trakcie kilku godzin testowania. Przejście całej instancji tego typu powinno zająć drużynie około godziny – w przypadku mniejszych wyzwań jest to zazwyczaj od 15 do 20 minut.

Niemniej przez większość toczonych bitew nie odczuwałem wielkiej ekscytacji. Po opanowaniu najlepiej sprawdzających się „taktyk” nie znalazłem powodu, dla którego warto byłoby zmieniać cokolwiek w stylu grania. Przeciwnicy w zdecydowanej większości przypadków atakują w identyczny sposób i niestety dotyczy to także czempionów, z którymi mierzymy się od czasu do czasu.

Co prawda w świecie gry występuje kilka stosunkowo ciekawych mechanik (np. latające widmowe „ręce, które leczą” lub zadają obrażenia), ale żadna z nich nie wchodzi w skład repertuaru bossów. Każdy dysponuje jednym mocniejszym atakiem, czarem obszarowym lub zdolnością przyzywania sojuszników... i to tyle. Cała reszta „wyzwania” podczas tego typu spotkań polega na tym, że wszyscy oni są wyposażeni w przesadnie potężny pancerz.

Jeżeli graliście w Destiny, przygotujcie się na więcej tego samego – w Skyforge potrafimy faszerować bossa atakami przez kilka monotonnych minut, zdejmując kolejne warstwy chroniącej go osłony. Tym, co chwilami przerywa tę rutynę, jest sporadyczne wypadanie z niego leczniczych „światełek”, przypominających kule z Diablo III – ich zbieranie wymaga ruszenia się z miejsca lub zboczenia z zapętlonej trasy, ale to niestety jedyne urozmaicenie, na jakie można liczyć podczas starć. Ponownie jednak zaznaczę – w dalszych wersjach produkcji wiele może się w tej kwestii zmienić.

Pięknie, choć uszy bolą

Na rozwiązania z zakresu mechaniki rozgrywki można trochę ponarzekać, ale jedno twórcom z pewnością wyszło – jest to oprawa graficzna. Każda lokacja wygląda naprawdę fantastycznie i klimatycznie, tekstury, którymi się posłużono, momentami zapierają dech w piersiach, a oprócz tego grę całkiem nieźle zoptymalizowano. Przy maksymalnych detalach wszystko działało płynnie w stałych 50–60 klatkach na sekundę, co nieczęsto spotyka się w grach sieciowych – zwłaszcza tych darmowych. Podczas zwiedzania świata chwilami wręcz zapominałem o absurdalnych modelach postaci, które – pomijając ich przesadną formę – także wykonano wzorowo. Z oczywistych względów żadne masowe RPG nie może stawiać na grafikę rodem z Crysisa, ale to, co zaserwowano w Skyforge, prezentuje się nader satysfakcjonująco Jednocześnie widać, że gra wciąż jest w fazie beta – zdarza się, że jakiś model nie wczyta się poprawnie lub na niebie zaczną wyskakiwać dziwne glicze.

Przeciwnikom krew wręcz zamarza w żyłach na nasz widok.

Równie dobrze nie sposób się jednak wypowiedzieć o dźwiękach, jakie towarzyszą graczowi w trakcie zabawy. Istnieje minimalna szansa, że nagrane głosy to jedynie zastępstwo, ale jeżeli znajdą się one także w finalnej wersji gry, będzie to prawdopodobnie jeden z najsłabszych elementów Skyforge. Pomijając to, o czym już wspominałem – czyli słabo napisane dialogi – wypowiadane kwestie brzmią źle także za sprawą aktorów, którzy wcielali się w poszczególne postacie. Ciągłe skrzeczenie i nadmierna teatralność sprawiały, że nie słuchało się ich przyjemnie.

Kosmiczny kowbojo-pirato-dandys melduje gotowość bojową!

Dla kogo boskość?

Skyforge w swoich założeniach jawi się więc jako produkcja całkiem ciekawa – wcielanie się w bóstwo, możliwość zmieniania klasy w dowolnym momencie, do tego oryginalny jak na MMORPG system walki. Niewątpliwą zaletą gry będzie również oszałamiająca oprawa graficzna, interesujący koncept świata czy niebanalny system rozwoju postaci. Z drugiej strony dostrzegliśmy także kilka wad tej produkcji – ścieżka fabularna wydaje się spłycona, sama walka, która sprowadza się do monotonnego naciskania dosłownie pojedynczych guzików, dość prosta, a i z metamorfozy bohatera zbyt często raczej się nie korzysta.

Bardzo ważnym elementem związanym z „darmowym” MMORPG będzie system mikropłatności – nie wiemy o nim jak na razie zbyt dużo, ale ilość walut i tokenów, które potrzebne są do kupowania poszczególnych przedmiotów, okazuje się tak wielka, że mamy pewne obawy co do zaprojektowania tego elementu gry. Koniec końców, czekamy na Skyforge z ciekawością – czy wyjdzie z tego piękna, acz nudna wydmuszka, czy też pełnoprawny członek rodziny gier MMO, zależy tylko od twórców.

Skyforge

Skyforge