Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

DiRT Rally Publicystyka

Publicystyka 30 kwietnia 2015, 10:14

Testujemy grę DiRT Rally - rajdy bez wodotrysków

Codemasters postanowił posłuchać fanów i skonsultować z nimi nową odsłonę serii DiRT. Ma być bardziej realistycznie, symulacyjnie i bez wodotrysków. Sprawdzamy jak w chwili obecnej wygląda nowy projekt Brytyjczyków.

DIRT RALLY W SKRÓCIE:
  1. znacznie ulepszony i bardziej realistyczny model jazdy;
  2. w obecnej wersji zawartość wystarczająca na wiele godzin zabawy;
  3. wciąż sporo niedoróbek związanych z uszkodzeniami auta i właściwym ich odwzorowaniem;
  4. lekko archaiczna oprawa graficzna;
  5. znakomity pilot;
  6. brak możliwości cofania czasu.

"Zaczęli wreszcie słuchać fanów". "Nie ma Gymkhany ani Kena Blocka? Codemasters, proszę, weźcie moje pieniądze!" "O Boże, w końcu rajdowa gra bez tego całego badziewia". To jedne z popularniejszych komentarzy, które wyprodukowała społeczność skupiona wokół powstałej niczym feniks z popiołów kolejnej odsłonie serii DiRT. Co prawda pozbawionej w nazwie cyfry „4”, ale jak sądzę, ma to związek z faktem, że oczekiwana "czwórka" będzie jednak celować w podobny target, jak odsłony druga i trzecia, czyli osoby wolące samochodówki z wyraźnym zacięciem zręcznościowym. Tymczasem DiRT Rally przynosi w końcu jakąś zmianę jakościową jeżeli chodzi o realizm zabawy, ale czyni to w sposób dosyć zawoalowany. Przynajmniej przez pierwsze kilkadziesiąt minut.

Oprawa wizualna DiRT Rally przenosi nas w czasie o cztery lata wstecz. Niby grafika w tym przypadku nie powinna mieć aż tak wielkiego znaczenia (do tej pory istnieją ludzie, którzy zachwycają się legendarnymi Richard Burns Rally czy Rally Championship), ale trochę szkoda, że w stosunku do DiRTa 3 da się zauważyć jedynie kosmetyczne poprawki. Pozytywnym faktem takiego stanu rzeczy jest to, że już na obecnym etapie, kiedy gra dostępna jest jedynie za pośrednictwem usługi wczesnego dostępu, powinna wręcz "śmigać" na średniej jakości domowym pececie. Optymalizacja, z wyjątkiem pierwszej części serii, zazwyczaj była mocnym atutem firmy Codemasters i tym razem jest nie inaczej. Wizualnie nie jest rewelacyjnie, ale być może umiejętności programistów sprawiły, że cała para poszła w silnik fizyczny, a co za tym idzie również model jazdy?

Pilot i odczytywane przez niego wskazówki są mocnym atutem nowego Dirta.

W chwili obecnej w grze jest siedemnaście aut pochodzących z różnych epok i ponad trzydzieści tras rozmieszczonych w trzech regionach: Grecji, Walii i Monte Carlo. Odcinki nie są specjalnie długie (choć dostępne są również i takie, na które gra daje nam do przejechania aż trzydzieści minut - w rzeczywistości na ich pokonanie wystarczy ok. 10-15 minut w zależności od umiejętności), ale w porównaniu do DiRTa 3 to i tak jakościowa przepaść. Przy czym fragmenty oesów często się powtarzają, czasem zaliczamy ten sam teren w obie strony, ale generalnie nie jest źle. Tym bardziej, że większość z tras posiada możliwość zmiany warunków pogodowych oraz pory przejazdu. Oczywiście ważna jest szerokość geograficzna lokacji, bowiem w Walii słoneczne południe nie jest dostępne, a w Grecji śmigamy raczej przy błękitnym niebie, ale gra oferuje także deszcz, śnieg i zawody rozgrywane nocą. Ten sam odcinek może być raz oblodzony, a innym razem suchy - nie muszę podkreślać, że wrażenia z jazdy bywają w obu przypadkach zgoła odmienne.

W Walii pogoda zwykle nie dopisuje.

Gra oferuje tryb kariery. Na początek dysponujemy niewielką kwotą, za która możemy kupić sobie jedno z dwóch aut pochodzących z epoki lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Wygrywając mistrzostwa zdobywamy pieniądze, które pozwolą po jakimś czasie przesiąść się do mocniejszego wozu. Aby nie było zbyt łatwo, kasę musimy wydawać także na naprawy, do których z kolei jesteśmy zmuszeni werbować inżynierów i mechaników. Za kontrakt z nimi też trzeba zapłacić. Osobiście nigdy nie przepadałem za takimi dodatkami w samochodówkach woląc po prostu siedzieć cały czas za wirtualną kierownicą, ale rozumiem, że takie podejście do zwiększonego realizmu otoczki rajdów może się niektórym podobać. Tym bardziej, że w trakcie zawodów nieuważna jazda skutkuje psuciem się różnych podzespołów auta. Na szczęście żadnych konferencji prasowych znanych z serii F1 w DiRT Rally nie uświadczymy. To w obecnej chwili tytuł zdecydowanie bardziej surowy. I mam nadzieję, że takim pozostanie.

W miarę pokonywania kolejnych kilometrów samochody brudzą się, a wszelkie efekty stłuczek pozostają na karoserii do końca mistrzostw (o ile nie zdołamy jej wyklepać).

Nowy DiRT wyraźnie zmierza w dobrym kierunku. Fani chcą symulatora rajdów. Jednak w obecnym stadium moim zdaniem wiele jeszcze modelowi jazdy brakuje. Faktem jest, że psują się poszczególne części samochodu, możemy przebić opony albo w ogóle je zedrzeć i jechać na samych felgach. Zbicie światła czy zafundowanie sobie pękniętej szyby (ale zawsze w identyczny sposób) to też żaden problem. Nieco trudniej jest zwyczajnie zatłuc brykę na amen. Kilka fikołków i dzwonów nie zakończy zabawy. Aby zostać wyeliminowanym z powodu zniszczenia auta naprawdę trzeba mocno się natrudzić. Jazda po wertepach z dwoma gołymi felgami w stareńkim Aston Martinie, na którego liczniku wskazówka pokazuje 100 km/h? To się da zrobić! Sterowanie padem utrudnia trochę zbyt duża czułość gałki analogowej. Niestety w menu brakuje opcji pozwalającej to skorygować. Dopiero podpięcie kierownicy i ustawienie kąta jej obrotu na sto osiemdziesiąt stopni daje zadowalający efekt. Większy kąt za bardzo spowalnia reakcję. Od razu zaznaczę, że do testów używałem kółka Logitech G27.

Gra oferuje aż sześć ustawień kamery.

To jednak detale, bo jeździmy wszak nie po to żeby się rozbijać, ale po to żeby tego nie robić. A muszę przyznać, że wrażenia z udanego pokonywania tras mam wyjątkowo pozytywne. Czuć co prawda, że force feedback nie działa jeszcze do końca jak należy, ale frajda i zdecydowanie ulepszony w stosunku do poprzednich DiRTów model jazdy zwyczajnie cieszy. Czuć zmianę nawierzchni, zupełnie inaczej wchodzi się w hairpiny na asfalcie niż na miękkiej czy oblodzonej drodze. Na piachu zbyt duża prędkość w zakręcie powoduje, że pomimo skrętu kierownicy samochód i tak jedzie prosto. Jednocześnie wyraźnie czuć różnicę pomiędzy modelami dostępnych aut, a dodatkowo odniosłem wrażenie, że im nowszy samochód, tym łatwiej nim manewrować.

Póki co wczesny dostęp pozwala pobawić się karierą, wziąć udział w zawodach online (do czego wymagane jest posiadanie konta w serwisie RaceNET) oraz ustawić zawody wedle własnych preferencji wybierając liczbę startów, lokację, pogodę i dowolny z siedemnastu dostępnych wozów. Zawartości jest naprawdę sporo i domowemu rajdowcowi może ona sprawić mnóstwo frajdy.

W zimowej scenerii Monte Carlo można się trochę poślizgać.

Nie da się ukryć, że deweloper za dostęp do wczesnej wersji gry żąda dość wygórowanej kwoty ponad stu złotych. Co gorsza, wraz z upływem czasu cena ta ma rosnąć, choć to akurat jest logiczne - gra będzie lepiej dopracowana. Co jednak budzi mój niepokój to fakt, że Codemasters jest kolejną dużą firmą, która testuje swój produkt na żywej tkance graczy każąc sobie za to dodatkowo płacić. Można powiedzieć, że twórcy mają gest, chcą wsłuchać się w potrzeby fanów i być może w tym jednostkowym przypadku jest to jakiś sposób na optymalne wykorzystanie ich oczekiwań, ale to również droga ku temu, że wkrótce przestaniemy być zaskakiwani inwencją deweloperów. A przyznam, że tego wolałbym uniknąć. Gdzieś z tyłu głowy tłucze mi się też myśl, że brytyjscy Mistrzowie Kodu zamierzali przygotować grę free-to- play, ale na jakimś etapie konceptu zrezygnowali z tego pomysłu.

Grecja pozwala odetchnąć pełną piersią.

Czy jednak warto sięgnąć do portfela i wesprzeć ten projekt? Sądzę, że żaden fan rajdów nie powinien poskąpić pieniędzy. DiRT Rally już teraz oferuje sporo zawartości i wciągnie Was na długie godziny. Samochodów i tras jest tyle, że ich "wymasterowanie" wymagać będzie sporo czasu i choć można, a wręcz trzeba, utyskiwać na pewne uproszczenia czy niedoróbki, to należy również pamiętać, że z czasem sytuacja powinna się poprawić. Codemasters szybko reaguje na informacje o błędach i już ukazała się pierwsza łatka naprawiająca między innymi występujący od czasu do czasu zanik głosu pilota. Bądźmy więc dobrej myśli i odkurzmy kierownice. Na chwilę obecną raczej nie ma innej alternatywy, a czy Sebastian Loeb Rally Evo od Milestone będzie godnym rywalem DiRT Rally w kategorii symulacji, to się dopiero okaże…

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

DiRT Rally

DiRT Rally