Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Call of Duty: Black Ops II Publicystyka

Publicystyka 14 sierpnia 2012, 08:19

autor: Grzegorz Bobrek

Testowaliśmy tryb multiplayer w Call of Duty: Black Ops II - idzie nowe!

W przeddzień niemieckich targów gamescom mieliśmy okazję przez kilka godzin pograć w najnowszą odsłonę cyklu Call of Duty, czyli Black Ops II. Jak się okazało, prezentowany w Kolonii tryb multiplayer przyniesie kilka interesujących nowości.

NOWOŚCI W BLACK OPS II:
  • system rozwoju postaci – Pick 10;
  • przemodelowana struktura perków;
  • nagrody punktowe za działanie w drużynie;
  • niemożność zdobycia wszystkich bonusów na maksymalnym poziomie doświadczenia;
  • nowe tryby rozgrywki, w tym „Multiteam” – pozwalający walczyć więcej niż dwóm drużynom.

Wolicie serię Call of Duty w wydaniu Infinity Ward czy Treyarcha? Ja od czasu World at War nie kryję podziwu dla zespołu odpowiedzialnego za alternatywne odsłony bestsellerowej strzelaniny, do niedawna uważane przez sporą grupę fanów za te gorsze. O tym, że Treyarch wciąż jest w kapitalnej formie, miałem okazję przekonać się podczas specjalnego pokazu najnowszej części cyklu – Black Ops II – zorganizowanego wczoraj w Kolonii. I tak, moi mili, buńczuczne przechwałki Marka Lamii, że w listopadzie dostaniemy najlepszego CoD-a w historii, należy potraktować zupełnie poważnie.

Lamia na początku swego wystąpienia uderzył w nieco populistyczną nutę. Frazesy o „oddaniu siły w ręce graczy” i takiej modyfikacji trybu multiplayer, aby odnaleźli się w nim wszyscy zainteresowani – nowicjusze i weterani – słyszeliśmy wcześniej wielokrotnie. Muszę jednak uczciwie przyznać, że Treyarch naprawdę mocno przyłożył się do tej kwestii, wysłuchał krytyki z powodu stagnacji całej serii i praktycznie każdy element sieciowych batalii przebudował na nowo. <br>Myślicie może, że Activision poczuło na karku oddech konkurencji i postanowiło spróbować swoich sił na poletku Electronic Arts? Nic z tych rzeczy. Black Ops II nadal stawia na dynamiczne starcia niewielkich oddziałów piechoty na mocno ograniczonym obszarze. Nowe Call of Duty ma jednak odwagę odrzucić stare, zużyte rozwiązania i w ich miejsce zaoferować coś, co sprawi, że znów poczujemy taką świeżość jak niegdyś w przypadku Modern Warfare.

Pierwsze, co poszło pod nóż, to sposób rozwoju postaci i tworzenia klasy. Pożegnajcie na dobre przydzielanie trzech perków, broni podstawowej, zapasowej i dodatków – powitajcie natomiast Pick 10 – kapitalny, otwarty system „konfigurowania” żołnierza zgodnie z naszymi potrzebami. Wyobraźcie sobie mechanizm, w którym każdy aspekt klasy jest kompletnie modyfikowalny. W którym perk, broń, gadżety do niej czy granat za pasem to wartość jednego punktu i tylko od nas zależy, gdzie przydzielimy wszystkie atuty. Strzelba z trzema dodatkami kosztem specjalistycznego ekwipunku? Jeden perk, ale za to uzbrojenie po zęby i gotowość na różne sytuacje? A może zrezygnować z broni o dużych gabarytach i rozwinąć do granic możliwości pistolet? Pick 10 oferuje ogrom opcji, a w porównaniu do dobrego RPG nie ma wielkiej przesady. W ponad stu elementach kryje się niezliczona ilość kombinacji – w trakcie kilkugodzinnych testów przekonałem się, że sama zabawa z różnymi buildami (i związane z tym odkrywanie niecodziennych połączeń) sprawia ogromną frajdę, a także ma wielkie znaczenie dla sytuacji na polu bitwy.

Z typowych gier fabularnych zaczerpnięto też kwestię wyborów na nieco szerszą skalę – z każdym zdobytym levelem odblokujemy bowiem tylko jeden element z arsenału, np. perk, celownik lub nową pukawkę. Jako że postać może osiągnąć maksymalnie 55 poziom doświadczenia, sprawa jest prosta – w ramach jednokrotnego „wymasterowania” bohatera nie zobaczymy wszystkiego, co przygotowali twórcy gry. Weterani dostaną więc całkowicie nowy, przemyślany system do rozgryzienia, praktycznie wywracający do góry nogami to, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie odsłony cyklu Call of Duty.

Zmiany nie obejmą rzecz jasna jedynie samego sposobu zdobywania i przypisywania fantów do poszczególnych klas. Kompletnemu przemodelowaniu uległ system perków, które – ciut osłabione – idą w kierunku ciekawego poszerzania umiejętności żołnierza, a nie bezpośredniego przekładania się np. na zwiększenie siły ognia czy celności podczas strzelania z biodra. Tę rolę przejmą dodatki do broni. Black Ops II odchodzi także od nagradzania przede wszystkim za eliminowanie przeciwników. Teraz doświadczenie zdobędziemy m.in. za każde drużynowe zabójstwo pod czujnym okiem naszego samolotu zwiadowczego czy oślepienie wroga (specjalne statusy oddzielono od asyst, czyli zadawania obrażeń). Ma to o tyle duże znaczenie, że osiągnięcia punktowe nie zbliżają nas tylko do kolejnego poziomu, ale także – przy odpowiednio wysokich wynikach nieprzerwanych śmiercią – do wyciągnięcia z rękawa specjalnych zagrań, które wcześniej przysługiwały za serie ofiar. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby samym zdobywaniem flag i asystami dorobić się chociażby śmigłowca. Rozwiązanie to sprawdza się wyśmienicie i sprawia, że zmniejsza się gorączka pogoni za wrażymi skalpami na rzecz silniejszej kooperacji w drużynie.

Umiejętności współpracy mają zaś wystawić na próbę nowe tryby. „Hardline”, czyli bardzo podobna do „Sztabu” forma zabawy, to jedno, ale już „Multiteam” – zespołowe zmagania więcej niż dwóch grup – wymaga dużego zgrania i ciągłej komunikacji między uczestnikami. Sam pomysł nie jest czymś nowym, a twórcy nie potwierdzili jeszcze wszystkich trybów dla „Multiteamu”. Nic dziwnego. Sam nie do końca jestem w stanie wyobrazić sobie np. „Znajdź i zniszcz” czy „Zdobądź flagę” z czterema ekipami na placu boju. Ale już „Dominacja” przy trzech stronach konfliktu brzmi obiecująco. Na razie musiał nam starczyć „Multiteam” w chaotycznym „Drużynowym deathmatchu”, nieoddający chyba potencjału taktycznego tego rozwiązania.

Przy tych wszystkich dobrze przemyślanych zmianach dziwi nadal trzymanie się mocno zużytych schematów przy projektowaniu map. Właściwie każda z czterech zademonstrowanych aren składała się z systemu niezbyt rozległych korytarzy. Skróty i wielopoziomowość dodały polu walki pewnej głębi, jednak nie zmienia to faktu, że brak demolowania otoczenia, wynikający z zacofania silnika graficznego, oraz niewielki obszar działań to czynniki odpowiadające za szybkie powtarzanie się pewnych scenariuszy w ramach danej misji. Parę potyczek na Cargo wystarczyło, aby zaczęły ujawniać się schematy przy walkach o konkretne przejścia i zakamarki. Umieszczenie kilku zmieniających położenie kontenerów wygląda na czyn mocno desperacki – zasłonę dymną, że przecież „coś się dzieje”.

Niezasadnie obawiałem się zaś zbytniego odjechania w pomysłach na wojnę przyszłości. Chociaż w seriach punktowych pojawiły się takie cuda jak Guardian – rozbijający mikrofalami szyki przeciwnika na ograniczonym obszarze – czy mały sterowany dron, to całość nie epatuje zbytnio gadżetami rodem z filmów science fiction. Nowe pomysły, jak celownik wysyłający falę rentgenowską czy granat oznaczający przeciwników, występują obok klasycznego ekwipunku i dobrze się uzupełniają. W ciągu kilkunastu rozegranych meczów żadna ze świeżych zabawek nie zdominowała rozgrywki – wydaje się, że balans między starym a nowym zostanie zachowany.

Black Ops II ma predyspozycje do stania się jedną z najważniejszych odsłon serii – choć na szczegóły i wrażenia z kampanii fabularnej przyjdzie nam jeszcze poczekać, to w samej kwestii trybu dla wielu graczy Activision nie mogło wybrać bardziej odpowiedniego momentu na mocne namieszanie w znanej formule. Malkontenci pewnie nadal będą narzekać na technologiczną stronę produkcji, ale system PICK 10, przetasowanie całej struktury awansu i zdobywania dodatków oraz koniec z seriami ofiar to niepodważalne atuty odświeżonego trybu multiplayer. Jeszcze miesiąc temu nie wierzyłem, że Black Ops II wystarczająco zachęci mnie do starć sieciowych. Teraz, całkowicie z zaskoczenia, propozycja Treyarchu wskoczyła na moją listę najbardziej oczekiwanych tytułów tej jesieni.

Call of Duty: Black Ops II

Call of Duty: Black Ops II