Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

PUBG: Battlegrounds Publicystyka

Publicystyka 7 lipca 2017, 15:35

Steam na kolanach – jak Playerunknown’s Battlegrounds skradło serca pecetowych graczy

Ponad cztery miliony sprzedanych kopii w ciągu trzech miesięcy, setki tysięcy grających każdego dnia i ogromne emocje przy każdej rozgrywce. Playerunknown’s Battlegrounds to zdecydowanie jedna z najważniejszych gier tego roku – dlaczego?

PLAYERUNKNOWN’S BATTLEGROUNDS W SKRÓCIE:
  1. tryb battle royale – walka do ostatniego żywego gracza;
  2. mapa o wielkości 64km2 (a zostały zapowiedziane kolejne dwie)
  3. możliwość gry samemu, w duecie i w czteroosobowej drużynie;
  4. udany balans pomiędzy szybką akcją a realizmem;
  5. niedługo tryb walki z zombie i serwery z narzuconym widokiem FPP.

Wprawdzie okres wysypu największych tegorocznych hitów dopiero przed nami, jednak nie sposób nie zauważyć tego, co dzieje się wokół gry Playerunknown’s Battlegrounds. Tak trochę z zaskoczenia, bez głośnych zapowiedzi i typowej kampanii marketingowej, niewielka produkcja tylko z jedną mapą i jednym trybem rozgrywki szturmem zdobyła serca i portfele pecetowych graczy. Po raptem trzech miesiącach ustępuje w popularności ogrywania i oglądania jedynie wieloletnim hitom, takim jak Counter-Strike, DOTA 2 czy League of Legends, okupując topowe miejsca wszelkich list przebojów. W osiągnięciu tego sukcesu ogromną rolę odegrali popularni streamerzy i platforma Twitch, lecz nie dokonaliby tego, gdyby gra jako taka nie była po prostu dobra.

Playerunknown’s Battlegrounds zaprzecza stereotypom, jakimi obrosły tytuły w programie wczesnego dostępu. To w pełni grywalny, pozbawiony większych błędów produkt, z wyraźną wizją rozwoju w najbliższej przyszłości, a przede wszystkim świetnie dawkujący emocje od samego początku do końca. Nie jest niczym nowym czy zaskakującym, a raczej po prostu dziełem wykonanym jak należy – wyraźnie lepiej niż poprzednie próby w gatunku battle royale. Jakie są więc poszczególne składniki sukcesu PUBG i jak rzeczona gra może wpłynąć na całą branżę?

Zwycięzca bierze wszystko

Steam na kolanach – jak Playerunknown’s Battlegrounds skradło serca pecetowych graczy - ilustracja #1

Battle royale to tryb rozgrywki wieloosobowej, w której 100 graczy, samotnie lub w małych ekipach, walczy ze sobą na ogromnej wyspie – aż do ostatniego żywego osobnika. Przydatny ekwipunek oraz uzbrojenie rozrzucone są w wielu miejscach, a odpowiednie tempo rozgrywki dyktuje stopniowo zmniejszający się w losowy sposób obszar gry. Każdy ma tylko jedno życie – nie można się odradzać, a co za tym idzie próbować naprawiać błędne decyzje. Rozgrywka opiera się w równym stopniu na sprytnej taktyce, umiejętnościach, jak i pewnej dozie szczęścia.

Przetrwać – tylko po co?

Steam na kolanach – jak Playerunknown’s Battlegrounds skradło serca pecetowych graczy - ilustracja #2

Griefing to toksyczne zachowanie na serwerze. Może przybierać różne formy: celowego uprzykrzania życia innym graczom, przeszkadzania w rozgrywce, uniemożliwiania robienia postępów, kampienia punktu odradzania się przeciwników. Do griefingu zalicza się też ganking – atakowanie większą grupą pojedynczych graczy, którzy nie mają żadnych szans się obronić.

Ogromna popularność Playerunknown’s Battlegrounds z jednej strony nie powinna budzić dużego zdziwienia – przecież wcześniejsze bliźniacze tytuły, takie jak H1Z1: King of the Kill lub mody battle royale do ARM-y 2 i ARM-y 3 również cieszyły się wielkim powodzeniem. Wszystko zaczęło się jednak od samego DayZ i późniejszego festiwalu gier survivalowych w programie wczesnego dostępu. Wiecznego wczesnego dostępu, gdyż większość symulatorów przetrwania wśród zombie lub w innych nieprzyjaznych warunkach utknęła tam na dobre. Jednym z powodów był chyba brak wyraźnego celu rozgrywki, którego nie mieli ani twórcy, ani gracze. Przez dziesiątki minut można było jedynie szukać czegoś do picia, paru naboi i wpatrywać się w przebiegającą w oddali postać. Patrzeć w lewo, patrzeć w prawo...

Wszelkie zagrożenia, typu zombie, głód i inne, zostały zepchnięte na dalszy, mało istotny plan, bo największą atrakcją gier survivalowych okazały się niespodziewane interakcje między graczami na serwerze. Te najczęściej kończyły się walką lub jakąś formą griefingu (patrz do ramki obok), gdy doskonale wyposażeni i uzbrojeni gracze trafiali na tych kompletnie „gołych”. Frustrujące niesprawiedliwości w balansie i nudne oraz bezcelowe przedłużanie egzystencji na pustawej wyspie naprawiał właśnie mod z trybem battle royale, stworzony przez Irlandczyka Brendana Greena znanego szerzej pod pseudonimem Playerunknown.

Iść mostem czy płynąć wpław? PUBG to mnóstwo małych, taktycznych decyzji, które mają ogromne znaczenie.

Do trzech razy sztuka

Tryb battle royale to była sama esencja survivalu! Wszystko sprowadzało się do znalezienia broni oraz przydatnego wyposażenia i wyeliminowania innych graczy przy ciągłej presji czasu i kurczącym się terenie walki. Battle royale w końcu stawiało przed nami jasny i konkretny cel do osiągnięcia, jednocześnie zachowując sporo mechanizmów symulatora przetrwania. Pierwsze podejścia opierały się jednak tylko na modyfikacjach do już istniejących gier. Zarówno przy ARM-ie 2, jak i stworzonej niedługo później wersji moda do ARM-y 3 Brendan był mocno ograniczony silnikiem i mechanizmami, przeznaczonymi do – bądź co bądź – trochę innej rozgrywki. Niezbyt sprawdzał się tu chociażby dość toporny interfejs zarządzania ekwipunkiem.

Trochę lepiej wyszło to przy kolejnym podejściu – King of the Kill, które wyrosło z bliźniaczego klona DayZH1Z1. Studio Sony Online Entertainment Inc. przy tworzeniu trybu battle royale w swoim dziele zaproponowało Brendanowi jedynie funkcję konsultanta i nadal nie miał on tam pełnej kontroli nad wieloma elementami rozgrywki. Wszystko zmieniło się jednak, gdy krótko po opuszczeniu Sony Online (przekształconego już wtedy w Daybreak Game Company) zgłosiło się do niego koreańskie studio Bluehole, mające spore doświadczenie w tytułach MMO oraz dysponujące licznym zespołem.

Ruiny budynków mogą skrywać przydatny sprzęt lub ukrytego wroga z wycelowanym karabinem - sprawdzając wnętrza, trzeba zachować ostrożność.

Szef koreańskiego studia roztoczył przed Brendanem swoją wizję gry typu battle royale mocno pokrywającą się z tym, o czym zawsze myślał Playerunknown. Na dodatek obiecał stworzyć gotowy do pokazania graczom produkt w 12 miesięcy. Greene nie dowierzał, jednak zaryzykował, stając się głównym projektantem Playerunknown’s Battlegrounds – sam tytuł może wydawać się dziwny, ale jest wolny od wszelkich sporów dotyczących praw autorskich. Tryb battle royale w końcu doczekał się produkcji stworzonej od podstaw tylko z myślą o tym sposobie zabawy, a Brendan Greene mógł wreszcie zrealizować wszystkie swoje wizje i pomysły. Cieszące się, pomimo licznych błędów, sporą popularnością H1Z1: King of the Kill z miejsca stało się tytułem drugiej kategorii – PUBG nie powieliło błędów swoich poprzedników, tylko ulepszyło to, co stanowiło ich zaletę. Czym oczarowało już ponad 4 miliony nabywców?

Wystarczająco późny dostęp

PUBG zostało praktycznie jednogłośnie uznane za znacznie lepszy i bardziej dopracowany tytuł niż H1Z1: King of the Kill. Pomimo łatki z napisem Early Access Playerunknown’s Battlegrounds wydaje się grą niedopieszczoną jedynie w szczegółach. Przez większość czasu spędzonego z tym tytułem nie natkniemy się na żaden duży błąd psujący rozgrywkę czy uniemożliwiający zwycięstwo. Do H1Z1: KotK przylgnęła opinia produkcji, której doskwierają liczne bugi i niedociągnięcia, na dodatek bardzo leniwie usuwane. PUBG w udany sposób łączy przystępną rozgrywkę z elementami symulacji, podczas gdy King of the Kill wymaga głównie zręczności.

Przykładem mogą być tu różnice w operowaniu bronią: w produkcji studia Daybreak sprawdza się podskakiwanie przy strzelaniu, a w PUBG precyzyjne celowanie w trybie FPP – znacznie dokładniejsze niż samo przybliżenie celownika w widoku trzecioosobowym. W PUBG zrezygnowano z irytującego rzemiosła na rzecz gotowych akcesoriów do broni, poprawiających jej parametry w rzeczywisty sposób (np. tłumik płomienia ukrywa błysk wystrzału, nie zdradzając naszej pozycji, luneta znacznie polepsza orientację w terenie). Takich różnic w detalach można by wymienić jeszcze sporo, a wszystko sprowadza się do tego, że PUBG jest po prostu bardziej dopracowane, bardziej intuicyjne i mniej chaotyczne.

Najgorsza możliwa pozycja - albo ktoś nas ustrzeli, albo rozjedzie autem - ale czego się nie robi dla dobrego zdjęcia.

Easy to learn, hard to master

Kiedy wielcy wydawcy roztaczają przed nami wizje bitew dla 64 graczy posklejanych w trwający godzinę maraton kilku map lub nowości w wieloosobowych rozgrywkach w postaci ochrony pisarza-ornitologa, Playerunknown’s Battlegrounds mówi nam po prostu: „Wyskocz z samolotu i nie daj się zabić!”. Reguły battle royale są niesłychanie proste, nie wymagają żadnej instrukcji, samouczków czy wprowadzenia, ale w tej prostocie kryje się wielka głębia, za sprawą której dostaniemy niejedną życiową lekcję i docenimy najmniejszy łut szczęścia.

Wszelkich niuansów uczymy się bowiem najszybciej na własnych błędach, przekonując się, co na wyspie można lub trzeba robić, a czego nie warto. Każdy mecz to raptem kilka parosekundowych wymian ognia i cały szereg małych, strategicznych decyzji, choćby co do kierunku marszu, zasadności wejścia do jakiegoś budynku czy otwarcia ognia do celu. Ponieważ mamy tu tylko jedno życie, którego utrata po prostu brutalnie wyrzuca nas z gry, szybko uczymy się dostrzegać wagę nawet najdrobniejszego wyboru, a nabycie umiejętności zapanowania nad emocjami, gdy liczba graczy spada poniżej 10, może zająć naprawdę sporo czasu. PUBG to trochę przewrotnie bardzo łatwa gra, ale zarazem niezwykle trudna.

Igrzyska śmierci nie były pierwsze

Steam na kolanach – jak Playerunknown’s Battlegrounds skradło serca pecetowych graczy - ilustracja #2

Koncepcja setki ludzi umieszczonych na ograniczonym terenie, by walczyli ze sobą do ostatniej kropli krwi, nieodłącznie kojarzy się z fabułą Igrzysk śmierci z 2008 roku autorstwa Suzanne Collins, spopularyzowanych przez serię filmów w doborowej obsadzie. Geneza pomysłu sięga jednak jeszcze dalej – do 1996 roku i Kraju Kwitnącej Wiśni. Wtedy to powstała powieść Battle Royale, napisana przez dziennikarza Koushuna Takami i opowiadająca o Japonii przyszłości, w której panuje niespotykana wcześniej anarchia młodzieży i brak poszanowania dla starszych. Rząd Japonii, obawiając się o swoje wpływy, wdraża program Battle Royale: raz do roku uczniowie losowo wybranej klasy z liceum trafiają na bezludną wyspę, by stoczyć tam bezwzględną walkę na śmierć i życie – aż do ostatniego żyjącego.

Powieść miała premierę na konkursie Japan Horror Fiction Awards 1997, ale została tam odrzucona ze względu na kontrowersyjną fabułę. Na rynek trafiła dopiero w 1999 roku i z miejsca stała się krajowym bestsellerem. Już rok później pojawiła się filmowa adaptacja, również bijąca rekordy popularności, a w 2003 roku powieść wydano za oceanem. Zachwytów nad japońskim dziełem nie krył sam Stephen King, porównując je do swojego opowiadania Wielki marsz.

Dodatki do broni znacząco zmieniają reguły walki – musimy tylko je znaleźć.

Zaczyna się od ciosu patelnią, a potem napięcie już tylko rośnie...

Playerunknown’s Battlegrounds w rewelacyjny sposób dawkuje napięcie i zagęszcza atmosferę, nie pozostawiając praktycznie żadnego miejsca na nudę czy dłużyzny. Tutaj, nawet jeśli nic się nie dzieje, wiadomo, że trzeba mieć się na baczności i niczego nie brać za pewnik. Emocje są już na samym początku, gdy rozpaczliwie szukamy jakiejkolwiek broni, a później rosną proporcjonalnie do malejącego obszaru rozgrywki. Robi się coraz bardziej gorąco i nerwowo, gdy mamy świadomość, ilu graczy jest coraz bliżej nas. Dotarcie do szczęśliwego końca nie trwa jednak dłużej niż około dwudziestu minut, dzięki czemu nie zdążamy się tymi emocjami zmęczyć.

W budowaniu napięcia ogromną rolę odgrywa także oprawa audio. PUBG to gra, w której najlepiej spisują się dobre słuchawki, gdyż nasza uwaga cały czas powinna być skupiona także na dźwiękach otoczenia. Odgłos jadącego samochodu, skrzypienie otwieranych i zamykanych drzwi lub butów na drewnianej podłodze, echo strzałów gdzieś przed nami – wszystko to ma tak samo duże znaczenie dla naszego przeżycia jak widok zbliżającej się postaci. Na niektóre elementy takiego „posługiwania się dźwiękiem” możemy wpływać sami, poruszając się odpowiednio wolno i cicho, używając broni z tłumikiem lub nie podjeżdżając pojazdami blisko budynków. Czasem gra sama zmienia rodzaj taktyki, gdy przychodzi nam walczyć w odgłosach ulewnego deszczu.

Może zostać tylko jeden...

Battle royale to tryb z niezwykle jasno określonym celem rozgrywki. Nie ma tu zdobywanych w nieskończoność ticketów, odbijanych wzajemnie flag i nie wiadomo komu zawdzięczanego zwycięstwa bądź przegranej. Tutaj cały ciężar, ale i satysfakcja, spoczywa na nas (bądź też kilku bliskich znajomych). Cel jest tylko jeden – przeżyć dłużej niż wszyscy inni.

Oprócz tego sami ciągle rzucamy sobie pomniejsze wyzwania, jak dotarcie do jakiegoś obszaru, sprawdzenie tego i tamtego budynku, zdobycie apteczki. System ulepszania broni rzeczywistymi akcesoriami sprawia, że przez długi czas mamy powód, by ciągle szukać łupów. Dzięki temu rozgrywka jest bardzo konkretna i zawsze ma sens – nie biegamy, chaotycznie uganiając się za kolejnymi fragami, tylko planujemy każde najmniejsze działanie i nadajemy mu odpowiednią wagę.

Ekran ekwipunku jest wygodny i pozwala bardzo szybko podnosić sprzęt oraz instalować akcesoria.

Solo vs drużyna – zupełnie inna gra

W battle royale pogramy nie tylko sami, ale i z towarzyszem bądź w ekipie czterech osób – zawsze przeciwko tak samo dobranym wrogom. Rozgrywka staje się wtedy zupełnie inna w porównaniu z grą solo – otrzymujemy w ten sposób niemal odrębny tryb. Strategia działania i taktyka w walce wyglądają zupełnie inaczej, gdy ktoś nas zawsze osłania, gdy możemy informować się nawzajem o zagrożeniach, dzielić sprzętem i apteczkami oraz podnosić postrzelonych kompanów. Do potężnych emocji i napięcia towarzyszących każdej wymianie ognia, do narad co do dalszych kroków dochodzi wtedy jeszcze ogromna porcja wspólnej zabawy i śmiechu! Czego chcieć więcej?

Szkoda, że w czasie gry nie ma więcej czasu na zwiedzanie wyspy.

Gdy strumyk płynie rwącym, górskim potokiem

Playerunknown’s Battlegrounds swój ogromny sukces zawdzięcza po części licznym streamerom transmitującym swoje kolejne mecze na platformie Twitch. Samo przypatrywanie się cudzej grze ciągle budzi sporo kontrowersji i ma taką samą liczbę przeciwników, jak i zwolenników, ale trudno zaprzeczyć, że PUBG stanowi wręcz idealną pozycję do oglądania. Niezależnie od tego, w którym momencie zaczynamy śledzić rozgrywkę – zawsze wiadomo, o co chodzi. Widz nie ma poczucia, że coś go ominęło, ma za to obietnicę, że za chwilę coś będzie się działo, że wszechobecna niepewność udzieli się i jemu.

To jedna z tych gier, podczas których emocje są niemal jednakowe, zarówno dla grającego, jak i widza. Brendan Greene w którymś wywiadów powiedział, że dąży do tego, by rozgrywka w PUBG przypominała film, i chyba bliski jest osiągnięcia tego celu. Możemy się również spodziewać, że Playerunknown’s Battlegrounds stanie się kiedyś częścią e-sportu z komentowanymi starciami – tu szlak przetarło już H1Z1: King of the Kill turniejem ze sporą pulą nagród.

bAAAttle royale...

Na zakończonych niedawno targach E3 dowiedzieliśmy się, że Playerunknown’s Battlegrounds trafi także na konsole. Jeśli odniesie tam równie wielki sukces jak na pecetach, będziemy mogli chyba mówić o nadejściu nowego etapu w rozgrywkach wieloosobowych, a PUBG zapisze się w historii gier obok takich pozycji jak HALO czy Modern Warfare.

Od czasów świetności DayZ widać bowiem, że twórcy szukają czegoś nowego. Zamiast kolejnych deathmatchy oraz wariantów podboju próbują przenieść do wysokobudżetowych gier to, co widzieliśmy chociażby w Strefie Mroku w Tom Clancy’s The Division. Sukces Playerunknown’s Battlegrounds na wszystkich platformach mógłby spowodować pojawienie się gier battle royale w segmencie AAA, co wniosłoby naprawdę sporo świeżości do odhaczanych co roku tych samych tytułów z kolejnymi cyferkami.

Playerunknown’s Battlegrounds po prostu jest ładne i pozbawione większych błędów.

Świt żywych trupów...

Świetlana przyszłość gatunku battle royale i wielkie tytuły nie zaprzątają raczej Brendanowi Greene’owi głowy, gdyż ten śmiało może już mówić o osiągnięciu wielkiego sukcesu. Nie znaczy to jednak, że spoczął na laurach i liczy zarobione miliony – zamiast tego usłyszeliśmy o najbliższych planach dalszego udoskonalania Playerunknown’s Battlegrounds. Oprócz dwóch nowych map i zgrabnej animacji przeskakiwania przez przeszkody do gry zawitają także... zombie!

Wygląda na to, że historia zatoczy pełne koło, a Brendan Greene raz jeszcze pokaże wszystkim, jak zrobić prawdziwy survival z żywymi trupami, jak zrobić go po prostu dobrze. Na opublikowanych niedawno zapisach rozgrywki z testowych serwerów widać, jak ekipa doświadczonych w PUBG graczy z bronią automatyczną rozpaczliwie broni się przed pędzącą chmarą umarlaków, niczym w filmie 28 dni później. Jest panika, kanonada, jeszcze większe emocje i uczucie ulgi, gdy udaje się odeprzeć atak. Wszystko zaczęło się od moda z zombie w tle i ponownie tam zmierza. Co jeszcze przyniesie nam battle royale?

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Najlepszy battle royal to:

Mod Battle Royal do ArmA III
1,9%
H1Z1: King of the Kill
6,6%
Playerunknown's Battlegrounds
89,6%
The Culling
0,8%
ARK w trybie Survival of the Fittest
1,1%
Zobacz inne ankiety
PUBG: Battlegrounds

PUBG: Battlegrounds