Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 10 września 2009, 11:41

autor: Radosław Grabowski

Star Trek Online - pierwsze spojrzenie

Uniwersum Star Trek nie miało dotąd szczęścia do wielu dobrych gier. Chlubnym wyjątkiem powinna być nadchodząca produkcja z gatunku MMO, przygotowywana przez Cryptic Studios.

Nadchodzi dobry czas dla entuzjastów gier MMO, którym obrzydł już klimat fantasy, serwowany przez większość online’owych produkcji z World of Warcraft na czele. Równolegle powstają bowiem dwa interesujące tytuły, osadzone w dwóch zdecydowanie najpopularniejszych światach z gatunku science fiction. Mowa oczywiście o grze Star Wars: The Old Republic oraz Star Trek Online. Tę ostatnią miałem okazję zobaczyć w akcji na prezentacji przeprowadzonej przez ekipę Cryptic Studios. Pokaz miał na celu przedstawienie zgromadzonym dziennikarzom przede wszystkim sposobów eksploracji świata, zarządzania oficerami oraz walki PvE.

Podstawowe założenia rozgrywki czytelnie nawiązują do tego, co można ujrzeć we wszystkich pełnometrażowych filmach, serialach i komiksach spod znaku Star Trek. Część akcji dzieje się zatem w przestrzeni kosmicznej na pokładzie statku, a reszta np. na powierzchni planet. Prowadzący pokaz Craig Zinkievich z Cryptic Studios od razu wyjaśnił pewien kluczowy aspekt, wykraczający poza kanon uniwersum, stworzonego przez Gene’a Roddenberry’ego. Mianowicie w Star Trek Online każdy gracz jest kapitanem własnego statku kosmicznego. Żadnego dłubania w maszynowni czy siedzenia przy chorych w ambulatorium. Przystępując do zabawy, dostajemy więc do dyspozycji swój indywidualny środek międzygwiezdnego transportu – na początku to mała i słaba jednostka, ale wraz z postępami otrzymujemy możliwość objęcia dowództwa nad coraz lepszymi i większymi maszynami. Statki podzielone są na klasy, z których część jest doskonale znana fanom Star Trek, a pozostałe to już wynik twórczej inwencji ludzi z Cryptic Studios. Przykładem nowego pomysłu może być klasa Excalibur, do złudzenia przypominająca modele typu Constitution ze słynnym USS Enterprise w wersji NCC-1701 i NCC-1701-A na czele. Na dodatek nic nie stoi na przeszkodzie, aby statek poddać tuningowi – m.in. zmienić wygląd poszycia, kształt kadłuba i ułożenie silników.

Tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.

Skąd u deweloperów tak swobodne podejście do kwestii dodawania do uniwersum nowych elementów? Otóż jest to związane z okresem, w którym umieszczona została akcja gry. Wszystko dzieje się w roku 2409, czyli dokładnie trzydzieści lat po konfrontacji kapitana Picarda i pretora Shinzona, znanej z filmu Star Trek: Nemesis. Mamy więc przed sobą najdalej wysunięty chronologicznie w przyszłość punkt startrekowych dziejów, co daje spore pole do autorskich popisów. Imperium Romulan legło w gruzach w wyniku wybuchu supernowej, a zatem w Kwadrancie Alfa pozostają dwie główne frakcje – Zjednoczona Federacja Planet oraz Imperium Klingońskie. Właśnie po stronie jednej z nich musi opowiedzieć się gracz, wstępując w szeregi Gwiezdnej Floty lub Klingońskich Sił Obrony. W obu przypadkach czekają na niego rozmaite ścieżki kariery.

Na początku zaczyna jako specjalista w dziedzinie taktyki, inżynierii albo badań naukowych, aby wraz ze zdobywaniem doświadczenia uzyskiwać dostęp do nowych umiejętności. Oczywiście w świecie Star Trek Online nie mogło zabraknąć takich rzeczy jak chociażby asymilujący wszelkie życie Borg. Nierzadko grupa kapitanów musi więc sprzymierzyć się w kosmicznej walce z sześciennymi statkami cybernetycznego Kolektywu. Ponadto w roli niektórych NPC występują potomkowie bohaterów bliskich sercu każdego fana Star Trek. Nie zapomniano też o podróżowaniu w czasie, zrealizowanym w formie instancji. Miłośnicy uniwersum Roddenberry’ego powinni być usatysfakcjonowani.

Prezentacja Star Trek Online, w której brałem udział, skupiła się na dwóch głównych kwestiach. Na początku miałem okazję dokładnie przyjrzeć się mechanice podróżowania w przestrzeni kosmicznej. Gdy używamy napędu impulsowego naszego statku, widzimy wokół imponująco wyglądające planety, pasy asteroid, mgławice, gwiazdy etc. Możemy dowolnie manipulować kamerą wokół maszyny, aby przekonać się, jak niewielką jednostką w istocie sterujemy, jeśli porównać ją z okolicznymi ciałami niebieskimi. Krótko mówiąc: ogrom galaktyki jest namacalny. Lecąc na impulsowej, możemy też uczestniczyć w walce. Każda klasa statku kosmicznego dysponuje inną siłą ognia, mierzoną przede wszystkim ilością fazerów i wyrzutni torped. Poszczególne systemy obrony mają inne pole ostrzału, więc konfigurując uzbrojenie, dobrze jest zadbać o to, aby mieć możliwość prowadzenia ataku, nawet jeśli przeciwnik siedzi nam na ogonie. Niezwykle istotną kwestią w trakcie walki jest umiejętne zarządzanie energią statku. W zależności od potrzeb można skierować więcej mocy do osłon, ale trzeba liczyć się wtedy z redukcją siły ognia i prędkości lotu. Na prezentacji widać było ponadto, że jeśli znajdziemy się zbyt blisko zniszczonego właśnie nieprzyjacielskiego statku, to sami możemy zdrowo oberwać w wyniku eksplozji. To samo dotyczy zresztą wrogów, o czym zawsze warto pamiętać, jeśli walczy się z grupą jednostek, poruszających się w ciasnym szyku.

Zemsta najlepiej smakuje na zimno.

Dłuższe kosmiczne dystanse pokonuje się w świecie gry dzięki typowemu startrekowemu napędowi warp. Po przejściu w prędkość nadświetlną widok wokół naszego statku ulega zmianie. Pojawia się wtedy schematyczna trójwymiarowa mapa galaktyczna z zaznaczonymi miejscami, do których możemy się udać. Craig Zinkievich z Cryptic Studios określił to mianem trybu astrometrycznego, pokazując przy okazji dwa sposoby podróżowania z prędkością warp. Można więc nawigować samodzielnie lub zaznaczyć miejsce docelowe i zostawić resztę automatycznemu pilotowi. Zawsze trzeba się jednak liczyć z tym, że podróż z punktu A do B musi trochę potrwać. Naturalnie gracz dysponujący statkiem rozwijającym warp 9 dotrze do danego celu szybciej niż lecąca równolegle osoba, zasiadająca na mostku jednostki o prędkości przelotowej warp 7. Przemieszczając się w nadświetlnej, należy mieć się cały czas na baczności, gdyż w przypadku napotkania na drodze jakiegoś przeciwnika następuje automatyczne wyhamowanie do prędkości impulsowej celem stoczenia walki.

Słynny James T. Kirk na pewno nie osiągnąłby tak wiele w Gwiezdnej Flocie, gdyby nie pomoc Spocka, doktora McCoya i paru innych oficerów. Dlatego właśnie Craig Zinkievich, prezentując Star Trek Online, zwrócił szczególną uwagę na towarzyszącą graczowi załogę. Ona również zdobywa doświadczenie i wraz z nim rozwija swoje umiejętności. Gdy latamy statkiem w przestrzeni kosmicznej, pasywne zdolności naszych podkomendnych przydają się chociażby w walce (np. zwiększenie siły rażenia fazerów). Jednak naprawdę użyteczni okazują się oni, gdy przychodzi do kompletowania drużyny, mającej udać się na misję poza statek. Zespół desantowy składa się z kapitana i czterech towarzyszących mu osób. Tymi ostatnimi mogą być zarówno nasi oficerowie pokładowi pod kontrolą sztucznej inteligencji, jak i inni gracze-kapitanowie. Na miejsce akcji dostajemy się przy pomocy charakterystycznego transportera podprzestrzennego. Wówczas włącza się widok znany z wielu innych gier MMO – kontrolowaną przez nas postać obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby, a przy krawędziach ekranu pojawiają się rozmaite elementy interfejsu. Jako kapitan mamy do dyspozycji dwa rodzaje broni, czyli ręczny fazer (działający w trybie ogłuszającym lub zabójczym) oraz karabin fazowy. Jeśli naszymi towarzyszami steruje komputer, to istnieje opcja wydawania im rozkazów.

Transportować możemy się nie tylko na powierzchnię każdej napotkanej planety, nadającej się do spenetrowania. Nie ma bowiem problemu z odwiedzeniem także choćby stacji kosmicznych, pełniących w grze rolę azylów. Nierzadko, aby wykonać jakąś misję, musimy dostać się na pokład innego statku. Niestety deweloperzy nie przewidują w podstawowej wersji swojego dzieła oddania w ręce gracza opcji swobodnego przechadzania się po własnym okręcie, a tym bardziej modyfikowania jego wnętrza. Wielka szkoda, gdyż sam z wielką chęcią zobaczyłbym krzątającą się na zaprojektowanym przeze mnie mostku załogę czy przejechał się turbowindą do maszynowni, by pogonić do pracy inżynierów itp. Craig Zinkievich zapewnia, że wraz z kolegami z Cryptic Studios poważnie pomyśli nad tymi sprawami, tworząc kolejne dodatki do gry.

Kosmos, ostateczna granica.

Po prezentacji Star Trek Online jestem pewien jednego. Ta produkcja przeznaczona jest dla dość hermetycznego grona tzw. Trekkies, czyli bezkrytycznych fanów Kirka, Picarda, pani kapitan Janeway itd. Wszystko dlatego, że gra nie stanowi żadnego przełomu w gatunku MMO i zawiera mnóstwo smaczków, strawnych wyłącznie dla miłośników science fiction w wydaniu Gene’a Roddenberry’ego. Grafika robi wrażenie, jedynie gdy przemieszczamy się w przestrzeni kosmicznej. Poza statkiem już nie jest tak spektakularnie – roślinność, budowle i inne elementy otoczenia wyglądają mało przekonująco – przynajmniej na tym etapie dewelopingu. Na dodatek razi nieco drewniana animacja postaci. Skakanie i bieganie na boki wygląda wprost komicznie. Ilość Trekkies w skali globalnej liczona jest w milionach, co z pewnością w jakimś stopniu przełoży się na przyszłą popularność gry. Nie będzie to jednak w żadnym razie konkurent World of Warcraft.

Star Trek Online powstaje już właściwie od 2004 roku. Cztery lata siedzieli nad tym projektem pracownicy studia Perpetual Entertainment, po czym okazało się, że jednak temat ich przerósł. Na szczęście półtora roku temu ujawnione zostało przejęcie dewelopingu przez doświadczoną ekipę Cryptic Studios. Twórcy dobrze przyjętego City of Heroes i City of Villains oraz debiutującej właśnie gry pt. Champions Online wydają się odpowiednimi ludźmi do tej roboty. Grami MMO zajmują się od blisko dekady, więc z online’owym Star Trekiem powinni sobie dobrze poradzić. Beta testy mają wystartować w ciągu kilku najbliższych miesięcy, zatem zainteresowani tematem mogą już nadstawiać uszu.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

Star Trek Online

Star Trek Online