Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 23 czerwca 2010, 09:55

autor: Michał Basta

Splatterhouse - zapowiedź

Krwawa gra platformowa sprzed ponad piętnastu lat powraca w zupełnie nowej wersji. Czy brutalny tytuł przypadnie do gustu posiadaczom konsol?

Wydana w 1988 roku przez Namco pierwsza część Splatterhouse zaskakiwała brutalnością oraz rozbieżnością ocen. Krytykowano przede wszystkim monotonną rozgrywkę i małą liczbę krótkich poziomów. Specyficzny, krwawy klimat zyskał jednak sporo zwolenników i japoński producent do początku lat dziewięćdziesiątych wypuszczał kolejne tytuły z tej serii. Po tym czasie produkcja odeszła w zapomnienie i dopiero w tym roku postanowiono ją odświeżyć.

Chociaż fabuła nowego Splatterhouse’a ma bazować na oryginalnej wersji, to autorzy postanowili trochę ją urozmaicić. Głównym bohaterem znów będzie znany z poprzednich części student o imieniu Rick, który wraz ze swoją sympatią Jennifer trafia do nawiedzonego domu niejakiego dr Westa. Naukowiec prowadzi tajemnicze eksperymenty i kiedy w jego rezydencji pojawia się młoda para, porywa dziewczynę i śmiertelnie rani jej chłopaka. Pozostawionej na pastwę losu ofierze przychodzi z pomocą gadająca maska. Enigmatyczny obiekt ląduje w chwilę potem na twarzy Ricka, zamieniając go z chuderlawego studenta w umięśnioną bestię. W takiej postaci główny bohater wyrusza uratować ukochaną i zemścić się na swym niedoszłym zabójcy.

Oto Rick – główny bohater gry.

Jak zapewne niektórzy pamiętają, Splatterhouse był typowym przedstawicielem gatunku o nazwie beat’em up, w którym – kierując się cały czas się w prawo – eliminowaliśmy niezliczone ilości przeciwników. Twórcy nowej odsłony przygód Ricka doszli jednak do wniosku, że taka formuła odeszła do lamusa i przenieśli model rozgrywki do pełnego trójwymiaru. Główne założenia nie uległy jednak większym zmianom, dlatego ponownie będziemy przemierzać poziomy zapełnione setkami różnych kreatur, starających się przeszkodzić w wypełnieniu naszego zadania. Charakteryzująca się dużą monotonią walka z „jedynki” zostanie wzbogacona o masę nowych ataków, dzięki czemu wrogów będzie można kopać, uderzać oraz rzucać w nich w różnymi obiektami. Nie zabraknie również możliwości szarżowania, łączenia ciosów w sekwencje i używania specjalnych zdolności i broni. Wśród tych ostatnich pojawią się zarówno stare okazy w postaci nabitej kolcami maczugi, strzelby czy metalowej rury, jak i zupełnie nowy oręż, na przykład piła łańcuchowa. Jeśli zaś chodzi o specjalne umiejętności, to do tej pory twórcy ujawnili jedną – wyrastające wokół głównego bohatera kolce, zadające rany okolicznym rywalom.

Charakterystyczną cechą pierwowzoru były atakujące nas dziesiątkami obrzydliwe kreatury. Nie inaczej będzie w kontynuacji, w której należy spodziewać się wszelkiego rodzaju pełzających i poruszających się na czterech łapach bestii, humanoidalnych i ociekających krwią monstrów, znanych z poprzednich części agresywnych płodów czy ogromnych bossów. Oczywiście ze wszystkimi rywalami Rick może rozprawiać się na wiele brutalnych sposobów, na przykład wyrywając im poszczególne kończyny, krojąc na kawałki, miażdżąc głowy lub wydłubując oczy. Nic nie stanie też na przeszkodzie, aby pozbawić rywala ręki lub nogi i użyć ich jako broni. Ba, mniejsi przeciwnicy, których główny bohater będzie w stanie udźwignąć, mogą sami posłużyć za skuteczny oręż. Na zwiastunach widać, jak Rick łapie jedną z bestii i zaczyna kręcić się z nią wokół własnej osi, raniąc wszystkich wrogów stojących w pobliżu.

Podczas projektowania gry twórcy doszli do wniosku, że ograniczanie się tylko do tworzenia etapów rozgrywanych w samym domu mija się z celem. Postanowiono zatem poszerzyć ilość dostępnych lokacji, dzięki czemu odwiedzimy nie tylko tereny znajdujące się przy willi (na przykład cmentarz), ale również zupełnie nowe miejsca. Dr West stworzył bowiem sieć portali, przez które można błyskawicznie przemieszczać się do różnych obszarów. Na razie nie zdradzono zbyt wielu szczegółów na temat liczby dostępnych plansz, ale wiadomo, że jedną z nich będzie cyrk. Humorystycznych wstawek ma być zresztą dużo więcej, bo jak sami autorzy przyznają, co to za horror, w którym brakuje zombie w strojach klaunów. Wprowadzenie podobnych żartów wydaje się kontrowersyjne, chociaż z drugiej strony podobne rozwiązania mogą stanowić miłą odskocznię od ciągłego babrania się we krwi.

W pierwszej części Splatterhouse, podobnie jak w większości ówczesnych tytułów, istniał limit żyć, po utracie których należało rozpocząć zabawę od nowa. Zastosowanie tego systemu z pewnością dodałoby rozgrywce specyficznego smaczku, ale autorzy zdecydowali się zerwać z tradycją i wprowadzić nowoczesne rozwiązanie, czyli automatyczną regenerację wytrzymałości głównego bohatera. Element ten zapowiada się intrygująco, ponieważ w trakcie walki Rick może zostać ranny na wiele różnych sposobów. Lżejsze ciosy przyczynią się zatem do powstania siniaków, natomiast mocniejsze uderzenia mogą na przykład rozerwać brzuch lub urwać którąś z kończyn. Jeżeli uda nam się w takim stanie rozprawić się z przeciwnikami i chwilę odczekać w bezpiecznym miejscu, to wszystkie urazy zaczną się w efektowny sposób goić na naszych oczach. Urwana noga po prostu odrośnie, a ranę postrzałową stopniowo przysłoni zdrowa tkanka. Trzeba przyznać, że w tym elemencie inwencji autorom nie zabrakło.

Podczas rozgrywki nie obejdzie się bez wielu krwawych pojedynków.

Splatterhouse nie samą walką jednak stoi. W przerwach między wyrywaniem kolejnych kończyn i rozbijaniem głów na ścianach będziemy musieli czasem rozwiązać jakąś zagadkę lub przebyć sekwencję zręcznościową. Niech się jednak nikt nie nastawia na jakieś wielogodzinne łamigłówki. Raz, że będą one dość proste, a dwa – zostaną utrzymane w krwawych klimatach. Na jednym z pokazów autorzy zaprezentowali przykładową zagadkę, w której trzeba było zniszczyć wielką gałkę oczną otoczoną drewnianymi palami. Jak można było zatem pokonać owo monstrualne oko? Nadziewając na pale nadbiegających wrogów, czym stopniowo osłabialiśmy głównego przeciwnika. Z kolei sekwencje zręcznościowe, polegające najczęściej na omijaniu śmiertelnych przeszkód i przeskakiwaniu z platformy na platformę, przeniosą nas czasem do widoku dwuwymiarowego. Twórcy chcieli w ten sposób nawiązać do klasycznej wersji gry.

Z oceną nowego Splatterhouse’a trzeba wstrzymać się do premiery, chociaż, jak nietrudno się domyślić, tytuł będzie bardzo brutalny. Na zwiastunach posoka leje się strumieniami, co zresztą ma nie tylko wymiar „estetyczny”, ale odbije się również na samej rozgrywce. Otóż – im więcej krwi dostarczymy naszej masce, tym więcej będziemy mogli wyprowadzić specjalnych ciosów. Warto się zatem starać, aby jak najefektowniej wykańczać rywali. Interesująco zapowiada się też ścieżka dźwiękowa. Znane z „jedynki” nastrojowe i utrzymane w mrocznym stylu kawałki zostaną zastąpione przez metalowe brzmienia, co na pewno wpłynie na dynamikę rozgrywki.

Splatterhouse zapowiada się na ciekawe odświeżenie tytułu sprzed lat. Widać wyraźnie, że twórcy nie bawią się w żadne ambitne rozwiązania, tylko stawiają na czystą rzeź, mającą dostarczyć graczom jak najwięcej frajdy. Tytuł trafi na Xboksa 360 i PlayStation 3 w czwartym kwartale tego roku.

Michał „Wolfen” Basta

NADZIEJE:

  • nietuzinkowy system regeneracji;
  • interesująca próba odświeżenia starszej produkcji;
  • ciekawa i niezwykle krwawo zapowiadająca się walka;
  • przeplatanie bijatyk prostymi zagadkami i sekwencjami zręcznościowymi.

OBAWY:

  • oby rzeź zbyt szybko się nie znudziła;
  • humorystyczne elementy mogą nie wypalić.
Splatterhouse

Splatterhouse