Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 października 2007, 13:55

autor: Szymon Błaszczyk

Soulcalibur IV - przed premierą

W przyszłym roku na półki sklepowe trafi wiele wartych uwagi produkcji. Z całą pewnością można do nich zaliczyć Soul Calibur IV.

Soul Calibur lepszy od Tekkena? Według opinii wielu graczy rzeczywiście tak jest, choć zdania są oczywiście mocno podzielone. Fan Soul Calibura powie swoje, a Tekkena swoje. I w efekcie każda strona będzie miała tylko połowiczną rację. Bo faktem jest, że prawda leży gdzieś po środku. Ale lepiej wywołać kolejną wojnę na słowa, czyż nie? Nie ma jednak cienia wątpliwości, że obie bijatyki są świetnymi produkcjami, które spokojnie można nazwać kultowymi. Co je łączy? W zasadzie nic - poza gatunkiem. To oczywiście sporo, ale nie zapominajmy, że, dajmy na to, dwa shootery również mogą się znacznie różnić. Moim zdaniem porównanie Soul Calibura i Tekkena jest równie niedorzeczne, co wrzucenie do jednego wora serię Medal of Honor i Doom. Niby w obu gierkach chodzi o to samo - ustrzelenie jak największej liczby przeciwników -, ale subtelna różnica jednak jest.

Oddawaj te kolczyki, lafiryndo. Ale już!

Wracając do bijatyk. Ich główną bolączką jest daleko posunięty konserwatyzm w zakresie rozgrywki. Jakby nie patrzeć, Soul Calibur od zamierzchłych czasów Dreamcasta jakoś szczególnie się nie zmienił. Drugą część wzbogacono wprawdzie o kilka nowych, lecz mało finezyjnych pomysłów, natomiast trzecia była niemalże kalką poprzedniczki. Ot, poprawiono grafikę i delikatnie zmodyfikowano istotę gry, dodając więcej wszystkiego – ciosy, postacie, areny etc. Czy to nie za mało? Cóż, trójeczka sprzedała się naprawdę nieźle, a więc dotąd nikomu raczej nie przeszkadzały braki bądź mankamenty, o których wyżej wspomniałem. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy coraz bardziej wymagający posiadacze zarówno X360, jak i PS3 także zaakceptują niewielką ilość innowacji. Bo nie ma co ukrywać, że Soul Calibur IV nie wniesie odczuwalnego powiewu świeżości do skostniałego gatunku mordoklepek. Ma za to szansę osiągnąć ogromny sukces komercyjny, dzięki nazwie, która sama w sobie jest reklamą, oraz imponującej oprawie wizualnej.

Mogę Panią prosić do tańca?

Co w sztandarowym tytule Project Soul znajdziemy, a czego nie? Po pierwsze, na pewno nie zmieni się charakter walk, a nawet jeśli – nie liczyłbym na żadne rewolucje (bronie białe znów odegrają główną rolę). Ponownie ma być bardzo dynamicznie, ani trochę schematycznie oraz w wielu momentach zaskakująco. Gdyby developerzy zdecydowali się wprowadzić daleko idące modyfikacje, niektórzy starzy wyjadacze i wielcy entuzjaści Soul Calibura nie wybaczyliby im tego. Po drugie, jeżeli chodzi o tryby rozgrywki, tutaj także nie należy spodziewać się przebłysków inwencji. Jak sam przyznał w wywiadzie dyrektor czuwający nad postępem prac, Katsutoshi Sasaki, będzie ich więcej, a stare przejdą drobny lifting.

Kilka słów o rzeczy w bijatykach chyba najważniejszej, czyli postaciach. W tej kwestii Katsutoshi Sasaki również jest bardzo tajemniczy, ale natrętnym dziennikarzom udało się czegoś dowiedzieć przynajmniej na temat jednego dotąd nieznanego wojownika. A w zasadzie wojowniczki, bo będzie to niewiasta o imieniu (ksywce?) Hilda. Twórcy mówią o niej jako o mniej urokliwym wcieleniu popularnej przede wszystkim wśród męskiej części graczy Ivy. Bo rzeczywiście Hilda równie atrakcyjna z pewnością nie będzie. Dziewczyna ma spore problemy z cerą, a w dodatku jej twarz, że tak się wyrażę, pod względem urody pozostawia dużo do życzenia. Na szczęście inny element ciała, a w zasadzie dwa elementy, są u niej jak najbardziej na miejscu. Tyle o wyglądzie. A co z umiejętnościami przydatnymi bardziej na arenie aniżeli życiu intymnym? Hilda ma sobie doskonale radzić zarówno w walce w krótkim dystansie, jak i tym nieco dłuższym. Będzie uzbrojona w dwie bronie białe (ciekawostka: w poprzednich częściach Soul Calibura tylko Cervantes otrzymał podobny oręż) – włócznię oraz krótki miecz -, a więc stąd bierze się jej wszechstronność w pojedynkowaniu się w dwóch różnych stylach.

Prawie jak Roch Kowalski z Potopu – głupi jak but, ale wielki i ma fajny toporek.

Pozostali nowi bohaterowie są na razie okryci zmową milczenia. Wiadomo jedynie tyle, że będzie ich kilku. Ilu dokładnie, nie jestem wam w stanie powiedzieć. Oprócz tego w Soul Caliburze IV na pewno spotkamy starych znajomych, takich jak: oczywiście Ivy, Taki, Raphael, Nightmare czy Mitsurugi. Każdy dostanie ładniejsze ciuszki, fajne błyszczące zbroje i nowe combosy. Yeah.

No właśnie, trzeba także nadmienić, że w czwartej odsłonie jednej z najlepszych bijatyk znajdą się efekciarskie combosy oraz ciosy, których dotychczas nie było. Ilość wymyślnych uderzeń ma się drastycznie zwiększyć, a sterowanie w kilku przypadkach ulec poważnym zmianom. Tyczy się to przede wszystkim Hildy. Jako że dzierży ona w dłoniach dwa rodzaje oręża, twórcy musieli tak dostosować sterowanie do rozłożenia przycisków padów do konsol X360 oraz PS3, by prowadzenie walk było intuicyjne i nie nastręczało graczowi trudności. A ja wciąż zastanawiam się, kiedy twórcy mądrze wykorzystają możliwości Sixaxisa - na przykład używając wbudowanych w niego sensorów ruchu do robienia uników. Szczerze wątpię, czy stanie się to tym razem, ale to chyba byłoby całkiem niezłe rozwiązanie.

Pomimo że Soul Calibur IV jest wciąż w dość wczesnej fazie produkcji i wiele elementów na pewno wymaga poprawy, grafika zarówno na screenach, jak i trailerach już prezentuje się bardzo okazale. Nie ma w tym nic dziwnego. Wszak gra ma obsługiwać tryb 1080p! Efekty zastosowania gigantycznej rozdzielczości są doskonale widoczne – postacie wyglądają ślicznie, tekstury są ostre jak brzytwa, a przedzierające się przez szczeliny światło generowane przez HDR naprawdę może się podobać. Co istotne, według programistów to wszystko ma śmigać w 60 FPSach! Graficy Project Soul coś też przebąkiwali na jednej z konferencji o zniszczalnych obiektach na arenie. Na razie jednak pokazano, że możliwe jest potłuczenie wazy i nic poza tym, a zatem ja póki co do tych obietnic podchodzę sceptycznie.

Proszę się nie bać – to tylko cieniutka igła.

Do premiery gry zostało jeszcze mnóstwo czasu (mówi się o przyszłym roku, ale brakuje konkretów), a więc trudno rokować, czy osiągnie sukces na skalę światową, kradnąc serca fanów Tekkena, czy też dołączy do grona tytułów dobrych, ale niczym szczególnym nie wybijających się. Bo faktem jest, że nadchodząca czwarta część Soul Calibur z całą pewnością nie zejdzie poniżej pewnego poziomu. Tym bardziej dlatego, że seria wreszcie dostanie tryb multiplayer z prawdziwego zdarzenia (w przypadku X360: także poprzez Live'a!), co dodatkowo powinno pozytywnie wpłynąć na sprzedaż oraz odbiór gry. Nie pozostaje nam nic innego, jak już zacząć ćwiczyć paluchy i zbierać kasę.

Szymon „SirGoldi” Błaszczyk

NADZIEJE:

  • Oprawa wizualna już teraz, na wiele miesięcy przed premierą, prezentuje się dobrze;
  • wiele wskazuje na to, że czwarta część będzie równie grywalna, co poprzednie;
  • nowe tryby, postacie, areny;
  • będzie multiplayer;

OBAWY:

  • przydałyby się jakieś zasadnicze zmiany;
  • interaktywne otoczenie na razie jest tylko niespełnioną wizją twórców.
Soulcalibur IV

Soulcalibur IV