Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Slender: The Arrival Publicystyka

Publicystyka 27 stycznia 2013, 11:00

autor: Szymon Liebert

Slender: The Arrival - internetowy fenomen w komercyjnym wydaniu

Darmowa gra Slender: The Eight Pages podbiła internet, strasząc klimatem i nieprzewidywalnością. Jej twórca pracuje teraz nad kontynuacją, która pokaże pełnię możliwości Slender Mana. Tylko czy uda się mu ponownie nas przestraszyć?

Kto się boi Slender Mana? Ja na pewno nie i nigdy się nie bałem! Tak przekomarzają się ludzie w komentarzach pod tekstami czy filmami o grze Slender: The Eight Pages, udowadniając sobie nawzajem odporność na strach. Trudno jednak uwierzyć, że ktokolwiek potrafiłby podejść do tej produkcji spokojnie, nie wiedząc, czego się po niej spodziewać. Cokolwiek by nie powiedzieć o tym darmowym horrorze, niewątpliwie potrafił pochłonąć gracza, a później zdruzgotać jego nerwy nagłym pojawieniem się wspomnianej „istoty”. Czy taki efekt zaskoczenia da się powtórzyć?

To pytanie zadaje sobie dzisiaj wielu fanów horroru w związku z faktem, że twórca Slender: The Eight Pages, Mark „Agent Parsec” Hadley, szykuje jego komercyjną kontynuację. Produkcja zatytułowana Slender: The Arrival będzie znacznie większym projektem. Pełnoprawną grą, a nie tylko prototypem. Hadley ponownie spróbuje zapanować nad umysłem gracza i przekonać go, że Slender Man czai się tuż za rogiem. I że należy bać się jego niezrozumiałej, tajemniczej natury. Pierwsze informacje o grze nastrajają dość pozytywnie – o ile to określenie pasuje do tego mrocznego pomysłu.

Slender: The Arrival - internetowy fenomen w komercyjnym wydaniu - ilustracja #2Slender Man to wciąż świeża współczesna miejska legenda, stworzona przez Victora Surge’a w 2009 roku na forum serwisu Something Awful. W ramach konkursu na opracowanie nowej przerażającej historii Surge spreparował zdjęcia przedstawiające dziwną istotę: wysokiego, chudego mężczyznę w garniturze, pozbawionego twarzy. Prosty pomysł został podchwycony przez społeczność i szybko przeobraził się w coś znacznie większego.

Kto się boi Slender Mana?

W Slender: The Eight Pages trafialiśmy do mrocznego lasu i uzbrojeni tylko w latarkę musieliśmy odszukać osiem stron manuskryptu, zawierających wskazówki odnośnie całej sytuacji. Problem polegał na tym, że bardzo szybko w okolicy pojawiał się Slender Man, przerażająca istota, która nie ma dobrych zamiarów. Z każdą kolejną zdobytą kartką enigmatyczny potwór stawał się coraz bardziej uparty i śmiały, aż w końcu dochodziło do konfrontacji, w wyniku której gracz zwykle odskakiwał od ekranu. Twórcy The Arrival przekonują, że była to tylko namiastka ich możliwości: zwykły prototyp, który ku zaskoczeniu niejednej osoby stał się kolejnym fenomenem internetu. Teraz czas udowodnić, że pełnoprawne dzieło będzie znacznie lepsze i – co ważniejsze – równie straszne.

Choineczka, krzaki, drzewo, Slender Man, kamienie, kolejne drzewo... - 2013-01-23
Choineczka, krzaki, drzewo, Slender Man, kamienie, kolejne drzewo...

Slender: The Arrival wykorzysta najlepsze elementy pierwowzoru i w oparciu o nie zbuduje nowe motywy. Z tego względu kontynuacja na pewno będzie mieć podobną strukturę. Za warstwę fabularną odpowiadają Joseph DeLage, Troy Wagner oraz Tim Sutton, znani fanom mitu Slender Mana z serii Marble Hornets. Ich filmy na YouTube udowadniają pełne zrozumienie tematu, więc gra powinna przestrzegać wszelkich zasad kanonu (warto zaznaczyć, że nie będzie ona powiązana z wydarzeniami z Marble Hornets). Interesujące jest to, że Slender: The Arrival ma zawierać więcej niż jeden wątek. Podobno poszczególne historie zazębią się w kluczowych momentach, tworząc jedną, większą opowieść. Obecność bardziej wyrazistej fabuły nie oznacza jednak, że gra straci swój charakter i stanie się przegadaną przygodówką. Nic bardziej mylnego.

Ukryta fabuła

Producenci Slender: The Arrival wychodzą ze słusznego założenia, że nie wszyscy muszą być zainteresowani zgłębianiem prezentowanej historii. Jeśli ktoś woli po prostu odpalić grę i dać się postraszyć, będzie mógł to zrobić. To wciąż produkcja koncentrująca się na tym, by przerazić gracza, a nie zanudzić go kolejnym stronami opisów zdarzeń, nadających sensu temu, co widzimy na ekranie. Odgadnięcie znaczenia poszczególnych elementów będzie wymagać wręcz determinacji, bo informacje zostaną ukryte w przedmiotach znajdujących się na każdym z poziomów. Ich zbieranie najwyraźniej nie okaże się obligatoryjne do ukończenia całej przygody, ale rzuci dodatkowe światło na tajemnicze zdarzenia. Osoby, które uwielbiają podobne, zaszyfrowane opowieści, będą miały co robić.

Podobno znajdziemy trochę czasu na podziwianie widoków. - 2013-01-23
Podobno znajdziemy trochę czasu na podziwianie widoków.
Slender: The Arrival - internetowy fenomen w komercyjnym wydaniu - ilustracja #2

Slender: The Arrival oprócz lepszej oprawy wizualnej otrzyma również wydajniejszy kod. Twórcy wyciągnęli wnioski z błędów popełnionych przy produkcji poprzedniej gry i napisali nową zupełnie od podstaw, dzięki czemu powinna ona działać sprawniej na większej liczbie konfiguracji sprzętowych. Nie ma co ukrywać, że pierwowzór miał z tym problemy.

Każdy z poziomów w The Arrival przyniesie nowe pomysły na rozgrywkę. Zapomnijcie o zbieraniu kartek. Nowy Slender to pełnoprawny survival horror z wszelkimi tego konsekwencjami. Czasami trzeba będzie zadbać o najważniejszą rzecz – przetrwanie – a dopiero później martwić się, jak odkryć znaczenie kolejnych wydarzeń. Wprowadzenie kilku etapów i większy rozmach przyniosą jedną poważną zmianę: The Arrival ma być sporo dłuższe od The Eight Pages. Ukończenie gry zajmie nawet kilka godzin. Co ciekawe, słynny już poziom z pierwowzoru stanie się częścią nowej historii. Oczywiście mapa zostanie odpowiednio podrasowana, więc będzie wyglądać dużo lepiej. Scenariusz podobno wyjaśni też znaczenie legendarnych ośmiu stron manuskryptu. Pewne jest jedno: ich przeznaczeniem nie jest trafić do skupu makulatury.

Slender: The Arrival - internetowy fenomen w komercyjnym wydaniu - ilustracja #3

NIE GRAŁEŚ W SLENDERA?

Nic straconego. Pierwsza odsłona cyklu – The Eight Pages – wciąż dostępna jest za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej gry i co najważniejsze – zupełnie za darmo! Produkt waży 63 MB, więcej szczegółów w tym miejscu.

Nowe potwory

Cześć z nowych pomysłów studia Parsec Productions widać w pierwszym zwiastunie. Bodaj najważniejszą innowacją jest obecność większej liczby postaci. Slender Man znany z The Eight Pages powróci z zapewne podobnym repertuarem zachowań. Tym razem jednak będziemy musieli obawiać się kogoś jeszcze – na przykład tajemniczej zakapturzonej istoty, widocznej przez kilka sekund filmu. Sugerowano, że to postać znana ze wspomnianej serii Marble Hornets, ale producenci zdementowali te pogłoski. Na razie wiadomo tylko, że to nowy przeciwnik, który znajdzie się w grze nie bez powodu. Jaka jest jego historia? To oczywiście wyjaśni się dopiero podczas zabawy. Deweloperzy na razie zapewniają lakonicznie, że wprowadzi on nową „dynamikę” do rozgrywki. Przekładając to na bardziej ludzki język: na pewno nieraz trzeba będzie brać nogi za pas.

Slender Man otrzyma wsparcie innych istot, ale nadal będzie „gwiazdą”. - 2013-01-23
Slender Man otrzyma wsparcie innych istot, ale nadal będzie „gwiazdą”.

Gra ma być przerażająca – taki jest przynajmniej zamiar Parsec Productions. Tego oczekują też fani pierwowzoru. Twórcy nie chcą jednak zamęczyć gracza samymi straszakami, oferując też lepiej wyważone doświadczenie. Czasami wysokie tempo rozgrywki i napięcie ustąpią miejsca chwilom spokojniejszym, w których będzie można popodziwiać krajobraz i wtopić się w scenerię. Innym razem zostaniemy zaatakowani wszelkimi możliwymi środkami – obrazami, zaburzeniami wzroku, odgłosami i niepokojącą muzyką. Tworząc ów horror, autorzy inspirują się takimi tytułami jak Amnesia: Mroczny obłęd, Podróż czy Half-Life – biorąc z każdej gry pewne elementy lub sposoby na budowanie klimatu, tempa oraz struktury rozgrywki.

Proceduralne strachy

Lepiej zaprojektowanemu scenariuszowi ma towarzyszyć jedna z ważniejszych cech pierwowzoru: niepowtarzalność. W The Arrival nie pojawi się zbyt wiele oskryptowanych elementów – na przykład zachowanie przeciwników ma być przetwarzane proceduralnie. Losowo dobierane będzie też miejsce startu gracza w danym etapie oraz lokalizacja poszczególnych przedmiotów. Cel Hadleya i Parsec Productions jest prosty: każde podejście do gry ma być unikatowe. Nie zdradzono jednak jeszcze, czy losowość wystąpi też w samej konstrukcji map. To raczej mało prawdopodobne, bo przy całej otwartości rozgrywki autorzy chcą zachować pewną kontrolę nad tym, kiedy, jak i gdzie gracz dostanie palpitacji serca.

Każda rozgrywka ma być inna dzięki elementom losowym. - 2013-01-23
Każda rozgrywka ma być inna dzięki elementom losowym.

The Arrival zyska nie tylko nowe treści, ale także ładniejszą formę. Parsec Productions nadal konstruuje swe dzieło na bazie silnika Unity, ale teraz może pozwolić sobie na dopracowanie detali i wykorzystanie w pełni jego mocy. Efekty widać jak na dłoni – grafika jest nieporównywalnie lepsza od tej z prostego The Eight Pages. Producent tytułu nie zapomina też o podrasowaniu jakości dźwięku, tak istotnego w budowaniu odpowiedniego klimatu.

Slender: The Arrival - internetowy fenomen w komercyjnym wydaniu - ilustracja #2Motywacje przyświecające działalności Slender Mana są nieznane. Wiadoma istota pojawia się w różnych miejscach, aby zaprzyjaźnić się ze swoją ofiarą, najczęściej dzieckiem, a później ją porwać. W przypadku dorosłych potwór zwykle dobiera osoby, które przeżyły jakąś traumę, i nęka je przez lata. W grze Slender panuje zasada, że zbyt długie patrzenie na istotę prowadzi do zguby. Slender Man potrafi poruszać się błyskawicznie, ale nie od razu atakuje.

Z tymi wszystkimi usprawnieniami oraz samym faktem, że nowa gra ma być większa i bardziej dopieszczona, wiążą się dwie ostatnie kwestie: cena oraz platformy docelowe. Za Slender: The Arrival trzeba będzie zapłacić tyle, ile za typową pozycję niezależną, czyli mniej niż 20 dolarów (a więc poniżej 60 zł). Autorzy na razie koncentrują się na edycji pecetowej, a później przeniosą ją na komputery Mac. Nieoficjalnie przyznają, że chcieliby postraszyć Slender Manem także posiadaczy konsol, a nawet urządzeń mobilnych. Premiera odbędzie się jeszcze w pierwszym kwartale tego roku.

Kto się nie boi?

Gotowi na kolejną wycieczkę do lasu? - 2013-01-23
Gotowi na kolejną wycieczkę do lasu?

Podsumowując, Slender: The Arrival to komercyjna edycja Slendera. Z kilkugodzinną rozgrywką wciąż opartą na nieprzewidywalności, paroma scenariuszami, lepszą grafiką oraz większą różnorodnością „straszaków” The Arrival może przeobrazić się z chwilowej internetowej fascynacji w nową serię horrorów, która stanie w szranki z takimi dziełami jak np. Amnesia. Wyjdzie to na dobre miłośnikom gatunku, którzy w ostatnich latach nie byli zbyt rozpieszczani. Sytuacja powoli się zmienia i dzisiaj można już chyba powiedzieć, że survival horror wygrywa walkę o przetrwanie. Między innymi dzięki tajemniczemu Slender Manowi.

Slender: The Arrival

Slender: The Arrival