Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 2 listopada 2006, 12:25

autor: Artur Falkowski

Simon the Sorcerer 4 - zapowiedź

Zapomnijmy o niewygodnym sterowaniu klawiaturą, odrzućmy kanciastą i beznadziejną grafikę 3D, zamiast tego użyjmy ładnych prerenderowanych teł i kochanego przez fanów przygodówek interfejsu point’n’click.

Dawno, dawno temu, jeszcze za panowania Amigi, wśród wielu popularnych wtedy przygodówek pojawiła się gra Simon the Sorcerer. Z miejsca urzekła fanów i godnie konkurowała z niepodzielnie panującymi w tamtym okresie produkcjami spod znaku Sierry i Lucasarts. Przepełnione nietuzinkowym humorem perypetie nastolatka, który za pomocą starej szafy przenosi się do baśniowej krainy, na długie lata zapadły w pamięć graczy. Sukces pierwszego Simona sprawił, że na sequel nie trzeba było długo czekać. W tym czasie bohater zdążył nieco podrosnąć, zhardzieć, a jego język stał się bardziej cięty. Gra zachowała jednak swój pierwotny klimat i spotkała się z ciepłym przyjęciem.

Tego samego nie można powiedzieć o trzeciej części serii, która ujrzała światło dzienne (niestety) w 2002 roku. Autorzy postanowili „poprawić” ją i dostosować do wymogów ówczesnego gracza. W rezultacie otrzymaliśmy potworka w kiepskiej grafice 3D, z niewybrednym, wręcz prostackim dowcipem i bohaterem, którego nie sposób polubić. Dziw bierze, że gry nie spotkał podobny los, jak wydanego na ATARI niesławnego E.T., którego egzemplarze podobno po dziś dzień leżą gdzieś w piaskach pustyni zalane betonem. Seria umarła i wydawało się, że nikt nie powinien odkopywać trupa.

Stał się jednak cud. Niemiecki developer Silver Style, znany choćby z postapokaliptycznego cRPG The Fall, postanowił wygrzebać poczciwego Simona z ziemi, przyodziać w świeże ciuchy i tchnąć w niego nowe życie. Krótko mówiąc – dać mu szansę rehabilitacji.

Stało się. Czwarta część Simon the Sorcerer jest w trakcie tworzenia i zgodnie z zapewnieniami autorów, przywróci dobre imię serii. Zapomnijmy o niewygodnym sterowaniu klawiaturą, odrzućmy kanciastą i beznadziejną grafikę 3D, zamiast tego użyjmy ładnych prerenderowanych teł i kochanego przez fanów przygodówek interfejsu point’n’click, a otrzymamy to, czym ma być nowa cześć przygód Simona.

Nowy, lepszy Simon. Ciekawe czy podoła stawianym mu wymaganiom?

Poza niemieckim zespołem wśród twórców czwartej części nie zabrakło też Mike’a i Simona Woodroffe, którzy pracowali również nad wcześniejszymi grami z serii. Trudno się dziwić, skoro byli kluczowymi postaciami w Adventure Soft, firmie, która od początku stała za marką Simon the Sorcerer. Dzięki temu będzie można liczyć na połączenie świeżego spojrzenia ludzi z Silver Style z doświadczeniem starej ekipy.

Co jest siłą napędową przygodówek? Oczywiście fabuła, a ta zapowiada się ciekawie. Może niezbyt oryginalnie, ale nie znaczy to, że będzie sztampowa. W końcu od zawsze przygody Simona przepełnione były niespodziewanymi zwrotami akcji i zabawami z konwencją nieraz przywodzącymi na myśl twórczość Terry’ego Pratchetta.

Oto po wydarzeniach opisanych w trzeciej części Simon postanowił powrócić do naszej rzeczywistości. Zamknął starą szafę na cztery spusty i żył spokojnym życiem typowego nastolatka. Z każdym rokiem wspomnienia przeżytych przygód bledły i zlewały się w jedno z przeżyciami bohaterów obejrzanych filmów i przeczytanych książek.

Pewnego dnia nasz bohater doświadczył wizji, w której skontaktowała się z nim stara znajoma z innego świata – Alix. Przekazała mu, że cała kraina jest w niebezpieczeństwie i tylko on może ją ocalić. Simonowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Po chwili szafa była odkurzona i otwarta, a dzielny młodzieniec ruszał na spotkanie nowej przygodzie.

Jakże wielkie było jego zdumienie, kiedy na miejscu okazało się, że nikt za nim nie tęsknił. Mało tego, wszyscy traktowali go, jakby nigdzie nie zniknął i rozmawiali z nim jak ze starym znajomym, którego co jakiś czas spotykają. Było to dziwne tym bardziej, że Simon był pewien, iż część z nich widzi na oczy po raz pierwszy w życiu. To jednak nie wszystko – śmiertelnie obrażona Alix nie chciała z nim nawet rozmawiać. Jasne się stało, że działo się coś dziwnego. Szybko wyszło na jaw, że podczas gdy nasz bohater przebywał w rzeczywistym świecie, jego miejsce w fantastycznej krainie zajął ktoś, kto się za niego podawał. Tak zaczyna się kolejna wielka przygoda Simona i nie trzeba być ekspertem, żeby wiedzieć, że sprawa tajemniczego sobowtóra jest tylko wstępem do czegoś o wiele większego i poważniejszego.

Stara szafa i ukryta za nią tajemnicza kraina. Nie pozostaje nic innego, jak rozglądać się za wielkim lwem.

Zgodnie z zapewnieniami twórców, nowa część serii nie będzie wymagała znajomości fabuły poprzedniczek. Zadbano jednak o to, by wierni fani znaleźli w niej wiele smaczków i nawiązań do wcześniejszych części. Z pewnością będzie można się natknąć na wiele znanych i barwnych postaci oraz odwiedzić stare lokacje i zaobserwować, jakie zaszły w nich zmiany przez lata nieobecności bohatera.

Sporemu przeobrażeniu ulegnie również postać Simona. Autorzy poszli po rozum do głowy i zrozumieli, że aspołeczny, płytki chłopak z trzeciej części nie był już tym bohaterem, którego polubili gracze. Oczywiście nie stanie się on od razu aniołkiem. Dalej pozostaje przepełniony charakterystyczną złośliwością, a rozgrywające się wydarzenia skomentuje z właściwym sobie cynizmem. Tym razem, zgodnie z zapewnieniami twórców, da się go lubić.

Przyznajcie sami, jak tu nie polubić kogoś, kto dbając o przyrodę i zagrożone gatunki zabiera Czerwonemu Kapturkowi gaz pieprzowy, by w ten sposób zapewnić kolację niedożywionemu wilkowi?

Poza Simonem w takcie rozgrywki przyjdzie nam także pokierować krokami odzianego w zieloną szatę sobowtóra bohatera. Póki co jego rola w fabule nie jest jeszcze znana. I dobrze – nie zepsuje to niespodzianki.

Czym byłaby jednak rasowa przygodówka bez zagadek? Nie martwcie się. Tutaj ich nie zabraknie. Pracuje nad nimi jeden z braci Woodroffów i zapewnia, że w większości przypadków ich rozwiązanie zależeć będzie od umiejętnego wykorzystania posiadanego ekwipunku. Pojawi się również kilka łamigłówek logicznych będących pewnym wyzwaniem, ale jednocześnie nie stanowiących testu inteligencji na miarę Mysta.

Nie trzeba jednak frustrować się na zapas. Autorzy wprowadzą do gry trójstopniowy system podpowiedzi w formie czarodziejskich różdżek. Wykorzystanie go nie wpłynie na przebieg gry, a jedynie obniży końcową punktację, jaką otrzymamy po zakończeniu fabuły. Jak już wspominałem, Simon the Sorcerer 4 będzie wykorzystywać klasyczny point’n’click. Część gier stworzona w oparciu o ten interfejs miała denerwującą wadę – pixel hunting, czyli żmudne przeszukiwanie ekranu w poszukiwaniu przedmiotów, które można podnieść, względnie użyć. W celu uniknięcia tej niedogodności do łask powróci prosta sztuczka wykorzystana już w drugiej odsłonie przygód młodego czarodzieja. Mianowicie po wciśnięciu odpowiedniego przycisku podświetlone zostaną na ekranie wszystkie miejsca i przedmioty, którym należy się specjalna uwaga. Ponadto dla ułatwienia orientacji w fabule w grze zamieszczony zostanie pamiętnik, w którym bohater będzie notował swoje spostrzeżenia i dokonania.

Te specyficznie rozdęte wnętrza przypominają mi stare dobre czasy i Day of the Tentacle.

Na zakończenie uwag parę o grafice. Składać się na nią będą prerenderowane tła oraz nałożone na nie trójwymiarowe postacie. Nieco przypominać to będzie gry pokroju Syberii czy Paradise, z tą różnicą, że tutaj grafika będzie o wiele bardziej kolorowa i baśniowa. Niestety, na prezentowanej podczas tegorocznych lipskich targów Games Convention wersji produkcji – zaznaczam, że bardzo wczesnej – otoczenie było raczej statyczne i ubogie w animacje. Autorzy zapewniali jednak, że ulegnie to zmianie.

Cóż pozostaje fanom przygodówek? Trzymać kciuki i czekać na Simon the Sorcerer 4, zapomnieć o nieszczęsnej części trzeciej i dać grze szansę. Być może autorom z Silver Style uda się przywrócić pierwotny urok, którym charakteryzowały się dwie pierwsze odsłony serii. Może znowu z przyjemnością zagłębimy się w pseudobaśnowy świat i będziemy na zmianę wysilać szare komórki i zanosić się śmiechem, a wtedy w przypływie dobrego humoru darujemy autorom potknięcie z poprzedniczką. W końcu nie ma ludzi nieomylnych, a ostateczna opinia i tak należy do graczy.

Artur „Metatron” Falkowski

NADZIEJE:

  • może doczekamy się godnej kontynuacji serii;
  • powrót do point’n’click;
  • spora dawka humoru.

OBAWY:

  • brak doświadczenia ekipy Silver Style w tworzeniu przygodówek;
  • oczekiwania fanów są wysokie, gra może im nie sprostać.
Simon the Sorcerer 4

Simon the Sorcerer 4