Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 29 kwietnia 2002, 10:34

autor: Andrzej Jerzyk

Savage Skies - zapowiedź

Akcja gry toczy się w fantastycznej krainie Fraewyn, gdzie trzy różnorodne nacje (Pariah, Chrysalis oraz Virtwyn) walczą ze sobą o władzę i dominację.

Zdarza się czasem, że powstaje gra dziwna, nie pasująca do kanonów wytworzonych przez tysiące innych, stworzonych wcześniej, gier komputerowych. Taka gra ma zazwyczaj o wiele trudniejsze zadanie gdy chodzi o osiągnięcie komercyjnego sukcesu, jednocześnie dzięki swej oryginalności o wiele łatwiej jest jej stać się grą kultową. Oczywiście „kultową” gra staje się po kilku latach od jej wydania, także w wypadku nadchodzącej dopiero (i do tego właśnie bardzo dziwnej) Savage Skies pokusić się możemy co najwyżej o ocenę jej szans na przyszłe sukcesy.

Wypada więc zaraz na początku określić, co też takiego odróżnia tą grę od innych, gdzie tkwi jej oryginalność ? I co to w ogóle za gatunek ? – pomyślicie pewnie patrząc na screen’y. Otóż gatunek w języku angielskim określony został następująco – fantasy flight combat game, co w naszym pięknym języku znaczy mniej więcej „powietrzne walki w klimacie fantasy”. Khmm... No cóż, brzmi to równie ciekawie jak śmiesznie. Ale jeszcze śmieszniej brzmi wypowiedź autorów tej gry (amerykańskiej iRock Interactive), którzy twierdzą, że ich firma została stworzona, by robić gry oparte na twórczości znanych gwiazd muzyki. W Savage Skies padło na Ozzy Osbourne’a, ale strach pomyśleć co stanie się, gdy iRock sięgnie bo bardziej dochodowe gwiazdy – nakładanie makijażu na Enrique Iglesiasa może okazać się niezbyt miłym dla nas przeżyciem, gdyby to on okazał się bohaterem kolejnego produktu. I wreszcie najśmieszniejsze – niemal po ukończeniu gry okazuje się, że Ozzy okazał się za drogą (sic !) gwiazdą i konieczne okazało się zrezygnowanie z jego patronatu. Ale gra już praktycznie powstała, więc będzie to po prostu jak kolejne NBA Live bez Micheala Jordana – wiadomo o co chodzi, ale nic nie jest powiedziane wprost.

Ozzy Osbourne... Powiem szczerze, że dziwi mnie nieco wybranie tego właśnie człowieka za inspirację i patrona gry komputerowej wydanej w 2002 roku. Nie jestem wielkim fanem jego muzyki, ale ostatni teledysk tego pana w MTV widziałem dobre kilkanaście lat temu (być może przesadzam). Nie mogę zaprzeczyć, że Ozzy zrobił niezwykle dużo dla rozwoju muzyki popularnej (a nie był popularny ?), ale jego rola chyba już się skończyła. Tak jak cała epoka, do stworzenia której się ogromnie przyłożył. I tylko czy warto do niej teraz wracać ? Ogromne rzesze graczy nie mają nawet pojęcia kto to. Ale chyba warto. Z prostej przyczyny – fani Ozzy’ego znajdą wielką frajdę w takiej grze, a wszyscy pozostali też będą zachwyceni jeśli ta gra będzie dobra, bez względu na to, czy inspiracją do jej stworzenia był Ozzy czy wspomniany boski Enrique.

Ze względu na szacunek do szanownego dinozaura Osbourne’a, od razu oddam mu co jego – oprócz tego że jego twórczość była bazą od której wyszli autorzy gry i tego, że miał jej patronować, to także (a jak mogłoby być inaczej) jego muzyka miała posłużyć jako podkład muzyczny do gry. Usłyszeć więc mieliśmy takie utwory, jak „Paranoid” czy „Crazy Train”, a także specjalnie nagrany dla potrzeb gry kawałek „Black Skies”. W zaistniałej sytuacji zapewne owe utwory zostaną z gry usunięte. Ale pieniądze nie okazały się jedynym powodem do rezygnacji z oficjalnej współpracy z dawną gwiazdą ciężkiej muzyki. Autorzy bowiem zauważyli, że osoba pana Osbourna jest na tyle kontrowersyjna, że gracze, zamiast oceniać grę, oceniają cały czas muzyka! W ten sposób na forum dyskusyjnym iRock trudno było znaleźć posty w stylu „this game is cool / not cool”, podczas gdy pełno było „Ozzy rocks / Ozzy sucks”.

Skoncentrujmy się jednak na tym, co oferować ma nam sama gra. Otóż bardzo dawno temu i bardzo daleko stąd pewien nekromanta w akcie zemsty za wygnanie go z pięknego królestwa, rzucił na to królestwo plagę wszelkiej maści demonów celem zamordowania dobrego króla. I prawie by się to im udało, gdyby nie lojalny mag, który uratował duszę władcy. Ciało króla jednak nie przetrwało ataku gigantycznego upiora a dusza uległa rozsadzeniu na trzy części, które zagubiły się gdzieś w królestwie. W obliczu bezkrólewia trzy frakcje stają w obliczu wojny: sprawca całego zamieszania – potężny nekromanta z zastępami podległych mu demonów, minister wojny wraz ze zgromadzonymi wokół niego ludźmi czystego serca, ducha i umysłu, przeświadczeni o śmierci króla i wreszcie trzecia grupa – poplecznicy nadwornego maga i alchemika w jednej osobie.

Grupy te (zwane odpowiednio: Pariah, Virtwyn i Chrysalis), odpowiadają trzem zawartym w grze kampaniom, z których każda składa się z dziewięciu misji. Dodatkowo każda prezentuje inny poziom trudności, także kampania Virtwyn jest najłatwiejsza i zalecana na początek, podczas gdy kampania Pariah to już nie lada wyzwanie dla doświadczonych graczy. Każda z frakcji dysponuje specyficznym tylko dla siebie zestawem latających kreatur (smoków, ptaków, jednorożców itp.), z których każda dysponuje zróżnicowanym arsenałem wojennego sprzętu i unikalnymi zdolnościami. Szczególnie ciekawie brzmią takie genialne wynalazki, jak gigantyczna sowa, szkieletowy pterodaktyl, smok ze smoły czy uskrzydlony szczur. Razem wychodzi z tego ładna sumka 24 stworzeń ! To sporo, zważając na fakt, że takich dziwactw nie produkowano w tak długich seriach, jak Illiuszynów, Migorianów czy innych radzieckich myśliwców...

Razem do pokonania dostaniemy 27 etapów (po 9 dla każdej frakcji) w trybie dla jednego gracza i kilka zupełnie innych dla trybu wieloosobowego, zarówno na otwartym terenie, jak i w różnorakich jaskiniach i kanionach. Jak widać na obrazkach obok, gra znakomicie wygląda, a to dzięki zastosowaniu unikalnego RFEngine, przygotowanego specjalnie dla potrzeb tego „symulatora latających dziwactw”. Oprócz doskonałej grafiki, gra zawierać też będzie wstawki video, mające zapewnić nam odpowiedni klimat między kolejnymi misjami. Wszyscy przeciwnicy zostali bardzo dokładnie narysowani, a jest to niezwykle ważne, jako że gra opiera się na walce. Walczyć będziemy zarówno z wrogiem w powietrzu, jak i na ziemi, także na porządku dziennym będą atakujące nas z ziemi wieżyczki, fortece czy zamki.

Gra powstaje również na platformę Xbox i Playstation 2. Na tej ostatniej ukazać ma się w pierwszej kolejności, wersje PC i Xbox (i być może inne) będą ukazywać się z pewnym opóźnieniem. Dużą zaletą gry mają być setki (?) ukrytych możliwości: misji, broni, kreatur, trybów gry – dostępnych jedynie po wykonaniu określonej misji w określonym czasie. Zadbano także o rozbudowany tryb multiplayer i przyznam bez wahania, że to właśnie dzięki niemu ta gra wydaje mi się niesamowicie interesująca. Wybór gier dostępnych dla małych domowych sieci jest niby spory, jednak w gruncie rzeczy wszystko ogranicza się albo do strzelanin FPP albo RTSów. Savage Skies będzie czymś innym i właśnie posiadacze kilku zLANowanych komputerów powinni patrzeć w jej kierunku ze szczególnym zainteresowaniem.

Na koniec mała dygresja na temat jakże ciekawego pomysłu opierania gier komputerowych na twórczości znanych i lubianych piosenkarzy – Ozzy Osbourne to ciekawa postać, nie wątpię jednak, że większą popularność firmie z Północnej Karoliny przyniesie adaptacja do nowej gry twórczości Shakiry, Christiny Aguilery czy innej młodej blondynki. Niewielu wzruszy się Ozzy’m. Taki już jest ten świat... żeby powołać się tylko na przykład Lary Croft.

Andrzej „Jeż” Jerzyk

Savage Skies

Savage Skies