Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 12 czerwca 2001, 13:23

autor: Bolesław Wójtowicz

Runaway: A Road Adventure - przed premierą

Już niedługo bo tuż po wakacjach, na półkach sklepowych zagości gra z Pendulo Studios pod nieco tajemniczym tytułem: „Runaway – A Road Adventure”. Będzie to klasyczna przygodówka w pełnym tego słowa znaczeniu, zapowiadająca się na prawdziwy przebój.

Od pewnego czasu, tak zwani znawcy branżowi zapowiadają, że najbardziej szlachetny gatunek gier komputerowych, czyli klasyczne dwuwymiarowe przygodówki odchodzą do lamusa. Może i tak było rzeczywiście do niedawna, jednakże obecnie gry przygodowe przeżywają renesans. Co prawda aktualnie triumf święcą produkcje w pełnym trójwymiarze, by wymienić tylko dwie perły ostatnich dni czyli może nieco starsze ale wydane ponownie w serii Classic - „Grim Fandango” oraz „Escape from Monkey Island”, ale na szczęście twórcy nie zrezygnowali zupełnie z wydawania swoich dzieł również w wersji bardziej tradycyjnej. Każdy, kto miał okazję spędzić długie dni w świecie gier „Broken Sword”, „Simon the Sorcerer” czy też naszego rodzimego „Księcia i Tchórza” zapewne nieraz zachwycał się ich piękną, pełną barw, komiksową grafiką, prostym i wygodnym interfejsem, a przede wszystkim cudownie logiczną fabułą. Przede wszystkim mógł wówczas spokojnie zająć się rozwiązywaniem zagadek, zamiast walczyć z bohaterem, który łaził wszędzie, a nie tam, gdzie my chcieliśmy, jak to miało miejsce na przykład w ostatniej części przygód Guybrusha Treepwooda na Małpiej Wyspie. Zapewne system 3D w grach przygodowych ma swoich oddanych zwolenników, ale ja na pewno do nich nie należę.

A tak zupełnie na marginesie powiem wam, że cały czas mam jeszcze nadzieję, iż Adrian Chmielarz i Jacek Piekara wrócą do wspólnego robienia gier i dzięki temu dane nam będzie poznać dalsze przygody Galadora i Arivalda, bohaterów najlepszej polskiej, klasycznej przygodówki. Chyba nie muszę pisać jakiej?

Jak już wspomniałem, nie jestem miłośnikiem unowocześnień w moim ulubionym gatunku gier, dlatego z okrzykiem zachwytu powitałem produkcje, które niedługo pojawią się na naszym rynku. Jeszcze niektórzy wahają się czy wydać kieszonkowe na nadciągającego wielkimi krokami „Gilbert’a Goodmate”, a już niedługo po nim zagości na dobre gra z Pendulo Studios pod nieco tajemniczym tytułem: „Runaway – A Road Adventure”, którą przygotuje dla nas firma Topware Poland.

Pewnego pięknego dnia roku 2000, w ulubionym mieście Woody Allena, pewien absolwent wydziału fizyki miejscowego uniwersytetu (geniusz znaczy się) postanawia porzucić rodzinne gniazdko i kontynuować dalsze studia w Berkeley. Kiedy nasz uczony bohater, nazwijmy go Brian Basco, odpala swojego krążownika szos by wyruszyć w długą drogę na Zachodnie Wybrzeże, jego podróż zostaje niestety szybko przerwana.

Ponieważ przyczyną kłopotów każdego mężczyzny jest najczęściej kobieta, tak też dzieje się i tym razem. Żeby tak jeszcze poprosiła o podwiezienie, to zapewne Brian jako prawdziwy dżentelmen nie odmówiłby jej, ale tak od razu pakować się pod koła?! Co było robić, przecież nie zostawi nieprzytomnej kobiety na środku drogi, nawet mimo faktu, że to Nowy Jork. Kiedy piękna nieznajoma (bo trzeba przyznać, że niebrzydka z niej była babka, jak wprawnym okiem konesera ocenił Brian) odzyskała przytomność, wydało się, że jej życiu grozi większe niebezpieczeństwo, niż wypadek drogowy. Okazało się, iż Gina wpadła pod koła samochodu Briana uciekając przed mordercami jej ojca, pracownika jakiejś supertajnej instytucji rządowej. Teraz chcą oni dorwać dziewczynę, by odebrać, przekazany jej tuż przed śmiercią przez ojca, tajemniczy krucyfiks.

Początkowo Brian, jako trzeźwo myślący człowiek, jej majaczenia złożył na karb szoku wywołanego wypadkiem. Jednakże kiedy, przez zwykłą ciekawość, spróbował sprawdzić wersję przedstawioną przez przestraszoną kobietę, okazało się, że miała ona rację. Cudem udaje im się uniknąć kolejnego zamachu na ich życie, ale od tej pory zostali skazani na ciągłą ucieczkę przed pościgiem. Przynajmniej do czasu, kiedy zdołają wyjaśnić jaka zagadka kryje się za tajemniczym krucyfiksem i kto go tak pilnie poszukuje. Od teraz Gina i Brian zostali skazani na samych siebie. Tak, panowie, a zaczęło się od niewinnego jabłka...

W taki oto sposób przedstawia się fabuła „Runaway – A Road Adventure”. Całkiem, całkiem muszę przyznać. A pamiętajmy, że to dopiero początek. Później wraz z naszymi bohaterami, i nie tylko z nimi, będziemy mieli okazję zwiedzić Muzeum Historii Naturalnej w Chicago i rezerwat plemienia Hopi w północnej Arizonie gdzie dane nam będzie wędrować po jaskiniach, prehistorycznych ruinach wymarłej kultury indiańskiej, wspinać się na góry, uczestniczyć w magicznych obchodach i ceremoniach. Spotkamy różnych, dziwnych chwilami ludzi, którzy niekiedy dostarczą nam dalszych wskazówek, a czasami wpakują w kłopoty. Wszak na początku trudno zgadnąć jakie zamiary wobec nas może żywić grupa transwestytów, indiański kapłan lub banda koczowników mających za siedzibę miasto duchów. W tej podróży ciągle będzie nam towarzyszyć uczucie, że nie wszystko jest do końca takim jakim może się wydawać... Ale stop. O fabule gry ani słowa więcej.

Jak już na początku wspomniałem „Runaway – A Road Adventure” jest klasyczną, dwuwymiarową przygodówką ze wszystkimi tego określenia znaczeniami. Przede wszystkim grafika. Wspaniale rysowana, z przepiękną paletą barw i trójwymiarowymi postaciami przedstawionymi w komiksowym wręcz stylu, przy zastosowaniu swobodnych zmian ustawienia kamer. Całość mają dopełniać animowane sekwencje filmowe oraz niepowtarzalne efekty światłocienia. Ale te rzeczy już w niektórych grach z tego gatunku widzieliśmy. Natomiast jest coś, co jest raczej niebywałe dla grafiki dwuwymiarowych przygodówek. Tym czymś jest zastosowana rozdzielczość. Możemy, o ile chcemy, ustawić ja maksymalnie do 1024x768, a jak wówczas przepięknie wygląda świat gry w prawie setce lokacji, nie muszę chyba wam mówić.

O ile mogę opisać wam grafikę gry, gdyż dane było mi ją ujrzeć na własne oczy, o tyle odnośnie dźwięków i doboru głosów trudno będzie mi się wypowiedzieć. A to z tego powodu, że miałem możliwość grać tylko w wersję beta, która niestety nie zawierała tych, jakże ważnych elementów. Dlatego też musimy uwierzyć na słowo producentowi, że nasze uszy rozkoszować się będą perfekcyjną ścieżką dźwiękową stworzoną przy użyciu najnowszego systemu o nazwie Mip Music System. Jak to będzie funkcjonowało naprawdę, pogramy, zobaczymy. Natomiast sama muzyka w grze (a przynajmniej w tej wersji, której miałem okazję używać), to naprawdę świetne, klimatyczne kawałki smooth-jazzowe, tworzące rewelacyjny nastrój.

Teraz kilka słów o tym, co tygrysy gier przygodowych lubią najbardziej, czyli o umysłowych łamigłówkach. Według zapewnień producenta w grze zastosowano system wzrastającego poziomu trudności zagadek. I faktycznie tak jest. Zagadki są stosunkowo trudne i, o ile na początku gry, mniej doświadczeni gracze nie powinni mieć kłopotów, o tyle później jest zdecydowanie gorzej. Czyli jak to mówią, im dalej w las, tym więcej drzew. Oczywiście doświadczeni wyjadacze, którzy potrafią wyciągać logiczne, a czasami mniej logiczne, wnioski z rozmów z napotkanymi postaciami i z wydarzeń rozgrywających się na ekranie, nie będą mieć kłopotów z jej ukończeniem. Nie znaczy to, że nie powinni nabyć tego programu gracze z mniejszym bagażem doświadczeń. Wręcz przeciwnie. To może być dla nich bardzo dobra szkoła odnośnie sposobów konstruowania zagadek w grach przygodowych i w jaki, czasami pokrętny sposób należy myśleć, by uzyskać ich rozwiązania.

Interfejs gry jest dosyć typowy, obsługiwany za pomocą gryzonia, choć początkowo będzie wymagał, by poświęcić mu trochę uwagi dla nabrania większej wprawy przy naciskaniu ikonek usadowionych u góry ekranu oraz używaniu przedmiotów noszonych przez naszego bohatera.

Gra oczywiście nie będzie stanowiła żadnego większego wyzwania dla naszego sprzętu, gdyż do jej swobodnej obsługi wystarczy zaledwie Pentium 166 z 32 MB RAM i kartą graficzną. Chociaż tradycyjnie nie zaszkodzi dysponować czymś odrobinę mocniejszym.

Ponieważ do dyspozycji miałem grę w wersji pre-beta, nie była ona oczywiście wolna od błędów i niedoróbek. Część z nich, takich jak niemożność biegania bohatera raczej pozostanie, ale inne zapewne będą usunięte. Mam tu na myśli takie rzeczy jak całkowity brak synchronizacji ruchu ust postaci z wypowiadaną kwestią. Na przykład u dołu ekranu pojawiał się napis „Thanks”, a Brian kłapał dziobem jakby deklamował monolog Hamleta. Tylko czaszkę mu dać do ręki... Ponieważ do czasu premiery, zapowiadanej na wrzesień tego roku, pozostało trochę czasu, myślę, że ten i jeszcze kilka innych, drobnych błędów zostaną z gry wyeliminowane.

Teraz moi drodzy czas na wakacje, a po nich zapraszam wszystkich miłośników klasycznych gier przygodowych do sklepu po „Runaway – A Road Adventure”, gdyż, o ile mnie mój długi nos nie myli, to ta gra będzie przebojem. I to takim przez duże P.

Bolesław „Void” Wójtowicz

Runaway: A Road Adventure

Runaway: A Road Adventure