Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 września 2001, 11:12

autor: Krzysztof Szulc

Robin Hood: Defender of the Crown - przed premierą

Robin Hood: Defender of the Crown to nowa odsłona hitu o tym samym tytule znanego jeszcze z czasów panowania Amigi. Gra bazuje na starym pierwowzorze, gdzie ponownie wcielamy się w postać walecznego Robin Hooda, który musi uratować króla Richarda.

Bierzemy trochę zdobywania i wojowania, kilka małych gier akcji oraz wstawki filmowe, dobrze to wszystko mieszamy i pieczemy przez 30 minut. Następnie wystarczy wszystko schłodzić i już jest gotowe do podania.”

Morgan Gray

Powtórka z historii

W branży gier komputerowych za nieoficjalny wyznacznik tego czy dany produkt odniósł komercyjny sukces uznaje się przekroczenie liczby miliona sprzedanych egzemplarzy. Może niektórych to zdziwi, ale już w połowie lat 80-tych, kiedy znacznie mniej osób niż obecnie posiadało komputery a piractwo miało zupełnie inny, wręcz oficjalny wymiar, pojawiały się gry które przekraczały ową magiczną barierę i znajdowały rzesze nabywców na całym świecie. W tym gronie znalazła się także, stworzona w 1986 roku przez firmę Cinemaware, strategia „Defender of the Crown”. Gra ukazała się początkowo w wersji na Amigę, ale niezła jak na tamte czasy grafika oraz niesamowita grywalność sprawiły, że wkrótce pojawiły się konwersje na inne platformy.

Akcja przenosiła nas do średniowiecznej Anglii, gdzie jako Lord Saksonii dla chwały, ziemi, i pieniędzy (niekoniecznie w tej kolejności) staczaliśmy pojedynki, braliśmy udział w turniejach oraz zdobywaliśmy lub broniliśmy zamki Albionu. Poza tym po drodze, jak to zwykle bywa, trafiały nam się jakieś dziewice do...eee...powiedzmy, że uwolnienia. Jednym słowem wiedliśmy wesoły żywot rycerza.

Nowy stary pomysł

Sukces „Defender of the Crown” zapoczątkował okres prosperity Cinemaware na rynku gier tworzonych z myślą o Amidze i Commodore 64, ale upadek obu platform przesądził o losie firmy. Po prawie dziesięciu latach Cinemaware zostało reaktywowane przez grupę programistów, którzy zdobywali doświadczenie pracując przy takich tytułach jak „MechWarrior 2”, „Interstate `76”, „Secret of Monkey Island”, „Star Trek: Bridge Commander” oraz serii „X-Wing vs. Tie Fighter”. Tytułem, który ma zapewnić Cinemaware tryumfalny powrót na rynek gier, jest oczywiście remake sztandarowego przeboju sprzed lat.

Postać Robin Hooda pojawiła się już w oryginalnym „Defender of the Crown”, ale była potraktowana po macoszemu. Po prostu w czasie gry mogliśmy skorzystać z pomocy legendarnego banity z Sherwood, ale na tym praktycznie jego rola się kończyła. Tym razem sami wcielimy się w postać Robina i dla chwały, ziemi itd. będziemy robili wszystko to, co robiliśmy jako Lord Saksonii oraz kilka innych fajnych rzeczy.

Fabuła

Wszyscy znamy historię o tym jak król Ryszard Lwie Serce został porwany podczas powrotu z krucjaty, a jego brat, książę Jan (znany w historii jako Jan Bez Ziemi) zagarnął tron, a następnie zastąpił lordów wiernych królowi własnymi poplecznikami. Aby pomyślnie ukończyć grę będziemy musieli oczywiście obalić uzurpatora, ale dla bardziej ambitnych autorzy szykują trzy opcjonalne zadania: wykupienie króla z rąk porywaczy, wydostanie Lady Marion z lochów księcia Jana oraz – bagatela – zjednoczenie państwa. Jako Robin Hood będziemy rzecz jasna zabierać bogatym i oddawać biednym, ale zasadniczo przyjdzie nam realizować zadania z pozycji przywódcy ogólnonarodowego powstania lojalistów, a nie wyjętego spod prawa bandyty ukrywającego się w lasach w pobliżu miasteczka Nottingham.

Cinematech

Podobnie jak w starszej wersji, tak i tutaj główny ekran gry będzie stanowić mapa Anglii podzielona na 19 terytoriów. Różnica jest taka, że te kilkanaście latek robi jednak swoje i mapa ta będzie w pełni trójwymiarowa (zresztą wszystkie elementy gry mają się opierać na stworzonym przez Cinemaware engine 3D o nazwie „Cinematech”). Na każdym z terytoriów znajdziemy określoną ilość złota, dzięki któremu będziemy mogli kupić coraz to lepszą broń, wynająć dodatkowe oddziały wojskowe albo wzmocnić umocnienia naszych zamków. Oczywiście im bardziej zasobne w kruszec terytorium będzie w naszym posiadaniu, tym bardziej będziemy narażeni na ataki nieprzyjaciół.

Kompania Robin Hooda

W czasie bitwy nie będziemy mogli kontrolować poszczególnych jednostek. Naszym zadaniem będzie wydawanie rozkazów poszczególnym oddziałom. Pomagać nam w tym będą postacie dobrze znane z legendy o banicie z Sherwood. Na przykład Braciszek Tuck i Will Scarlet będą mieli istotny wpływ na morale naszego wojska, umiejętności Małego Johna zwiększą nasze szanse na wygranie bitwy, a dzięki Lady Marion dowiemy się o posunięciach księcia Jana. Każda z postaci ma być charakteryzowana przez kila cech, co ma wprowadzić do gry element cRPG. Co więcej mamy mieć zupełną swobodę w postępowaniu z naszymi przyjaciółmi. Będziemy mogli na przykład całkowicie zignorować rady Braciszka Tucka albo zbyt często trafiać po drodze na jakieś dziewice do uwolnienia, co zapewne nie wpłynie dobrze na nasze stosunki z Lady Marion. Możemy nawet swoim postępowaniem doprowadzić do tego, że cała kompania się na nas obrazi. Możliwości ma być bez liku.

Mini gry

Główną atrakcją „Robin Hood: Defender of the Crown” będzie zawarcie w programie kilku – jak to nazywają autorzy - mini gier. Będziemy m. in. bronili zamku przed atakiem katapult oraz jednostkami wroga wspinającymi się po murach, a w przeciwników będziemy mogli rzucać np. chorymi krowami (vide: „Monty Python i Święty Graal”). Sami także będziemy przeprowadzać podobne akcje ofensywne. Weźmiemy również udział w turniejach rycerskich i łuczniczych, a gdy nie spodoba nam się wynik, będziemy mogli wyzwać przeciwnika na pojedynek na miecze lub maczugi w celu jego weryfikacji. Oczywiście nam też ktoś zawsze może rzucić rękawice. Poza tym będziemy ścigali na koniach karawany, strzelali z łuku do strażników, woźnicy oraz innych jeźdźców. Czasami przyjdzie nam walczyć o ziemie, a czasami o jakąś potężną broń, która zapewni nam zwycięstwo w każdym pojedynku. Atrakcji szykuje się naprawdę wiele.

Wszystko przed nami

Jak mówi główny projektant gry – Morgan Gray – przygodę będziemy mogli zakończyć na wiele sposobów w zależności od decyzji podejmowanych w czasie rozgrywki. Jako że gra ukaże się dopiero za rok, należy się spodziewać, iż wiele może się jeszcze zmienić. Nic nie wiadomo jak na razie o oprawie dźwiękowej ani o trybie multiplayer (wiadomo tylko, że będzie). Trudno przewidzieć co wyjdzie z tej kombinacji strategii, cRPG i gry akcji. Miejmy jednak nadzieje, że po tych kilkunastu latach tytuł „Defender of the Crown” pozostanie synonimem dużej grywalności.

Krzysztof „Sukkub” Szulc

Robin Hood: Defender of the Crown

Robin Hood: Defender of the Crown