Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 sierpnia 2009, 13:36

autor: Łukasz Znojek

Risen - przedpremierowy test

Jako pierwsi w Polsce prezentujemy wrażenia z przedpremierowej wersji gry Risen, która trafiła do naszej redakcji. Mamy dla Was także konkurs – do wygrania są 3 egzemplarze tej oczekiwanej produkcji!

Konkurs: Wygraj polską wersję Risena!

Poniższy tekst to nasze pierwsze wrażenia z wersji przedpremierowej, która dotarła do naszej redakcji. Risen jest grą tak oczekiwaną i rozbudowaną, że postanowiliśmy rozdzielić betatesty na kilka części. Ile ich będzie? To zależy od Was. W komentarzach pod tym materiałem czekamy na Wasze pytania i sugestie, czego chcielibyście się dowiedzieć o następcy serii Gothic. Spośród tych komentarzy rozlosujemy 3, których autorzy otrzymają po premierze grę Risen na PC, ufundowaną przez firmę Cenega Poland. Warunkiem otrzymania nagrody jest poprawne udzielenie odpowiedzi na pytanie konkursowe związane z najnowszą grą Piranha Bytes.

Bezimienna postać budzi się na plaży pośród kawałków drewna i zimnych, nasiąkniętych wodą ciał pozostałych członków załogi. Przez jej głowę przebiega mroczna, oślizgła i paskudna myśl- „czy to możliwe, że przyszło mi trafić do świata pełnego niedoróbek, błędów i nielogiczności?”. Otóż nie, nie tym razem. Powiedzieć trzeba to głośno i wyraźnie – Risen nawet na obecnym etapie produkcji pozbawiony jest zauważalnych bugów. Pomijając kwestie balansu i kilku pomniejszych szczegółów, mamy do czynienia z produkcją niemalże kompletną, produkcją, której optymalizacja wychodzi dumnie naprzeciw rzeszy sceptyków i pesymistów, pokazując tym samym, że wymagania sprzętowe podane przez producenta nie są tylko czczą przechwałką (tak, odnosi się to również do ilości zajmowanego na dysku twardym miejsca).

Najnowsze dzieło Piranha Bytes nie jest tytułem dla wąskiego grona odbiorców. Autorzy postarali się, aby nawet mniej doświadczeni gracze odnaleźli się w świecie Risen bez większego problemu. Już na początku okazuje się, że rozbitek nie jest tak „zielony”, jak mogłoby się wydawać i na dobrą sprawę machać kijaszkiem, marnie bo marnie, ale potrafi. Co więcej, niektóre z postaci niezależnych pomagają mu w poznaniu wyspy, oprowadzając go po jej terenie, z kolei inne eskortują go bezpiecznie na miejsce przeznaczenia. Takiej podróży towarzyszą wspaniałomyślne ostrzeżenia słowne, mające zniechęcić nas do odwiedzenia bardziej wymagających fragmentów wyspy. Niektórych tego typu podejście do tematu eksploracji dzikich terenów może po prostu irytować. Specjalnie dla nich, pośród opcji dialogowych, znalazła się możliwość rezygnacji z tych małych wycieczek krajoznawczych.

Walka poza standardowym machaniem orężem, zaoferuje takie elementy jak uniki, bloki i kontrataki.

Skoro już o wędrówkach po wyspie mowa, należy podkreślić, że przyjdzie nam poruszać się wyłącznie pieszo. Znaczy to ni mniej, ni więcej, a tyle, że nici z wierzchowców czy latających poczwar, na grzbietach których moglibyśmy zwiedzać dziewicze tereny wyspy wulkanicznej. I w tym momencie można by pomyśleć, że tak być nie powinno, że w dzisiejszych czasach nie wypada, by gracz był zdany jedynie na łaskę podeszew własnych stóp. Nic bardziej mylnego, co prawda biegamy na dwóch kończynach, ale przy dobrych wiatrach i znajomości „odrobiny” magii, możemy nieco polewitować, a czar teleportacji w mgnieniu oka przeniesie nas na drugi koniec krainy. Co jednak, gdy postanowimy nie parać się zaklęciami i poprzestać na zimnym żelazie? Okazuje się wtedy, że i piesza wędrówka daleka jest od udręki. Abstrahując od cieszących oczy krajobrazów, świat Risen jest na tyle przemyślany i można by rzec: „ściśnięty”, że relatywnie szybko docieramy do interesujących nas miejsc. Inna sprawa, że świat, po którym się poruszamy, płaski nie jest i tam, gdzie my bez problemu wskakujemy na strome wzniesienia, wspinamy się na góry czy przechodzimy po wąskich kamiennych półkach, zwykły wierzchowiec po prostu nie miałby szans. Nie uświadczymy tu też nonsensów w stylu bandy morderczych orków, mieszkających na skraju wioski z ludnością, której przerażenie potworami sięga kilka pokoleń wstecz. Wrogie sobie frakcje ulokowane są w na tyle bezpiecznej odległości od siebie, że wygląda to wiarygodnie i nie razi.

Żadna przyzwoita produkcja typu cRPG nie obejdzie się bez tętniącego życiem świata. Mamy tu cykl dobowy, subtelnie zmieniający oświetlenie i delikatnie modyfikujący paletę barw, pogarszające widoczność burze, a pikanterii całości dodają dynamicznie generowane cienie. Te ostatnie szczególnie rozwijają skrzydła w podziemiach. Nic nie odda klimatu walki stoczonej w blasku pochodni. Nie samymi efektami jednak solidny erpeg stoi, dlatego w Risen zobaczymy żyjących własnym życiem NPC-ów. Zajęć im najwyraźniej nie brakuje, albowiem trudzą się całą masą różnorodnych prac. Od noszenia beczek, przez zamiatanie podłóg i kopanie w ziemi, na pracy w polu kończąc. Każda napotkana przez nas postać ma swoje miejsce w świecie, a tym samym niepowtarzalny wkład w klimat całości. Dbałość o szczegóły widoczna jest na każdym kroku, co więcej, odbija się na samej rozgrywce. Ot, prosty przykład: stado dzikich zwierząt rzuci się na nas, jeśli zbliżymy się doń za dnia, ale kiedy zakradniemy się nocą, spokojnie prześliźniemy się między śpiącymi bestiami. Niby drobiazg, a jednak cieszy.

Wchodząc do miasta, widzimy wyraźnie, że autorzy wiele uwagipoświęcili różnorodności zaprojektowanych budynków.

Ostrzec należy każdego, kto sądzi, że jednorazowe przejście tytułu pozwoli mu na zgłębienie wszystkich niuansów. Do łask wraca klarowny podział na frakcje i silne poczucie przynależności do tej jednej jedynej. Wybory, których dokonujemy, znajdują swoje odbicie w sposobie postrzegania nas przez resztę świata. Człowiek który przy ostatnim spotkaniu był do nas ustosunkowany neutralnie, może rzucić się na nas z przekleństwem na ustach i motyką w ręku, kiedy spotkamy go po raz wtóry. Co więcej, to – za którą ze stron się opowiemy – będzie miało znaczący wpływ na oręż, którym przyjdzie nam walczyć, klasę postaci, przywdziane szaty czy w końcu – lokacje, które odwiedzimy. Wiele jest bowiem miejsc, do których nie dostaniemy się w sposób inny, niż wkupując się w łaski danego ugrupowania, stając się tym samym zaciętym wrogiem pozostałych.

Frakcji w grze mamy trzy. Wyliczyć tu należy zapewniające „ład” w całej krainie siły inkwizycji, parających się mocą magów oraz ukrytych pośród bagien banitów. Ich członkowie to zazwyczaj ludzie o głębokich wierzeniach i skomplikowanych poglądach. Nie ma tu czerni i bieli, wyborów jasnych i oczywistych. Każdy człowiek ma swoje racje, a odrobina chęci ze strony gracza wystarczy, aby dostrzec ich dobre lub złe strony. Już teraz wyraźnie widać, że do gry będziemy wracać kilka razy tylko po to, aby przekonać się, jak prezentuje się druga (jeśli nie trzecia) strona medalu.

Rozwój postaci zawsze był rzeczą dość nietypową w produkcjach spod znaku Piranha Bytes. Nie odbiegając od tradycji – najnowsze dzieło tego studia oferuje graczom system punktów rozwoju, zdobywanych w miarę awansu na kolejny poziom postaci. Uzbrojeni we wspomniane punkty i z odpowiednio grubą sakiewką u pasa ruszamy na poszukiwanie nauczyciela w danej dziedzinie, który podniesie nasze umiejętności. Tym sposobem możemy doprowadzić do 10 stopniowej perfekcji walkę bronią białą, miotaną lub też magię. Oczywiście podobnie jak w serii Gothic, tutaj również nasz bohater może rozwinąć szereg umiejętności dodatkowych. Niektóre z nich (otwieranie zamków, kowalstwo) mają przeznaczenie zarobkowe, ale znajdziemy również kilka ułatwiających samą rozgrywkę, jak akrobatyka czy zakradanie.

Po raz kolejny zasiądziemy przy ognisku, aby po chwiliwbić zęby w świeżo upieczony kawał mięsa.

W dziedzinie walki zapowiadanej rewolucji, póki co, nie widać. Nie da się zaprzeczyć, że podczas potyczek pewną rolę odgrywa wychwalana przez twórców „taktyka”, niemniej trzeba się zastanowić, czy to słowo nie jest zbyt szczodre w stosunku do tego, co faktycznie dzieje się na ekranie. Lewym przyciskiem myszy (standardowo) – atakujemy, prawym natomiast osłaniamy się bronią lub tarczą (tak się składa, że niezniszczalną). Nie ma znaczenia, czy tarcza jest mała i drewniana, czy może żelazna i zasłaniająca większy kawałek naszego ciała, bowiem w obu przypadkach równie skutecznie broni przed atakiem przeciwnika. Kiedy już odbijemy uderzenie wroga, mamy szansę na automatyczne wyprowadzenie kontrataku. O wszystkim decyduje odpowiednie zgranie w czasie przyciskanych klawiszy myszy. W miarę rozwoju zdolności bojowych zmienia się postawa śmiałka, animacje walki, zadawane obrażenia, a w końcu – jesteśmy w stanie wykonać skomplikowaną sekwencję ciosów, które na pewno złamią gardę przeciwnika. To jednak nie koniec, albowiem Bezimienny z pomocą klawiszy kierunkowych może również uskakiwać przed atakami wrogów. Póki co animacja towarzysząca takim unikom jest, delikatnie mówiąc, biedna, jednak autorzy mają jeszcze trochę czasu, więc całkiem możliwe, że wojakowi przybędzie odrobiny gracji.

Zaimplementowane wodotryski graficzne wyszły tytułowi jak najbardziej na plus. Wrażenie „ostrości” widzenia obiektów położonych najbliżej nas potęguje widoczne w oddali blur. Sztuczna głębia towarzyszy nam nawet podczas rozmów, kiedy to nasza postać będąca na pierwszym planie zazwyczaj delikatnie się rozmywa, co w naturalny sposób skłania do skupienia wzroku na rozmówcy. Subtelne rozmycie występuje również w trakcie walki, kiedy sterowany przez nas bohater odnosi obrażenia. Nieczęsto zdarza się, żeby w grach wykorzystujących dobrodziejstwa technologii HDR gracz nie oberwał kilka razy zdrowo po oczach. Tu natomiast realistyczne oświetlenie bardzo rzadko oślepia, za co twórcom powinniśmy być ze wszech miar wdzięczni.

Już teraz można z czystym sumieniem stwierdzić, że Risen to kawał porządnego RPG, któremu w moim odczuciu zdecydowanie bliżej do pierwszego Gothica. Wyrazisty klimat, skomplikowane postacie, miła dla oka i potrafiąca zachwycić szczegółowością grafika oraz bogactwo świata przedstawionego – oto czego możemy oczekiwać po tym tytule. Może nie jest to „nowa jakość w grach komputerowych”, może kilka lat temu widzieliśmy już to w nieco innych szatach, ale czy to źle? Śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie. Wszystko wskazuje na to, że fani twórczości Piranha Bytes mogą spać spokojnie. Jest na co czekać.

W kolejnej części przyjrzymy się zadaniom, umiejętnościom oraz magii. Oczywiście czekamy na Wasze pytania i sugestie.

Terrag

Risen

Risen