Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 lutego 2009, 12:33

autor: Marek Grochowski

Risen - przed premierą

Fani serii Gothic mogą już zacierać ręce, Piranha Bytes z nowym wydawcą i pod nową nazwą tworzy grę, która ma szansę podbić ich serca, a także zaskarbić sobie nowych wielbicieli.

Niezły ubaw musieli mieć pracownicy grupy Piranha Bytes, kiedy zobaczyli oceny, jakie zebrał w prasie ostatni, stworzony już bez ich udziału, dodatek do Gothica 3. Tak sromotnej porażki erpegowy świat dawno nie widział, a dzięki Forsaken Gods fani przygód Bezimiennego na powrót zaczęli doceniać uroki Gothica I i II. Świetnie się złożyło, gdyż najnowszy projekt Piranhi ma nawiązywać właśnie do wcześniejszych odsłon trylogii, a idąc z duchem czasu, zafundować gatunkowi rolplejów jeszcze wyżej zawieszoną poprzeczkę.

Aaaaaale jeszcze godzinkę to bym pospała!

Pierwsze przesłanki o tym, że programiści z Essen pracują nad Risen, pojawiły się w maju 2007 roku. Jednak dopiero w zeszłe wakacje nasi sąsiedzi zza Odry postanowili się ze swoimi planem ujawnić i dali do zrozumienia, że skoro JoWood będzie atakował Gothikiem 4, oni zaproponują coś jeszcze lepszego i oprócz tego, że wprowadzą na rynek całkowitą świeżynkę, dodatkowo będzie można ją przetestować od razu na dwóch platformach – blaszakach oraz maszynkach spod znaku zielonego X. Co więcej: będzie to możliwe najprawdopodobniej jeszcze w tym roku.

Twórcy Risen nie mają ambicji, by od początku bombardować odbiorców natłokiem informacji i serwować im zagmatwaną fabułę rodem z Mody na sukces. Ich opowieść zaczyna się dość standardowo: główny bohater, jako jeden z nielicznych ocalałych (a sądząc po wynurzających się z wody trupach – jedyny) po katastrofie średniowiecznego statku dopływa do wybrzeża tajemniczej wulkanicznej wyspy, nie mając kompletnie pojęcia, kim jest, dokąd zmierza ani czego chce od niego kobieta stojąca na plaży. To idealny moment, by do akcji – bez żadnych ceregieli w stylu rozdzielania punktów postaci czy nadawania jej specyficznego wyglądu – wkroczył gracz.

Szybko okazuje się, że dostrzeżona w oddali niewiasta to Sara, pierwszy poważny NPC, a jej obecność w fabule nie jest bynajmniej dziełem przypadku. Jak twierdzą autorzy, kobiety przestaną wreszcie pełnić w Risen rolę żon swoich mężów i staną się znacznie ważniejszymi podmiotami, odciskającymi na fabule większe piętno aniżeli w serii Gothic. Pierwszą misję zleci nam właśnie przedstawicielka płci pięknej, a podczas kilkudziesięciu następnych godzin gry do spotkań z białogłowami dojdzie jeszcze niejeden raz.

Dzięki napotkanym osobom, nasz – póki co bezimienny – heros dowie się najpierw czegoś o miejscu, w które trafił. A będzie się czego dowiadywać. Z założeń Piranhi wynika bowiem, że świat Risen przez wiele lat był cichym, spokojnym miejscem, gdzie ptaszki wesoło ćwierkały, a motylki trzepotały skrzydełkami w poszukiwaniu pachnących kwiatków. Z chwilą pojawienia się w okolicy naszego protagonisty idyllę tę przerwał jednak drzemiący dotychczas wulkan, który przypomniał sobie, jak to drzewiej bywało i zaczął raz po raz buchać lawą. Każda taka erupcja sprawiała, że z głębi ziemi wyłaniały się fragmenty nieznanych, pradawnych świątyń. Ruiny te, będące siedliskiem dzikich bestii, kompletnie zmieniły życie ludności, napawając mieszkańców strachem przed atakiem nieznanych monstrów.

Na wyspę wezwano inkwizytora, który przy użyciu wojska miał rozprawić się z głodnymi i uzbrojonymi w ostre zęby problemami. Ten, niewiele się zastanawiając, ogrodził ludzką osadę kamiennym murem, a gdy stwierdził, że miasto jest już względnie bezpiecznie, a on sam ma nad ludem pełną kontrolę, zaprowadził wśród gawiedzi własny porządek. Tych, którzy nie chcieli wykonywać poleceń inkwizytora, wysyłano na roboty przy wykopaliskach; pozostałych zmuszono do ścisłego przestrzegania wymyślonych naprędce przepisów. Jak łatwo się domyśleć, część ludzi nie była w stanie zdzierżyć rządów tyrana i utworzyła grupę rebeliantów. Teraz planują odzyskać utraconą niepodległość i szukają kogoś, kto zna się na zabijaniu.

Gdy Bezimienny zasłynie już ze swoich zdolności w tej dziedzinie, będzie mógł pomóc rebeliantom w obaleniu władzy. To, czy przyjmie propozycję, będzie zależało od sposobu prowadzenia przez nas dialogów. Wybierając spośród wielu dostępnych kwestii, wpłyniemy na to, czy rozmowy z napotkanymi postaciami będą żartobliwe, śmiertelnie poważne czy też przyprawione lekką nutką sarkazmu. Umiejętnie je rozwijając, otrzymamy również dostęp do kolejnych questów, a także podejmiemy ostateczną decyzję, czy przyłączyć się do spiskowców, czy może wepchnąć Bezimiennego w objęcia inkwizycji albo ewentualnie zapoznać go bliżej z kapłanami w celu nauki zaklęć.

Pewne podobieństwo do poprzedniego obrazka zostało mimo wszystkozachowane.

Samym gadaniem świata się jednak nie zwojuje, więc nasz heros będzie musiał szybko opanować posługiwanie się bronią. W arsenale B. znajdą się tak użyteczne przedmioty jak kij, maczuga, miecze jedno- i dwuręczne, topory, kusze i łuki. Repertuar ten ulegnie jeszcze zmianom, bo twórcy balansują tytuł, a wybór broni będzie miał przecież kluczowe znaczenie w starciu z poszczególnymi przeciwnikami. Na niektórych z nich trzeba będzie przygotować nie tylko dobre ostrze, ale i rozsądną taktykę, zaś do pokonania ostatniego bossa z pewnością nie wystarczy zwykła strategia w stylu „uderz sto razy i podpal” na przemian z „ojej, znowu wstał”. Piranha chce w perfekcyjnych proporcjach wymieszać w walce elementy zręcznościowe (atakowanie przeciwnika w odpowiednich momentach i łączenie ciosów w kombinacje) oraz doskonalone w toku gry umiejętności głównego bohatera. Z początku Bezimiennemu ciężko będzie opanować najzwyklejszy nawet miecz i łuk. Z czasem jednak, po przeszkoleniu przez wynajętych trenerów, nauczy się panować nad orężem i radzić z drżeniem rąk przy celowaniu na dystans.

Dodatkowo każde z narzędzi zagłady wpłynie na sposób animacji bohatera oraz jego mobilność. Sam wygląd Bezimiennego – gdy graficy doprowadzą go już do finalnego stadium – nie ulegnie w toku działań drastycznym zmianom (jak to ostatnio bywa w modzie – vide seria Fable) i nasz podopieczny od początku do końca będzie straszył przeciwników niezmiennie groźną facjatą.

Oponenci nie pozostaną mu dłużni, a oprócz wrogów stricte ludzkich na naszego śmiałka czyhać będą też niezmiernie szybkie ghule, watahy wilków i rozwścieczone guźce. Lasy będą roić się od mutacji jeżozwierzy i szczurów, a z nieba zstąpią na ziemię przerośnięte, marzące o padlinie sępy. W pobliżu ruin natrafimy z kolei na nieumarłych i szkielety, a zapuszczając się w głąb jaskiń, staniemy oko w oko z bestiami podobnymi do goryli. Orków tym razem zabraknie, ale zamiast nich nadziejemy na swój miecz równie niemiłe gyrgery. Od czasu do czasu przez plan przewiną się również istoty mniej skore do agresji, a mające charakter bardziej satyryczny – gnomy. Te obładowane torbami postacie będą zajmować się handlem rozmaitymi rupieciami, a przerwy w pracy wykorzystają na… manifestacyjnie dłubanie w nosie – stereotyp niemieckiego humoru zostanie więc w Risen podtrzymany.

Świat gry ma odpowiadać rozmiarami wyspie Khorinis z Gothica 2. Jednak nie ma się co spodziewać nieograniczonej możliwości eksplorowania wszystkich terenów od samego początku zabawy. Przed zapuszczaniem się w najdziksze rejony będą powstrzymywać nas naturalne bariery w stylu głębokich przepaści lub też niebezpieczne zwierzęta, których nie da się pokonać zwykłym kijem i nienawistnym spojrzeniem. Dostanie się do terenów owianych złą sławą będzie wymagało zaliczenia kluczowych dla fabuły misji. Risen zostanie niejako podzielone na rozdziały. Przygoda będzie więc bardziej liniowa niż w Gothicu 3, ale jednocześnie bardziej wciągająca i złożona.

Po wyprowadzce Tarzana zrobiło się tu trochę pusto, ale przynajmniej niktjuż nie dewastuje zieleni.

Zadania nie zawsze będziemy wykonywać w pojedynkę – niekiedy otrzymamy do pomocy innych bohaterów. Autorzy obiecują, że ich inteligencja będzie stała na odpowiednim poziomie i w trakcie wyprawy NPC bez trudu podążą za nami zakręconą drogą pośród drzew, nie każąc nam zawracać, by oswobodzić ich z gęstego listowia. Gdy chodzi o florę, możemy oczekiwać mieszanki roślin występujących w klimacie tropikalnym i śródziemnomorskim. Towarzyszyć im będzie bezustanny szum wiatru, wprawiający w ruch nawet źdźbła trawy. Nie zabraknie również dynamicznych zmian pogodowych oraz wiarygodnie przedstawionego cyklu dzień-noc, przy czym jedna godzina w grze będzie odpowiadać pięciu minutom spędzonym przy komputerze lub konsoli. Zróżnicowany ma być cały krajobraz wyspy – ujrzymy i krater wulkanu, i góry, i średniowieczne miasteczka, w których każdy obywatel będzie wykonywać swoje codzienne obowiązki, a nam dane będzie podejrzeć pracę kowala czy szlifierza, a nawet samemu podjąć się niektórych profesji.

Dokonując kolejnych poprawek, deweloperzy skupiają się także nad odpowiednim kontrastem (wiele czasu spędzimy na badaniu lochów i jaskiń) oraz uwypukleniem różnic w rozmiarach obiektów. Tworzone przez nich budowle będą sprawiały wrażenie bardziej monumentalnych niż we wcześniejszych produkcjach. Także woda otaczająca obszar naszych działań będzie prezentować się realistycznie i o wiele bardziej przekonująco niż toń obecna w Gothicu 3. A gdy już nacieszymy oczy next-genowymi widokami, przyjdzie pora na docenienie dźwięków muzyki, skomponowanej nie przez kogo innego, tylko przez doświadczonego Kaia Rosenkranza. Oprawa ta umili najważniejsze momenty gry, towarzysząc nam aż do chwili, gdy zobaczymy jedno z (co najmniej dwu) zakończeń tej przygody.

Jeśli tym razem Piranha Bytes wyzbędzie się typowego dla siebie niechlujstwa i zapobiegnie błędom popełnionym w Gothicu 3, Risen może okazać się bardzo solidną i zapewniającą mnóstwo frajdy grą RPG. O tym, czy wyjdzie zwycięsko z potyczki z Gothikiem 4, przekonamy się jednak dopiero, gdy na arenie pojawi się jego główny przeciwnik. Póki co, czekamy sobie spokojnie na dzieło programistów z Essen i ufamy, że Risen ujrzy światło dzienne jeszcze w tym roku.

Marek „Vercetti” Grochowski

NADZIEJE:

  • Risen pozwoli nam ostatecznie zapomnieć o zabugowanym Gothicu 3 i smutnym Forsaken Gods;
  • nacisk na większą rolę niewiast brzmi zachęcająco, w ujęciu fabularnym oczywiście, drodzy fani Jade Raymond;
  • nowa marka, nowa oprawa, nowa fabuła – wreszcie!

OBAWY:

  • po tylu latach działań twórcy mogliby w końcu nadać swojemu bohaterowi jakieś imię, nawet psy mają imiona, nawet samochody…
Risen

Risen