Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Resident Evil 6 Publicystyka

Publicystyka 11 czerwca 2012, 09:21

autor: Amadeusz Cyganek

Resident Evil 6 na E3 2012 - już graliśmy i szału nie ma

Resident Evil 6 zapowiadano jako najwiekszy projekt Capcomu w historii. Z tego co zagraliśmy na targach E3 2012 widać, że deweloper ma jeszcze wiele pracy przed sobą.

Mimo bardzo dobrego przyjęcia piątej części Resident Evil przez graczy oraz krytyków wielu fanów poprzednich odsłon tej serii nie mogło pogodzić się ze znacznym odejściem od kształtowanego przez lata wizerunku survival horroru na rzecz emocjonującego i zrealizowanego w specyficznym stylu trzecioosobowego shootera. Przygody Chrisa Redfielda i jego uroczej partnerki Shevy Alomar pokazały, że nawet bardzo ryzykowne eksperymenty w mechanice rozgrywki mogą przynieść wręcz rewelacyjny skutek. Szósta część serii ma być jednak wielkim powrotem do tradycyjnej koncepcji survival horroru.

W udostępnionym do testów kilkunastominutowym fragmencie wcieliłem się w postać Leona Kennedy’ego, zaś cała zabawa rozpoczęła się w gabinecie prezydenta USA, Adama Banfielda, który w wyniku ataku przeprowadzonego przez bioterrorystów został przemieniony w zombie. Leon zmuszony jest w tej sytuacji podjąć, jak twierdzą twórcy, „najtrudniejszą decyzję swojego życia” i zabić najwyżej postawioną osobę w państwie. Kolejnym zadaniem naszego bohatera oraz jego partnerki Heleny Carter jest opuszczenie ogromnej posiadłości i zlikwidowanie potencjalnego zagrożenia ze strony nieumarłych.

Pierwsze kilka minut kampanii Leona okazało się straszliwie długim i – niestety – momentami okropnie przegadanym wstępem fabularnym. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że filmowe przerywniki i dialogi pomiędzy głównymi bohaterami stanowiły niemalże połowę czasu, jaki spędziłem na rozgrywce w RE6. Po dłuższej chwili wreszcie udało się jednak rozpocząć eksplorację lokacji.

Już po kilkunastu sekundach zwiedzania wnętrz ogromnego budynku w oczy rzuciła mi się nie najlepsza praca kamery – ujawniało się to zwłaszcza w momentach, w których Leon zbliżał się do ściany lub poruszał w ciasnych korytarzach. Spore problemy pojawiały się również podczas prób wspólnego otwierania drzwi lub usuwania przeszkód przez dwójkę bohaterów – dwukrotnie na przybycie Heleny musiałem czekać dobre kilkanaście sekund, gdyż skrypt odpowiedzialny za szybkie pojawienie się partnerki na miejscu akcji po prostu nie działał poprawnie.

Zdecydowanie najdłuższa część rozgrywki została poświęcona właśnie poszukiwaniu wyjścia z rozbudowanej posiadłości. Mając w pamięci doświadczenia wyniesione z poprzednich odsłon serii, spodziewałem się narastającego klimatu zaszczucia i ustawicznie rosnącego poczucia zagrożenia, które może pojawić się dosłownie w każdej chwili. Tymczasem przez większość tego długiego spaceru beznamiętnie kluczyłem od pomieszczenia do pomieszczenia, wykonując kolejne polecenia i licząc, że już za moment z pewnością wydarzy się coś nieoczekiwanego. Niestety, rzeczywistość okazała się inna, a przyspieszająca muzyka i rozpadające się elementy wystroju wnętrz to zbyt mało, by udało się przestraszyć gracza.

Prawdziwa zabawa rozpoczęła się praktycznie na samym końcu etapu – w trakcie jazdy windą dziewczyna znajdująca się pod opieką pary bohaterów pod wpływem szalejącego wirusa przemieniła się w zombie, co dało zaczątek bardzo szybkiej i ładnie zrealizowanej sekwencji walki wręcz. Po wyjściu z windy przyszedł czas na starcie ze zdecydowanie większą grupą nieumarłych – mutanty zaatakowały bez zawahania i z całą stanowczością w momencie, w którym otwarły się drzwi prowadzące do windy. Wówczas, niestety, znów dała o sobie znać kiepska praca kamery – walka w maleńkiej kabinie była bardzo chaotyczna i wymagała sporej dozy szczęścia przy próbie zadania przeciwnikowi śmiertelnego ciosu. Po oswobodzeniu się z szaleńczego uścisku Leon nareszcie mógł sięgnąć po pistolet – likwidowanie kolejnych zombiaków przebiegało w sposób charakterystyczny dla wcześniejszych odsłon serii. Wymiany ognia były mało dynamiczne i nastawione przede wszystkim na celność oddawanych strzałów. Bohater dysponował również ograniczonym zapasem naboi, który bardzo szybko uległ wyczerpaniu – wtedy też nastąpił odpowiedni moment do wyprowadzenia błyskawicznych, soczystych kopniaków, pozwalających na szybkie zlikwidowanie grupy agresywnych mutantów.

Prezentowany fragment szóstej odsłony serii Resident Evil nie dał, niestety, jednoznacznej odpowiedzi na to, czy nowa produkcja Capcomu spełni pokładane w niej nadzieje. Przez większą część zabawy z ekranu wiało straszną nudą – filmowe przerywniki okazały się okropnie przegadane, a podczas eksploracji wnętrza posiadłości zabrakło jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, dodatkowo nie obyło się bez kilku pomniejszych błędów technicznych. Końcowe sekwencje walki z grupą zombie nieco wynagrodziły wcześniejsze niedogodności – potyczka z mutantami trzymała w napięciu do ostatniej chwili. Wszystkie wątpliwości zostaną ostateczne rozwiane już na początku października.

Resident Evil 6

Resident Evil 6