Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

RaiderZ Publicystyka

Publicystyka 13 sierpnia 2012, 13:19

autor: Kamil Ostrowski

RaiderZ - darmowy klon gry TERA czy coś więcej?

Na rynku darmowych gier MMORPG zrobiło się bardzo tłoczno. RaiderZ ma kilka charakterystycznych cech, które wyróżnią go z tłumu, ale czy to wystarczy, żeby się przebić?

Pasą nam się te darmowe MMORPG, oj pasą. Mamy DC Universe Online, mamy The Lord of the Rings Online, już wkrótce bez ponoszenia opłat przetestować będzie można Star Wars: The Old Republic. Gdy spogląda się na kolejną grę z tego gatunku, na usta od razu ciśnie się pytanie: „Czym to się różni od reszty?”. Na szczęście dla deweloperów z firmy Maiet Entertainment RaiderZ ma w sobie to coś, co przyciąga.

Dawno, dawno temu, w odległej krainie

Łaskawie pominę pastwienie się nad tłem fabularnym gry. Najważniejsze jest, że scenarzyści dali twórcom pretekst do zapełnienia świata najróżniejszymi potworami, poczwarami, dzikimi zwierzami i innymi atrakcjami. Uniwersum RaiderZ mocno kojarzy się z serią Final Fantasy. Większość NPC to ludzie, ale zdarzają się także zwierzęce humanoidy, ludzie-borsuki i inne cuda. Rolę szybkiego środka lokomocji pełnią natomiast wielkie ptaki, do złudzenia przypominające chochobo.

Zdaje się, że ta pani jest istotna dla fabuły gry.

Tworząc postać, poza imieniem i prostą modyfikacją wyglądu wybieramy jedną z czterech początkowych klas: obrońcy, beserkera, kleryka lub maga. Nie musimy się jednak przy tym szczególnie spinać, bo już po kilku godzinach gry otrzymujemy możliwość dowolnego mieszania umiejętności każdej z czterech wymienionych profesji.

Jest ślicznie, ale...

Pierwsze „łał” przeżywamy zanim jeszcze zdążymy nacisnąć jakikolwiek przycisk. Gra jest bowiem bardzo ładna. Po włączeniu wysokiej jakości tekstur, kilku efektów i dalekiego zasięgu pola widzenia otrzymujemy wizualia na poziomie najwyższej jakości tytułów akcji. Szczególnie dobre wrażenie robią bardzo szczegółowe i udanie animowane modele postaci, NPC i przeciwników. Styl graficzny skojarzył mi się z pierwszym Guild Wars, jest więc kolorowo i nieco dalekowschodnio – wielkie miecze, wielkie oczy, szczupłe, wydłużone sylwetki.

Mam czarodziejkę, słonko świeci, kwiaty pachną. Jest pięknie.

Niestety, udostępniona na potrzeby beta-testów wersja została fatalnie wręcz zoptymalizowana. Piękne widoczki mój komputer okupił spowolnieniem animacji do kilku klatek na sekundę, aby komfortowo grać, musiałem więc wyłączyć wszystkie efekty i obniżyć do minimum jakość tekstur. Wiele osób na głównym czacie skarżyło się na ten problem. Miejmy nadzieję, że do premiery twórcy go wyeliminują.

Devil May RaiderZ

Drugie „łał” przeżywamy, kiedy zorientujemy się, jakie możliwości daje system walki w RaiderZ. Nie miałem okazji grać w TER-ę, ale widziałem kiedyś tę produkcję podczas niemieckiego gamescomu i zdaje się, że w MMO Frogstera system ów wygląda podobnie. Każde z uderzeń jest liczone w zależności od ustawienia postaci – atakując, używając zaklęć, szarżując, zawsze musimy dobrze wycelować w przeciwnika. Jakby tego było mało, mamy możliwość robienia uników i blokowania. Wydaje się to proste, ale otwiera zupełnie nowe możliwości – niezbyt potężny bohater może nawiązać walkę z ogromnym potworem na tak długo, jak długo gracz nim kierujący zachowa zimną krew i wespnie się na wyżyny swoich umiejętności. Dynamika starć sprawia, że potyczki są autentyczną przyjemnością, zwłaszcza kiedy trafimy na godnego przeciwnika albo gdy pojedynkujemy się z innym graczem.

Pierwsze miasteczko w grze. Urocze.

Inną sprawą jest wielozadaniowość bohatera. Jak wspomniałem na początku, wybieramy jedną z czterech możliwych klas, jednak wraz ze zdobyciem dziesiątego poziomu doświadczenia odblokowujemy opcję mieszania umiejętności różnego rodzaju. Jedyne, co nas ogranicza, to konieczność zainwestowania wystarczającej ilości punktów rozwoju w dane „drzewko”. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, żeby okuty w żelastwo wojownik od czasu do czasu rzucił kulę ognia czy uleczył drużynę. Umiejętności nie jest zbyt wiele, ale moim zdaniem wystarczająco, wziąwszy pod uwagę dynamikę gry i opcję dowolnego mieszania klas.

Co miłe – zważywszy na zręcznościowy charakter walki – twórcy dopasowali do niego również pozostałe interakcje, w jakie może wchodzić nasza postać, tak abyśmy w miarę możliwości nie rozpraszali się pomiędzy potyczkami. Aby zacząć rozmowę, musimy wcisnąć przycisk „E” i nie mam tu na myśli wyłącznie NPC, ale także innych graczy, których chcemy zaprosić do drużyny/gildii, wyzwać na pojedynek czy z nimi pohandlować. Ten sam przycisk służy też do zbierania przedmiotów po zabitych stworach, aktywowania wszelkich przełączników, kopania rudy, zbierania kwiatków itd. Magiczny klawisz „E” ma w RaiderZ wiele zastosowań. Brzmi to banalnie, ale znacząco ułatwia życie w MMO.

Magiczny przycisk „E” w całej okazałości.

Potwory na poziomie

Główną atrakcją RaiderZ są ogromne potwory. Maiet Entertainment nie zawiodło w tej kwestii. Już pierwsi oponenci, jakich spotykamy na swojej drodze, robią wrażenie ilością detali i pokaźnymi rozmiarami (jak na cele przeznaczone do ubicia przez świeżaków). Wśród szeregowych przeciwników znajdziemy rozmaite stwory, ale także piratów, wilki, nieumarłych, golemy, wodne trolle, żabo-ludzi, enty – na tych przeciwników natrafiamy w ciągu pierwszych trzech godzin.

Wielki, zły, szczegółowy morski troll. Czego więcej chcieć do szczęścia?

Absolutny gwoźdź programu stanowią jednak bossowie, którzy okazują się naprawdę duzi, groźni, mają szereg specjalnych umiejętności i są świetnie animowani. Jednym z pierwszych jest gigantyczna żaba, która co jakiś czas skacze wysoko w górę i spada po kilku sekundach w miejsce, gdzie zaczyna pojawiać się jej cień. Jeżeli nie wykonamy odpowiedniego przewrotu, mocno oberwiemy. Takie właśnie sytuacje pokazują, jakie możliwości otwiera zręcznościowy rodzaj sterowania.

Nie jest dobrze, ale nic to

Niestety RaiderZ ma też kilka wad i bolesnych uproszczeń, które trochę uwierają. Brakuje na przykład przedmiotów „wylatujących” z potworów, a przynajmniej ja, póki co, na takie się nie natknąłem. Wszystkie typy broni i pancerzy kupujemy albo wytwarzamy u rzemieślników ze zdobytych surowców, co powoduje ich małą różnorodność, chociaż może zmieni się to w późniejszych etapach gry.

Jakieś duże miasto. Takich jak ja jest tu na kopy.

Problemem pozostaje absolutna obojętność gracza na fabułę i treść zadań, które przydzielają NPC. Zazwyczaj brałem po prostu zlecenie, sprawdzałem na minimapie, gdzie powinienem iść, i po drodze czytałem, co mam zrobić. W czasach przed Star Wars: The Old Republic ułomność ta by mi nie przeszkadzała, ale teraz muszę potraktować to jako wadę.

Gotowi na rajd?

Czy RaiderZ ma szansę na sukces na mocno konkurencyjnym już rynku darmowych MMORPG? Powiedziałbym, że tak, o ile studio za nim stojące skupi się na charakterystycznych elementach swego dzieła i upora z problemami technicznymi. Dużo będzie zależało od tego, w jaki sposób zostaną zaimplementowane mikropłatności. Jeżeli pozostaną mało uciążliwe dla graczy, którzy wydawać pieniędzy nie lubią, to zaryzykuję stwierdzenie, że zarzuty o wtórność w stosunku do TER-y okażą się bez znaczenia i nie przeszkodzą grze w osiągnięciu sukcesu. Na pewno warto RaiderZ sprawdzić, chociażby dla świetnego systemu sterowania.

RaiderZ

RaiderZ