Project: Snowblind - zapowiedź
„Project: Snowblind” przeniesie nas do Hong Kongu z roku 2065, kiedy to organizacja znana jako Republika niszczy doszczętnie wiązką EMP całe miasto. Do walki z nią staje oddział żołnierzy Koalicji Wolności z Nathanem Frostem na czele.
Artur Dąbrowski
Eidos, po tym jak wydał na świat szóstą część Tomb Raidera i kontynuację Deus Ex’a, przybrał w moich oczach miano firmy potrafiącej doskonale niszczyć stworzone przez siebie samą legendarne serie. Następna część przygód Lary Croft okazała się gniotem, a nowy DX został niewyobrażalnie napakowany bugami. Teraz firma musi zabrać się za odbudowywanie utraconego zaufania graczy. Jednym z projektów mających w tym pomóc jest Project: Snowblind.
Przeniesie nas on do Hong Kongu z roku 2065, kiedy to organizacja znana jako Republika niszczy doszczętnie wiązką EMP całe miasto. Do walki z nią staje oddział żołnierzy Koalicji Wolności (Liberty Coalition) z Nathanem Frostem na czele. Niestety zostaje on, wraz z kilkoma innymi wojakami, poważnie ranny w trakcie walk. Ostatecznie trafia w ręce naukowców, którzy czynią z niego i reszty poszkodowanych super-żołnierzy przyszłości. My, wcielając się we Frosta, staniemy przed zadaniem pokierowania zespołem jednostek tego typu.
Kampania dla pojedynczego gracza składać się będzie z czternastu misji. Postanowiono podzielić je na dwa rodzaje – działania typowo wojenne oraz zadania zalecające ciche funkcjonowanie (choć nie będące koniecznością). Project: Snowblind będzie zawierał oczywiście także tryb dla wielu graczy. Zagramy w nim maksymalnie w szesnaście osób. Będą one mogły spotkać się ze sobą w tradycyjnych trybach, jak Deathmatch czy Capture the Flag.

Maniek – do przodu, Heniek – kryj mnie!
Wspomniane kierowanie zespołem jawi się jako jeden z bardziej wyróżniających spośród tłumu innych shooterów elementów Project: Snowblind. Oddział, który trafi pod nasze skrzydła, będzie składał się z kilku wyspecjalizowanych żołnierzy, których wykorzystamy do różnorakich celów. W trakcie gry wydamy im szereg zróżnicowanych poleceń, pamiętając jednocześnie o tym, że każda z postaci posiada odmienne predyspozycje. Główny bohater obdarzony zostanie na przykład zdolnościami niewidzialności, ciskania błyskawicami, widzenia przeciwników przez ściany, leczenia towarzyszy czy spowolnienia czasu (coś a’la Bullet Time). Na dodatek wszystkie umiejętności rozwiniemy dzięki specjalnym, analogicznym do serii Deux Ex wszczepom. Będzie można je zaaplikować każdemu z członków drużyny.
Nasz bohater będzie posiadał jednak pewną słabość. Jego biofizyczne modyfikacje sprawią, że w pewnym momencie stanie się on podatny na ostrzał z broni EMP. Oberwanie pociskiem z tego rodzaju broni spowoduje osłabienie wizji i zniknięcie wszystkich elementów HUD (czyli wszelkich wskaźników zdrowia, amunicji itp.). Ciekawe rozwiązanie, które sprawi, że nasz bohater nie będzie niezniszczalnym cyborgiem.
Wiadomo, że aby element dowodzenia drużyną żołnierzy był zaletą gry, autorzy muszą opracować świetny moduł Sztucznej Inteligencji. Bo jeśli okaże się, że koledzy z drużyny nie będą należycie wykonywać rozkazów i zachowywać się głupio – to w przypadku Project: Snowblind rozgrywka może na tym bardzo stracić. Miejmy nadzieję, że SI naszych towarzyszy, a także wrogów, doda toczonym bitwom kolorytu. Twórcy chwalą się realistycznym zachowaniem członków oddziału oraz naszych przeciwników, ale to się dopiero okaże, czy to nie tylko buńczuczne przechwałki z ich strony. Podobno komputer ma sprawnie reagować na sytuację panującą na polu walki i płynnie dostosowywać doń strategię działania. Tak samo nasi żołnierze, którzy będą działać zespołowo i radzić sobie sprytnie z wrogiem. Jeżeli tak się okaże w rzeczywistości, to gra będzie na pewno o wiele bardziej grywalna.
Arsenał przyszłości
Jak na nowoczesną armię przystało, oddział z Project: Snowblind zostanie obdarzony arsenałem mniej i bardziej potężnych pukawek. Znajdziemy w nim nowoczesne wersje pistoletu, shot-guna, karabinu maszynowego oraz snajperskiego, wyrzutnię rakiet, coś na wzór Flak Cannona z UT2004 czy różnej maści granaty. Każdy z gnatów posiadał będzie dwa tryby działania – podstawowy i alternatywny. W tym drugim na przykład taki shot-gun zamieni się w wyrzutnię pocisków przylepiających się do ścian i podłoża itp. Ciekawie prezentują się też „pajęcze miny”, które kroczą w stronę najbliższego przeciwnika i wybuchają u jego stóp (broń ta przypomina mi starego jak świat Crusader’a: No Remorse). Zapomniałem wspomnieć jeszcze o innowacyjnej broni zwanej H.E.R.F., która w podstawowym trybie służy jako miotacz ognia, a w drugorzędnym wyrzuca specjalnego rodzaju miny, które ostrzeliwują zbliżających się przeciwników błyskawicami. Wszystkich pukawek będzie razem 24, a dodatkowo będzie można je modernizować i ulepszać.
Nasz zespół dostanie również w swoje rączki szereg pojazdów, za sterami których dane nam będzie zasiąść. Jednym z nich będzie na przykład czołg z potężnym działem, przed którym przeciwnicy chowają się, gdzie tylko można. Jednak prawdziwą rewelacją będą mechy – wielkie, kroczące na dwóch nogach, uzbrojone po zęby maszyny. Ich zaletą będzie nie tylko duża siła rażenia, ale również możliwość ukrycia na pokładzie kilku osób. Ciekawe, czy autorzy wykorzystają drzemiący w grze potencjał przy opracowywaniu multiplayera.

No i gdzie to wszystko?
Terenem działań pozostaną zarówno otwarte przestrzenie, jak i wnętrza budynków. Nasz oddział znajdzie się między innymi w operze, w świątyni buddystów czy w zrujnowanym mieście. Sporym plusem Project: Snowblind ma być mocno rozwinięta interakcja z otoczeniem oraz wielkość map. Nic nie powstrzyma nas przed rozwaleniem większości napotkanych obiektów. W proch posypie się wszystko – krzesła, stoły, szafki, szyby itd. Na dodatek producent obiecuje, że misje będą miały nieliniowy przebieg!
Grę opracowano na bazie mocno usprawnionego silnika graficznego użytego wcześniej w serii Soul Reaver. No i trzeba przyznać, że szata graficzna przystaje doskonale do klimatu gry. Podczas oglądania jedynego opublikowanego dotąd zwiastuna filmowego w oczy rzuca się przede wszystkim efektowność. Wystrzeliwane pociski elektryczne pozostawiają za sobą kolorowe smugi, ściany rozsypują się w drobny mak, a wybuchy aż rażą w oczy. Na pewno Snowblind nie będzie przełomem w dziedzinie techniki, ale wizualnie gra zaprezentuje zapewne niezły poziom.
Reasumując…
Czy warto na Project: Snowblind czekać? Czy ma on szansę w pojedynku z takimi gigantami, jak Half-Life 2 czy S.T.A.L.K.E.R.? Z pewnością nie ma predyspozycji, aby stanąć do pojedynku z tymi tytułami, ale zapowiada się tytuł bardzo przyzwoity. Dowodzenie oddziałem, rozwój bohaterów, pokaźny arsenał oraz nowoczesne pojazdy – to bez wątpienia najlepiej zapowiadające się elementy Project: Snowblind. Niestety, w pełną wersję pogramy dopiero w przyszłym roku.
Artur „Roland” Dąbrowski