Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 26 kwietnia 2010, 13:07

Prince of Persia: Zapomniane Piaski - test przed premierą

Po wywołujących mieszane uczucia eksperymentach nadszedł czas na powrót do sprawdzonych i uwielbianych przez fanów rozwiązań. Testowaliśmy najnowsze przygody Księcia Persji i już teraz możemy z ulgą powiedzieć: jest dobrze!

Po wydaniu gry Prince of Persia: Dwa trony i zamknięciu rozpoczętej w 2003 roku trylogii firma Ubisoft stanęła przed niepowtarzalną szansą odświeżenia wizerunku Księcia Persji i z tej szansy skwapliwie skorzystała. I choć nowy produkt cieszył się olbrzymim powodzeniem (ponad dwa miliony sprzedanych egzemplarzy w niespełna dwa miesiące mówią same za siebie), eksperymenty poczynione przez twórców spotkały się z bardzo różnym przyjęciem. Jedni grę chwalili, choćby za interesującą oprawę graficzną, inni z kolei wieszali na niej psy, głównie za widoczne odcięcie się od poprzednich odsłon cyklu i znacznie uproszczoną rozgrywkę.

Liczba głosów negatywnych musiała być najwyraźniej dominująca, bo w Zapomnianych piaskach – nowej grze z serii Prince of Persia – po kontrowersyjnych zmianach nie ma już śladu. Ubisoft zrezygnował ze wszystkich wprowadzonych wcześniej pomysłów i powrócił do starej konwencji, urozmaicając ją kilkoma interesującymi usprawnieniami. My mieliśmy okazję przyjrzeć się najnowszej odsłonie, uruchamiając jej wersję prasową na konsoli PlayStation 3. Choć została ona nieco okrojona w stosunku do produktu, który za kilka tygodni pojawi się w sklepach, pozwoliła zobaczyć praktycznie wszystkie istotne elementy rozgrywki, łącznie z tym, co najważniejsze, czyli innowacjami.

Walka z kilkunastoma przeciwnikami naraz to normaw Zapomnianych piaskach.

Jak już wspomniałem, nowym przygodom Księcia zdecydowanie bliżej do starej trylogii niż do ostatniej gry z cyklu i to nie tylko z powodu powrotu do doskonale znanej i lubianej mechaniki rozgrywki, ale również ze względu na fabułę. Zapomniane piaski przenoszą nas w przeszłość i wypełniają kilkuletnią lukę pomiędzy wydarzeniami przedstawionymi w Piaskach czasu i Duszy wojownika. W nowej grze wybieramy się z wizytą do pałacu brata Księcia, który – jak się okazuje po przybyciu na miejsce – atakowany jest przez wrogie istoty. Nasz śmiałek postanawia odnaleźć swojego krewnego i – chcąc nie chcąc – wplątuje się w intrygę, której szczegółów, rzecz jasna, nie będę w tym miejscu zdradzać. Powiem jedynie, że podczas przygody sojuszniczką głównego bohatera okaże się Razia, niezwykle potężna istota, potrafiąca okiełznać żywioły. Mentorka będzie mieć niebagatelne znaczenie dla przebiegu rozgrywki, ponieważ nasz podopieczny nauczy się od niej kilku użytecznych zdolności.

Nowe przygody Księcia zrobione są na tę samą modłę, co wszystkie odsłony starej trylogii. Najważniejszym elementem rozgrywki pozostały więc sekwencje zręcznościowe, w których nasz śmiałek usiłuje przedrzeć się przez kolejne lokacje, korzystając przy tym z szerokiego wachlarza umiejętności z dziedziny akrobatyki. Drugim istotnym składnikiem Zapomnianych piasków jest walka ze stworami, które nie przebierają w środkach, by dobrać się bohaterowi do skóry. W grze na porządku dziennym są potyczki z kilkunastoma wrogami naraz, a autorzy odgrażają się, że liczba przeciwników walczących jednocześnie z Księciem może sięgnąć nawet... pięćdziesięciu! Tego jeszcze w tej serii nie było.

Walce poświęcę więcej miejsca za chwilę – na razie skupię się na części akrobatycznej, zwłaszcza że od samego początku rozgrywki robi ona jak najlepsze wrażenie. Stwierdzenie, że mamy do czynienia z powrotem do korzeni, nie oddaje stanu rzeczy – to po prostu kopia rozwiązań, które widzieliśmy np. w Duszy wojownika. Jeśli uwielbiacie biegać po ścianach, skakać z drążka na drążek, wspinać się po słupach i poszukiwać dalszej drogi pomiędzy chytrze rozmieszczonymi pułapkami, będziecie absolutnie zachwyceni.

Do łask powróciły proste zagadki logiczne, polegające na przestawianiu skomplikowanych mechanizmów (np. kół zębatych), otwierających przejścia do kolejnych lokacji. Powróciły również charakterystyczne dla starej trylogii sytuacje, w których Książę musi przedzierać się przez sporej wielkości pomieszczenia, uaktywniając po drodze różne przyciski, dźwignie i tym podobne elementy. Od gracza wymagana jest nie tylko precyzja podczas wykonywania niebezpiecznych akrobacji, ale nierzadko także pośpiech. A że przed śmiercią nie ratuje nas tym razem dłoń Eliki, bohater musi być wyjątkowo ostrożny. Kilka razy zdarzyło mi się, że upadek z dużej wysokości pogrzebał kilkuminutowe pracowite torowanie sobie drogi na szczyt ogromnej sali i wszystko trzeba było zaczynać od początku.

Każdy, kto miał sposobność ukończyć którąkolwiek z odsłon poprzedniej trylogii, poczuje się w Zapomnianych piaskach jak ryba w wodzie. Książę porusza się identycznie jak w Piaskach czasu, dzięki czemu wszystkie ewolucje wykonuje się niemal instynktownie. Żeby jednak weterani nie mieli zbyt łatwo, autorzy pokusili się o interesującą nowość w postaci zamrażania wody.

W trakcie rozgrywki Książę kilkakrotnie odwiedza Razię, która pozwala mu okiełznać moce żywiołów i wykorzystywać je dla swoich potrzeb. Większość z nowych zdolności przydaje się bezpośrednio w walce ze stworami, ale jedna, zamrażanie wody właśnie, okazuje się niezbędna podczas wędrówki. Na czym ona dokładnie polega? To proste. Posiadłszy odpowiednią wiedzę, nasz bohater może w dowolnym momencie zamienić w ciało stałe wszystkie płynące wokół niego ciecze.

Zamrożone strumienie wody Książę może wykorzystać np. jako drążki.

W zależności od tego, z jakim strumieniem mamy do czynienia, lód przybiera różne formy. Tryskająca z otworu w ścianie woda zamienia się w drążek, spływająca przez dziurę w suficie ciecz przybiera postać słupa, po którym można swobodnie się wspinać, a wszelkiej maści wodospady automatycznie stają się ścianami. Przemiana następuje płynnie, zatem ściągnąwszy palec z przycisku odpowiedzialnego za zamrażanie, powodujemy, że lód natychmiast topnieje. Jednocześnie występuje tu ograniczenie czasowe. Książę jest w stanie zmienić stan skupienia cieczy tylko na kilkanaście sekund. Po wyczerpaniu energii proces zostaje automatycznie anulowany, a bohater może ponownie spróbować pobawić się w Mr. Freeze’a po krótkiej przerwie. Energia odpowiedzialna za zamrażanie regeneruje się automatycznie.

Nowa umiejętność została wykorzystana w grze w sposób wręcz mistrzowski. Książę musi bardzo często manipulować otoczeniem, używając zdolności tam, gdzie jest to niezbędne do utorowania sobie dalszej drogi. Zdarzają się w Zapomnianych piaskach takie sytuacje, że gracz musi odpalić zamrażanie w locie – zamienić tryskający ze ściany strumień w drążek, puścić przycisk po ponownym wyskoczeniu w powietrze, by nie zderzyć się ze ścianą lejącej się z góry wody i ułamek sekundy później ponownie go wdusić, by złapać kolejny drążek. Takich akcji jest w tej grze cała masa i chwała twórcom za to, bo dzięki temu rozgrywka ogromnie zyskała na jakości.

O ile sekwencje zręcznościowe zostały w Zapomnianych piaskach wykonane bez zarzutu, tak nieco gorzej prezentuje się walka. Książę ma do dyspozycji zaledwie dwa ciosy mieczem: lekki i piekielnie szybki oraz mocny, ale za to wolniejszy. W praktyce użyteczny jest tylko ten pierwszy, bo przygotowując wyprowadzenie mocniejszego uderzenia, bohater na moment zastyga w bezruchu, przez co automatycznie staje się podatny na ataki. Oprócz tego Książę może wykonać kopniak – przydatny do zrzucania przeciwników w przepaść oraz do wytrącania z równowagi wrogów wyposażonych w tarcze. Po pierwszej krótkiej potyczce z przerażeniem stwierdziłem, że Zapomniane piaski nie oferują klasycznego bloku – nie wiem, czy jest to błąd otrzymanej do testów wersji gry, czy też posunięcie zamierzone, ale niemożność przyjęcia postawy defensywnej jest ogromnie przykra, zwłaszcza że bohater walczy tu z o wiele większymi niż zwykle grupami przeciwników.

W wersji prasowej gry nie były też dostępne kombosy i na razie trudno stwierdzić, czy takowe w ogóle się pojawią. Nadzieja jest, bo z pokonywanych wrogów wypadają charakterystyczne żółte kulki, które prawdopodobnie umożliwią (tak jak w serii God of War) odblokowywanie nowych umiejętności, a więc zapewne i sekwencji morderczych ciosów. Nie jestem jednak w stanie nic na ten temat powiedzieć, gdyż mechanizm odpowiedzialny za rozwój bohatera nie został w posiadanej przez nas wersji gry zaimplementowany. Szkoda.

Z serii God of War zaczerpnięto również pomysł na odzyskiwanie energii. O zastosowanej w starej trylogii metodzie możecie zapomnieć – teraz Książę nie musi pić czystej wody, gdyż z rozbijanych dzbanów i pokonywanych oponentów wypadają czerwone kulki, symbolizujące siły witalne. Podobnie jest zresztą z energią magiczną, z pomocą której nasz śmiałek może cofać czas oraz korzystać z innych fantastycznych zdolności. Mana także występuje w postaci kulek, tyle że niebieskich – dokładnie tak jak w przygodach Kratosa.

Potyczki z kilkunastoma przeciwnikami naraz mogą wydawać się dużym wyzwaniem, zwłaszcza przy absencji kombosów, ale Książę ma parę dodatkowych asów w rękawie. Opanowując kontrolę nad poszczególnymi żywiołami, bohater uczy się kilku zdolności, które niesłychanie wręcz ułatwiają walkę. Zostajesz otoczony przez wrogów? Żaden problem – jednym przyciskiem na padzie możesz uaktywnić zaklęcie wywołujące tornado, które roznosi na strzępy wszystkich stojących wokół Księcia przeciwników. Twój bohater nie jest w stanie wytrzymać uderzeń napierających przeciwników? Możesz przestać się martwić – przywołując moc ziemi, Twój podopieczny otoczy się nieprzenikalną barierą głazów, które nie przepuszczą żadnego ciosu. Korzystanie z dodatkowych mocy pożera oczywiście manę (tę samą, która pozwala cofnąć czas w przypadku śmierci bohatera), ale to mały problem przy zalewie kulek wypadających z ciał zabitych wrogów.

Walka z tym bossem do złudzenia przypomina starcieBatmana i Bane’a w Batman: Arkham Asylum.

Wersja prasowa gry pozwoliła zobaczyć w akcji zaledwie kilka typów przeciwników. Przeważały szkielety, typowe mięso armatnie, które padały pokotem po kilku uderzeniach mieczem. Chwilę później wrogie szeregi zostały zasilone przeciwnikami wyposażonymi w tarcze. Tutaj nie było już tak łatwo, gdyż twarde drewno opierało się ciosom Księcia. Na szczęście celny kopniak otwierał drogę do ciała ofiary i po chwili piaskowe stwory dołączały do swoich kolegów. W demie zobaczyliśmy ponadto jednego z bossów, którego trzeba było załatwić sposobem. Był to sporej wielkości potwór, który próbował za wszelką cenę staranować Księcia, pędząc na złamanie karku i nie zważając na stojących wokół sojuszników. Potyczka przypominała starcie z Banem w Batman: Arkham Asylum. Rozpędzone bydlę uderzało w ścianę i przez chwilę nie było zdolne do obrony. To wystarczyło, by podbiec do niego i rozpocząć morderczą lawinę uderzeń. Po trzech czy czterech takich seriach monstrum przeszło do historii. W wersji prasowej gry pojawił się jeszcze jeden boss, podobny do diabła wielkolud, ale do bezpośredniego starcia z nim nie doszło. Spotkanie z tym typem przerodziło się natomiast w szaleńczą ucieczkę po walącym się pod nogami gruncie (skojarzenia z Dahaką z Duszy wojownika jak najbardziej na miejscu). Tylko dzięki sprawnemu omijaniu przeszkód i licznym akrobacjom bohaterowi udało się ujść z życiem.

Od strony wizualnej Zapomniane piaski prezentują się średnio i jest to spore zaskoczenie, ponieważ grę napędza silnik Anvil – ten sam, który wykorzystuje Assassin’s Creed II. Znacznie lepsze wrażenie sprawia dźwięk. Książę znów mówi głosem Yuriego Lowenthala, który wystąpił w Piaskach czasu i Dwóch tronach. Podobała mi się też muzyka, choć liczyłem na bardziej drapieżny soundtrack, taki jak np. w Duszy wojownika. Po kilku godzinach rozgrywki mogę śmiało stwierdzić, że Zapomniane piaski wyglądają i brzmią całkiem przyzwoicie, choć trzeba pamiętać, że pod względem grafiki nie jest to najwyższa półka.

Gdyby ktoś zapytał mnie kilka miesięcy temu, jaki mam stosunek do nowych przygód Księcia, powiedziałbym: obojętny. Po rozczarowującym, według mnie, epizodzie z 2008 roku nie spodziewałem się cudów, a już na pewno nie solidnego produktu, który mógłbym postawić obok trzech odsłon pamiętnej trylogii, z absolutnie genialną Duszą wojownika na czele. Po kontakcie z wersją prasową na PlayStation 3 mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest dobrze. Jeśli w finalnej edycji walka zostanie poprawiona i pojawią się kombosy, będzie bardzo dobrze. Jeśli Zapomniane piaski obronią się również fabularnie i faktycznie wypełnią lukę pomiędzy pierwszą a drugą odsłoną trylogii, będzie fenomenalnie. Na razie jestem pełen pozytywnych myśli, bo po raz kolejny okazuje się, że czasem lepiej wykonać krok wstecz i powrócić do sprawdzonych rozwiązań, niż jeszcze raz wymyślać koło. Cieszmy się, bo Książę powraca i wszystko wskazuje na to, że w znakomitej formie.

Krystian „U.V. Impaler” Smoszna

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Prince of Persia: Zapomniane Piaski

Prince of Persia: Zapomniane Piaski