Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Elder Scrolls Online Publicystyka

Publicystyka 4 kwietnia 2014, 13:20

autor: Szymon Liebert

Pierwsze testy pełnej wersji The Elder Scrolls Online - MMO w świecie Tamriel

The Elder Scrolls Online – świetna marka, wspaniałe uniwersum, lecz… zwykła gra MMO? Tak przynajmniej wskazuje nasz pierwszy kontakt z finalną wersją gry studia Zenimax Online.

The Elder Scrolls Online to gra, której wydanie jest pomysłem racjonalnym – uniwersum The Elder Scrolls jest na tyle bogate, że świetnie nadaje się jako tło dla produkcji sieciowej. Mogłoby wydawać się, że po sukcesie jaki odniósł Skyrim, gra studia ZeniMax Online szybko zdobędzie sporą rzeszę fanów i stanie się jednym z czołowych MMORPG-ów abonamentowych, obok World of Warcraft i… EVE Online? No właśnie, tu zaczynają się problemy, bo jak wszyscy wiemy wydanie i utrzymanie takiego projektu łatwe nie jest – najlepszy przykład to Star Wars: The Old Republic. Produkcja studia BioWare pokazała, że ludzie nie będą płacić subskrypcji za sztampowo zrealizowaną mechanikę, bo mają to za darmo w licznych tytułach free-to-play. Od razu dodajmy, że The Elder Scrolls Online w tej kwestii również rewolucji nie przynosi.

Na konia i w drogę

W pełnej wersji The Elder Scrolls Online postanowiłem sprawdzić kilka postaci, a później przejść do mojego głównego bohatera – Khajiita reprezentującego klasę Nightblade. Bohatera w moim przypadku tradycyjnego, bo zawsze gram „kotami” w The Elder Scrolls, a przy okazji wymarzonego. Chyba nigdy wcześniej nie poświęcono tyle czasu i miejsca temu ludowi. Dziewięć ras wchodzi w skład trzech różnych frakcji, z których każda startuje w innym miejscu. Dzieli je walka o władzę, łączy zagrożenie ze strony daedrycznego księcia – Molag Bal planuje wciągnąć Tamriel do swojego mrocznego wymiaru. Gra przeplata więc płynnie rozmaite wątki polityczno-heroiczne, nie stroniąc od nagłych zmian nastroju – znajdziecie tu zarówno historyjki zabawne, jak i śmiertelnie poważne. Pisaliśmy już wcześniej o tym, że narracyjnie The Elder Scrolls Online stara się naśladować solowe odsłony cyklu. Ma podłożone głosy aktorów, drzewka dialogowe, a nawet wybory, od których zależy życie niektórych postaci. Często aspekty fabularne gry lub złożoności misji są zubożone w stosunku do takiego Obliviona lub Skyrima, ale i tak prawie każde zadanie jest odrębną opowiastką.

Drzewka dialogowe w MMORPG-u? Poważna sprawa! - 2014-04-04
Drzewka dialogowe w MMORPG-u? Poważna sprawa!

Nie chciałbym powtarzać się w stosunku do moich wrażeń z wersji beta, więc skoncentruję się tylko na rzeczach, których wcześniej nie miałem okazji zobaczyć lub z jakiegoś powodu je przeoczyłem. Podoba mi się opcja pominięcia samouczka przy tworzeniu nowego bohatera – jeśli zaliczyliśmy go przynajmniej raz, możemy od razu trafić na mapę świata. Żeby zrekompensować brak odbycia szkolenia, gra od razu daje postaci 3 poziom doświadczenia i jeden odłamek „skysharda”, za gromadzenie których otrzymujemy punkty umiejętności. Jako, że mam dostęp do specjalnej wersji gry, mogłem też zakupić konia za symboliczną kwotę. Wierzchowiec poraził mnie swoją powolnością – spodziewałem się, że z jego pomocą będę mógł szybciej dotrzeć do celu. W podstawowej wersji koń ma kiepskie statystyki i jest tylko nieznacznie szybszy od przebieżki. Raz na dobę możemy karmić go w stajni jednym z trzech typów karmy – każdy wpływa na inną statystykę. Ciekawy dodatek, który przy okazji jest jakąś tam sztuczką psychologiczną. Teraz będę logował się chociażby po to, żeby nakarmić rumaka.

Romantyczna przejażdżka po plaży. - 2014-04-04
Romantyczna przejażdżka po plaży.

Ludzie to tylko problemy

W końcu świat The Elder Scrolls Online się zaludnił – taka myśl naszła mnie już po kilku godzinach gry. W wersji beta ludzi było jak na lekarstwo, więc wiele zadań trzeba było wykonywać w pojedynkę. Prawdopodobnie to sprawiło, że tak wolno wbijało się poziomy. Być może twórcy przyspieszyli też nieco ten proces, a może po prostu ja lepiej gram – ogólnie rzecz biorąc mój heros rozwijał się szybciej. W dalszym ciągu obowiązują zasady opisane wcześniej. W TESO trzeba szukać zadań, zwiedzać okolicę, nie upierać się, żeby wykonać daną misję. Czasem są one po prostu dość wymagające, więc lepiej udać się gdzieś indziej w poszukiwaniu doświadczenia, treningu, czy lepszego sprzętu. Pierwszy taki skok trudności następuje w okolicach 8 poziomu i to moment, w którym niektórzy mogą się do gry zrazić. W mało którym MMORPG-u jest przecież tak, że gracz staje przed ścianą – powinien móc wykonać zadanie, ale nie potrafi, bo jest za słaby. Jeśli chcecie podyskutować o tym, czy traktować to jako zaletę (wyzwanie!), czy wadę (zły balans postaci?) – zapraszam do komentowania. Ja nie wyrobiłem sobie jeszcze ostatecznego zdania w tej kwestii.

Więcej ludzi to więcej frajdy i… problemów. - 2014-04-04
Więcej ludzi to więcej frajdy i… problemów.

Zaludniony świat MMO to niewątpliwie zaleta – tylko wtedy to wszystko ma sens. Niestety pojawienie się większej liczby innych bohaterów unaoczniło jeszcze bardziej wady tej produkcji. O ile można nazwać to wadami, bo chodzi o raczej typowe przypadłości reprezentantów tego gatunku. Uczestniczyłem w sytuacjach, w których grupa ludzi czekała na pojawienie się potrzebnego im potwora, widziałem przeciwników respawnujących się z jakąś nadnaturalną częstotliwością, doświadczałem opóźnień w walce i poza nią. Najgorsze było chyba to ostatnie, bo system młócenia przeciwników w The Elder Scrolls Online jest średni już w swojej wzorcowej postaci. W towarzystwie „skurczów” – tak przed laty określało się lagi na roleplayowych serwerach Ultimy Online – machanie mieczem w TESO nie ma żadnego sensu. Trudno wyjść z pola rażenia specjalnej techniki oponenta lub zablokować jego potężne uderzenie, gdy jedyne co widzimy, to jego zapętloną animację dyszenia. Oby serwery z czasem zostały ustabilizowane – inaczej może w ogóle zostanę pacyfistą i w grze studia ZeniMax Online będę tylko zbierał kwiatki lub łowił ryby.

Walcząc z systemem walki

Systemowi walki należy się krytyka nie dlatego, że jest taki jak w innych grach MMO, lecz dlatego, że mnie osobiście bawi tylko sporadycznie. Przez większość czasu nudzi, a czasami nawet irytuje. Powiecie, że to wina przyzwyczajeń z Dark Souls II, gdzie wszystko jest naoliwione i działa jak w zegarku. Nie, bo nigdy w życiu nie oczekiwałbym podobnej jakości od tytułu online rozgrywanego na taką skalę. Oczekuję za to, że będę w stanie w jakimś tam stopniu kontrolować to, co się dzieje. W The Elder Scrolls Online jest z tym różnie – przez lagi, ogólną niedokładność i toporność, dziwnie skonstruowane sytuacje bojowe, sterowanie reagujące z opóźnieniem. Na plus zaliczyłbym natomiast to, że wyeliminowano parę irytujących błędów z bety, chociażby znikające dźwięki uderzeń lub wystrzału z łuku, Animacje postaci są też odrobinę bardziej złożone – np. przy bieganiu i hamowaniu po sprincie. Ogólnie rzecz biorąc wygląda to lepiej, ale wciąż bez polotu. Zakładam, że gdzieś tam w sieciowym Tamriel traficie na emocjonujące starcia – zanim jednak do nich dojdzie, będziecie musieli wyciąć sobie drogę przez setki nudnych potyczek.

System walki wciąż przyprawia nas o mały ból głowy. - 2014-04-04
System walki wciąż przyprawia nas o mały ból głowy.

Zagrałem podobną postacią co w becie z pewnego prostego powodu – wcześniej trafiłem na parę popsutych zadań oraz podsystemów i chciałem sprawdzić, czy w finalnej wersji funkcjonują one jak należy. W praktycznie wszystkich przypadkach autorzy poprawili niedociągnięcia i pokonując taką samą drogę, co wcześniej nie trafiłem na żadne zepsuty quest (podczas gdy w becie były ich bodajże dwa). Wciąż zdarzają się jakieś śmieszne glitche, ale ogólnie sytuacja jest znacznie lepsza. Jestem bardzo ciekawy jak będzie dalej, bo wszyscy pamiętamy przecież niesławny przykład Age of Conan, gdy, która w dniu premiery miała przepiękny początek i niemalże pusty środek. Opinie osób, które grały znacznie dłużej ode mnie w różnych testach są raczej pozytywne, ale chętnie zweryfikuję je sam.

Jest tak sobie, ale gramy dalej

Mimo słów krytyki staram się nie skreślać The Elder Scrolls Online – nie powinniście mieć co do tego nawet cienia wątpliwości. Po tym co widziałem w becie i w ciągu tych kilkunastu godzin w wersji przedpremierowej, wciąż nie mogę powiedzieć o grze za wiele, a już na pewno nie podjąłbym się jej oceny. Przecież niejedna gra – sieciowa czy solowa – zaczyna się średnio, a później rozwija skrzydła. Bo właśnie The Elder Scrolls Online na ten moment budzi wrażenie typowej produkcji MMORPG i na razie nie zachwyca niczym szczególnym. Stara się przypodobać fanom serii The Elder Scrolls, chociaż nie zawsze potrafi. Głównie z powodu mechaniki rozgrywki, która raczej nie wybija się z tłumu. Co z tego, że działamy w ramach słynnych gildii wojowników lub magów, czy kreujemy bohatera reprezentującego unikatową rasę, skoro sama walka i pozostałe elementy nie są zbyt ciekawe?

No co? Pies nie może mieć swojego questa? - 2014-04-04
No co? Pies nie może mieć swojego questa?

Powtórzę, że po tym wstępnym spotkaniu z pełna wersją gry czuję się jakbym co najwyżej zadrapał jej powierzchnię. Z jednej strony mam ochotę „drapać” dalej, żeby zobaczyć co kryje się pod wyidealizowanym obrazem TESO, jaki oglądamy w bogatej kampanii marketingowej. Z drugiej strony, to pierwsze zadrapanie już teraz wygląda trochę jak rysa, czy skaza. Chcę grać dalej, ale nie wiem, czy będę w stanie powiedzieć to samo przy naszym następnym spotkaniu – już w pełnoprawnej recenzji.

The Elder Scrolls Online

The Elder Scrolls Online