Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 22 marca 2002, 12:27

autor: Borys Zajączkowski

Nexus: The Jupiter Incident - przed premierą

Czy trzecia część IG lśnić będzie prawdziwie złotym blaskiem, czy tylko odległą i smutną poświatą minionej chwały. Na szczęście niewiele wskazuje na to, by gra ta miała mieć jakiekolwiek większe powody do wstydu przed swoimi starszymi siostrami.

Digital Reality zapisała się w historii gier komputerowych złotymi zgłoskami IG, by parę lat później poprawić swój wpis dodatkowymi IG2. Teraz, gdy pałeczkę przejął Philos, rodzić się może niepokój, czy również IG3 lśnić będzie prawdziwie złotym blaskiem, czy tylko odległą i smutną poświatą minionej chwały. Szczęśliwie jednak tak dla fanów niezwykłej serii erteesów, jak i dopiero potencjalnych jej wielbicieli niewiele wskazuje na to, by trzecia odsłona „Imperium Galactica” miała mieć jakiekolwiek większe powody do wstydu przed swoimi dwoma starszymi siostrami. Zdaje się być nawet wręcz przeciwnie: może mieć powody do dumy.

Abstrahując od całej wspaniałości „Imperium Galactica”, wspomnieć należy słowa krytyki rzucane pod adresem napędzającej grę opowieści, która mocno taka sobie była. Wprawdzie radykalizm autorów, który kazał im się odciąć od historii i stworzyć całkowicie nową fabułę (najbardziej odpowiedzialny za nią jest uznany na Węgrzech pisarz SF – Zsolt Nyulaszi), będzie zmuszony sam wykazać swoją rację bytu dopiero w praniu. Tym razem bowiem akcja gry toczyć się będzie w naszym własnym wszechświecie, początek swój datując na rok 2100. Oto na wskroś skomputeryzowana Ziemia pada ofiarą nieznanej ludziom obcej rasy, która udanie wykorzystując uzależnienie Niebieskiej Planety od techniki cyfrowej doprowadza do jej zagłady. Przeżywa ją jedynie niewielka grupa odkrywców i żołnierzy przebywająca w godzinie końca daleko poza Układem Słonecznym, z którego zdążyła na czas uciec. Oni to podejmą ważkie acz mało rzec: herkulesowe zadanie ocalenia gatunku ludzkiego od całkowitej eksterminacji. W tym celu zmuszeni będą wszelkimi dostępnymi sposobami rozrosnąć się w siłę i stworzyć potęgę zdolną nie tylko w drogę powrotną do domu wyruszyć, ale i ten dom podnieść na nowo z gruzów. W podróży tej, trwać mającej 250 lat, ludzcy osadnicy-retaliatorzy nie tylko popchną dostępną im technikę ostro do przodu, nie tylko zapełnią gro białych plam na posiadanych przez siebie mapach gwiezdnych, lecz również zaprzyjaźnią się lub zrażą do siebie szereg obcych, inteligentnych form życia, które przyjdzie im po drodze spotkać. Troszkę jakby „Homeworld” (ślę ucałowania dla ideału) się kłania.

Cała ta fabuła, nie pozbawiona głębi filozoficzno-egzystencjalnej, jak zapewniają autorzy, będzie wszak pełnić jedynie funkcje użytkowe wobec priorytetowej strony strategicznej gry. Ta zaś zapowiada się równie miodnie, jeśli wierzyć zapewnieniom, iż każda z sześciu ras obcych, posiadających własną historię i wykształcone w jej toku systemy społeczne, będzie posiadać odrębną sztuczną inteligencję przejawiającą się zarówno w stosowanych rozwiązaniach strategiczno-taktycznych, jak i w podejściu do dyplomacji międzygatunkowej. Każde spotkanie z nową rasą obcych owocować będzie nie tylko sposobnością nawiązania z nią kontaktów pokojowych lub nie, lecz również otwierać będzie różne drogi przez kolejne misje, w wyniku wykonania których (lub nie) przed graczem odsłoni się dalsza część fabuły i intryg.

Sam kosmos, który ostatnim pozostałym przy życiu ludziom przyjdzie odkrywać, nie będzie wprawdzie niewyobrażalnie wielki oraz ustawicznie rozszerzający się, lecz i tak jego rozmiar nie powinien sprawić zawodu. Ponad dwadzieścia systemów planetarnych oraz grubo ponad setka nadających się do kolonizacji planet, czarne dziury, wormhole, pasy asteroid, hiperprzestrzeń oraz istoty organiczne o rozmiarze planety – to wszystko ma szansę sprawić, że poczujemy kosmos na własnej skórze bardziej, niżbyśmy sobie mogli tego życzyć. :-) O ile organizmy białkowe w rozmiarze XX...XL lepiej robić będą dramaturgii niźli realizmowi, o tyle zdjęcia teleskopowe oraz prawa Keplera – na korzystanie z których zespół się powołuje – wręcz przeciwnie.

Snucie fantazji o majestacie wszechświata doskonale odsuwa na plan dalszy oczywistą uwagę, że „Imperium Galactica 3” będzie nade wszystko strategią czasu rzeczywistego. Tyle tylko, iż mocny fundament fabularny, na jakim gra powstaje, pozwoli graczowi na sporą swobodę poczynań. Z mniej więcej 30 dostępnych w grze misji gracz bezwzględnie wykonać będzie musiał ledwie dziesięć – resztę traktując niejako bonusowo. Podobnież na czas i miejsce przystąpienia do walki będzie miał gracz pewien wpływ, decydując z kim oraz jakimi środkami chce w danym momencie walczyć. Aby rozgrywkę dodatkowo urzeczywistnić, będzie w IG3 występować (lub lepiej: wieść własne życie) 50 NPC-ów, z których każdy, wyposażony w erpegowy zestaw współczynników, będzie się rozwijał w czasie trwania gry. Z całą pewnością ta odrobina „erpegowości” grze nie zaszkodzi wprowadzając powiew świeżości w mniej lub bardziej klasyczny dla RTS-ów ciąg budowania, produkowania, finansowania nauki, projektowania, prowadzenia dyplomacji oraz walki.

To co przede wszystkim odróżniać będzie IG3 od jakże licznej rzeszy powstałych strategii czasu rzeczywistego to, poza uzależnieniem biegu wydarzeń od dokonywanych przez gracza wyborów z użyciem dyplomacji, sposobność dogłębnej kontroli nad projektem własnych jednostek. Grający będzie miał bowiem możliwość nie tylko opracowany przez naukowców projekt poprawić lub przekonstruować od podstaw, lecz również go zatwierdzić, dając tym samym wszystkim swoim fabrykom opcję produkcji na nim opartej.

Osobiście mam wielką nadzieję, że wszystkie powyższe obietnice znajdą odbicie w ostatecznym produkcie oraz że opakowane zostaną w godną oprawę audiowizualną. Na tym polu Philos również wypowiada się z dumą o swojej pracy, a zaprezentowane przezeń sceenshoty dają nadzieję na wiarygodność tych informacji. Całkowicie nowy engine trójwymiarowy, opracowany specjalnie dla trzeciej części „Imperium Galactica”, którego priorytetowym celem powstania jawi się doskonała obsługa kosmicznej gry świateł, daje szansę na moc wrażeń wynikających z prowadzenia walk w przestrzeni kosmicznej. Smutna przy tym wszystkim jest jednak zapowiedź, iż w IG3 walki odbywać się będą wyłącznie w kosmosie i, niech to powtórzę, żadnych zmagań militarnych na powierzchni planet nie będzie.

Znalazłszy się w temacie opcji, których nie będzie, śpieszę dodać, że możliwości gry po sieci (przynajmniej w pierwszej wersji) też nie będzie i wyboru rasy, którą grający będzie za rączkę prowadzić (z przyczyny fabuły ściśle związanej z losem człowieka) też nie będzie. Ten pierwszy brak zrekompensować ma wyjątkowość przygody, drugi zaś jej wielowątkowość. Jednak to, czy trzecia odsłona „Imperium Galactica” okaże się godną choć odmienną następczynią poprzednich, czy wręcz przeciwnie: zarobi dla siebie opinię niesłusznie wyczekiwanego gniota, okaże się dopiero po jej wydaniu.

Borys „Shuck” Zajączkowski

Nexus: The Jupiter Incident

Nexus: The Jupiter Incident