Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 25 września 2008, 13:22

autor: Łukasz Kendryna

Naruto: Ultimate Ninja Storm - zapowiedź

Naruto: Ultimate Ninja Storm, tytuł, który będąc sprawną hybrydą hardcore’owej produkcji i gry casual ma spore szanse na sukces.

Tej jesieni PlayStation 3 przejdzie do ofensywy, wytaczając najcięższe działa. Na placu boju znajdzie się długo oczekiwany przedstawiciel gier typu casual, czyli LittleBigPlanet, a także delegat hardcore’owych produkcji – Resistance 2. Zgiełk bitwy o miejsce w świątecznych paczkach klientów może przysłonić czarnego konia, tytułu, który ma spore zadatki na odniesienie sukcesu. Mowa oczywiście o Naruto: Ultimate Ninja Storm, kolejnego exclusive’a dla PlayStation 3. Jednak w tym przypadku ciężko o trafną klasyfikację, Naruto ma szansę podbić serca zarówno starych wyjadaczy, jak i graczy niedzielnych.

O ile próba klasyfikacji pomiędzy grami casualowymi a hardcore’owymi kończy się fiaskiem, o tyle ogólne przyporządkowanie gatunkowe przychodzi z łatwością. Jest to oczywiście bijatyka, której sercem są pojedynki jeden na jednego. Pomimo, że gatunek dość jasno precyzuje, jak tytuł będzie wyglądać, nie oczekujcie oklepanego standardu. Twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni zadbali o odrobinę świeżości w jak dotąd zatęchłej sferze mordobić. Nowa odsłona Naruto to próba zatarcia granic pomiędzy pierwowzorem, czyli anime, a grą komputerową. Już po kilku obrazkach i zwiastunie filmowym śmiało można stwierdzić, że cel został osiągnięty. Jednak kropkę nad „i” stawia demo, w niezaprzeczalny sposób uświadamiając, że współczesny cel-shading wspiął się na wyżyny.

Goku ma konkurencję.

Tym, co świadczy o oryginalności tytułu, jest przede wszystkim zejście z wcześniej przetartych szlaków już w menu postaci. Przed rozpoczęciem potyczki staniemy przed wyborem wojowników (liczba mnoga pojawiła się tu nieprzypadkowo). Wachlarz możliwości będzie spory, gdyż w finalnej wersji znajdzie się aż 25 bohaterów. Po podjęciu decyzji, z którym z ninja chcemy stoczyć bój, musimy przygarnąć jeszcze dwóch wspierających nas kompanów. Ich rola podczas pojedynku jest nieoceniona. Podczas walki, w każdej dowolnej chwili będziemy mogli przywołać wcześniej wyselekcjonowanych bohaterów. Dzięki nim możliwe będzie wzmocnienie combosu bądź wyjście z sytuacji zagrożenia. Jeśli zostaniemy zaatakowani, a wszelkie próby blokowania zakończą się niepowodzeniem, wezwany sojusznik, nacierając na oponenta, przerwie jego sekwencję. Wspomnieć jednak należy, że przywołani pomocnicy pozostają na polu walki tylko przez kilka sekund, a ich ponowne pojawienie się możliwe jest dopiero po upływie dłuższej chwili.

Pewnie zauważyliście, że większość obrazków z gry wygląda, jak z perspektywy trzeciej osoby. W tym właśnie tkwi niepowtarzalność Naruto. Podczas starć kamera pozostanie w ciągłym ruchu, a walczące postacie, nie będąc niczym skrępowane, rozpierzchną się po całej arenie. Twórcy zrezygnowali ze „sztywnych” aren, w których przeciwnicy, stojąc w jednej linii, skierowani są ku sobie twarzami. Możliwość swobodnego poruszania się po otwartej przestrzeni przy jednoczesnym lokowaniu kamery na wrogu daje wrażenie wolności i naturalności potyczki. Podczas testowania dema nie miałem żadnych problemów z widokiem. Pomimo że kamera często zmieniała kąt, zawsze widziałem swojego przeciwnika.

Sposób prowadzenia walki najlepiej określić mianem „techniki jednego guzika”, chociaż w grze używać będziemy wszystkich dostępnych na padzie. Na czym to polega? Otóż wszystkie podstawowe i najważniejsze sekwencje ciosów będziemy wyprowadzać, używając wyłącznie kółka. Jeśli zechcemy, by nasz combos zmienił kształt, wystarczy podczas atakowania nagiąć lewą gałkę w dowolnym z kierunków (spowoduje to zmianę zakończenia sekwencji). Dzięki tej metodzie gra stanie się bardziej przystępna, a każdy gracz casual już po kilku chwilach od uruchomienia będzie mógł prowadzić łatwą do opanowania bitwę.

Do pełnego rozpostarcia skrzydeł dojdzie dopiero, gdy opanujemy wszystkie dostępne techniki/guziki. Aby zostać porażonym pięknem animacji „ataków specjalnych” i Ninjutsu, potrzebna jest nie tylko pełna wiedza o działaniu wszystkich wskaźników – których na dobrą sprawę ma być około 6 – ale również zmysł taktyczny. Do użycia ataku specjalnego będziemy potrzebować odpowiedniego położenia przeciwnika oraz odpowiedniej ilość energii Chakra. Ale nawet jeśli uda się nam jego wyprowadzenie, nasz przeciwnik wciąż będzie mógł uniknąć utraty zdrowia. Na samym początku animacji, na dole ekranu pojawi się pasek, który będziemy ładować, wciskając szybko wskazane przez grę guziki (zawsze losowe), jeśli oponent wciśnie więcej, uniknie obrażeń.

Kici, kici, kici… oj, chyba nie działa.

Widok ataków specjalnych zapiera dech w piersi, każdy, kto oglądał wcześniej serial telewizyjny, może spodziewać się filmików tej samej jakości. Współczesne możliwości konsol pozwalają na dokładne odwzorowanie obrazów dwuwymiarowych w pełnym 3D. Jednak mówiąc o animacjach ataków specjalnych, nie można zapomnieć o wykonaniu samych aren, które również prezentują się nadzwyczajnie. Drzewa, woda czy inne elementy otoczenia nie odstają od reszty, wspólnie komponując piękną całość.

Sama walka mogłaby się szybko znudzić, dlatego do ostatecznej wersji trafić ma funkcja przygody. Do dyspozycji gracza zostanie oddanych blisko 100 misji, których akcja ma się toczyć na przestrzeni pierwszych 135 epizodów. Jest to propozycja nie do odrzucenia, szczególnie dla fanów serialu. Misje będziemy podejmować z otwartego, w pełni trójwymiarowego czekającego na eksplorację miasta. W wachlarzu dostępnych zadań znajdą się mini gry, ale również epickie bitwy z gigantycznymi bossami (możne je zobaczyć na udostępnionych zdjęciach). Sama walka ma być niezwykle widowiskowa dzięki połączeniu quick time events i zwykłych pojedynków.

Przyszłość opisywanego tytułu wyglądałaby spokojnie, gdyby nie jeden fakt: oficjalnie potwierdzono brak wsparcia sieciowego. Do rozgrywki będziemy mogli zaprosić wyłącznie przyjaciół z podwórka, nie mogąc zmierzyć się z tymi po drugiej strony ekranu. Trudno zrozumieć to posunięcie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że rozgrywki sieciowe zdobywają coraz większą popularność. Ponadto pojawienie się multiplayera i towarzyszących mu statystyk skutecznie wydłuża żywotność gry. Sytuacje ratuje jedynie dodatek, którego udostępnienie zapowiedział Hiroshi Matsuyama, szef CyberConnect2. Jednak jak dotąd nie ujawniono, co firma zaoferuje i czy będzie to płatne.

Nadchodząca jesień zdaje się być niezwykle obfita dla posiadaczy PlayStation 3. Zapowiedziano nie tylko mnóstwo multiplatformowych tytułów, ale również exclusive’y. Wśród nich znalazł się Naruto: Ultimate Ninja Storm, tytuł, który ma spore szanse na sukces. Nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na europejską premierę, która – i tu niespodzianka – odbędzie się szybciej aniżeli ta w Japonii. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a medialne gwiazdy pokroju LittleBigPlanet nie przyćmią swym blaskiem konkurencji, już niedługo usłyszymy o Naruto, żółtowłosym ninja.

NADZIEJE:

  • dużo godzin wspaniałej zabawy;
  • tryb przygody okaże się udany, skutecznie wydłużając rozgrywkę;
  • gra nie skończy w cieniu medialnych hitów.

OBAWY:

  • brak multiplayera zniechęci do zakupu gry;
  • gra szybko się znudzi bez możliwości zabawy przez sieć;
  • nikt się nią nie zainteresuje, za wyjątkiem fanów serialu.

Analiza dema

Darmowe demo już od jakiegoś czasu dostępne jest na PSN. Dla tych z Was, którzy nie mogą z niego skorzystać bądź też nie posiadają samej konsoli, przygotowałem krótki opis. Zawarte tu informacje skupiają się w głównej mierze na mechanice walki.

Atak klonów, czyli Shadow Jutsu.

Po zainstalowaniu i uruchomieniu dema zostajemy przeniesieni do ekranu wyboru postaci. Jedynym dostępnym trybem jest pojedynek jeden na jednego. Do dyspozycji gracza oddano dwóch bohaterów: Naruto Uzumakiego oraz jego mistrza Kakashi Hatake. W wersji demonstracyjnej zablokowano możliwość samodzielnego wyboru bohaterów dodatkowych, z tego też powodu Naruto automatycznie otrzymuje pozostałych członków squad 7, czyli Sasuke i Sakure. Kakashi może liczyć na pomoc ze strony Guya.

Przed rozpoczęciem pierwszej potyczki spodziewałem się typowej bijatyki, brak zainteresowania z mojej strony tytułem przed pobraniem dema sprawił, że początek okazał się trudny. Za wszelką cenę próbowałem grać jak w typową nawalankę. Kilka pierwszych pojedynków zakończyło się porażką, dopiero po zapoznaniu się z podstawowymi informacjami odkryłem, na czym polega mechanika walki. Od tego momentu wystarczyło kilka starć, by (jestem graczem z doświadczeniem) osiągnąć perfekcję. Wszystkie, nawet najbardziej zaawansowane techniki okazały się banalnie proste.

Przed przystąpieniem do pisania tejże analizy, postanowiłem przeprowadzić krótki eksperyment. Chcąc zbadać, jak sprawdzą się w boju gracze casual, do zabawy zaprosiłem członków rodziny, którzy na co dzień stronią od gier. Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania, otóż już od pierwszych chwil radzili sobie całkiem dobrze. Nie mieli problemów ani ze sterowaniem, ani też z bardziej zaawansowanymi technikami. Po kilku walkach i krótkim instruktażu byli w stanie przeprowadzać nawet najbardziej efektowne ataki. Gdybym przy pierwszym podejściu do gry zmierzył się z którymś z nich, moja klęska byłaby przesądzona. W tym przypadku doświadczenie obraca się przeciwko graczowi.

Po arenie poruszamy się za pomocą lewej gałki oraz guzika „X” odpowiedzialnego za skoki. Jednakże wzbijanie w powietrze potraktowano w sposób nowatorski. Jeśli – będąc w powietrzu – raz jeszcze wciśniemy i przytrzymamy „X”, nasz bohater przejdzie w stan tzw. ninja move (o czym powiadomi nas niebieska aura wokół stóp). Będąc pod działaniem tejże techniki, przemieszczamy się w radykalnie inny sposób. Zamiast zwykłego biegania bohater wykonuje ciągłe salta. Pozwala to na uzyskanie dynamiki, jak dotąd znanej wyłącznie z dwóch wymiarów. Szybkość walki porównywalna jest do tej z serii Street Fighter czy Guilty Gear.

W trakcie starć pod naszą kontrolą jest pięć wskaźników. Choć liczba ta wydawać się może spora, to zaprawiony w boju gracz poradzi sobie już po kilku pojedynkach. Poza standardowym paskiem zdrowia (składającym się z kilku warstw) znajdziemy również takie, które odpowiadają za przywoływanie każdego ze sprzymierzeńców oraz pasek „burzy” i najciekawszy – energii Chakra. Ten ostatni umożliwia użycie ataków specjalnych: Ninjutsu oraz Ultimate Jutsu. Pełną kontrolę nad wspomnianym paskiem sprawuje jeden guzik, a jest nim trójkąt. Jego wciśnięcie sprawia, że nad bohaterem przez krótką chwilę pojawia się niebieska aura i dopóki ta nie zniknie, pozostałe przyciski zmieniają funkcję. Kwadrat wysyła naprowadzające pociski (Chakra Shuriken), „X” odpowiada za błyskawiczne podbiegnięcie do wroga (Chakra Dash), a kółko aktywuje wcześniej wspomniane Ninjutsu – słabszy i nieco mniej efektowny atak specjalny. Aby uruchomić Ultimate Jutsu, czyli długą i spektakularną animację, odbierającą przeciwnikowi sporą ilość życia, wystarczy dwukrotne wciśnięcie trójkąta, a następnie aktywacja kółka.

Fragment animacji pochodzący z Ultimate Jutsu Naruto.

Mianem deseru – na który najwyższa pora – postanowiłem ochrzcić awakening, czyli zdolność transformacji. Będąc poddani morderczej sile pięści przeciwnika, dochodzimy do sytuacji, w której nasze zdrowie wisi na włosku. W tym momencie gra wyciąga pomocną dłoń, pozwalając na przeobrażenie. Aby tego dokonać, wystarczy naładować energię Chakra tak, by posiąść jej maksymalną ilość. Nowo przybraną formę dzielimy na dwa typy: całkowitej przemiany (Naruto) oraz zmiany parametrów (Kakashi). O ile drugi rodzaj sprowadza się wyłącznie do zwiększenia współczynników siły i szybkości, o tyle pierwszy rodzi całkiem nową postać. W wersji demonstracyjnej Naruto wchodzi w stan „dziewięcioogonowego lisa”. Wszystkie jego ataki, zarówno zwykłe combosy, jak i jutsu ulegają całkowitej zmianie. Spróbujcie sobie wyobrazić 25 bohaterów, których ostatni pasek życia kryje w pełni nową, sterowalną postać. Daje to ogrom możliwości i pięknych animacji do obejrzenia. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że przemiany wzmacniające wyłącznie współczynniki pozostaną w mniejszości.

Darmowe demo, którego instalacja zajmuje kilka minut, nie tylko pozwala na przetestowanie gry, ale również dostarcza dużo zabawy. Do premiery pełnej wersji pozostaje jeszcze trochę czasu, dlatego każdemu, kto tylko posiada dostęp do Internetu z poziomu konsoli, polecam jego przetestowanie.

Łukasz „Crash” Kendryna

Naruto: Ultimate Ninja Storm

Naruto: Ultimate Ninja Storm