Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 20 kwietnia 2006, 11:49

autor: Wojciech Gatys

Microsoft Flight Simulator X - przed premierą

Historia Microsoft Flight Simulator sięga tego samego roku 1982, kiedy to wuj Bill postanowił stworzyć konwersję słynnego symulatora firmy subLogic na komputery IBM PC. Jak zwykle miał nosa do interesów i dał tym samym początek kultowej serii.

Pamiętam bardzo dobrze, kiedy dostałem pierwszy komputer od mojego taty. To był Spectrum Original, a ja miałem wtedy cztery lata... Nigdy nie zapomnę tego smaku... gumowy, ośmiobitowy... po prostu pyszny! Teraz sam jestem dziadkiem... (szloch).

Choć Microsoft Flight Simulator nie pojawił się nigdy na Spektrumnę, istniała jego alternatywa – PSION Flight Simulator, który był grą cokolwiek podejrzaną. Podczas gdy gdzie indziej trzeba było skakać przeciwnikom na głowy, unikać kosmicznych rzygowin albo hodować kwiatka (pamiętacie kultową grę Pssssst!?), w tej grze trzeba było patrzeć na dziwne zegary i godzinami wpatrywać w czarno-białą grafikę, która przez większość czasu była po prostu zbieraniną kresek, udających pas startowy. Szczerze nie znosiłem, kiedy mój ojciec siadał do Flight Simulatora i nie pozwalał mi grać w Jetpacka.

Historia Microsoft Flight Simulator sięga tego samego roku 1982, kiedy to wuj Bill postanowił stworzyć konwersję słynnego symulatora firmy subLogic na komputery IBM PC. Jak zwykle miał nosa do interesów i dał tym samym początek – nie bójmy się tego określenia – kultowej serii. Przenieśmy się bowiem w przód o jakieś 24 lata i co się okazuje? Na pewno niejeden małolat klnie (bezalkoholowo) na czym świat stoi, kiedy jego ojciec siada przed Century of Flight. O co chodzi z tym fenomenem Flight Simulatora?

Latam sobie wiertalotem (to po rosyjsku, wiecie?).

A fenomen to jest niewątpliwy – jedna z najlepiej sprzedających się serii wszech czasów posiada fanów na całym świecie, wersje oryginalne są modyfikowane na wszelkie sposoby, a całe firmy żyją z dodawania nowych samolotów i scenerii do gry. W swoim czasie widziałem nawet specjalny kokpit jumbo jeta w skali 1:1, kompatybilny z Flight Simulatorem, który kosztował marne paręset tysięcy dolarów i zapalonym fanom serii gwarantował niezapomniane przeżycia związane z pilotażem. No, ale wracajmy (a właściwie – zacznijmy nareszcie mówić) o temacie tej zapowiedzi – najnowszej odsłonie serii, oznaczonej rzymską cyfrą dziesięć.

Dwa lata temu Microsoft świętował ze swoim symulatorem stulecie lotów, tym razem – dziesiątą iterację swojego programu. Cóż, z takiej okazji trzeba przygotować coś specjalnego, prawda? Twórcy nowego Flight Sima mają ambitne plany i zamierzają... (lekki szok) zdobyć nowych fanów!

Powiem szczerze, że tego się nie spodziewałem – w czasach, w których gry mają być przystępne dla każdego i obsługiwane za pomocą pada, Microsoft, zamiast niańczyć swoich wiernych, hardkorowych fanów, próbuje zdobyć nowych? To odważne przedsięwzięcie, które może zaprocentować! Miejmy tylko nadzieję, że na takim posunięciu nie ucierpi realizm, który był przecież od zawsze sztandarowym elementem serii. Już dziś słychać wiele obaw – choćby to, że - no właśnie – Microsoft zaleca kontrolowanie gry joypadem (najlepiej oczywiście tym do Xboxa 360), a nie tak jak dotąd – joystickiem. Wielu fanów MSFS jest zaszokowanych i oburzonych, ale niektórzy przyznają, że w Flight Simulatora X rzeczywiście da się grać na padzie. Świat się kończy!

Jak inaczej skusić zwykłych graczy, aby choć zwrócili uwagę na Flight Simulator X? Na przykład niesamowitą grafiką. Choć już Century of Flight wyglądał zabójczo, niedawna prezentacja możliwości silnika FSX rzuciła na kolana wszystkich fanów serii. Lokalizacja dema została wybrana doskonale – tropikalny raj z piaszczystymi plażami, bogatą roślinnością i krystalicznie czystą wodą. Wierzcie mi, wygląda to lepiej niż Far Cry, a być może nawet lepiej, niż zbliżający się Crysis. Do tego cudowne oświetlenie, wspaniałe zachody słońca, migotające gwiazdy i oczywiście wspaniale dopracowane modele samolotów. Fora internetowe FS-a aż huczą od teorii, że Flight Simulator X będzie najlepiej wyglądającą grą, jaka kiedykolwiek została wydana na PC i wiecie co? Naprawdę trudno zaprzeczyć.

Różowe niebo? Wszyscy do schronów!

Co więcej, na porządnym sprzęcie, gra działa niezwykle płynnie – w trakcie pokazu menedżer projektu – Michael Gilbert – pokazywał Simulatora X na komputerze, który spokojnie znaleźć można w domach wielu maniaków gier. Animatorzy i twórcy scenerii postarali się też tchnąć nieco życia w dość – jak sami to określili – sterylny świat powietrznych podbojów. W dziesiątej części FlightSima zobaczymy klucze ptaków zdążających na południe, delfiny pluskające się w morskiej toni i samochody poruszające się po drogach.

Zarzut często stawiany poprzednim częściom Flight Simulatora brzmiał tak: „ale przecież tu nie ma nic do roboty!”. Fani serii oburzali się na takie głosy – w końcu latanie dokąd się zechce i podziwianie zmiennych warunków pogodowych oraz zmaganie się z realistycznym modelem lotu to dla nich prawdziwy raj. Tym razem jednak (prawdopodobnie znów, aby przypodobać się potencjalnemu, nowemu pokoleniu fanów serii) gra będzie zawierać wiele interesujących misji do wykonania. Loty kurierskie, konieczność wykonywania popisów kaskaderskich i przewozy pasażerów w trakcie ekstremalnie trudnych warunków pogodowych – Gilbert i spółka zapewniają, że nuda nas nie dopadnie. Ponoć przebudowany zostanie również tryb gry wieloosobowej, ale póki co Microsoft nie zdradza szczegółów.

Jeśli obawiacie się, że wielki Bill kazał uprościć Waszą ukochaną grę ze względów komercyjnych, to zapewne macie rację, ale tylko po części. Wierni fani Flight Simulatora na pewno przyjmą iterację X z otwartymi ramionami – fizyczny model lotu został jeszcze bardziej dopracowany, a w grze znajdzie się – jak zwykle – więcej maszyn, lotnisk i miejsc do odwiedzenia, niż kiedykolwiek. Teren będzie szesnastokrotnie bardziej szczegółowy, niż w Century of Flight i znów będziemy mogli dolecieć niemal wszędzie – w grze pojawi się 24 tysięcy lotnisk na siedmiu kontynentach. Dzięki wykorzystaniu technologii GPS, w dole będziemy mogli zaobserwować realistyczne ułożenie dróg – a nawet małe miasteczka odtworzone zostaną z niezwykłą dokładnością.

Już w tej chwili potwierdzono, że do gry trafią 24 w pełni licencjonowane samoloty i śmigłowce – od malutkich Cessn po gigantyczne Boeingi, a każdy z nich przetestowany zostanie w wirtualnym świecie przez pilotów mających z nimi do czynienia na co dzień. Zastanawiam się tylko, czy wspomniani testerzy zdecydują się na grę na joypadzie.

Miasto jak z pocztówki wycięte...

A jeśli to wszystko dla Was za mało – nie martwcie się. Przecież wkrótce po wydaniu Microsoft Flight Simulator X (a być może jeszcze przed premierą) takie firmy jak Just Flight przygotują dla Was dziesiątki pakietów dodatkowych, nowe modele samolotów, bardziej dopracowane elementy scenerii i realistyczne kokpity. W końcu za to im płacicie, prawda?

Lepszy, większy, bardziej realistyczny i dodatkowo – przyjazny dla początkujących? Trzech pierwszych można się było spodziewać, ale czwartego? A z drugiej strony – czemu nie? Rzeczywiście, w dzisiejszych czasach symulatory lotów to gatunek niszowy. Z drugiej jednak – tysiące graczy na całym świecie wciąż kupuje gry z serii Microsoft Flight Simulator, aby po ciężkim dniu pracy w biurze zrelaksować się w wirtualnych przestworzach. Czemu ta rzesza zwolenników MSFS nie ma się powiększyć? Ja nie widzę przeciwwskazań – prawdę mówiąc już idę sprawdzić, czy mam dobrze wypolerowany joystick... errr... to znaczy joypad. Hehe.

Wojtek „Malacar” Gatys

NADZIEJE:

  • więcej, piękniej, lepiej;
  • najlepiej wyglądająca gra PC wszech czasów? być może;
  • zachęty dla początkujących graczy.

OBAWY:

  • zachęty dla początkujących kosztem realizmu?
  • wysokie wymagania sprzętowe?
  • brak naprawdę przełomowych rozwiązań.
Microsoft Flight Simulator X

Microsoft Flight Simulator X