Medal of Honor: Wojna w Europie - zapowiedź
Fabuła przeniesie gracza do roku 1942, czasu hitlerowskiej dominacji na kontynencie europejskim. W rzeczywiste wydarzenia z tego okresu wpleciona zostanie historia porucznika Williama Holta, amerykańskiego oficera w służbie brytyjskich sił specjalnych.
Marek Czajor
Medal of Honor zadebiutował w 1999 roku na konsoli PlayStation, zdobywając sporą popularność. Prawdziwy rozgłos przyszedł jednak dwa lata później, wraz z pojawieniem się Medal of Honor: Allied Assault na peceta. Strzelanina ta została okrzyknięta najlepszym FPS-em, osadzonym w realiach II Wojny Światowej, a scena lądowania aliantów na plażach Normandii odcisnęła trwałe piętno w historii gier komputerowych. Doskonałe rezultaty sprzedaży kolejnych, rokrocznie ukazujących się pozycji z serii sprawiły, że jak dotąd, cykl nie ma żadnej poważnej konkurencji (może poza Call of Duty). Obecnie zbliża się premiera konsolowego Medal of Honor: European Assault i ponownie autorzy z EA Games mogą liczyć na sukces. Zamówienia na nową grę w przedsprzedaży osiągają rekordowe wyniki.
Fabuła przeniesie gracza do roku 1942, czasu hitlerowskiej dominacji na kontynencie europejskim. W rzeczywiste wydarzenia z tego okresu wpleciona zostanie historia porucznika Williama Holta, amerykańskiego oficera w służbie brytyjskich sił specjalnych. Porucznik i jego ludzie to fachowcy, szkoleni do wykonywania działań specjalnych, sabotażowych, dywersyjnych itd. Przełożony Holta, szef Biura Służb Strategicznych (OSS), generał William „Dziki Bill” Donovan nie omieszka sprawdzić umiejętności jankesa, posyłając go z trudnymi misjami w naprawdę paskudne miejsca. Najpierw będzie musiał wysadzić doki z niemieckimi okrętami wojennymi we francuskim porcie St. Nazaire. Następnie zostanie przetransportowany do północnej Afryki, gdzie stawi czoła oddziałom „lisa pustyni”, słynnego generała Rommela. Zdobyć plany nowego modelu Tygrysa i zniszczyć prototyp czołgu – to orzech do zgryzienia dla amerykańskiego komandosa. Kolejnym zadaniem będzie wycieczka na front wschodni i wspomożenie oddziałów Czerwonej Armii w obronie Stalingradu. Ostateczna rozprawa Holta z wrogiem odbędzie się na belgijskich bezdrożach, gdzie bohater pomoże chłopcom z amerykańskiej 101 powietrzno-desantowej utorować sojusznikom drogę na Berlin.

Ujmując historię porucznika Bolta w liczby, do zaliczenia będzie miał cztery kampanie, podzielone na trzy misje każda. Łatwo wyliczyć, że przeżyć ma 12 zróżnicowanych, pełnych niebezpieczeństw etapów. Wielu stwierdzi, że tuzin misji to trochę mało jak na taką superprodukcję. Zmienią jednak zdanie, gdy spostrzegą, jak bardzo różnił się będzie od poprzednich obecny sposób wykonywania misji. Dosyć z liniowością, przemieszczaniem się z jednego punktu do drugiego narzuconą przez autorów ścieżką. Mapy działań będą tak rozległe, że droga do celu będzie zależeć wyłącznie od gracza. Czy lepiej dokonać ataku frontalnego na cel i narazić się na ostrzał z CKM-ów, czy może sensowniej obejść pole walki i zaatakować wroga od tyłu, albo kazać chłopcom z oddziału zaangażować obronę i w tym czasie przekraść się do celu kanałami – z tego typu dylematami borykał się będzie gracz. Nic nie stanie na przeszkodzie, aby wypróbować wszystkie powyższe sposoby i inne pomysły, jakie tylko zaświtają w głowie. W związku z powyższym widać jasno, że przejście jednego poziomu gry zajmie kupę czasu, a możliwość zaliczenia misji na kilka sposobów sprawi dużo frajdy.
Tak jak w poprzednich częściach kierunek, w którym należy się udać, wskaże kompas. Aby zaliczyć dany etap i przejść dalej, konieczne będzie wykonanie głównych celów misji. Skrupulaci, lubujący się w robieniu tzw. perfectów (przejścia w 100% gry), chętnie poszukają celów drugorzędnych, takich jak zlikwidowanie niemieckiego oficera, wysadzenie strategicznego obiektu czy wykradzenie tajnych dokumentów. Dodatkową zachętą do realizacji wszystkich założeń misji będą bonusy: ulepszenia broni, odblokowane sekretne miejsca itd. Na szczęście w pełnym wykonaniu rozkazów pomogą współtowarzysze broni, a także sprzymierzone jednostki. Jako dowódca oddziału, Holt pokieruje żołnierzami przy pomocy kilku prostych poleceń: idź, atakuj, wycofaj się. Ich wsparcie będzie nieocenione, a ogień z ich spluw nieraz uratuje bohaterowi życie. Korzystając z możliwości współpracy gracz często osiągnie cel, trudny do zdobycia w pojedynkę, np. rozkaże ludziom ostrzelać stanowisko ogniowe Niemców, a sam obejdzie je bokiem i zaatakuje od tyłu. Niestety, podwładni nie będą nieśmiertelni, a z każdym zastrzelonym członkiem oddziału zmaleją szanse na wypełnienie celów misji. Aby nie dopuścić do osłabienia oddziału, gracz będzie mógł leczyć rannych towarzyszy przy pomocy posiadanych apteczek.
Tradycją serii stał się bogaty arsenał, zawierający większość znanych, historycznych broni. W Medal of Honor: European Assault spośród dostępnych 35 rodzajów narzędzi destrukcji będzie można nosić naraz dwie spluwy i granaty. Niby niewiele, ale to zmusi gracza do racjonalnego dobierania broni na konkretną akcję, a nie kolekcjonowania wszystkich sztuk broni jak leci. Takie podejście zwiększy rolę granatów w walce, lekceważonych dotychczas przez wielu graczy. Co ciekawe, zabawa z nimi wcale nie będzie nudna. Szkopy z pewnością odrzucą rzucony do nich granat, jeśli ten nie wybuchnie przy kontakcie z ziemią. Bolt też będzie posiadał tą umiejętność i nieraz refleks uratuje mu życie. Nowym, poszerzającym zakres ruchowy bohatera patentem ma być zdolność ostrzeliwania się podczas przywierania do przeszkody terenowej. Wiele niespodziewanych spotkań z wrogiem zakończy się walką na pięści, gdy tłok nie pozwoli użyć broni palnej. Obok trupów żołnierzy Bolt znajdzie upuszczoną broń, amunicję i apteczki, a inne, równie ciekawe gadżety znajdzie w trakcie przeszukiwania pomieszczeń.

Absolutną nowością ma być wskaźnik poziomu buzującej w żyłach adrenaliny. Gdy Bolt będzie walczył jak lew, likwidował duże skupiska nieprzyjaciół, rozwalał niemieckich oficerów, leczył kumpli z oddziału i dokonywał innych, równie bohaterskich czynów, wskaźnik „adrenaline” skoczy w górę. Po osiągnięciu maksimum włączy się tryb szału bojowego – poczerwienieje obraz, rozmażą się brzegi ekranu, wszystko wokół zwolni, a dźwięki otoczenia ulegną zniekształceniu. W trybie tym Bolt otrzymuje specjalne zdolności: odporność na trafienia, nieograniczoną amunicję i umiejętność zabijania nieprzyjaciół jednym strzałem. Mimo iż szał bojowy nie trwa długo, pozwala poważnie przetrzebić szeregi wroga i znacznie przybliżyć gracza do realizacji misji.
Zapowiedzi producenta dotyczące oprawy audiowizualnej Medal of Honor: European Assault są typowe: ma być szczegółowiej, dokładniej, realistyczniej. Moc silnika fizycznego Havoc 2 sprawi, że na ekranie będzie mogło walczyć jednocześnie do 50 żołnierzy. Trudno sobie wyobrazić taki tłok i kondycję procesora graficznego po takiej akcji. Ponoć optymalizacja kodu pozwoli na „przełknięcie” przez konsole tego typu obciążeń bez skoków animacji. W grze zostanie użyta technologia rag-doll, odpowiedzialna m.in. za realistyczne upadki ciał zastrzelonych żołnierzy, ale to już dziś standard. Autorzy obiecują kilka dodatkowych smaczków, np. gdy bohater otrzyma postrzał lub w pobliżu wybuchnie pocisk, obraz rozmyje się i wystąpią chwilowe trudności w sterowaniu. Ma to symbolizować szok, jaki przeżywa postać bezpośrednio po tak dramatycznym zdarzeniu. W sferze brzmieniowej nowy Medal będzie w pełni wykorzystywał możliwości konsol. Dźwięk zostanie zapisany w formatach: Dolby Pro Logic II (PS2, GameCube) i Dolby Digital 5.1 (Xbox).

Medal of Honor: European Assault skazany jest na sukces, tak jak jego poprzednicy. Garść nowości (wskaźnik adrenaliny, tryb szału bojowego, poszerzony zakres ruchów) z pewnością odświeży samą rozgrywkę, przy czym klimat serii i realizm „zabawy” zostaną utrzymane. Tego ostatniego zresztą przypilnuje kapitan Dale Dye, tradycyjnie już od początku cyklu służący radami z zakresu wojskowości. Wątpliwości może natomiast budzić coś innego: zubożony tryb wieloosobowy (ograniczony do rozgrywki na podzielonym ekranie dla dwóch lub czterech graczy). Czyżby twórcy zapomnieli, że zabawa online nieraz przedłuża żywotność tytułu o wiele miesięcy? Wprawdzie do wyboru będzie aż dziewięć trybów multiplayerowej rozgrywki, a walki toczyć się będą na 16 mapach, ale to z pewnością za mało dla złaknionych wieloosobowych potyczek graczy. Za to posunięcie nieraz się jeszcze autorom oberwie. Jedno jest natomiast pewne: kto oczekuje wyłącznie na rozrywkę dla jednej osoby, obok Medal of Honor: European Assault nie przejdzie obojętnie.
Marek „Fulko de Lorche” Czajor