Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mass Effect: Andromeda Publicystyka

Publicystyka 8 lipca 2016, 16:36

Mass Effect: Andromeda coraz bliżej – co wiemy o kolejnym kosmicznym RPG BioWare?

Teoretycznie do premiery gry Mass Effect: Andromeda został niespełna rok, ale nowe dzieło studia BioWare wciąż skrywa dużo tajemnic. Na szczęście wiemy już dość, by pokusić się o wstępny obraz tego kosmicznego RPG.

Mass Effect: Andromeda to gra znajdująca się obecnie w dość specyficznej sytuacji. Jej powstawanie śledzimy już od prawie czterech lat – prowadzenie prac nad tym tytułem potwierdzono raptem parę miesięcy po wydaniu Mass Effecta 3 – a premiery spodziewamy się za jakieś pół roku, tymczasem wciąż wiemy o tym projekcie stosunkowo niewiele. Na szczęście „niewiele” nie oznacza „nic”. Do tej pory studio BioWare zdołało ujawnić na tyle dostateczną ilość informacji i materiałów związanych ze swoim najnowszym dziełem, by można było pokusić się o próbę zebrania ich w całość i stworzenia na ich podstawie jakiegoś mniej lub bardziej kompletnego obrazu tego kosmicznego RPG. Innymi słowy, zapraszamy do lektury naszego zestawienia faktów, doprawionego niewielką dozą gdybania.

BioWare chwali się, że Mass Effect: Andromeda to największa gra w jego dorobku. Zapowiedź rewolucji? Nie, raczej normalny tok ewolucji - wcześniej Dragon Age: Inkwizycja też był nazywany największą grą tego studia.

Jak zapewne wszyscy już dobrze wiedzą, akcja nowego Mass Effecta rozegra się w zupełnie innym miejscu niż trylogii o komandorze Shepardzie i Żniwiarzach – w tytułowej galaktyce Andromedy, gdzie ludzkość i inne ważne rasy Przestrzeni Cytadeli mają szukać nowego domu. Jest to obszar oddalony od naszej Drogi Mlecznej o jakieś 2,5 miliona lat świetlnych, czyli – mówiąc bardziej obrazowo – tak odległy, że nawet z przekaźnikami masy wydawał się dotąd nieosiągalny. Takie umiejscowienie wydarzeń otwiera przed studiem BioWare praktycznie nieskończone możliwości rozwoju uniwersum, jeśli chodzi o nowe rasy, technologie, środowiska etc. I to wszystko w nadchodzącej grze bez wątpienia zobaczymy. Ba, deweloper mógłby wręcz wykreować na tej podstawie zupełnie nowe uniwersum science fiction, niemające nic wspólnego z tym, co znamy z poprzednich odsłon serii.

Ludzie to nie jedyna znajoma rasa, jaka pojawi się w Andromedzie. Do tej pory potwierdzono także obecność asari, salarian i krogan.

Jednak wielomilionowa baza fanów marki wymaga, by Mass Effect pozostał Mass Effectem, rodzi się zatem pytanie, w jaki sposób stare zostanie połączone z nowym. Wiemy już, że wybory dokonane przez nas w trylogii – a zwłaszcza jej zakończenie – nie będą mieć żadnego znaczenia (czyli możemy też zapomnieć o imporcie plików zapisu). Z drugiej strony twórcy obiecują, że nie zabraknie smaczków i nawiązań tak ważnych dla sympatyków serii. Jaki wynika z tego wniosek? Teoretycznie podróż do sąsiedniej galaktyki powinna zająć setki lat, ale powyższe przesłanki wskazują, że na pewno nie rozpoczęłaby się po wydarzeniach z trylogii (w końcu nasze wybory miały ogromny – i różnorodny – wpływ na ostateczny los Drogi Mlecznej). Jej początek nie nastąpiłby też na długo przed wydarzeniami z poprzednich gier, bo wtedy w Andromedzie nie byłoby miejsca ani na nawiązania, ani na naszą rasę.

Nowy zakątek wszechświata to oczywiście nie tylko nieznane wcześniej cywilizowane rasy, ale również nowe "potwory".

W tej sytuacji wiarygodności nabiera tzw. Teoria Arki, która głosi, że grupka mieszkańców Przestrzeni Cytadeli ewakuowała się z galaktyki ogarniętej wojną ze Żniwiarzami, gdy nadzieja wydawała się stracona. Skorzystano w tym celu z prastarego i niezwykle potężnego przekaźnika masy, który odkryto już w trakcie inwazji Żniwiarzy (lub bezpośrednio przed nią), a o istnieniu którego nie wiedział(a) nawet Shepard. Po szczegóły dotyczące tej hipotezy odsyłam do naszego wcześniejszego artykułu, w którym Meehow dokładnie wyjaśnił całą sprawę. Wprawdzie przytoczona teoria może wydawać się troszkę naciągana, ale z drugiej strony trudno wyobrazić sobie bardziej elegancki (i sprytny) sposób na dalsze pociągnięcie serii Mass Effect tak, aby nowych graczy nie odrzucił wysoki próg wejścia, a weteranów nie zniechęciło całkowite zerwanie z poprzednimi grami. Choć pewnie nikt nie kręciłby nosem, gdyby dano nam poznać dalsze losy Shepard(a).

Najprawdopodobniej ten potężny statek to właśnie "Arka", na której ludzie (i być może także inne rasy) przedostali się do galaktyki Andromedy. Czyżby w grze miał pełnić funkcję głównego huba, jak Cytadela w trylogii?

Skupmy się więc na tym, co wiadomo o warstwie fabularnej. Wcielimy się w człowieka (kobietę lub mężczyznę) nazwiskiem Ryder. Nie znamy jeszcze rodowodu ani statusu społecznego tej postaci, ale wiemy, że przyjdzie jej odegrać istotną rolę w budowaniu relacji między przybyszami a rdzennymi mieszkańcami Andromedy (którzy z pewnością nie przyjmą obcych z otwartymi ramionami). Jednocześnie nie będzie to od samego początku postać równie doświadczona czy sławna jak komandor Shepard – na reputację i miano bohatera przyjdzie nam zapracować w toku przygody. To samo dotyczy zresztą towarzyszy (również nieznanych), którzy będą przemierzać nowe światy u naszego boku. Poza tym mówi się o nadaniu fabule osobistego charakteru i uwzględnieniu w niej całej rodziny Ryderów – czyżby w jakimś stopniu szykowała się powtórka z Dragon Age II, w którym bohater, Hawke, sporo uwagi poświęcał matce i rodzeństwu?

Domyślna aparycja pani Ryder nie jest tak "wojownicza" jak w przypadku komandor Shepard, ale nie ulega wątpliwości, że i w tym wypadku mamy do czynienia z postacią zaprawioną w boju.

Podobnie jak poprzednio fundamentem rozgrywki będzie nasz własny statek, na pokładzie którego zwiedzimy nową galaktykę (albo jej wycinek). Oglądając ostatni zwiastun, opublikowany przy okazji targów E3, przez chwilę można było odnieść wrażenie, że oto widzimy siostrę bliźniaczkę Normandii, ale nowa jednostka nosi nazwę Tempest i jest znacznie mniejsza niż pierwowzór – na tyle mała, że będzie w stanie lądować bezpośrednio na powierzchniach planet. Z drugiej strony musi być dostatecznie duża, by w jej ładowni pomieścił się znany i (nie)lubiany pojazd Mako, czyli nasze podstawowe narzędzie do badania nieznanych światów.

W ten oto sposób docieramy do kwestii, która budzi najwięcej emocji – czy może raczej kontrowersji – w związku z omawianym tytułem. Słowo „eksploracja” pojawia się prawie za każdym razem, gdy BioWare zabiera głos w sprawie Andromedy, nie ulega więc wątpliwości, że będzie to kluczowy element zabawy. Pozostaje tylko niepokój, czy nie zostanie on potraktowany tak jak w poprzedniej grze studia, Dragon Age: Inkwizycji – czyli powiązany z toną absurdalnych znajdziek, hordami odradzających się regularnie przeciwników, powtarzalnymi atrakcjami w stylu ustanawiania przyczółków i miałkimi zadaniami pobocznymi.

Na pierwszy rzut oka statek Tempest wygląda bardzo podobnie do Normandii, ale w istocie jest między nimi wiele różnic.

Cóż, obawiam się, że istnieją po temu silne przesłanki. Ostatecznie, cokolwiek byśmy mówili o Inkwizycji, pozostaje faktem, że BioWare zgarnęło za grę z takimi rozwiązaniami znakomite oceny i mnóstwo prestiżowych nagród. Wobec tego Andromeda najpewniej również zaoferuje pseudootwarty świat, dający możliwość zwiedzania rozległych i zróżnicowanych lokacji na wybranych planetach, w których spędzimy wiele godzin, oddając się rozmaitym aktywnościom. Do tego, co wymieniłem w poprzednim akapicie, mogą dojść jeszcze materiały rzemieślnicze do zbierania – w końcu crafting to ostatnio jedna z fundamentalnych cech sandboksowych gier RPG, a poza tym już pojawiły się sugestie, że nowy Mass Effect zaoferuje bogate opcje modyfikowania pancerzy. Wysoce prawdopodobne wydaje się też zbieranie zasobów na rzecz realizowania rozmaitych przedsięwzięć na mapie galaktyki (np. natury politycznej) – podobnie jak miało to miejsce we wspominanej już Inkwizycji.

Dotychczasowe materiały pozwalają spodziewać się zróżnicowanych środowisk do zwiedzenia - pustynnych, lodowych, tropikalnych etc. Można też oczekiwać cyklu dobowego i ewentualnie zmiennych warunków pogodowych.

Trzeba jednak pamiętać, że konstruowanie świata do strzelankowego RPG science fiction, jakim jest Mass Effect, rządzi się innymi prawami niż budowanie krainy w taktycznej grze fabularnej fantasy, takiej jak Dragon Age. Przede wszystkim obszary muszą być znacznie bardziej rozległe i otwarte, by poruszanie się po nich pojazdem miało sens (zwłaszcza że Mako ma dysponować dopalaczem, więc będzie rozwijać potencjalnie wysokie prędkości). To z kolei oznacza, że zagęszczenie ewentualnych znajdziek i „punktów zainteresowań” powinno być mniej przytłaczające. Poza tym do ostrzeliwania się z przeciwnikami potrzebne są odpowiednie warunki – otwarta przestrzeń w przypadku ewentualnej walki za kierownicą wehikułu i osłony do „pieszych” starć – więc wrogowie pewnie też nie będą występować tak tłumnie. No i mimo wszystko można mieć nadzieję, że BioWare jednak nie pozostało głuche na słowa krytyki pod adresem znajdziek czy zadań pobocznych w Inkwizycji i wyciągnęło odpowiednie wnioski.

Nowe Mako wygląda na znacznie bardziej "kompetentny" środek transportu niż jego pierwowzór z pierwszego Mass Effecta - choć nadal wiemy niewiele o możliwościach tego pojazdu.

Nadzieja ta ma prawo być tym mocniej ugruntowana, że deweloper zapowiedział dalszą ewolucję systemu dialogowego i wyborów. Wygląda na to, że pożegnamy się ze sztywnym podziałem na akcje idealisty i renegata. Również w kwestii budowania relacji z członkami drużyny – których notabene ma być podobno siedmioro – mamy zaobserwować kolejny etap postępu na drodze ku możliwie najbardziej naturalnemu modelowi tworzenia więzi interpersonalnych (opartemu w jakiejś mierze na zgodności cech charakteru bohaterów). Jeszcze bardziej interesująco przedstawia się wspomniane wcześniej utrzymywanie stosunków z „natywnymi” rasami galaktyki Andromedy. BioWare zapowiada, że zależnie od naszych decyzji – nawet tych dotyczących kolejności wykonywania zadań – relacje ludzkości z obcymi cywilizacjami mogą wahać się od poprawnych kontaktów dyplomatycznych do otwartych konfliktów. Podejmowane przez nas działania mają rzutować również na to, jak zmieniać się będzie powszechne postrzeganie naszej rasy jako takiej.

Mostek na pokładzie Tempest wygląda zupełnie inaczej niż na Normandii. Jeśli zwiedzanie galaktyki w grze będzie miało taką formę jak na trailerach, to możemy spodziewać się niesamowitych doznań przy badaniu kosmosu.

Wypada jeszcze wspomnieć o trybie wieloosobowym. Cieszył się on niemałą popularnością w Mass Effekcie 3, a potem został z powodzeniem przeniesiony do Dragon Age: Inkwizycji, nie dziwi zatem, że BioWare nie kryło się długo z zapowiedzią multiplayera w Andromedzie. Niestety, nie dysponujemy zbyt wieloma szczegółami na ten temat. Obiecano tylko, że zabawa z innymi graczami w ogólnym zarysie będzie podobna do tej z trzeciego „Efektu masy” – więc najpewniej znowu czekają nas kooperacyjne zmagania PvE – ale okaże się bardziej dynamiczna i zaoferuje więcej swobody (czyżby szykowano rozleglejsze mapy z pojazdami?). Natomiast deweloper rezygnuje z oddziaływania multiplayera na kampanię solową – choć zamierza stworzyć pewne więzi między tymi trybami (najpewniej fabularne).

Nowa galaktyka i otwarte przestrzenie przyniosą nowe zdolności bohaterom, np. skok odrzutowy zakończony potężnym biotycznym uderzeniem.

Na koniec pozostaje kwestia warstwy technologicznej. Od dawna wiadomo, że Andromedę będzie napędzać słynny silnik Frostbite (znany chociażby z Battlefieldów i Dragon Age: Inkwizycji), a to pozwala oczekiwać bardzo ładnej oprawy graficznej, nieokupionej przesadnie wysokimi wymaganiami sprzętowymi. Co zabawne, mimo że nie wiemy jeszcze, jak tak naprawdę wygląda rozgrywka w omawianym tytule, już teraz BioWare podaje przybliżoną specyfikację. Do cieszenia się grą będziemy potrzebować podobnego komputera jak w przypadku Star Wars: Battlefront – przypomnijmy, że strzelanka studia DICE wymaga (mowa o minimalnej specyfikacji) Core i3 6300T, 8 GB RAM-u i karty graficznej klasy GeForce GTX 660. Co się zaś tyczy grafiki jako takiej, to oprócz ładnych postaci czy efektów Frostbite pozwala spodziewać się także otoczenia podlegającego w mniejszym lub większym stopniu destrukcji (liczyłbym przynajmniej na rozpadające się pod ostrzałem osłony).

Na wielu materiałach pojawia się pancerz N7. Czyżby bohater, choć mniej sławny i doświadczony na starcie niż Shepard, mimo wszystko też należał do tej elitarnej ludzkiej jednostki?

Podsumowując, Mass Effect: Andromeda wciąż bardziej chowa przed nami swoje atuty, niż je odsłania, niemniej można powiedzieć, że mamy już ogólne pojęcie o kształcie tej gry. Z pewną dozą ostrożności da założyć, że oto nadchodzi pozycja zawierająca wszystkie fundamentalne elementy, za które pokochaliśmy poprzednie odsłony serii, ale jednocześnie oferująca pewne innowacje wypróbowane wcześniej w Dragon Age: Inkwizycji – na czele ze światem o bardziej otwartej strukturze. Czy faktycznie powinniśmy bać się tego nacisku na eksplorację? Ufam, że BioWare ma dość wyczucia, by nie powtórzyć błędów ze swojego poprzedniego dzieła. A jeśli nawet, to przynajmniej wierzę, że jeżdżenie Mako w Andromedzie nie może okazać się jeszcze bardziej pozbawione polotu niż w pierwszym Mass Effekcie. Zresztą powinniśmy przekonać się o tym niebawem. O ile premiera tej gry nadal planowana jest na pierwsze miesiące 2017 roku, porządnego pakietu informacji i gameplayu wypada się spodziewać już podczas sierpniowych targów gamescom, a w najgorszym razie w listopadzie, przy okazji Dnia N7. Tak czy inaczej, długie oczekiwanie na czwartą odsłonę tej wspaniałej serii kosmicznych RPG powoli dobiega końca...

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Mass Effect: Andromeda

Mass Effect: Andromeda