Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Lords of the Fallen (2014) Publicystyka

Publicystyka 27 kwietnia 2014, 14:00

autor: Szymon Liebert

Lords of the Fallen – CI Games kontra Dark Souls

W warszawskim biurze firmy CI Games zobaczyliśmy nowy fragment Lords of the Fallen. Wygląda na to, że szykuje się najlepsza gra tego wydawcy, która przy okazji zmierzy się z legendą Dark Souls.

Patrzę jak Tomasz Gop zostaje znokautowany. Za pierwszym razem wykonuje uskok w złym momencie. Za drugim spóźnia się z kontrą. Kilkanaście minut później próbuje pokonać trzech przeciwników jednocześnie. Pada przy tym kilkukrotnie. „Dawno nie grałem w ten fragment” - tłumaczy Tomek, ale na jego czole pojawiają się kolejne krople potu. Czy podoła wyzwaniu? Musi, bo to nie żaden obóz przetrwania, czy sparing na ringu. To coś znacznie gorszego - pokazowe demo Lords of the Fallen, od którego zależy tak wiele. Międzynarodowy sukces oraz sława albo kiepska sprzedaż i klątwa na wieki. „Dam radę” - myśli producent i kolejny raz staje do walki...

Po tym żartobliwym i zupełnie wyssanym z palca wstępie czas zmierzyć się z rzeczywistością. Tym bardziej, że w związku z Lords of the Fallen wciąż istnieje tyle niedopowiedzeń. „Polskie Dark Souls” - głoszą nagłówki. „Zrzynka, klon” - piszą forumowi pieniacze. „Nie, nie, nie” - tłumaczą producenci, wyliczając różnice i ich własne pomysły. Gdzie leży prawda? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo nawet nie mogłem sam zagrać w grę. Wiem za to, że po pokazie Lords of the Fallen jestem gotów zbijać piątkę z Tomaszem Gopem, bo Lords of the Fallen wygląda, jak to się pisze w nagłówkach, „lepiej niż kiedykolwiek”. W czym tkwi urok tej gry?

Katakumby następnej generacji

Lords of the Fallen – CI Games kontra Dark Souls - ilustracja #2

Produkcję tworzą ekipy z Polski (CI Games) i Niemiec (Deck 13). Premiera odbędzie się jeszcze w tym roku na platformach PC, Xbox One oraz PlayStation 4.

Zbijanie piony z Tomkiem wydaje się zupełnie możliwe z dwóch powodów. Po pierwsze, Gop lubi serię Dark Souls z czym nigdy się nie krył. Ja też ją lubię z czym też nigdy się nie kryłem. Po drugie, pracownik CI Games nosi trampki i można z nim pożartować. Ale mówiąc serio, głównym powodem mojej sympatii jest coś zupełnie innego - producent Wiedźmina 2 z załogą Desk 13 tworzą chyba najbardziej obiecującą produkcję w historii CI Games. Zaczynam od takich mocnych sformułowań, żeby mieć za sobą to, co w grach interesuje mnie zwykle najmniej. Lords of the Fallen wygląda naprawdę ładnie. Kiedy poprosiłem Gopa, żeby wymienił skomplikowane nazwy efektów graficznych, które zostaną zastosowane w Lords of the Fallen, tylko się zaśmiał. Niemniej, jak sam przyznał, gra ma wyglądać na tyle dobrze, by być uznaną za produkcję „następnej generacji” (cokolwiek to znaczy). Mogę potwierdzić, że tak jest – są tu ładnie powiewające materiały, widowiskowe efekty świetlne, złożone animacje postaci.

Grafika nie jest najważniejsza, ale ładna oprawa na pewno nie zaszkodzi. - 2014-04-27
Grafika nie jest najważniejsza, ale ładna oprawa na pewno nie zaszkodzi.

Przepych graficzny rzucał się w oczy szczególnie w katakumbach, nowej pokazanej lokacji. Miejsce klaustrofobiczne i ciasne, a jednak bardzo urokliwe. Z jednym zastrzeżeniem - nawet tu było mniej mroku niż w przeciętnej lokacji z Dark Souls. Mniej mroku, więcej kolorów, radośniejsze barwy to emanacja ogólnego stylu gry. Producent wyjaśnił, że Lords of the Fallen jest fantasy bardziej „heroic” niż „dark”. Szczerze mówiąc jakoś nie pasuje mi to do tła fabularnego gry, które wydaje się dość posępne.

W skrócie wygląda to tak: ludzkość zabija boga i w uniesieniu po tym czynie zamierza wyplenić zło z natury człowieka. Ludzie źli nie są karani śmiercią, lecz naznaczani tatuażami. Po pewnym czasie bóg zwiastuje swój powrót, a do walki z nim wytypowany zostaje Harken, mięśniak upstrzony niebieskimi tatuażami. Zły do szpiku kości wojownik ma szansę odkupić winy. I tak rozpoczyna się nasza przygoda.

Lords of the Fallen – CI Games kontra Dark Souls - ilustracja #4

Lords of the Fallen będzie składało się z trzech światów, w tym klasztoru i świątyni. Każdy z nich ma z kolei być zbudowany z pomniejszych miejsc. W przypadku klasztoru zobaczymy obszerne wnętrze budynku, tereny przylegające do niego oraz katakumby. Tomasz Gop zdradził, że czasem będzie można wybierać, w jakiej kolejności odwiedzimy lokacje – dostęp do katakumb otrzymamy stosunkowo szybko, nawet mimo tego, że będziemy musieli przejść je dopiero w połowie gry. Pojawi się tez parę odnóg opcjonalnych.

Patrz pod nogi…

Lords of the Fallen ma wiele wspólnego z Dark Souls, chociaż nie wiem, dlaczego miałoby to być wadą. W temacie eksploracji to gra złożona z przestrzennie niewielkich, lecz skomplikowanych lokacji. Miejsc, w których znajduje się sporo zakamarków, ukrytych skarbów i obiektów ułatwiających lub utrudniających przeprawę gracza. Tutaj bardzo często będziemy mogli kogoś podejść obierając mniej oczywistą ścieżkę lub odwrotnie - wpakować się tarapaty gdy zignorujemy podpowiedzi dawane przez grę. Sterta rozszarpanych na strzępy zwłok może oznaczać tylko jedno - zło siedzi gdzieś w krzakach i już wlepia w ciebie swoje wielkie ślepia.

Przykłady zabaw z otoczeniem Gop pokazał we wspomnianych katakumbach - można było na przykład wykorzystać dziurę w posadzce, zabitą paroma deskami. Wystarczyło ściągnąć na nią ciężko opancerzonego przeciwnika, by deski złamały się pod jego ciężarem, zrzucając rycerza w przepaść. Kiedy Tomkowi nie udało się to za pierwszym razem, dosłownie skopał oponenta w dół. Wyobrażam sobie, że wykręcenie komuś takiego numeru daje sporo satysfakcji. Producent dodał, że jeśli przyodziejemy zbyt ciężką zbroję, sami możemy wpaść do wspomnianego dołu – gra jest pełna takich smaczków i stara się stosować podobne zasady w przypadku potworów oraz postaci gracza.

Żeby dojść do skrzynki, trzeba pomachać sztyletami. - 2014-04-27
Żeby dojść do skrzynki, trzeba pomachać sztyletami.

Kawałek dalej znajdowały się drzwi zamknięte w niejasny sposób. Gra premiuje spostrzegawczość i myślenie, bo obok przejścia znajdował się runiczny symbol. Wystarczyło odszukać identyczny znak w pobliżu i użyć mechanizmu. Zauważając takie detale zostaniemy nagrodzeni sprzętem lub innymi bonusami – za tymi konkretnymi drzwiami znajdował się cały set zbroi, czyli coś, co w tego typu grach jest nieocenioną zdobyczą. Słowem, w Lords of the Fallen lokacje nie mają stanowić tylko tła dla siekania wrogów - często będą istotnym elementem taktyczno-strategicznym. Jeśli zignorujesz ten fakt, wpadniesz prosto w zasadzkę przeciwników, a Harken oprócz tatuaży dorobi się śmiertelnych ran.

…a zaatakują Cię z sufitu

Producenci z CI Games mają świadomość tego, co muszą robić podobne produkcje - rzucać wyzwanie na kilku poziomach. Nie chodzi tylko o testowanie zręczności, ale też inteligencji, czy jak wolicie sprytu. Dobrym przykładem były czające się pod sufitem pająki, posiadające dość nietypową zdolność składania jaj. Przeocz takiego skubańca, a rozmnoży się szybko i zaatakuje z „rodzinką”. Innym, bardziej typowym przypadkiem niech będą rycerze uzbrojeni w wielkie tarcze - raczej nie odsłonią się bezmyślnie, więc przygotujcie się na lawirowanie, uskoki, riposty, itd. Zapytałem Gopa jak bardzo wrogowie będą bezwzględni – czy będą gonili nas przez całą mapę? Producent rzucił ciekawą uwagę, że taki element nie wynika tylko z designu, ale też ograniczeń sprzętowych – nie można pozwolić na to, żeby za graczem biegało pół populacji mapy. Między innymi z tego powodu czasem będzie dało się zgubić wroga, wycofując się do wcześniej części lokacji.

Bez dobrego sprzętu zdziałamy niewiele. - 2014-04-27
Bez dobrego sprzętu zdziałamy niewiele.

Gracz ma być często zaskakiwany, czego przykładem są specjalne wersje podobnych wrogów. Zainfekowani - niewidome istoty kojarzące się z zombie - od pewnego momentu mogą na przykład wstać z ziemi po śmierci. Warto będzie więc upewniać się, że zabiliśmy każdego z nich „na śmierć”. Szeregowi rycerze mogą za to czasem potraktować nas ciosem w plecy lub inną zmyślną techniką, mimo, że dziesiątki ich kuzynów nie dysponowała taką „formą ekspresji”. Jedną z rzeczy, jaka ma odróżniać Lords of the Fallen od Dark Souls jest też to, że wiele potworów będzie patrolowało okolicę – przemierzając daną lokację czasem trafimy więc na inne konfiguracje przeciwników (przynajmniej w pewnym zakresie). Rutyna to nuda, więc wbijmy jej nóż w plecy - zdają się mówić producenci Lords of the Fallen.

Lords of the Fallen – CI Games kontra Dark Souls - ilustracja #4

Harken może korzystać z każdego rodzaju broni, niezależnie od klasy. Poszczególne typy oręża otrzymają unikatowe zestawy animacji ciosów i sekwencji uderzeń. Dodatkowo w walce wykorzystamy magię, przypisaną do klasy – zaklęcia będą miały najróżniejsze działanie: defensywne i ofensywne. Jeszcze jedną zabawką ma być rękawica, którą wrogów podpalimy, zatrujemy lub uszkodzimy na inne sposoby (kombinacji ulepszenia tej broni ma być kilkanaście). Mikstury leczące regenerują się w punktach zapisu – oprócz nich pojawi się parę innych dodatkowych przedmiotów wspomagających.

Bossowie i ich fazy

Naturalnie odrębną kategorię oponentów stanowią bossowie, których w Lords of the Fallen będzie bez liku. Widziałem dwóch przeciwników tego typu - First Wardena oraz Champion Lorda. Pierwszy był uzbrojony w miecz i tarczę, którą z czasem odrzucał, by tańczyć ze swoją bronią niczym baletnica (zabójcza baletnicza, ma się rozumieć). Champion Lord stawiał za to na brutalną siłę - to zapaśnik, tyle że z gigantycznymi ostrzami przytwierdzonymi do łap. Tomek Gop dość wprawnie czytał ciosy i z gracją uskakiwał przed uderzeniami, których blokowanie nie było rozsądne. Nawet tutaj zdarzyły się drobne potknięcia - jeden mocniejszy cios przeciwnika zabiera z 2/3 paska życia Harkena. Morda nie szklanka, jak głosi znane uliczne powiedzenie. Giniesz, odradzasz się i wracasz na arenę z nową wiedzą – nie dać się zabić.

Walki z bossami w Lords of the Fallen wyglądają widowiskowo i są dość otwarte - w tym sensie, że można do nich podchodzić na różne sposoby. Zwykle znajdzie się taki, który zwiększy nasze szanse - przed areną z Champion Lordem umieszczono na przykład skrzynię z pazurami w stylu Wolverine’a. „Gra pokazuje w ten sposób, że to rozsądna opcja” - wytłumaczył deweloper. Widziałem dwa różne podejścia do First Wardena - jako kleryk i łotrzyk. W pierwszym przypadku mógł blokować część ciosów, chociaż nie dysponował tarczą na tyle potężną, by niwelować wszystkie obrażenia. Łotrzyk specjalizuje się w słabszych, lecz szybszych uderzeniach - trzeba więc było znaleźć odpowiedni moment na atak i „szczypanie” bossa.

First Warden nalegał na pokazanie się w zapowiedzi. Użył ciężkich argumentów. - 2014-04-27
First Warden nalegał na pokazanie się w zapowiedzi. Użył ciężkich argumentów.

Inną sprawą jest to, że każdy boss funkcjonuje w paru etapach – do kolejnych przechodzimy zadając mu odpowiednią ilość obrażeń. Fazy walki, zaznaczone subtelnie na pasku życia oponenta, wnoszą nowe ataki i techniki. Nie jest to nic nowego, ale ogólnie rzecz biorąc lubię takie podejście. To przy okazji test dla kreatywności producentów. Co konkretniej dzieje się z pokazanymi nam bossami? First Warden odrzuca tarczę, a w późniejszej fazie wykonuje wspomniany szalony taniec z mieczem (Gop podpowiedział, że składa się on z 12 ciosów). Champion Lord zyskuje za to nowe sekwencje ciosów – może na przykład wysyłać uderzenie „podziemne” (widzimy wtedy zmierzające w naszym kierunku pasmo „wstrząsów”). CI Games zastanawia się jeszcze, czy zostawić oznaczenie kolejnych segmentów starcia - z jednej strony to wskazówka i oznaka postępu w walce, z drugiej element odbierający trochę frajdy z odkrywania bossa na własną rękę.

Lords of the Fallen – CI Games kontra Dark Souls - ilustracja #2

Z Champion Lordem sprawa jest o tyle ciekawa, że oprócz paska życia jest on oznaczony również paskiem gniewu. Im więcej obrażeń mu zadajemy, tym szybciej boss się wkurza, by ostatecznie wejść w tryb wściekłości, w którym jest bardziej agresywny i silniejszy. Jeśli jednak nie będziemy się spieszyć, Champion może nigdy nie otrzymać tego bonusu. Za pokonanie go bez trybu wściekłości otrzymamy pewną nagrodę. Tego typu dodatkowe wyzwania będą pojawiały się częściej, chociaż nigdy nie będą sygnalizowane w bezpośredni sposób - dowiemy się o nich z zapisków lub podpowiedzi różnego typu.

Walka o doświadczenie

Na koniec zostawiłem kilka kwestii, których działanie ocenić jest najtrudniej. Weźmy taki system walki - w teorii ma wszystko, czego potrzeba. Blok, uniki, parowanie, ciosy krytyczne, przebijanie gardy, sekwencje ciosów uzależnione od wyczucia czasowego gracza. Jest nawet bonus dla posługiwania się dwoma sztyletami na raz w postaci wydłużonej animacji ataku. W akcji wygląda to solidnie - w wystarczającym stopniu precyzyjnie, efektownie, z kopniakiem. Sami jednak wiecie, że oglądanie gry na ekranie to jedno, a granie drugie. Wstrzymuję się więc z jakimikolwiek ocenami. Po cichu liczyłem na to, że Tomek Gop wyjdzie do łazienki, przyśnie, czy cokolwiek, ale niestety nie było mi dane podkraść pada i samemu „poharkenić” (neologizm!). Takie atrakcje CI Games rezerwuje na E3 i późniejsze imprezy.

Trudno też ocenić styl takich elementów jak modyfikowanie przedmiotów, rozwój postaci, czy poziom trudności. Zdaję się więc na słowa producenta. W przypadku craftingu będziemy operowali tak zwanymi runami - przedmiotami o nieznanym działaniu. Pewna postać niezależna - najpewniej kowal - da nam możliwość odkrywania właściwości run i łączenia ich z ekwipunkiem. Nie zawsze warto będzie odszyfrowywać runę, gdyż ich podstawowe wersjie posłużą do otwierania niektórych drzwi lub uruchamiania mechanizmów. Rozwój postaci składa się z paru elementów - podstawa to doświadczenie za które kupujemy punkty czarów i statystyk. Dodam, że tylko czary będą przypisane do klasy bohatera, reszta ma być zupełnie otwarta. Erpeg to erpeg, nie?

Magazynowanie postępów

Ciekawe pomysły CI Games ma w temacie systemu doświadczenia i punktów zapisu. Ponownie jest tu parę zapożyczeń z Dark Souls i jednocześnie odejść od reguły. To swoją drogą zabawne, bo From Software jest niejako ograniczone przy tworzeniu mechaniki - musi pamiętać o opinii fanów. Autorzy Lords of the Fallen mogą za to dowolnie eksperymentować. Dzięki temu w polskiej grze śmierć oznacza utratę posiadanego doświadczenia z opcją odzyskania go - wystarczy dobiec w miejsce zgonu bez kolejnego spotkania z Kostuchą. Różnica polega na tym, że tutaj exp „ucieka” z czasem - guzdrząc się otrzymamy z powrotem tylko jego procent. Drugą ciekawostką jest to, że punkty można magazynować na później w punktach zapisu. W Lords of the Fallen będzie więc dało się grać bardzo bezpiecznie.

Dwóch na jednego? To moment, w którym zaczynają pocić się ręce. - 2014-04-27
Dwóch na jednego? To moment, w którym zaczynają pocić się ręce.

Samo korzystanie z punktów zapisu wiąże się z innymi mechanikami. Po pierwsze, zapis nie oznacza odrodzenia się wrogów jak w Dark Souls. Będzie więc można całkowicie wyczyścić lokację. Oponenci powrócą na swoje miejsca dopiero po załadowaniu całego świata od nowa. Kolejną ciekawostką jest system naliczania bonusu za perfekcyjną grę - nie ginąc i nie nagrywając stanu gry zwiększymy mnożnik expa za kolejne zabójstwa. Gop wyjaśnił, że ten system nie ma sprawiać wrażenia, że coś tracimy. To tylko dodatek dla najlepszych. Zresztą producent ma nadzieję, że wokół Lords of the Fallen wytworzy się społeczność speedrunnerów i innych maniaków (w pozytywnym znaczeniu tego słowa, o ile takowe istnieje). Producent przekonuje, że mechanika rozgrywki pozwoli na takie ekscesy.

Groźba karalna pod adresem twórców gry

Czy Lords of the Fallen jest podobne do Dark Souls? No jest, ale co z tego? Gra CI Games wygląda naprawdę obiecująco między innymi z tego powodu. Przecież jeszcze nikt nie podjął się stworzenia swojej wersji słynnej serii, która ma szansę przeobrazić się w odrębny gatunek erpegów akcji - dungeon crawlerów wymagających umiejętności, sprytu lub cierpliwości, a najczęściej wszystkich tych cech na raz. Lords of the Fallen jest interesujące, bo wychodzi od zapożyczeń z Dark Souls i buduje na nich swoje pomysły. Niektóre z nich dadzą fory nowym graczom, inne mogą wymagać zmiany przyzwyczajeń wyrobionych w Demon’s Souls i Dark Souls.

To ja tu sobie poleżę. - 2014-04-27
To ja tu sobie poleżę.

Czy wobec tego wszyscy nabywcy Lords of the Fallen będą zadowoleni? Oczywiście, że nie, bo to, jak mówi sam Gop, wciąż nie jest gra dla każdego. A czy jest to gra, która udowodni, że CI Games nie robi tylko „takich sobie” strzelanek? Taką mam nadzieję, a szósty zmysł dziennikarza growego na razie nie wykrywa żadnych pułapek. I tego się trzymajmy.

Lords of the Fallen (2014)

Lords of the Fallen (2014)