Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 grudnia 2007, 15:07

autor: Adam Kaczmarek

Legendary - zapowiedź

Na kilka miesięcy przed premierą Legendary: The Box nazywa się klonem Half-Life’a. Deckard, podobnie jak poczciwy Gordon, otworzy (dosłownie) Puszkę Pandory, przywołując na nasz świat stworzenia, którym przyjazne stosunki są obce.

Na początek mała ankieta. Czy graliście kiedykolwiek w FPS’a? Dziękuję. A znane jest wam nazwisko Freeman? Tak, tak, to ten typek z Half-Life. A Daniela Garnera kojarzycie? Ten to musiał walczyć z hordami potworów! Czy ktoś ma coś jeszcze do dodania? Barwnych bohaterów w grach było co niemiara. Wygląda na to, iż do galerii charyzmatycznych postaci dołączy kolejny - Charles Deckard. A któż to taki? To z jego perspektywy zaobserwujemy zagładę świata w Legendary: The Box. Za powstanie i realizację projektu odpowiedzialne jest studio Spark Unlimited. Jeżeli nazwa zespołu jest wam obca, jestem skłonny przebaczyć te braki. Wydali do tej pory jedną, do tego mało popularną pozycję - Call of Duty: Finest Hour. I to tyle, jeśli chodzi o ich dorobek. Nie przeszkodziło to im w wykreowaniu niezłego hype’u podczas E3 2007. Po prezentacji technicznego dema pojawiły się pierwsze, bardzo ciepłe opinie. Czy nie wydają się być lekko przesadzone?

Ten Pan zadba o wysoki poziom trudności.

Dotrwaliśmy do czasów, w których od strzelaniny wymagamy właściwie tylko dobrej zabawy i efekciarstwa. Gdy oba warunki zostaną spełnione, o wysokie oceny nie trzeba się martwić. Dlatego też programiści podążają obecnie utartą ścieżką (nie idźcie tą drogą!) i swoje dalekosiężne plany zakańczają na zawiązywaniu fabuły tak, aby „jakoś” to wyglądało. W efekcie o oryginalną strzelaninę trzeba się modlić. Ta sytuacja dotyczy także gry Spark Unlimited. Na kilka miesięcy przed premierą Legendary: The Box nazywa się klonem Half-Life’a. Deckard, podobnie jak poczciwy Gordon, otworzy (dosłownie) Puszkę Pandory, przywołując na nasz świat stworzenia, którym przyjazne stosunki są obce. Podobnie jak sławny naukowiec, nasz bohater postanowi wziąć sprawy w swoje ręce i rozprawić się z uber-mega-finalnym bossem na osobności, pokonując wcześniej zgraję maszkar. Ach zapomniałbym… Charles to złodziej dzieł sztuki, podły osobnik i kanciarz. Buszując po nowojorskim muzeum trafia na dziwną szkatułkę. Otwiera ją, uwalniając przy okazji nadprzyrodzoną siłę, teleportującą do metropolii gromadę bestii. W kuferku znajduje się również tajemniczy sygnet. Jego właściciel zostaje obdarzony nadludzką siłą i ekspresową regeneracją sił witalnych.

Akcja prologu rozpocznie się od trzęsienia ziemi. Nowy Jork ogarnięty chaosem przyśpieszy bicie serca niejednego użytkownika. Ogromne stworzenia atakujące ludzi, zdezelowane samochody i budynki, sypiące się elewacje… Będzie efektownie. Zmuszony do ewakuacji gracz napotka kilkunastu sprzymierzeńców, a więc sam rzezi urządzać nie będzie. Postępująca apokalipsa zbuduje klimat grozy i niepewności. Według autorów obiecująco prezentować się będą oskryptowane wydarzenia tj. walki z bossami (a raczej ich wstąpienia na arenę). Tych będzie kilkanaście, a wśród nich słynny Minotaur. Znakomicie prezentują się modele potworów. Nie znajdziemy tu kalek z innych gatunkowo zbliżonych gier. Większość wrogów to wytwory fantazji projektantów, którzy podczas prac opierali się na rysunkach prezentujących mitologiczne istoty. Sztuczna inteligencja nie wyznaczy nowej jakości na rynku FPS’ów. Twórcy postawią na sprawdzone rozwiązania, wdrażając przy okazji kilka swoich pomysłów. Przykładowo, strzelając ze słabej bronii do bestii zranimy ją, ale także rozwścieczymy. Zwierz rzuci się na nas z ogromną agresją i furią. Wyobraźcie sobie akcję ze wymienionym wyżej Minotaurem. Rogacz rzuca kompanami na lewo i na prawo, a od gromady kul wpada w szał i taranuje otaczające mapę ściany. I jak tu powstrzymać drania?

Dynamiczna akcja będzie niewątpliwym atutem omawianej pozycji. Deweloperzy szykują wiele niespodzianek, począwszy od nagłych, zmasowanych ataków wroga, aż po likwidację potworów z oddziałami specjalnymi u boku. Nie zabraknie scenek przerywnikowych i dialogów między postaciami. Jednak będzie to tylko dodatek do i tak już sztampowej fabuły, a nas interesuje mięsko. A to podane w niebotycznych ilościach zaspokoi nawet najbardziej wybrednych miłośników wirtualnej rzeźni. Starcia w ciasnych uliczkach Nowego Jorku i szwendające się po dachach stwory przywołują mi na myśl Serious Sama. Duże znaczenie ma znaleziony na samym początku sygnet. Pozwoli on na uzdrowienie postaci, pod warunkiem, że oddalimy się na pewną odległość od całego zgiełku. Eksterminację wszechobecnej dziczy umożliwi dosyć pokaźny arsenał złożony z kilkunastu rodzajów broni. Zabraknie w nim znanych z konkurencyjnych tytułów blasterów oraz innych pozaziemskich technologii. Gracz skorzysta z aktualnie używanego uzbrojenia pokroju karabinu M16 i M249 SAW. Dostępny oręż wpłynie na budowę nastroju osaczenia. Od dawna oczekiwałem strzelaniny, w której z potworami rozprawiamy się za pomocą współczesnych zabawek. Czy mamy do czynienia z kolejną wariacją „Wojny Światów”?

Lair + Fallout = Legendary: The Box?

Legendary: The Box nie powali graczy jakością oprawy. Nie oznacza to, iż będzie to tytuł przestarzały graficznie. Ładne tekstury i efekty specjalne widoczne na zdjęciach już teraz cieszą oczy. W ruchu wyglądać to będzie oczywiście zdecydowanie lepiej. Dotyczy to zwłaszcza animacji wrogów, w szczególności latających gryfów. Programiści starają się zapewnić płynność podczas ostrzejszych starć, gdzie duża liczba obiektów odznaczałaby się klatkowaniem obrazu. Z informacji dostępnych w sieci wnioskuję, iż do pełnej optymalizacji kodu panom ze Spark Unlimited jeszcze trochę brakuje. Esteci powinni zwrócić uwagę na model fizyczny. Destrukcji ulegnie naprawdę wiele elementów plansz. Pojedyncze obiekty (deski, beczki) użytkownik rozwali za pomocą zwykłego karabinu. Do efektowniejszej demolki potrzebna będzie znacznie mocniejsza broń.

Gra nie wygląda na rewolucję w gatunku FPS’ów. Bez problemu powinna jednak zagwarantować wysokiej jakości rozrywkę na kilkanaście godzin. Do jej premiery (czerwiec 2008 roku) pozostało jeszcze sporo czasu, a na obecnym etapie już wydaje się być solidną propozycją dla graczy żądnych wirtualnej krwi i wyżynki. Jeżeli twórcy wycisną z designu potworów ostatnie soki, może być ciekawie. Smaczku dodaje również fakt absencji obcych technologii w arsenale broni. Na przygody Charlesa Deckarda czekam z niecierpliwością.

Adam „eJay” Kaczmarek

NADZIEJE:

  • ciekawe projekty potworów;
  • zluzuje niejeden umysł po ciężkim dniu;
  • nasze realia, współczesna broń i apokaliptyczny klimat.

OBAWY:

  • fabuła wygląda na sztampową;
  • płynność animacji.
Legendary

Legendary