Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Outriders Publicystyka

Publicystyka 16 kwietnia 2021, 14:45

Kolejny looter-shooter i znowu to samo? Nie zgadzam się

Zdania o Outriders są podzielone, mnie się jednak wydaje, że rację mają ci, którzy chwalą tę grę. Postaram się w niniejszym tekście wyjaśnić, dlaczego tak uważam.

1 kwietnia miała miejsce premiera Outriders – looter shootera polskiego studia People Can Fly. Akcja gry dzieje się w autorskim uniwersum, w którym Ziemię spotkała zagłada – w związku z czym garstka ocalałych wyrusza w kosmos, aby skolonizować nadającą się do tego planetę Enoch i tym samym uratować gatunek homo sapiens. Wszystko to pewnie już wiecie z naszej recenzji.

Brzmi znajomo? Jasne – pomijając szczegóły, opis ten z powodzeniem mógłby dotyczyć jak dotąd niepokonanego króla gatunku, czyli Destiny 2. Na tym jednak podobieństwa się kończą, ponieważ w przeciwieństwie do kolejnych klonów wspomnianego „Przeznaczenia” Outriders nie idzie na łatwiznę, przetartym już przez Bungie szlakiem, tylko zgodnie z pionierskim duchem tytułowych outriderów znajduje własną ścieżkę i proponuje faktycznie nowy sposób realizacji looter shootera. W tym artykule postaram się wyjaśnić, dlaczego moim zdaniem Polacy mogą odnieść ogromny sukces tam, gdzie zawiedli tacy giganci jak BioWare ze swoim Anthem czy do pewnego stopnia nawet Ubisoft i jego seria The Division.

MUSICIE COŚ WIEDZIEĆ

Cruiser jest w naszej redakcji znany jako ten, który płynie pod prąd i potrafi z zapałem bronić gier uważanych przez resztę za nudne. Tak było chociażby w przypadku Sea of Thieves i Marvel’s Avengers. Być może dzieje się tak dlatego, że jako zawodowiec, pracujący na co dzień w gamedevie jako designer, zwraca uwagę na inne elementy? W tym tekście widać to analityczne podejście i rozbieranie mechanik Outriders na części pierwsze.

Marcin Strzyżewski

System poziomu trudności jest złożony i przemyślany

Pierwszym (i przy okazji moim zdaniem najistotniejszym) elementem wyróżniającym produkcję Polaków na tle konkurencji jest system poziomów świata Outriders. Jest to inspirowana systemem poziomów trudności z Diablo III mechanika, która daje pełną kontrolę nad skalą wyzwania, jakie stanowi gra, ułatwia zdobywanie potężniejszych i rzadszych przedmiotów wraz z kolejnymi levelami oraz jest częścią systemu budującego endgame (o którym parę słów w dalszej części tekstu).

Zasada wydaje się prosta – im wyższy jest poziom świata, tym liczniejsi i silniejsi okazują się nasi przeciwnicy, ale za to jakość i rzadkość zdobywanych przedmiotów rośnie. Ponadto każdy odblokowany level na stałe zwiększa limit poziomu przedmiotów, w jakie możemy wyposażyć naszą postać – wynosi on poziom postaci plus bonus zapewniany przez najwyższy odblokowany poziom świata.

W przeciwieństwie jednak do Diablo III odblokowywanie kolejnych poziomów świata w zasadzie polega na tym samym, na czym zdobywanie kolejnych poziomów postaci – czyli na zbieraniu doświadczenia w nagrodę za zabijanie przeciwników i wykonywanie zadań. Są tu jednak dwie istotne różnice. Po pierwsze, postęp w odblokowywaniu kolejnego levelu świata uzyskujemy, grając jedynie na najwyższym, dostępnym nam poziomie. Po drugie, każdy zgon odbiera nam część punktów postępu odblokowania poziomu świata, co ma za zadanie „wypłaszczyć” awanse w taki sposób, aby – przynajmniej w teorii – gracz rzeczywiście był wystarczająco dobrze wyposażony, zanim zmierzy się z jeszcze trudniejszymi przeciwnikami.

Jest to niezwykle pomysłowe i fajne rozwiązanie, które do pewnego stopnia eliminuje chociażby takie problemy jak dostosowanie rozgrywki do wszystkich – aby sprawiała frajdę zarówno casualom, jak i graczom hardcore’owym. Ponadto śmierć nie pozostaje bez konsekwencji, przy czym zgony nie są szczególnie dotkliwe czy frustrujące, zaś uzyskanie najwyższego (15) poziomu świata może stanowić też jakiś cel, którego osiągnięcie z pewnością przyniesie satysfakcję.

Oczywiście w Destiny 2 również spotykamy się z możliwością wyboru stopnia trudności niektórych misji (np. „Koszmary na Księżycu”), ale system ten nie jest nawet w połowie tak rozbudowany jak w Outriders i w zasadzie sprowadza się jedynie do zwiększenia power levelu przeciwników względem poziomu mocy gracza i ewentualnego uzależnienia kilku nagród od konieczności ukończenia poszczególnych misji na najwyższym poziomie trudności.

Tutaj crafting nie jest na pokaz

Kolejnym bardzo udanie zaprojektowanym i wykonanym aspektem Outriders jest crafting. Tak, dobrze słyszeliście, to looter shooter z pełnoprawnym craftingiem. Chociaż słowo „majsterkowanie” byłoby tu chyba trafniejsze z uwagi na fakt, że przedmioty nie tyle tworzymy, co znacznie modyfikujemy. W grze istnieje pięć sposobów, na jakie da się zmodyfikować nasz sprzęt: ulepszenie rzadkości, podniesienie atrybutów, modowanie, zmiana wariantu oraz podwyższenie poziomu.

Tym samym możemy więc odpicować naszą ulubioną pukawkę do maksymalnie epickiego poziomu (w grze przedmioty z uwagi na częstość występowania dzielą się na: zwyczajne, niezwykłe, rzadkie, epickie i legendarne) – im wyższy poziom rzadkości przedmiotu, tym jest on potężniejszy. Możemy też podnieść poziom elementu wyposażenia do maksymalnego, dostępnego dla naszej postaci, aby pozostawał konkurencyjny względem tego znajdowanego w skrzyniach, sklepach czy przy przeciwnikach.

Oczywiście mechanika podciągania mocy sprzętu jest obecna i w Destiny, ale w Outriders jest to jedynie prolog do grubej powieści. Prawdziwa zabawa zaczyna się, kiedy przechodzimy do pozostałych trzech kategorii modyfikacji uzbrojenia. Zmiana wariantu jest unikatowa dla danej broni. Wariant wpływa na jej zachowanie – celność, stabilność, zasięg, pojemność magazynka, szybkostrzelność oraz obrażenia zadawane przez każdy pocisk.

PRZYKŁAD

Karabin wyborowy w standardowym wariancie zadaje umiarkowanie wysokie obrażenia, dysponuje trzykrotnym mnożnikiem obrażeń przy trafieniu w głowę oraz posiada magazynek o pojemności 8 kul.

Można go jednak przerobić na wariant jednostrzałowy, co owocuje miażdżącym wręcz wzrostem obrażeń zadawanych przez każdą kulę, zwiększeniem celności i stabilności broni oraz zmniejszeniem czasu przeładowania niemal o połowę. Płacimy za to jednak mnożnikiem trafienia krytycznego (co służy raczej zbalansowaniu, ponieważ przy takim wzroście bazowych obrażeń strzał w głowę z tego monstrum wciąż pozostaje znacznie bardziej niszczycielski), skutecznym zasięgiem broni, jej szybkostrzelnością oraz oczywiście pojemnością magazynka.

Łatwo się jednak domyślić, że w przypadku zdolności i „pasywek” procentowo zwiększających zadawane przez broń obrażenia ten wariant może okazać się wyjątkowo morderczy i zmienić broń w prawdziwe narzędzie zagłady. Ale to nie koniec.

Mamy więc już potężny jednostrzałowy karabin. Czy jest coś, co może sprawić, że stanie się on jeszcze bardziej absurdalnie potężny? Z odpowiedzią przychodzi opcja modowania, w ramach której da się wymienić jeden z maksymalnie dwóch modów na inny, odblokowany przez nas wcześniej poprzez rozbiórkę na części zawierającej go broni lub pancerza. Zamontujmy zatem taki, który sprawia, że nie zużywamy amunicji przy trafieniach krytycznych (tj. w głowę lub w inne wrażliwe miejsca przeciwnika). Przy sprawnym użyciu mały magazynek przestaje być wówczas problemem, a bonusy zostają. Otrzymujmy w ten sposób narzędzie do zagłady bossów.

To tylko jeden z przykładów – samych modów w grze jest ogrom, dzielą się one na trzy poziomy jakości (z czego te z poziomu ostatniego dotyczą tylko broni legendarnej) i niektóre z nich modyfikują nawet zasadę funkcjonowania zdolności naszej postaci. Jak już wspomniałem, wyposażenie epickie i legendarne posiada dwa miejsca na mody, ale wymienić można tylko jeden z nich. Po dokonaniu tej operacji drugi z modów nie będzie mógł zostać już nigdy zmieniony, warto zatem dobrze się zastanowić przed podjęciem decyzji.

Ostatnim typem modyfikacji naszego wyposażenia jest podnoszenie atrybutów. Każdy sprzęt o jakości co najmniej niezwykłej posiada losowo wygenerowany atrybut (im wyższa rzadkość, tym więcej atrybutów). Może to być zwiększenie obrażeń na bliski lub daleki zasięg, kradzież życia, przebicie pancerza itd.

O ile samych atrybutów zmienić nie sposób, o tyle przy pomocy tzw. odłamków można wzmocnić jakość efektu maksymalnie sześć razy. Odłamki uzyskać da się jedynie poprzez rozbiórkę na części sprzętu z interesującymi nas atrybutami – rozkładając broń z atrybutem wampiryzmu, uzyskamy więc odłamki wampiryzmu. Jest to taka wisienka na torcie, ostateczne wypolerowanie naszego karabinu zabójcy bogów.

Nie szukamy najlepszego sprzętu, a najlepszego połączenia

Zabawa w Outriders polega nie tylko na kolekcjonowaniu sprzętu, jak ma to miejsce we wszystkich innych looter shooterach, ale przede wszystkim na optymalizacji i znajdowaniu najlepszych połączeń między zdolnościami klasowymi, umiejętnościami i modyfikacjami przedmiotów.

Przy pomocy opisanego wcześniej systemu craftingu, zaprezentowanego wyżej drzewka zdolności klasowych oraz przy doborze odpowiednich umiejętności (w jednym momencie możemy korzystać tylko z trzech) gracz zyskuje niewyobrażalnie duże pole do popisu w kwestii budowania własnego outridera.

Obecny w grze endgame (któremu również wypada poświęcić osobną stronę) wymaga bowiem od nas pomysłowości (lub sprawnego przeszukiwania sieci w poszukiwaniu gotowych przepisów), ponieważ nawet bez najlepszego, legendarnego, sprzętu da się opracować niezwykle skuteczne kombosy, które pozwolą stawić czoła nawet największym wyzwaniom.

Jest to coś, czego nie doświadczymy w innych grach z tego gatunku, gdyż obecne w nich dość proste w porównaniu z Outriders systemy dostosowywania postaci nie pozwalają nadrobić braków w niezbędnym wyposażeniu. Opcji jest tam zwyczajnie zbyt mało, więc liczy się tylko siła.

Outriders ma obecnie 64% pozytywnych opinii na Steamie i średnią ocen 76/100 na Metacriticu. My daliśmy tej grze 8/10. Jednocześnie widać, że spotkała się ona z bardzo dużym zainteresowaniem. Na samym Steamie (a jest jeszcze Epic i wersje konsolowe) w rekordowym momencie grało w nią jednocześnie aż 125 tysięcy graczy. Oczywiście po premierze liczby zaczęły spadać, ale Outriders wciąż plasuje się w pierwszej dwudziestce najpopularniejszych gier na Steamie wg listy z portalu steamcharts.com.

Endgame tak po prostu jest, i to od razu

I tak dochodzimy do endgame’u w Outriders. Chyba po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, w której gra z tego gatunku w dniu premiery wychodzi już z zawartością endgame’ową. Jej brak był bodaj największym zarzutem pod adresem praktycznie każdego looter shootera, który do tej pory trafił na rynek.

Na pierwszy rajd w Destiny 2 Bungie kazało graczom czekać tydzień od dnia premiery (choć to i tak nie jest długo), co nie zmienia faktu, że to wciąż była tylko jedna aktywność do wykonania po dobiciu do „miękkiego” limitu mocy, na dodatek ograniczonego do jednego podejścia na tydzień, gdyż kolejne nie skutkowały już zdobywaniem przedmiotów zwiększających moc światła (odpowiednik ówczesnej wersji poziomu mocy).

Outriders na dzień dobry posiada w pełni funkcjonalną zawartość przeznaczoną dla graczy, którzy doszli niemal „do ściany” i szukają „ostatecznych” wyzwań. Co więcej, z uwagi na bardzo istotny fakt, że Outriders nie jest grą-usługą, nie ma tutaj też żadnego hamulca ograniczającego postęp, jaki można uzyskać w określonym czasie. Każdy może grać tyle, ile chce, i czynić postępy w swoim tempie, bez konieczności „odbębniania” listy zadań czy czekania na „tygodniowy reset”.

To właśnie ten aspekt przekonał mnie do dzieła Polaków. Nie czuję tu presji wynikającej ze świadomości, że jeżeli nie zagram w tym tygodniu i nie odklikam jakichś wyzwań oraz nie wykonam zadań dziennych, to mój postęp w zdobyciu superegzotycznej broni odwlecze się o pół miesiąca, ponieważ taki a taki event występuje tylko co dwa tygodnie. Wchodzę i gram w Outriders tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę, i robię jedynie to, co chcę robić. To komfort, którego Destiny nie jest w stanie mi zapewnić, oraz powód, dla którego po poświęceniu ponad 700 godzin temu tytułowi nie mam już siły (ani czasu) do niego wracać.

Powrót króla?

Jeżeli przebrnęliście przez cały mój tekst, to zapewne zakładacie, że teraz padnie stwierdzenie: „Outriders to najlepszy looter shooter na rynku”. Ale tak nie będzie. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że nie uważam, by Outriders miało na ten moment konkurencję – w moim odczuciu, mimo że jest to przedstawiciel gatunku, do którego należą przecież Borderlands, Destiny, Warframe, The Division oraz do pewnego stopnia Marvel’s Avengers, dzieło People Can Fly oferuje nowe, świeże podejście do tematu i dzięki temu jest po prostu unikatowe.

W związku z tym nie sądzę, żeby stanowiło bezpośrednią konkurencję dla wyżej wymienionych, celując w troszeczkę inny target (który oczywiście w jakimś stopniu pokrywa się też z targetem tych „klasycznych” looterów, więc jak najbardziej ktoś, kto gra w Destiny, może też chcieć zagrać w Outriders). Oznacza to z kolei, że na obecny moment Outriders jest bezkonkurencyjne. Zatem nie jest to „najlepszy looter shooter na rynku”, tylko po prostu inny i jedyny w swoim rodzaju, który chcę gorąco polecić. Wciąż dostępna jest darmowa wersja demonstracyjna, warto jednak zaznaczyć, że to, co najlepsze, kryje się poza granicami Miasta Wyrwy, gdzie udać się możemy jedynie w pełnym wydaniu gry.

Paweł Klimesz

Paweł Klimesz

Przed dołączeniem do zespołu współpracowników tvgry.pl, przez kilka lat zajmował się komentowaniem rozgrywek League of Legends dla polskiego oddziału ESL. Występował między innymi podczas ESL Mistrzostw Polski, EU Masters, Mistrzostw Świata czy też IEM Katowice. Z wykształcenia magister inżynier informatyki ze specjalizacją w produkcji gier wideo. Koncentruje się na realizacji transmisji na żywo na kanale tvgry+ oraz okazjonalnie występuje w materiałach redakcyjnych. Do jego ulubionych gatunków gier należą: RPG, RTS, TBS oraz FPS. Na co dzień realizuje się jako narrative designer, obecnie pracując w Bambaa nad niezapowiedzianym jeszcze projektem.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Dasz szansę Outriders?

Tak!
71,2%
Nie :(
28,8%
Zobacz inne ankiety
Outriders

Outriders